Looking For Anything Specific?

Header Ads

Gildia Zabójców II - Scena Bonusowa!

 

Dziś mija równy rok od mojego pisarskiego debiutu i premiery "Gildii Zabójców"! Bardzo chciałabym Wam opowiedzieć, jak wyglądało to wszystko za kulisami, jednak pewne kwestie jeszcze mnie powstrzymują, więc musicie uzbroić się w cierpliwość. W zamian mam dla Was bonusową scenę do "Dzieci Gildii" o ciężkim życiu króla Europejskiej Gildii Zabójców, która mogłaby się znaleźć w połowie rozdziału X (jeśli macie go już za sobą, to śmiało możecie czytać!), gdybym była odrobinę większym trollem. Bawcie się dobrze!


Król Europejskiej Gildii Zabójców poprawił się na fotelu, przyjmując wygodniejszą pozycję i z przyjemnością zakołysał trzymaną w dłoniach szklanką whiskey, nim upił z niej potężny łyk. W końcu uporał się ze stertą papierów, która przez cały dzień piętrzyła się na jego biurku, więc zamierzał się zrelaksować.

Skończył pracę wcześniej, niż zakładał. Za oknem dopiero zapadał zmierzch, co o tej porze roku oznaczało, że wciąż miał przed sobą połowę dnia do wykorzystania. Gdy tylko zaczął rozważać, jak mógłby przyjemnie wykorzystać ten czas, usłyszał narastające zamieszanie dobiegające zza drzwi.

– Nie ważcie się tu wchodzić – mruknął do siebie, jakby ciche słowa mogły kogokolwiek zatrzymać.

Wolną ręką rozmasował czoło, czując nadchodzący ból głowy, gdy dobiegający go gwar przybrał na sile. Na niewiele się to zdało i jego twarz przeciął grymas, gdy usłyszał donośny dźwięk.

Puk… Puk… Puk…

Zignorował go i jednym haustem opróżnił szklankę. Nikła nadzieja, że nieproszony gość odszedł, rozwiała się, gdy ponownie rozbrzmiało pukanie.

– Odejdź – warknął donośnie Darius.

Eryk jednak nie dał się tak łatwo przegonić i otworzył drzwi do gabinetu króla, nim skończył mówić.

– Nie pozwoliłem ci wejść – warknął władczo, wciąż nie porzucając nadziei, że zasłużona chwila spokoju wciąż jest w jego zasięgu.

– Wybacz, usłyszałem: wejdź – odparł młody zabójca bez cienia wstydu. – W takim razie nie będę ci przeszkadzać. A i Oliwier przywiózł zwłoki. No to pa!

Pusta szklanka roztrzaskała się z hukiem o ścianę w niewielkiej odległości od głowy Eryka, nim ten zdążył zamknąć za sobą drzwi.

– Nie waż się uciekać – wycedził przez zęby król, gdy żyła na jego czole pulsowała wściekle.

Oboje wiedzieli, że cała złość spadnie na Eryka, jeśli ten błyskawicznie nie wyjaśni mu sytuacji.

– Przed chwilą wrócił, ciągnąc za sobą zwłoki Dragana. Leżą w holu w worku. Powiedział, że próbował mu uciec – streścił młody zabójca, wzruszając ramionami. – Przy okazji królu, kiedy przeprowadzasz zamach na moje życie, mimo że jako najwyraźniej nieliczny z zabójców zostawiam swoje trupy poza posiadłością, czuję się naprawdę bardzo niedoceniony. To źle wpływa na moje morale i chęć do dalszej pracy. Proszę, abyś chętniej wyrażał pochwały.

– Ha! – Darius wyrzucił z siebie krótko, po czym ciężko westchnął. Brakowało mu czasów, gdy zaciągnięty do pałacu trup potrafił go zaskoczyć. Bezczelnością Eryka nawet nie zamierzał sobie zawracać głowy. – Dalej jest w holu?

– Trup tak. Oliwier sobie poszedł.

Alyssa naprawdę przyłożyła się do przekazania podopiecznemu wszystkich swoich nawyków, pomyślał król z irytacją i momentalnie przyszła mu do głowy kolejna niepokojąca myśl.

– Był sam?

Gdy Eryk potwierdził, odprawił go gestem dłoni.

Sięgnął po kolejną szklankę i napełnił ją whiskey po sam brzeg, nim wyciągnął telefon i wybrał numer jedynej osoby, która mogła potwierdzić, że w ostatnim tygodniu Alyssa nie postawiła stopy w Europie. Lincoln jednak nie odbierał. Dopiero gdy Darius zwilżył usta w wilgotnym płynie, na ekranie telefonu wyświetliło się nadchodzące połączenie wideo od króla Amerykańskiej Gildii Zabójców.

– Dariusie, ile razy już ci powtarzałem, że połączenia międzynarodowe są drogie i trzeba podążać za nowymi rozwiązaniami? – Obraz przystojnej twarzy Lincolna pojawił się na ekranie, po naciśnięciu zielonej słuchawki. – Czy to whiskey? Znowu pijesz? I dlaczego wyglądasz, jakby stało się coś poważnego?

– Przestań zachowywać się, jakbyś był moją żoną – warknął w odpowiedzi. – Co robi Alyssa?

– Widzę, że coś mówisz, ale niczego nie słyszę. Włączyłeś mikrofon? – Lincoln zacmokał z niedowierzaniem. – Przewodzisz swoim ludziom, a nie potrafisz obsłużyć prostej aplikacji? Tylko mi nie mów, że dokumenty dalej masz w papierowej wersji. Zdajesz sobie sprawę, jakie to nieekologiczne? O drzewa należy dbać. W Krakowie macie zbyt toksyczne powietrze, abyś mógł to dalej bagatelizować! Jeśli dalej będziesz się trzymać swoich archaicznych przyzwyczajeń, smog będzie stanowił dla ciebie konkurencję!

Darius nawet go nie słuchał. Z frustracją naciskał przycisk mikrofonu, wyrzucając z siebie co chwila przekleństwa i pytanie, czy już go słyszy. Dopiero w ustawieniach odnalazł opcję udzielenia zgody aplikacji zgody na użycie mikrofonu i jego słowa dotarły do adresata.

– Jak idzie Alyssie? – powtórzył pytanie.

– Nie powinieneś jej o to zapytać? Nie rozmawiacie ze sobą? To nawet mnie nie zaskakuje po tym, co jej zrobiłeś. Trzymać żywą osobą przez pół roku w takich warunkach pod ziemią? Już humanitarniej byłoby ją zabić…

Tak trudno odpowiedzieć na proste pytanie?!, pomyślał europejski władca, a cisnące się na jego usta przekleństwa zostały przełknięte i przepite kolejnym łykiem ognistej wody. 

– Dariusie, nawet pod tym kątem kamery, widzę, jak sięgasz po kolejny kieliszek... – zganił troskliwym tonem Lincoln. – Nie znajdziesz szczęścia na dnie butelki. To tylko przykrywka dla prawdziwego bólu. Może to już czas z kimś porozmawiać? Ciąży na tobie taka duża odpowiedzialność, nie możesz tego w sobie dusić, to jest niezdrowe.

– Lincoln, jeszcze jedno słowo, a wyślę Kirę na urlop do Nowego Orleanu. Ostatnio też chodzi zestresowany, więc przyda mu się odpoczynek.

Przez przedłużającą się ciszę, Darius zaczął się martwić, czy sprzęt znowu mu się zawiesił. Gdyby musiał jeszcze zmagać się z resetowaniem urządzenia lub połączenia, musiałby wyciągnąć awaryjną butelkę, której lokalizacji aktualnie nie pamiętał. W zasadzie awaria już nie miała znaczenia. Był pewien, że i tak będzie jej poszukać.

– Alyssa ma się dobrze – odparł amerykański władca z poważną miną. – Co prawda zaraz po przyjeździe nieco zaszalała z Olimpią i Ryu, ale z takim wzorem do naśladowania… – przerwał, po chwili się poprawiając: – Z moich informacji wynika, że wybrały pierwszy cel i szykują się do likwidacji.

Przez głowę Dariusa przemknęła gorzka myśl, że sam nigdy nie otrzymał od swojej wychowanki tak szczegółowych update’ów. Jednak skoro jest w Ameryce, nie mogła pomóc Oliwierowi z leżącym w holu ciałem. Wciąż nie był pewien, czy to dobra informacja, czy wręcz przeciwnie i do grona podległych mu zabójców dołączyło kolejne utrapienie.

Nim zdążył zdecydować, przez drzwi jego gabinetu wpadł Markus.

– Słyszałeś, co zrobił ten bezczelny dzieciak? Zostawił trupa w holu! TRUPA. W. HOLU! I se poszedł, bo zajęty! – wrzeszczał wściekły doradca, nie zwracając najmniejszej uwagi na trzymany w rękach władcy telefon. – Alyssa to jakaś zakaźna choroba! Gówniarz się zaraził! A co jeśli to się rozprzestrzeni i będę się regularnie potykał o zwłoki?

Przez krótką chwilę Darius rozważał, by zapytać go, jak właściwie udało mu się potknąć o zwłoki barczystego, wysokiego rekruta, jednak zrezygnował. 

 – Wyobrażasz sobie, co się stanie latem? Nigdy nie pozbędziemy się smrodu! I jak go teraz pokroić? Zero frajdy. Zero przestrogi. Tylko zimny trup ze stężeniem pośmiertnym! – ciągnął dalej. – I nawet nie mów mi, że nie możemy go za to ukarać, bo jak nie za to, to coś innego znajdę. Nie możemy tego tak zostawić!

Nie czekając na odpowiedź, Markus wyszedł – zapewne szukać powodu, za który uda mu się ukarać Oliwiera.

– Dariusie, co tam się u ciebie dzieje?  – Lincoln wydawał się wyraźnie zdumiony podsłuchaną rozmową. – Jakie zwłoki? Zaczynam się niepokoić sytuacją w waszym oddziale. Potrzebujesz pomocy?

Nim władca Europejskiej Gildii Zabójców zdążył wysłać swojego rozmówcę w diabły, kolejny głos rozbrzmiał w głośniku:

– Głupie pytania zadajesz, skarbie. Oczywiście, że ten ochlaptus potrzebuje pomocy! Terapeuty od uzależnień, grupy wsparcia i psychologa – wymieniała słodkim głosem kobieta, która po chwili pojawiła się na ekranie, patrząc wrogo w kamerę. – Widziałam, do jakiego stanu doprowadziłeś swoją dziedziczkę! Sama skóra, kości i wory pod oczami! Zamiast moczyć mordę w whiskey całymi dniami…

Darius zakończył połączenie z głośnym westchnięciem. Chociaż w gabinecie w końcu nastała długoupragniona cisza, nie potrafił się nią cieszyć. Narastający ból łupał go pod czaszką i nawet masowanie skroni nie przynosiło ulgi.

Powoli docierało do niego, że musi jak najszybciej uporać się ze stresem. Zbyt długo siedział za biurkiem, gdy jego podwładni w spokoju wykonywali zadania.

Może też powinienem?, pomyślał, zerkając na stertę dokumentów, w której ukrywały się dwa zlecenia, których cele znajdowały się blisko siedziby Gildii. Długo się wahał, nim sięgnął po obie teczki. Ostateczną decyzję podjął, gdy przez drzwi do jego gabinetu ponownie wpadł rosły doradca i ze złośliwym uśmiechem na ustach, powiedział:

– Wiedziałeś, że zniknął nam służący? Nie zgadniesz, z kim po raz ostatni widział go Kolhein!



Jeśli nie wiecie, o co chodzi, to uprzejmie przypominam, że "Gildię Zabójców" i "Dzieci Gildii" możecie kupić w większości księgarni internetowych, a prequel do serii pojawi się wcześniej, niż podejrzewacie!


Przy okazji bardzo dziękuję wszystkim fanom serii, którzy przez ten rok pisały wspaniałe rzeczy o obu tomach, publikowały zdjęcia, dodawały oceny i pisały groźby motywujące do dalszego pisania <3 a także wspaniałej i cudownie kreatywnej bandzie dziewczyn z pisarskiej grupy na discordzie, a zwłaszcza Kulturalnej Meduzie, Agacie i Lexi, które zainspirowały mnie do napisania tej sceny, robiąc sobie jaja z biednego Dariusa.

Prześlij komentarz

0 Komentarze