Looking For Anything Specific?

Header Ads

Marzenia u Disneya, czyli o czym marzą księżniczki?


Nim zaczniecie czytać poniższy tekst mam do Was prośbę: zastanówcie się przez moment, jakie są Wasze największe, najskrytsze marzenia – te, o których myślicie zdmuchując świeczki na urodzinowym torcie lub widząc spadającą gwiazdę. Macie je? Dobrze, więc miejcie je w pamięci podczas czytania.

Ogólnie marzenia to skomplikowana rzecz, a każdy z nas ma inne. Dzieci marzą na przykład o zostaniu astronautą, stereotypowe uczestniczki konkursów piękności o pokoju na świecie, a ja trzymam się tego, że nie mam marzeń, lecz cele, bo dzięki temu stają się łatwiejsze to osiągnięcia. Niemniej są takie pragnienia, które czasami dość ciężko zrealizować bez pomocy złotej rybki, dżina, dobrej wróżki, czy matki chrzestnej z tryskającą brokatem różdżką. Niestety takie magiczne wspomagacze trafiają się jedynie ślicznym księżniczkom z bajek. Pomijając fakt, że to całkowicie nie sprawiedliwe, że normalni ludzie (tj. w żaden sposób nie powiązani z bajkowymi rodzinami królewskimi) są pomijani, to trzeba przyznać, że spełnianie marzeń księżniczek jest zwyczajnym marnotrawstwem. Dlaczego? Ponieważ bohaterki bajek najzwyczajniej w świecie nie potrafią wymyślić naprawdę dobrego życzenia. Tylko spójrzcie, co one sobie wymyśliły!


Ja to najbardziej na świecie pragnę iść na imprezę ~ Kopciuszek
Zacznijmy od największej porażki, czyli Kopciuszka. Dziewczyna nie miała łatwego życia. Jej matka umarła, ojciec kompletnie się nią nie interesował, przyrodnie siostry się z niej wyśmiewały, a macocha zrobiła z niej służącą, a raczej niewolnice, bo przecież nie przysługiwało jej wynagrodzenie za pracę, ani dni wolne. Wydawać by się mogło, że w takiej sytuacji dziewczyna powinna najbardziej na świecie pragnąć wolności, ale najwyraźniej ona wcale nie jest nikomu potrzebna do szczęścia, a abolicjonistom zwyczajnie się w tyłkach poprzewracało. W takim razie może dziewczyna niekochana przez nikogo przez całe swoje życie będzie najmocniej pragnęła, by komuś (poza myszkami i ptaszkami) naprawdę na niej zależało i się o nią troszczył – nie, to najwyraźniej też jakieś fanaberie. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, a i tak nie doszłabym do życzenia, które wpadło do głowy Kopciuszkowi. Jak wszyscy pamiętamy chodziło o pójście na bal! No tak, to sprawa życia i śmierci, więc jej Matka Chrzestna musiała zareagować (co z tego, że ignorowała ją przez całe życie, gdy dziewuszka była pomiatana, popychana, ośmieszana i terroryzowana) i wyczarować odpowiednią sukienkę i buty, które nie wchodzi w skład życzenia, więc miały kilkugodzinny termin ważności. 
Powiedzcie mi proszę, czy w sytuacji Kopciuszka zdecydowalibyście się przeznaczyć życzenie na tak trywialną zachciankę? I proszę, nie kłamcie, bo dobrze wiemy, że przyszła księżniczka nie mogła wiedzieć, jak skończy się jej opowieść. 

Jednym życzeniem wykiwam Darwina! ~ Arielka
Z Arielką sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, bo marzenie o wielkiej miłości nie jest takie głupie, a jeszcze sensowniejsze jest pragnienie posiadania dwóch nóg - też bym o nich marzyła, gdybym urodziła się z płetwą. Niestety przy samej realizacji życzenia, mała syrenka nie wykazała się ani sprytem, ani zdrowym rozsądkiem. Zamiast iść do tatusia, tupnąć płetwą i powiedzieć, że ma w trymiga machnąć swoim trójzębem, by sprawić ulubionej córeczce nóżki, Arielka wolała iść do morskiej wiedźmy złą sławą owianej, która na starcie wyjaśnia jej, jak skończy, jeśli nie dopełni umowy. Niemniej Arielka przynajmniej wysłuchała tego, co Ursula miała do wyśpiewania w kwestii umowy, bo taka Tiana z "Księżniczki i Żaby" pocałowała gadającego płaza w ciemno. Nawet nie próbowała się dowiedzieć, jak taki układ działa, bo z góry założyła, że opowieści z bajek mają sens. Seriously?! Niemniej trzeba przyznać, że kto jak kto, ale Tiana miała piękne marzenie z urzekającą historią. Dla przypomnienia już jako mała dziewczynka uczyła się gotować od ojca, z którym chciała założyć restauracje. Po jego śmierci nie myślała już o niczym poza spełnieniem ich wspólnej wizji. To naprawdę urocze, że w ten sposób postanowiła pielęgnować wspomnienie o nim... jednak najwyraźniej nie było to aż tak urocze, by jakaś miła wróżka zleciała z nieba, aby trochę ułatwić jej zadanie.

Trzeba przyznać, że Merida też całkiem nieźle kombinowała ze swoim życzeniem. Na jej miejscu również wolałabym nie oddawać ręki (wraz z całą resztą), by zapewnić pokój w Królestwie. Niestety Merida ostatecznie poległa, bo zamiast marzyć o tym, by udowodnić wszystkim, że będzie idealną niezamężną władczynią, czy też by jej odrzucenie zalotów młodych lordów nie przyczyniło się do wojny wewnętrznej, skusiła się na coś tak niesprecyzowanego, jak odmienienie swojego losu, co w domyśle rozumiała, jako niech matka da mi spokój. Jakby tego było mało, szkocka królewna postanowiła zaufać pierwszej lepszej wiedźmie, nie sprawdzając nawet jej referencji. Nie wiem, jak Wy, ale ja zazwyczaj nie karmię matki podejrzanym ciastkiem kupionym od staruszki handlującej w lesie wyrobami z drewna, a gdyby jednak to zdecydowanie zaniepokoiłabym się poważnie, gdyby po jednym gryzie niemal natychmiast wystąpiły symptomy poważnego zatrucia. Merida najwyraźniej nie jest tak empatyczna albo naprawdę nienawidzi swojej matki. Poważnie takim ludziom spełniają się życzenia? To takie niesprawiedliwe!

Otruję matkę i nie będę musiała wychodzić za mąż! ~ Merida
Niemniej ze wszystkich bohaterek bajek Disneya to Meg wyszła najgorzej na spełnieniu swojego pragnienia. Choć w przeciwieństwie do swoich poprzedniczek Meg postąpiła szlachetnie i wykazała się ogromnym poświęceniem oddając swoją duszę Hadesowi w zamian za życie jej ukochanego, to okazało się to spektakularną porażką – jej zmartwychwstały facet rzucił ją dla innej, a ona i tak musiała służyć władcy Podziemia. Zaczynam odnosić dziwne wrażenie, że Disney coś poważnie poplątał z morałem swoich bajek. No bo jak to tak?! Bohaterowie są karani za życzenia, które są ważne, altruistyczne, czy mają w sobie prawdziwą głębie, zaś do spełniania głupiutkich zachcianek podchodzi się z największą dokładnością i pompą, a w dodatku posiadaczki najbardziej infantylnych życzeń nagradza się koroną. W zasadzie trudno się dziwić skoro dobre wróżki w darze dla malutkiej Aurory załatwiły jej urodę i piękny głos, więc najwyraźniej to najbardziej liczy się w życiu każdej animowanej kobiety. Drogi Disney'u, robisz to źle!


A mogłam wymienić duszę na nowe sandałki... ~ Meg
A odpowiadając na pytanie zadane w tytule, odpowiedź brzmi: impulsywnie. Mam nieodparte wrażenie, że księżniczki Disneya (poza Tianą i Charlottą) nagle wymyślają sobie jakieś życzenie, które oczywiście nie jest do końca przemyślane, ani zazwyczaj warte spełnienia i ot, tak cały wszechświat robi wszystko, by im się ono spełniło. Zdecydowanie nie polecam brania z nich przykładu, bo wierzę, że powinniśmy marzyć o rzeczach ważnych, ale jak pokazuje Disney im bardziej błahe życzenie tym wyższa nagroda, więc lepiej mnie nie słuchajcie.

Ps. Wasze marzenia według Disneya zasługiwałyby na spełnienie, czy może zostalibyście za nie ukarani?
Ps2. Coś czuję, że więcej nauczymy się od Czarnych Charakterów, więc niebawem ten sam temat omówimy z ich strony.

Prześlij komentarz

0 Komentarze