Looking For Anything Specific?

Header Ads

Oderwanie od ziemi w parku trampolin GOjump


W ramach Różowego Szlaku obiecałam oderwać Was od komputerów, ale po co się ograniczać? Pójdźmy na całość, czyli zacznijmy od próby oderwania Was od ziemi! Dobrym miejscem do tego wydawało się przetestowanie GOjump - największego parku trampolin w Małopolsce.

Nie jestem typem sportowca i chociaż czasami ubolewam nad moim lenistwem, to wolę pochłaniać popkulturę zamiast pracować nad dobrą kondycją - Shame on me! Niemniej są takie aktywności, które uznaje za czystą, wręcz perwersyjną przyjemność. W teorii zaliczałam do tego również trampoliny, więc na jeden wieczór rozstałam się z geekowym stylem życia i założyłam dresy. Chociaż mój wewnętrzny nerd i tak pocieszał się myślą, że GOjump w Krakowie (są także w innych miastach) mieści się w budynku, w którym niegdyś organizowane były Targi Książki, więc byłam ciekawa jak teraz wygląda w środku. Miejsce okazało się nie do poznania! Wszędzie czarno i zielono! Chociaż tłok i hałas niemal takie same, ale do tego dojdziemy później.



GoJump Kraków park trampolin
Coś mi przejechało po stopie? Skąd! To tylko moje skarpetki mają bieżnik!
Zacznę od informacji, które się Wam przydadzą, jeśli będziecie chcieli odwiedzić GOjump: na trampoliny możecie wejść tylko w skarpetkach antypoślizgowych albo boso. Przy kasie/rejestracji możecie kupić takie skarpety, jak na powyższym zdjęciu. Kosztują piątkę, a są fajne. Gosiarella lubi fajne skarpetki, dlatego przebierając ładnie odzianymi stópkami czekałam na wybicie pełnej godziny, by w końcu móc poskakać. Miałam jeszcze trochę czasu do wejścia, więc mogłam swobodnie rozejrzeć się po otoczeniu. Nawet jako skończona ignorantka nie mogłam nie zauważyć ogromnej liczby dzieciaków, które biegały i skakały wszędzie. Wierzyłam jednak, że nie będą stanowiły problemu - starczy miejsca dla wszystkich (dla odmiany postanowiłam pobawić się w optymistkę). 

O pełnej godzinie weszliśmy z trenerami. Omawianie zasad bezpieczeństwa było co najmniej komiczne, choćby dlatego, że gdy dorośli słuchali, czego im nie wolno - radośnie rozbiegane dzieciaki łamały wszystkie zakazy. Po kwadransie przeznaczonym na naukę i rozciąganie zostało czterdzieści pięć minut na skakanie. Normalnie napisałabym, że można było załatwić to trochę sprawniej np. zrobić instruktaż przed wejściem, by goście płacący za godzinę rzeczywiście mogli skakać przez godzinę, ale niestety dość szybko miałam dość i pozostały czas w zupełności mi wystarczył. Poszkodowane mogą się czuć głównie osoby, który odwiedzają GOjump po raz kolejny i wszystkie zasady znają, a rozciągnąć mogą się wcześniej. 

Co do samych trampolin, powiadam Wam są genialne! Niby zwyczajnie sobie skaczesz i skaczesz i skaczesz i skaczesz, a jednak jest zabawa i to naprawdę cieszy. Nie wiem, jakim trzeba być ponurakiem, by choć raz się nie uśmiechnąć, gdy skaczesz tak wysoko i bawisz się jak dziecko. Uczucie jest rewelacyjne, a i atrakcji do wyskakania jest sporo. Można zagrać w kosza i poczuć się jak prawdziwa gwiazda NBA, uwieszając się kosza po udanym wrzucie. Basen z gąbkami też jest rewelacyjny, a gdy do niego wskoczycie wybijając się z trampoliny będziecie mieli nie lada wyzwanie, by z niego wyjść, bo pływa się w nim dość ciężko (zaliczam to na plus). Całość dzieli się na sześć części: wspomniane trampolinowe boisko do kosza, dwa gąbczaste baseny, jedna olbrzymia trampolina, po której skacze się wspólnie i skoki innych osób dodatkowo wybijają nas w górę, teren do gry w zbijaka oraz obszar główny, na którym jest cała masa trampolin. Naprawdę fajnie zostało to przemyślane i można się w GOjump dobrze bawić - zwłaszcza, gdy uwielbia się aktywność fizyczną, a kondycja pozwala tam spędzić masę czasu.


To tylko część głównej części - miejsca do skakania jest mnóstwo!

Mogłabym na tym zakończyć, jednak oznaczałoby, że wszystko mi się podobało, a cała wizyta była taką wspaniałą zabawą, że z pewnością tam wrócę nie raz i nie dwa. Otóż nie! Mimo wszystkich fantastycznych rzeczy wcale tak dobrze się nie bawiłam, jakbym mogła sobie tego życzyć. Ba! Zamiast się odstresować - wychodziłam z ledwo tłumioną żądzą mordu. Powiadam Wam jeden obejrzany slasher więcej i mogłoby się to skończyć krwawą łaźnią. Dlaczego?  Z powodu kumulacji kilku sytuacji. Widzicie, park trampolin bezapelacyjnie jest rewelacyjną zabawą zarówno dla małych, jak i dużych. Niemniej okropną bezmyślnością jest wpuszczanie naraz wszystkich grup wiekowych, wyłączając opiekunów, którzy przyszli z dziećmi. W zależności od wieku bawimy się inaczej. Dzieciaki szaleją, biegają chaotycznie wszędzie gdzie chcą, nie przejmując się niczym wpadają pod nogi lub na siebie nawzajem. Skaczą po sobie. Rzucają się do basenu, gdy ktoś pod nimi jest, a matki tylko przyglądają się z uśmiechem, gdy ktoś przypadkowo staranuje ich młode. Za to dorośli, którzy nie mają papki zamiast mózgu, są zmuszeni ewakuować się w miejsca wyludnione, by przypadkiem jakiegoś dzieciaka nie zabić, a i tak ta mała szarańcza wyleci nie wiadomo skąd i kiedy. Dlatego, jeśli wybierzecie się z przyjaciółmi, to albo ktoś w końcu zamiast trampoliny będzie się skakał na maluchach (zakładam, że nie odbija się od nich wysoko) albo jedno z Was będzie robić za bodyguarda ratującego dzieciaki i pozwalającego się reszcie przez chwilę normalnie bawić (naprawdę ich matki mają to głęboko). Myślicie, że przesadzam? Po kilkunastu minutach skakania kilka dzieci wyszło z płaczem i jakimiś uszkodzeniami, a jedna dziewczyna godzinę z opatrunkiem na nodze. Chyba nie bawiła się najlepiej.


Park trampolin dla dzieci i dorosłych

Może piszę to, bo nie mam dzieci, a jedynie okazjonalnie zajmuje się pożyczonym Brzdącem, którego lubię oddawać rodzicom w stanie nienaruszonym i zdecydowanie byłabym wściekła, gdybym musiała oddać go połamanego. Pewnie dlatego niczym przyczajony tygrys dość długo czaiłam się na basen z gąbkami, w którym dzieci były cały czas. Niby można byłoby sprawdzić, czy poniosą dorosłego, jak tłum popularnego wokalistę na koncercie, ale komu chciałoby się później tłumaczyć, jeśli nie poszłoby to zgodnie z planem? Wspominałam już, że do GOjump przyszłam w sobotni wieczór na dwie godziny przed zamknięciem? Wierzyłam, że to najlepsza pora, by uniknąć takich sytuacji. Byłam w błędzie.

Czy polecam? Trudne pytanie. Zdecydowanie dobrze, że istnieją takie miejsca, jak GOjump, gdzie niezależnie od wieku można się oderwać od ziemi i teoretycznie wyluzować, dzięki dobrej zabawie. Jednak dopóki nie zostanie wprowadzony jakiś sensowny podział (czy to na terminy, czy strefy), to nie jestem pewna, czy chcę Was tam wysyłać. Chyba nie, bo jeszcze nie wrócicie przed ekrany w jednym kawałku lub bez poważnej traumy. Niemniej, jeśli wśród Was są osoby marzące o bezkarnym tratowaniu dzieci, to śmiało. 

Ps. Wszystkie osoby o słabych nerwach zapewniam, że w czasie testów Różowa Blogerka nie uszkodziła żadnego nieletniego, a nawet udało się uniknąć rzezi rodziców.

Prześlij komentarz

0 Komentarze