Looking For Anything Specific?

Header Ads

Dziewczyna w gorsecie

Miało być skrzyżowanie epoki wiktoriańskiej z X-menami, a wyszło jak zawsze. Owszem epoka wiktoriańska jest, ale w wersji steampunku. Na nieszczęście było to moje pierwsze spotkanie z tym gatunkiem, przez co obawiam się, że się do niego zdążyłam zniechęcić. Co się zaś tyczy X-menów to jestem przekonana, że osoba odpowiedzialna za to porównanie, nie miała z X-menami większego kontaktu, bo to zupełnie nie ten klimat. To bardziej jakiś kulawy paranormalny trójkąt miłosny. To by było na tyle, jeśli chodzi o rzetelne hasła reklamowe.  

Tytuł: Dziewczyna w stalowym gorsecie
Autor: Kady Cross
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 08.2013
Liczba stron: 400


„Żadna osoba nie była zupełnie dobra czy zupełnie zła-jedna część nie mogła istnieć bez drugiej.” 

Wiecie już, że akcja rozgrywa się w Anglii za panowania królowej Wiktorii. Jednak nie są to czasy, jakie znamy z lekcji historii. W wykreowanym tutaj świecie spotykamy maszyny wykonujące większość prac, mechaniczne części ciała, dziwne żyjątka reperujące rany itp. Nie do końca mój klimat, ale skupmy się na fabule, która notabene też nie jest w moim klimacie. Zacznijmy od bohaterki: Finley Jayne to dziewczyna o dwóch osobowościach, jednej milutkiej (niczym Jekyll) oraz drugiej, drapieżnej, silnej i dzikiej (niczym Hyde). Finley pracowała, jako pokojówka dopóki nie spuściła solidnego manta synowi swojego pracodawcy. Ogólnie należało mu się, bo chciał ją zgwałcić, jednak uprzywilejowani mają swoje prawa, dlatego dziewczyna szybko uciekła. Wręcz tak szybko, że wpadła pod jakiś wichajster, który w steampanku miał być chyba odpowiednikiem motocykla. Miała tak niezwykłe szczęście, że na owej maszynie jechał jeden z najbardziej wpływowych ludzi w kraju, a w dodatku, podobnie jak ona, obdarzony niezwykłą zdolnością – kontrolowania eteru (nie pytajcie, bo to za dużo by tłumaczyć). Bogaty chłoptaś – Griffin, postanowił zabrać ją do swojej rezydencji i wcielić do swojej bandy obdarzonej super powerem. Wśród nich jest Sam – super silny pół-człowiek pół-maszyna, super inteligentna Emily, która gada z maszynami (a jakże!), ciotka telepatka i super szybki kowboj z USA (serio). Cała ta zgraja już niebawem będzie musiała się zmierzyć z Super Złoczyńcą – Machinistą (witki opadają).



Czy tylko mnie wydaje się, że w tej książce jest stanowczo za dużo stalowych i mechanicznych rzeczy? Rozumiem, że taki miał być klimat, ale bez przesady. Zróżnicowanie jeszcze nikogo nie zabiło. Oczywiście nie mówię, że od razu mają wprowadzać zombiaki czy wampiry, ale jakaś inna supermoc była by dobra np. władanie wodą by te maszyny mogły … zardzewieć? Wspominałam o trójkącie miłosnym, dlatego wyjaśnię co tam dobrego autorka nam przygotowała. Zasadniczo: nic dobrego. Finley ma dwie osobowości, więc wielkim, Ba!, ogromnym (!) zaskoczeniem było, że każda z nich zakochała się w innym facecie. Dobra i słodka pokochała bogatego chłoptasia, ale przecież nie mogliby być razem, bo to byłby mezalians! Dzika część zakochała się w przestępczym bossie, Jacku Dandym, który był jedyną zjadliwą postacią w całej książce. Zazwyczaj jestem fanką trójkątów, ale ten zwyczajnie ssie. Brakuje tu chemii, a w dodatku główna bohaterka jest tak byle jaka, że aż się nie chce by była z Jackiem (szkoda chłopaka). Liczyłam na dobrą książkę z supermocami na pierwszym planie. Dostałam „Dziewczynę w stalowym gorsecie”, która nie wiele miała z tym wspólnego, a w dodatku sprawiła, że boję się sięgnąć po steampunk. Wiem, że są w tym gatunku dobre książki, ale zwyczajnie ta pozycja obrzydziła mi maszyny i pozbawiła chęci do podjęcia kolejnej próby.

Jeśli mam być szczera to już po pierwszych 20 stronach, nie chciało mi się jej czytać. Nie znalazłam w tym żadnej przyjemności. Narracja trzecio osobowa mnie męczyła, bohaterowie mnie dobijali, ich zachowanie dosłownie mnie osłabiało, fabuła była przewidywalna i nudna, styl autorki kiepski, a całość toporna. Zmęczyłam ją tylko dlatego by ją Wam odradzić. Chciałam mieć pewność, że naprawdę jest tak zła, jak z początku się wydawała. Doceńcie mój trud i omijajcie ją szerokim łukiem!


Ps. Naprawdę nie czytajcie tego gniota!
Ps2. Pewnie i tak szybko się nie zdecyduję po sięgnięcie po ten gatunek, ale znacie dobre(!) książki z tego gatunku?
Ps3. Dorzućcie również dobre książki o superpowerach i ich właścicielach!

Prześlij komentarz

65 Komentarze

  1. o widzisz. Jak przeczytałam to byłam zadowolona. Szału nie było, ale byłam zadowolona. Jednak z każdym kolejnym tygodniem jak myślałam o tej książce coraz więcej to stwierdzałam, że to jednak nie to i w końcu doszłam do wniosku, że takie sobie to było. I proszę Cię nie obrażaj steampunku, bo to właśnie tego tutaj nie ma - chcesz steampunku poczytaj Hoddera, świetne książki!

    OdpowiedzUsuń
  2. No... Ty to potrafisz namieszać. Opisałaś fabułę tak, że mam ochotę po nią sięgnąć. Po książkę. No ale potem piszesz, że to gniot jakich mało... Co robić... No posłucham Cię i nie przeczytam, bo i wcześniej mnie do tego nie ciągnęło. Za to muszę Cię pochwalić, bo opis gniota w Twoim wykonaniu brzmi jak faina komedia. Obawiam się, że książka jednak jest napisana na poważnie.
    A jakie książki o bohaterkach znam ja... Hm, Obrońca nocy, ale to banalne romansidło, które tylko zaczyna się dobrze. Czytałam też coś Nory Roberst o nocnym mścicielu, ale nie pamiętam tytułu. Fajne nawet, bo ja lubię Roberts. I tyle, chyba, że moce bez superbohaterów też Cię interesują.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki, Gosiarello, za ostrzeżenie! Już parokrotnie przystawałam w empiku przy regale z tą książką, ale - niebiosom niech będą dzięki! - zawsze zainteresowało mnie coś innego i koniec końców ten tytuł odkładałam na "innym razem". XIX wiek, steampunk, x-meni... KOGO BY TO NIE PRZEKONAŁO?! A tu jednak wyszło ja zwykle. No nic, książki mi jakoś specjalnie nie szkoda. Przynajmniej kaskę (swoją drogą pewnie po raz kolejny nie moją) wydam na inną pozycję :) Co do książek steampunk'owych przeplatających się z XIX-wieczną wiktoriańską Anglią, to mogę ci z całego serca polecić serię "Protektorat Parasola" (duża dawka śmiechu gwarantowana + główna bohaterka, którą lubi się od pierwszej sceny) oraz serię "Diabelskie Maszyny" Cassandry Clare. Ponoć dobra jest jeszcze seria "Something Strange and Deadly" ale chwilowo kurzy mi się w stosie TBR, tak więc na 100% polecić nie mogę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie rzeczywiście nie powaliła, ale ciekawość zwyciężyła i dopłynęłam do drugiego brzegu

    OdpowiedzUsuń
  5. W Polsce wydano tylko jego cykl Burtona i Swinburne'a, czyli Dziwna sprawa Skaczącego Jacka, Zdumiewająca sprawa Nakręcanego Człowieka i Wyprawa w Góry Księżycowe, w takiej kolejności należy czytać, przy czym pierwsze dwa tytuły najbardziej mi się podobały. A na jego stronie widzę, że są jeszcze dwie kolejne książki z tego cyklu plus dwa tytuły inne nie wydane w PL.

    OdpowiedzUsuń
  6. Swego czasu bardzo chciałam poznać treść tej książki, jednak duża liczba negatywnych opinii zahamowała mój zapał...Tym razem książka odpada :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Upadły czy Anioł9 września 2014 18:42

    Swego czasu bardzo chciałam poznać treść tej książki, jednak duża liczba negatywnych opinii zahamowała mój zapał...Tym razem książka odpada

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale bym się nadziała... Kiedys byłam bardzo ciekawa tej pozycji, chyba nawet ją zapisałam sobie jako ksiażkę 'do przeczytania'. Po Twojej receznji oczywiście z automatu to zmienie, bo póki co mam dość takich, jak to okresliłaś 'gniotów' na co najmniej rok.
    Tylko, ze ta okładka... Coś w niej mnie kiedyś zachęcało, teraz patrze na nią z innej, gorszej perspektywy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Skoro aż tak bardzo nie polecasz... Nie będę się do niej pchać :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej, a jak ja czytałam tę książkę jakiś czas temu to nawet stwierdziłam, że jako pozycja do relaksu daje radę:p Choć masz rację szkoda Jack'a ;) Nie wiem czy czytałaś, ale ze steampunku myślę, że lepszą pozycją byłaby "Bezduszna" - lepszy dowcip, wilkołaki i wampiry nawet się znajdą;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Doceniam. Właśnie ostatnio zastanawiałam się, czy tego nie przeczytać, ale na szczęście się nie zdecydowałam.
    A rzetelne hasła reklamowe nie istnieją;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bo Ty nie musisz się starać. I nie przeczytam, będę grzeczną dziewczynką.;)
    Hm, sama nie wiem, Obrońca Nocy nie jest zły, ale w pewnym momencie ciągnie tymiwym romansem, który troche na siłę na wyglądać na amerykański. Ale czytało się nawet przyjemnie i nie żałuję, że czytałam. Na listę do oddania też jej nie wrzuciłam, ale tak na wszelki wypadek radziłabym pożyczyć lub znaleźć na promocji. Właśnie przegrzebuję półkę z Roberts... mam! Książka nosi tytuł Cienie nocy.
    Zatem bohaterowie z mocą, niekoniecznie super... Jus Accardo - Dotyk (niezłe), Charlaine Harris - seria o Harper Connelly (wyczuwa trupy po tym jak walnął ją piorun, całkiem fajna seria pomijając wątek romantyczny), tej samej autorki seria o Sookie Stackhouse (czyta w myślach, do tego wampiry, wilkołaki i inne dziwaki), Michael Grant - Gone (koleżanka uwielbia, ja momentami czuję się przy tym staro, ale spróbuj, bo nie jest złe), wydaje mi się, że też Łza Laurel Kate, ale jeszcze tego nei czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  13. A za drugi tom się zabrałaś, czy ciekawość została zaspokojona? Jestem ciekawa czy poziom idzie w górę (w sumie spaść nie ma jak).

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo, ale to bardzo słuszna decyzja. Skoro moja negatywna opinia nie jest jedyna to znaczy, że coś jest na rzeczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Good choice! Poważnie trzymaj się od niej z daleka, a jeśli będzie podchodzić to użyj kija... chociaż pochodnia byłaby lepsza!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ej! Te tytuły wydają się znajome. Pisałaś może o nich? Czy też są tak dobre, że nawet do takiej ignorantki jak ja, udało im się dotrzeć? Gdy tylko otrząsnę się po traumie z "Dziewczyną w stalowym..." poszukam ich. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Na mnie działała alergicznie, ale przynajmniej cieszę się, że chociaż ty nie musiałaś się tak z nią męczyć ;) Dużo słyszałam o tym cyklu tj. o "Bezdusznej", chyba faktycznie powinnam się za nią kiedyś zabrać, zwłaszcza, że gdzieś ostatnio mi mignęła w bardzo promocyjnej cenie. Wilkołaki i wampiry? Ufff...przynajmniej jakieś urozmaicenie od tych wszystkich maszyn ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. W matrasie jest po 17zł;) Przez to myślenie o tych maszynach zdałam sobię sprawę, że muszę nadrobić "Mechaniczną księżniczkę" Cassandry Clare:P

    OdpowiedzUsuń
  19. Poszło lawinowo, bo teraz z kolei ja przypomniałam sobie, że powinnam nadrobić nowe tomy Cassandry Clare :P

    OdpowiedzUsuń
  20. Chwała za to, że się wstrzymałaś i teraz już wiesz, że aktem skrajnego masochizmu będzie zakup tej książki. Polecam się na przyszłość, a co do haseł reklamowych...hmmm? Jakieś na pewno są, ale giną w morzu tych kłamliwych ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Polecam się na przyszłość, jako męczennica od gniotów ;P Cieszę się, że lepsze książki odciągnęły Twoją uwagę na tyle długo bym zdążyła odradzić! I... dokładnie! Takie ładne połączenie, że aż chce się czytać! A tu nas tak brzydko oszukano. "Protektorat Parasola"? Chyba pierwszy raz o tym słyszę, ale brzmi zachęcająco (zwłaszcza to w nawiasie!). Do Diabelskich Maszyn się przymierzałam, ale w mej ignorancji nei wiedziałam, że tam jest steampunk. Co do tego ostatniego, jeśli będzie dobre - daj znać ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Okładka faktycznie zachęca do czytania. Miałam tyle szczęścia, że książkę dostałam od Stulecia literatury, dzięki czemu jestem trochę mniej zła na tę książkę. Gnioty należy omijać szerokim łukiem. Też już mam dość męczenia się z bylejakimi, czy wręcz tragicznymi książkami! Odhacz ją szybko, żeby przez przypadek mój wysiłek nie poszedł na marne. Oczywiście życzę Ci teraz samych rewelacyjnych powieści! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Awwwwwww ^^ Jesteś normalnie czasem taka kochana, że aż serduszkuję potrójnie <3 <3 <3

    Dobrze, myślę, że to mi wystarczy by poszukać "Obrońcę Nocy" na Allegro w rozsądnej cenie, ale śpieszyć się z tym nie będę (chociaż fajnie byłoby zdążyć ją przeczytać w czasie SuperJesieni). Cienie nocy? Ok, na to też looknę.

    Dotyk czytałam, nawet na półce mam, więc jeszcze Toksynę (tak się chyba nazywa kontynuacja?) powinnam nadrobić. Od Charlaine Harris wolę się trzymać z daleka przez Czystą krew. Okładka Łzy mi się bardzo podobała, więc może też zaryzykuję, ale z Gone trochę się boję, bo to za dużo tomów ma. No nic zobaczymy co z tego wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Oczywiście, że jestem kochana, ale tylko dla wybranych.;) Najlepsiejsza blogerka świata musi być na górze tej listy, bo dzięki niej szary dzień rozjaśnia różowa tęcza, na której skaczą kucyki.:) <3:*


    W rozsądnej cenie, książka jest ok.:)


    Toksyny też jeszcze nie czytałam. Nawet jeszcze jej nie mam. Ale Czystą krew serial czy książki? Bo książki nie były złe. Chociaż seria o Harper chyba lepsza. Okładka Łzy jest bardzo ładna i ślicznie wygląda na półce^^ (jeszcze ją widać:p), natomiast Gone to sześć tomów. Niemało, ale mam w domu dłuższe serie. Na razie przeczytałam dwa tomy, kolejne czekają, kiedyś na pewno po nie sięgnę, bo seria nie jest zła, chociaż podobałaby mi się bardziej, gdybym była młodsza.


    PS. Półeczka na LC gotowa, przy okazji wysłałam zaproszenie, więc Gosiarella może patrzeć i w razie czego mówić, co mam dodać.:) Na dniach postaram się dodawać po trochu resztę tego, co mam w domu (wiele wiele dni to potrwa;)).

    OdpowiedzUsuń
  25. Powtórzę: Awwwwwww <3 W dodatku różowa tęcza z skaczącymi kucykami!


    True Blood tylko oglądałam, ale mimo wszystko jestem zachwycona Erickiem :D Zakończenie mi się nie podobało, a Bill biegający ciągle za Sookie i krzyczący "Suuukie" mnie powala. Oż Ty draniu, masz Łzę!

    Będę bacznie śledzić postępy! :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Zakładka do Przyszłości10 września 2014 01:21

    Czytałam ten tytuł, choć przyznam, że w trzech podejściach. Najbardziej zachęcało mnie porównanie do Mechanicznej Trylogii Cassandry Clare - jednak to raczej pisane na planie tamtej serii plus abstrakcyjne dodatki. Mam już tom drugi, więc jednak zobaczę co się tam dalej dzieje. A dobry steampunk to dla mnie seria od Scotta Westerfelda czyli "Lewiatan, Behemot, Goliat" - bardzo wciągająca i fajna opowieść. Od tego autora polecam jeszcze "Brzydcy, Śliczni, Wyjątkowi" - choć to akurat jest antyutopia.
    A opowieść z paranormalnymi siłami - ostatnio najlepsza to dla mnie "Mroczne umysły" (wciągnęłam się) oraz GONE (oj tam jest dopiero strasznie z tymi mocami - tak jakby bardziej mutacjami).

    OdpowiedzUsuń
  27. Kurcze.. ty to potrafisz człowiekowi obrzydzić książkę :D

    Ale to może i lepiej..szkoda czasu.

    OdpowiedzUsuń
  28. Dziękować i polecać się na przyszłość ;)
    Zaiste, lepiej przeznaczyć zaoszczędzony czas na coś przyjemniejszego ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. A! No i główna bohaterka Diabelskich Maszyn potrafi niemalże na zawołanie zmieniać swój wygląd, tak więc to chyba podpada pod superpower :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Czyli zamiast standardowych walk łowców ze złymi potworkami mamy mechaniczne potworki? No cóż mam zrobić - spróbuję ;) Ale nie kuś mnie chwilowo, bo moje postanowienie dot. niekupowania książek jest tak żałośnie wykonane, że wczoraj ponownie kupiłam książkę, a dziś przeglądam oferty księgarni internetowej - jestem taka słaba ;C

    OdpowiedzUsuń
  31. No i co narobiłaś?! Teraz wklepuję Mechaniczną serię i chcę kupić :( Zła Gabrielle! Zła i nie dobra! ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja tam skorzystałam ze starego i nadal dobrego sposobu o nazwie BIBLIOTEKA. Polecam :P Ale też poluję na tę serię, zwłaszcza, że - o ironio - w oryginale można ją kupić o wiele taniej niż polskie wydania (co się dzieje z tym światem?!). Tak, wiem, jestem zła. Ale cóż poradzić? :D

    OdpowiedzUsuń
  33. Z bibliotekami mam ten problem, że są zamknięte, gdy kończę pracę, a w dodatku nigdy, ale to nigdy nie mają tego co chcę czytać. Oczywiście dochodzi do tego chora chęć posiadania, głaskania i wąchania, więc jestem jestem skazana na książko zakupy. Tak, jesteś zła i niedobra! Ale i tak lov :P

    OdpowiedzUsuń
  34. Czuję Cię. Ja mam tak samo, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Ja akurat wbiłam się w moment, gdy mieli całą trylogię na składzie, tak więc wzięłam, podziękowałam, a teraz przeszukuję angielskie księgarnie w poszukiwaniu całej trylogii w rozsądnej cenie. Już widzę w głowie siebie z książkami w ręku, szepczącą do nich "maj preeeszysz" XD

    OdpowiedzUsuń
  35. Kochana, nie będę marnowała czasu nawet na podchodzenie do niej, a co dopiero po sięgnięcie po pochodnię :D

    OdpowiedzUsuń
  36. PS. Słońce moje różowe, zerknij na maila.;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Haha:) Teraz w mojej głowie jest dokładnie ten sam obraz! Odważna jesteś! Sama nie bardzo lubię czytać po angielsku, dopiero ostatnio przekonałam się z mangami (ale to level easy, więc jest ok) i niebawem dotrze do mnie angielska kontynuacja "Dobranych", ale to tylko dlatego, że jestem już na tyle zdesperowana brakiem zainteresowania PL wydania przez wydawnictwa ;(

    OdpowiedzUsuń
  38. To prawda! A ja głupia dalej sugeruję się często okładkami ;/ I żadne porażki i gnioty mnie jeszcze nie nauczyły :P
    Ale z tą pochodnią to byłby całkiem dobry pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
  39. Ale nie Ty jedna! Mnie dalej ciągnie do ładnych okładek i choć doświadczenie mówi, że w 80% (tak na oko) są to gnioty, to i tak sięgam :D

    OdpowiedzUsuń
  40. Właśnie sprawdziłam maila i kwiczę ze śmiechu oraz turlam się po łóżku :D

    OdpowiedzUsuń
  41. to tak od razu do ps2 i ps3 - nic Ci nie polecę, bo się nie znam, sorka :c
    a tak ogólnie, to strasznie szkoda, że Ci się nie spodobała, bo miałam na nią ogromną ochotę! Już planowałam kupić na Targach i w ogóle, a tu lipa :c Ale w sumie to dobrze, że odradzasz teraz, a nie później :D trójkątów w ogóle nie lubię, bo zawsze lubię tego dobrego i kochanego, a potem mi go szkoda, bo wolę tego drugiego :D a skoro ten trójkąt ssie, to podziękuję na pewno :D
    Ale musisz przyznać, że okładka jest cudowna! :)
    Pozdrawiam,
    Magda :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Wredne wydawnictwa i ich przebiegli graficy robią nas w konia :P Wiesz kiedy mnie najbardziej dobili? Kiedy znalazłam niezwykle piękne wydanie (zagraniczne) "Alicji w krainie czarów" i stwierdziłam, że muszę je mieć. Nie ważne, że mam po polsku i nie ważne, że nie lubię czytać po angielsku, ale to jest zwyczajnie piękne:

    OdpowiedzUsuń
  43. Tak, zdecydowanie okładka jest bardzo ładna i zachęcająca. Niestety to jedyna dobra rzecz w tej książce. Dobrze, że się wyrobiłam i uratowałam Cię. Na Targach będziesz mogła kupić dobrą książkę. O Krakowskich Targach piszemy, prawda? Jeśli tak to mam nadzieję, że się zobaczymy i zaglądnę Ci do siatki z książkami :D

    OdpowiedzUsuń
  44. Kurde a okladka tak zacheca do przeczytania. Namaciłas mi tylko w glowie. Pewnie przeczytam z przekory xd

    pokolenie-zaczytanych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  45. Hihi, taką miałam nadzieję. :D

    OdpowiedzUsuń
  46. Śliczne wydanie!!!! Też chętnie bym je posiadała! To co, że nie mam nawet polskiego i nie potrafię czytać książek po angielsku :P

    OdpowiedzUsuń
  47. E tam odważna, ostatnio łapię się na tym, że więcej czytam po angielsku niż po polsku (co zrobić, jak polskie wydawnictwa omijają szerokim łukiem naprawdę fajne książki?). Poza tym, to fajne szlifowanie języka. Korci mnie, żeby coś po rosyjsku przeczytać (widziałam za grosze piękne wydanie "Mistrza i Małgorzaty"), ale to może kieeedyś. O "Dobranych" wiele słyszałam, ale jak na złość nie miałam okazji jeszcze sięgnąć. Fajne? :D

    OdpowiedzUsuń
  48. To w takim razie trzeba będzie się przelecieć do Anglii albo przeszukać te wszystkie ich eBaye! Tak, chyba to zrobię dzisiaj :D

    OdpowiedzUsuń
  49. Rosyjskie wydanie "Mistrza i Małgorzaty"? Sama bym się rozpływała :)
    Odnośnie "Dobranych" zdania są bardzo podzielone. Niektórym bardzo się nie podobała, ale dla mnie to jedna z lepszych książek, jakie czytałam. Ma fajne podwójne dno, zmusza do myślenia, a przy tym jest lekka i wciągająca. Zresztą dla mnie ogromnym poświęceniem jest zmuszenie ludzi by mi ją z Anglii przywieźli, a później (tj niebawem) czytanie po ang. (to pierwsze ang. książki u mnie). Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  50. W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak współczuć ;)

    OdpowiedzUsuń
  51. Ale po co ludzi zmuszać? Jest piękna (i stosunkowo tania!) strona bookdepository.com, na której są chyba wszystkie książki jakich tylko można zapragnąć, a przesyłka do Polski jest darmowa. Daj odpocząć znajomym :D Życzę powodzenia i trzymam kciuki. Może akurat czytanie w oryginale Ci się spodoba i będziesz coraz częściej sięgać po anglojęzyczne wydania :)

    OdpowiedzUsuń
  52. Mi się po eBayach skakać nie chce, a na bilet mnie nie stać (zbieram na telefon). Ale chętnie pozazdroszczę Tobie, jeśli Ci się uda to wydanie zdobyć tam gdzieś tam :D

    OdpowiedzUsuń
  53. Znalazłam! Ale chyba się wstrzymam, bo kosztuje stówę, a do tego koszt wysyłki. No nic, może na następne urodziny kogoś namówię... Chyba zostaje nam na razie manewrowanie wśród polskich okładek ;)

    OdpowiedzUsuń
  54. Wiesz, jak trafisz na dobrą powieść steampunkową, koniecznie daj znać. :) Już od dawna takiej szukam. Po "Dziewczynę w stalowym gorsecie" też sięgnęłam (na szczęście, nie kupiłam, nawet nie wypożyczyłam, tylko ściągnęłam i czytałam na czytniku), ale szybko się poddałam. Ze zrozumiałych powodów. ;)


    PS A z elementami gatunku polecam (choć ty i tak już na pewno znasz) dwa filmy animowane: "Planetę skarbów" i "Atlantydę". ;)

    OdpowiedzUsuń
  55. A ja jeszcze nie czytałam steampunka. Chyba. Ale z jakiegoś powodu mam ochotę po "Dziewczynę..." sięgnąć, nawet jeśli odradzasz. Może to dlatego, że ma ładną okładkę, a ja lubię gorsety :D Najwyżej się przejadę i będę mieć za swoje

    OdpowiedzUsuń
  56. Aż tyle!? Rozumiem, że wydanie jest piękne, ale cena już niekoniecznie. To mnie załamałaś troszeczkę... Chyba jednak wolę ten telefon :D

    OdpowiedzUsuń
  57. Będziesz miała za swoje! I nauczyć się, żeby mnie bezwzględnie słuchać :P

    OdpowiedzUsuń
  58. Obiecuję dać znać! W sumie w komentarzach pojawiło się kilka zachęcających tytułów z tego gatunku, ale skoro nie czytałam to nie rekomenduję, bo zawsze może się okazać, że to mina ;)
    Powody porzucenia "Dziewczyny w stalowy gorsecie" są niestety dla mnie aż zbyt oczywiste. Dobrze, że zostawiłaś ją i nie męczyłaś do końca, bo to naprawdę masakra!
    PS. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  59. Tak, póki co telefon wydaje się rozsądniejszą opcją!

    OdpowiedzUsuń
  60. Oj proszę, proszę, proszę powiedz mi, że nie zaczęłaś przygody ze steampunkiem od tego, tego.... dna. Gwarantuję, że jak przeczytasz "Dziwną sprawę skaczącego Jacka" Marka Hoddera, to zmienisz opinię na temat gatunku. No bo naprawdę, czy można upaść niżej od dna? :P A Hodder to świetny przedstawiciel gatunku. ;)

    OdpowiedzUsuń
  61. Blair, niestety właśnie od tego zaczęłam przygodę ze steampunkiem ;C Zdaję sobie sprawę, że książka jest totalnym dnem z wodorostami, więc mam nadzieję kiedyś sięgnąć ponownie po książkę z tego gatunku. Obiecuję przeczytać "Dziwną sprawę skaczącego Jacka" Marka Hoddera, więc możesz mocno trzymać kciuki (ja będę) by mnie przekonał! Dzięki za polecenie!

    OdpowiedzUsuń
  62. Nie ma sprawy. Będę trzymać kciuki. ;)

    OdpowiedzUsuń