Looking For Anything Specific?

Header Ads

Zaczarowana, czyli kilka księżniczek w jednej odsłonie


"Zaczarowana" to połączenie bajkowej animacji z filmem aktorskim. Chociaż tak naprawdę bardziej rzuca się w oczy budowanie filmu na bazie większości dotychczasowych bajek Disneya, Giessele to zlepek księżniczek, zaś całość to urocze łamanie schematów i żartowanie z nich. Brzmi mało prawdopodobnie? W takim razie sprawdźcie sami!

Bajkowa historia pięknej Giselle rozpoczyna się w Andalasii - bajecznej krainie, w której zwierzaki gadają, ogry nie chodzą spać na czczo, postacie są płaskie (dosłownie), a niewiasty (najwyraźniej też "niewiaści") marzą głównie o pocałunku prawdziwej miłości, przy czym bardzo chętnie o tym śpiewają. Śpiew Giselle ściągnął do niej królewicza i ogra, dzięki temu ostatniemu ten pierwszy mógł ją uratować i zaraz po przedstawieniu się sobie podjęto decyzję o rychłym ślubie. Najwyraźniej królewicz uznał, że Giselle będzie ładnie brzmiało z jego nazwiskiem, jakiekolwiek by ono nie było. Ta spontaniczna decyzja mocno zdenerwowała macochę księcia, która notabene jest królową i wiedźmą w jednym. Wściekła królowa podstępem wysłała niedoszłą pannę młodą do krainy, w której nikt nie żyje długo ani szczęśliwie (czyt. do naszej rzeczywistości). 
W czasie przeprawy przez tunel Gissele zmienia się w pełnowymiarową, prawdziwą kobitę.
Prawie jak spełnienie marzeń Pinokia
Swoją drogą zauważyliście, że wszyscy mieszkańcy Andalasii są wyjątkowo impulsywni by nie napisać 'w gorącej wodzie kompani' (w przypadku królowej Narissy należy to potraktować bardzo dosłownie). Jeden po niecałych pięciu minutach się oświadcza, druga się zgadza. Oboje chcą wziąć ślub jeszcze tego samego dnia, a macocha zamiast spokojnie opowiedzieć o swoich obawach, spycha dziewczynę w otchłań przenoszącą do innej krainy. Rozumiem, że zdrowy rozsądek nie znalazł drogi do Andalasii i pozostałych bajkowych krainy, ale c'mon! 

W każdym razie dziewczyna trafia do Nowego Jorku, gdzie czeka ją mocne zderzenie z rzeczywistością. Ciężką noc kończy poznanie Roberta (Patrick Dempsey) i jego córki Morgan (Rachel Covey), którzy zapraszają księżniczkę do siebie. Od tego momentu mój zachwyt nie ma końca, dzięki cudownemu wykpiwaniu Disneya przez Disneya. Wszystkie standardowe, kiczowate zagrania z bajek zostają pięknie wplecione do fabuły i potraktowane w sposób ironiczny, żartobliwy, a przy tym uroczy. I to na każdym kroku! W dodatku pojawiają się genialne nawiązania do znanych Disneyowskich bajek. 
Po lewej Śnieżka, po prawej Gissele. Kto widzi podobieństwo łapka w górę.
Gissele już od samego początku bawi się w Śnieżkę (w sumie też w Aurorę i Kopciuszka), gdy na początku siedzie w swojej chatce w otoczeniu zwierzaków, które pomagają jej i gadają z nią. W następnych scenach trafia na karła, którego bierze za krasnoludka (Gburka?) i chce za nim iść by zapewnił jej schronienie. Nie można zapomnieć również o królowej przeobrażonej w staruchę w czarnym wdzianku, która bardzo stara się jej zaszkodzić. Głównie przy pomocy zatrutych jabłek. Tak, zdecydowanie dużo w Gissele Śnieżki. Jednak nie lękajcie się to nie jest jej kopia. Co najwyżej zlepek kilku księżniczek, ponieważ twórcy serwują nam również inne smaczki, jak zgubienie pantofelka w czasie ucieczki z balu (#SoCinderella). Podobnie sprawa się ma z Czarnym Charakterem, czyli królową Narissą, która jest połączeniem Złej Królowej (ze względu na powyższe oraz bardzo przypomina mi animowaną wersję Reginy z Once Upon a Time z bajkową Złą Królową) Maleficent (przemiana w smoka) oraz Lady Tremaine (bo...no cóż...jest złą macochą).
Mam nie odparte wrażenie, że na postaci królowej Narissy budowali nowy wizerunek Reginy z Once Upon a Time
Pomimo tych wszystkich podobieństw, a raczej zlepków z pozostałych księżniczek, Gissele mogę śmiało zaliczyć do grona moich ulubionych pozytywnych postaci Disneya. Głównie dlatego, że przełamała schematy [Spoiler] w momencie, w którym olała Edwarda na rzecz Roberta, porzuciła swój świat, a także gdy nastąpiło odwrócenie ról i księżniczka chwyciła za miecz by uratować swojego wybranka przez smokiem (tak bardzo serduszkuję tę scenę!). Mimo swojej infantylności jest bardzo urocza. A jej wybranek? Genialny sceptyk, który w pewnym momencie zaszczepia sobie szaleństwo rudowłosej księżniczki to rewelacyjny motyw. Swoją drogą nie jestem obojętna na scenę, w której Mcdreamy przebudza śpiącą Gissele (wcale nie przypomina mi pewnej sceny z Chirurgów, wcale!). 
Przykład tego jak idealnie "Zaczarowana" łączy w sobie klasyczną baśń z naszymi realiami.
Na koniec przyznam się wam, że "Zaczarowaną" obejrzałam pierwszy raz kilka dni po jej premierze. Wtedy uznałam ją za średnią. W ramach aktualnej bajecznej wiosny postawiłam sobie za cel ponowne obejrzenie filmów mocno nawiązujących do bajek. Teraz, po wszystkich napisanych dotąd True Story i ciągłego maglowania bajek spojrzałam na "Zaczarowaną" pod zupełnie innym kątem i jestem oczarowana! Dostrzegam wszystkie nawiązania do poprzednich produkcji (odrobina Dzwonnika, Pięknej i Bestii, Małej syrenki i wielu innych) i niesamowicie mnie bawią. Dodatkowo nawiązania do innych filmów, w których grali aktorzy też jest godne odnotowania. Przykładowo bilbordy reklamujące "Lakier do włosów" oraz "Superman: Powrót" są widoczne dlatego, że występował w nich James Marsden, czyli Edward z "Zaczarowanej", z kolei duży plakat "Wicked" odnosi się do Idiny Menzel, czyli Nancy. 

Ps. Znacie inne, udane połączenie animacji z live action?
Ps2. Co Waszym zdaniem powinnam jeszcze obejrzeć w ramach Bajecznej Wiosny?

Prześlij komentarz

18 Komentarze

  1. Uwielbiam Disneya ♥ Ten film oglądałam dawno temu, ale bardzo mi się podobał i myślę, że jest idealny na piżamową imprezę czy coś w tym stylu ;)

    Galeria Książek - zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Złośliwa Baba24 maja 2015 17:24

    Buuuu...Nie oglądałam :( Wrócę wieczorem, gdy obejrzę, bo aż mnie korci!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Zaczarowaną " raz oglądałam i wydała mi się przeciętna. Może muszę obejrzeć tak jak ty ponownie - może zmienię zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze przepraszam za nieobecność, zajęło mnie malowanie ścian i skręcanie półek. Tak, wreszcie mam więcej półek na książki. :) Już wszystko narobiłam.:)
    Zaczarowaną pierwszy rax oglądałam w kinie, bardzo mi się podobała, choć pamiętam, że byłam zawiedziona wyborem Giselle. To pewnie dlatego, że książę bawił mnie do łez, a aktora grającego tego drugiego nie trawię, zawsze źle na mnie działał.
    Bodajże w ubiegłym roku nakręcono francuską wersję Pięknej i bestii. Możesz obejrzeć. :) Są piękne sukienki!

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim razie, jeśli jeszcze nie czytałaś to polecam Ci cykl True Story, w którym znajdziesz kilka ciekawostek ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że sobie przypomniałaś, bo tematyczna pora roku powoli dobiega końca ;) Nie mogę się już doczekać tego tekstu od Ciebie!
    Melona oglądałam, a z bajkowymi książkami się nie ograniczaj - dajesz! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to na początek Baśnie braci Grimm bez cenzury (wiesz, te takie z białymi drzewkami na okładce) :) Chyba że już czytałaś, a jak tak, to wstyd, że się nie pochwaliłaś :) Ja mam je już za sobą i w sumie to te baśnie, które znałam z dzieciństwa, znałam właśnie w takiej wersji, więc coś mnie ta cenzura ominęła ^^
    Poza tym musisz dokończyć Alicję i Zombi. Oraz przeczytać Śnieżkę w wersji Salli Simukki :)

    Hm, właśnie zdałam sobie sprawę, że wydaję Ci rozkazy :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Sądzę, ze może zadziałać podobnie, bo też za pierwszym razem uznałam ją za przeciętną.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oooo! Czyli niebawem się pochwalisz zdjęciami?
    Widzę w nim Dereka z Chirurgów, więc nie jest tak źle. Książę uciekł z inną, więc nie jest mu źle ;) Chociaż pamiętam, że podejrzewałam, że ona też będzie czarnym charakterem.
    La Belle et la Bete? Oglądałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie chwaliłam się, że przeczytałam, bo byłam okropnie zawiedziona tymi pseud-oryginalnymi i pseudo-niecenzuralnymi bajkami. Promocja przebiła zawartość ;( I masz racje, to dokładnie te same, które znamy z dzieciństwa, a liczyłam na te z pierwszych wydań ;( Tak, ostatnią Alicję z zombiakami koniecznie ;) A tak Śnieżka to co to?
    Przyjemne, więc nie czuj się z tym źle ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. :D

    Śnieżka ma trzy tomy, które mają cudne okładki i cudnie się nazywają: Czerwone jak krew, Białe jak śnieg, Czarne jak heban. Główna bohaterka ma na imię Śnieżka, tyle że po fińsku (jak ja się cieszę, że nie pokusili się o przetłumaczenie jej imienia) i jest takim trochę młodym Sherlockiem w spódnicy. Fabuła w jakiś tam sposób nawiązuje do bajki. Przeczytałam na razie tylko pierwszy tom i szczerze mogę polecić :) Fajna to była przygoda, a główna bohaterka to równa laska :) Nie znalazłam wiele nawiązań do bajki, ale podobno w drugim i trzecim tomie jest ich więcej

    OdpowiedzUsuń
  12. Co to za dziwne znaczki przy władzy się zrobiły? Oo

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakim cudem ja tego nie widziałam? Dziękuję za trzymanie rękę na pulsie i dbanie, by bajkowe elementy nie ominęły mnie w dzikim pędzie przez życie;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Myślę, że jest taka szansa, ale jakoś szczególnie wiele książek mi nie przybyło.
    Nie oglądam Chirurgów, ale pewnie i tak bym go nie lubiła, mam uczulenie na tego aktora. ^^
    Good. ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Władza wymusiła jakieś nieznane komendy? Może to hipnotyzujące/ala runiczne znaczki?


    Czemu ja tego nie znałam? Boję się tylko, że mogę polubić Śnieżkę, a to byłby totalny skandal! Niemniej przeczytam ;) Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  16. Z jakiegoś konkretnego powodu to uczulenie się wzięło? :P

    OdpowiedzUsuń
  17. No właśnie nie. Zobaczyłam go i bach. Co poradzić?

    OdpowiedzUsuń