Looking For Anything Specific?

Header Ads

Stado książąt i Moon Lovers - Scarlet Heart: Ryeo

Moon Lovers recenzja po polsku

Co mogłoby się stać, gdybyśmy cofnęli się w czasie o tysiąc lat? Trafilibyśmy do czasów, gdy na tronie Polski zasiadał Bolesław Chrobry. Do czasów wojen i chrystianizacji. Do czasów zupełnie innych obyczajów. Czy potrafilibyśmy się tam odnaleźć tak dobrze, jak bohaterka koreańskiej dramy "Moon Lovers - Scarlet Heart: Ryeo"? Nawet jeśli tak, to na pewno nie trafilibyśmy na stadko przystojnych królewiczów. #Smuteczek

Naszą bohaterkę poznajemy, gdy ma serdecznie dość swojego życia. Wszystko wydaje się być nie tak, jak być powinno, a na domiar złego jej chłopak zdradził ją z jej najlepszą przyjaciółką. Na szczęście (lub nieszczęście, ale nie uprzedzajmy faktów) dziewczyna dostaje od losu nową szansę, gdy przez przypadek przenosi się w czasie do końca pierwszego tysiąclecia do Królestwa Goryeo. Zajmuje miejsce Hae Soo, kuzynki Ósmego Księcia. Jak można się domyśleć, współczesnej dziewczynie początkowo ciężko się odnaleźć w miejscu, który poprzedza jej świat o tysiąc lat. Niemniej dzięki swojej charyzmie, szczerości i systemowi wartości z XXI wieku zyskuje sympatię książąt, a jest ich całkiem sporo i każdy potrafi zawrócić w głowie. Niemniej na pierwszy plan wysuwa się Ósmy Książę Wang Wook (Kang Ha-neul) oraz Czwarty Książę Wang So (Lee Joon-gi) zwany wilkiem.


Porozmawiajmy o książętach!

Jest ich naprawdę sporo i każdy z nich wyróżnia się czymś bardziej lub mniej uroczym. Wang Wook jest tym miłym i opiekuńczym, więc nie powinnam się dziwić, że to właśnie on zdobywa zainteresowanie głównej bohaterki, jednak moim zdecydowanym faworytem od początku jest książę nr 4. Chyba lubię taki typ trochę popsutych facetów skrywających smutną historię, a przynajmniej mocno kibicuję im przed ekranem. A komu jak komu, ale wilkowi w życiu nie było lekko. Nie kochany przez matkę, która w akcie desperacji oszpeciła mu twarz, oddany na wychowanie do okrutników i pozostawiony sam na sam ze stadem wilków, chłopak nie mógł wyrosnąć na najmilszego faceta w królestwie, ale przecież zawsze znajdą się gorsi. Jak choćby jego brat tj. książę nr 3 Wang Yo (Hong Jong-hyun), ale nie rozmawiajmy o najwredniejszym synie króla. Na szczególną uwagę zasługuje za to Dziesiąty Książę Wang Eun (Byun Baek-hyun), który robi za typowego głupka, jednak niezmiernie urzekającego. Sceny z nim niemal zawsze wywołują uśmiech i jestem przekonana, że i Wam skradnie serce najmłodszy z braci. Przyznam, że bardzo przyjemnie poznawało się relacje książąt oraz oglądanie ich rywalizacji, przynajmniej do momentu, gdy ich starcia nie stały się całkiem poważne. W końcu, gdy król umiera, na tronie musi zasiąść nowy król - krzesło jest jedno, a pretendentów całkiem sporo i kilku z nich musi umrzeć. Wierzcie mi, po pewnym czasie niektórych sami przebilibyście mieczem byle tylko nie musieć już ich oglądać, ale przy scenach śmierci innych, aż serce się łamie.

10th Prince Wang Eun
No kto jest uroczy? No kto?!

Poza zmaganiami o przejęcie władzy w kraju, obecny jest również bardzo silny wątek miłosny. Napisałabym, że mamy do czynienia z trójkątem (tylko dwóch z braci tak naprawdę ma szansę zdobyć serce Hae Soo), ale tak na prawdę niemal każdy spośród królewskich synów darzy główną bohaterkę uczuciem. Wiecie co to oznacza? Oznacza to, że aby zdobyć serce księcia wystarczy być współczesną dziewczyną podróżującą w czasie! Ha! Każda z nas mogłaby zostać księżniczką, gdyby tylko udało nam się dorwać wehikuł czasu! A tak całkiem poważnie, to jest to trochę zastanawiające, że aż tak tych chłopaków ciągnie do jednej dziewczyny. Niemniej ich starania i zmagania potrafią oczarować. Twórcy "Moon Lovers - Scarlet Heart: Ryeo" stworzyli naprawdę świetnie skonstruowany romans wyciskający łzy skuteczniej, niż krojenie cebuli. Słowo daję, dawno nie miałam tak potężnego wycieku z kanalików łzowych. Zwłaszcza, że [Spoiler] drama nie ma szczęśliwego zakończenia. Pomimo, iż  serce Hae Soo ostatecznie zdobył bohater, któremu najmocniej kibicowałam, to szczęście nie było im pisane, a przynajmniej go nie zobaczyłam. To historia miłosna zbudowana na trupach świetnie skonstruowanych postaci.

Kontynuując przygodę z dramami (pomimo tego, że odradzałam oglądanie dram) odkryłam ogromny plus dram historycznych. Niby nie powinno się chwalić nieznajomością danego tematu, ale muszę przyznać, że kompletnie nie znam historii Korei. Oznacza to, że w końcu nie muszę się irytować widząc nieprawidłowości w scenariuszu, bo nie potrafię rozróżnić faktów od fikcji historycznej. To naprawdę odświeżające! Oczywiście jestem przekonana, że w życiu Gwangjonga zapewne nigdy nie pojawiła się dziewczyna z XXI wieku, jednak to naprawdę miłe, że cała reszta również mogła się nie zgadzać, a ja nie miałam o tym pojęcia. Ciekawa tylko jestem, kiedy to się skończy i nadejdzie moment zakupu książki o historii Korei.

Hae Soo i Wang So

Podsumowując "Moon Lovers" jest naprawdę niezwykłą historią, która mocno zapada w serce i przyciąga widzów do ekranu tak mocno, że nie sposób się oderwać (niech moja nieprzespana noc będzie tu dowodem). Wartka akcja, świetnie wykreowani bohaterowie, burzliwe romanse, piękne krajobrazy i walka o tron. Czego chcieć więcej? Nic dziwnego, że to na chwilę obecną jedna z moich ulubionych dram! Niestety kac popkulturowy po zakończeniu jest bardzo mocny, więc lepiej zaplanujcie oglądanie tak, aby mieć dużo czasu wolnego na dojście do siebie. Za to ja czekam na kontynuację, a w międzyczasie być może obejrzę chińską dramę "Bu Bu Jing Xin", której "Moon Lovers - Scarlet Heart: Ryeo" jest remakem.

Ps. Co zrobilibyście, gdybyście nagle przenieśli się o tysiąc lat wstecz?
Ps2. A tak poważnie, ogarnia ktoś historię Korei?

Prześlij komentarz

0 Komentarze