Looking For Anything Specific?

Header Ads

Dawno temu w książce, czyli oryginalny Dzwonnik z Notre-Dame


Dawno już nie męczyłam bajki Diseya. Tym razem wybór padł na przedstawienie oryginalnej historii Dzwonnika z Notre-Dame. Mam dla Was dwie wersje, pierwsza dość oczywista, druga nie do końca potwierdzona (wiecie bywam sceptyczna). Główna część Dzwoneczkowego True Story będzie się opierać na pierwowzorze, czyli powieści Wiktora Hugo Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu, wydanej w 1831 roku. Przez myśl przeszło mi, że ten tekst, jako streszczenie tej historii może być ogromnym spoilerem (jak to streszczenia mają w zwyczaju), jednak chyba nie mam się o co martwić, skoro a) ktoś od 1831 roku nie zdążył przeczytać i b) Disney zrobił to pierwszy.

Dawno temu w XV wiecznym Paryżu... 
... w kościele katedralnym, na tapczanie, na którym okoliczni mieszkańcy mieli w zwyczaju porzucać swoje dzieci by „brał je kto chciał”, porzucono około 3-4 letnie małe monstrum , które straszyło swym wyglądem wszystkich zebranych. "Bestyjstwo to małe miało brodawkę na oku lewem, głowę zapartą w ramiona, grzbiet powyginany, kość piersiową wystającą, nogi powykręcane". Porzucone dziecko wywołuje różne emocje: żal, współczucie, smutek, ale raczej rzadko chęć spalenia go w ogniu. Nim przerażeni katolicy zmienili słowa w czyny, pojawił się młody kapłan, Klaudyusz Frollo, który zdecydował wziąć chłopco-podobnego stwora na wychowanie. "Ochrzcił przybrane swe dziecko i nazwał je Quasimodo". Przy tym naprawdę nie musiał go nikomu (a zwłaszcza nieobecnym rodzicom) wyrywać z ręki.  
[Disney przedstawił nam Frollo, jako złoczyńcę, co moim zdaniem jest dla niego krzywdzące i to wcale nie dlatego, że niemal za każdym razem bronię czarne charaktery. Frollo nie był sędzią, jak pokazuje bajka, lecz kapłanem (później archidiakonem), z mocnymi ciągotami do alchemii, przez co był uważany za czarnoksiężnika. Był doskonale wykształcony, inteligentny, poważny i wolał spędzać czas wśród książek, niż ludzi. W młodym wieku stracił rodziców, przez co musiał zająć się zarówno sobą, jak i swoim młodszym bratem. To właśnie przez pryzmat miłości do swojego brata dostrzegł w brzydalu skrzywdzone dziecko, wymagające opieki.]


[Źródło]
Gdy jednooki gargulec podrósł, Frollo zapewnił mu posadę dzwonnika w katedrze Notre-Dame, która stała się jego całym światem. Co prawda od dzwonów ogłuchł, ale kogo to dziwi? Przecież biednemu do zawsze wiatr w oczy. Muszę Was jednak poprosić o porzucenie wizji nieszczęśliwego brzydala, który jest skrzywdzony, samotny i tęskni do ludzi. Oczywiście skrzywdzony faktycznie był, ale właśnie przez ludzi, dlatego wszystkich ich szczerze nienawidził, z wyjątkiem swojego ukochanego Frollo. Prawdą natomiast jest, że archidiakon lubił cyganów i ulicznych grajków, z tym, że miał ku temu swoje powody. Nie mieli oni poszanowania dla niego ani dla jego wychowanka, któremu zresztą jeden wsadził szpilę w garb (naprawdę pełna klasa). Niemniej pewnego dnia Quasimodo zostaje okrzyknięty Królem Błaznów (w sumie wygląda to podobnie, jak w wersji Disneya, tylko bardziej okrutne komentarze padają), obdartusy szalały ulicami miasta, aż na ulicy pojawiła się Esmeralda i jej koza. Piękna, szesnastoletnia cyganka, której taniec zachwycał wszystkich obecnych. Najbardziej pewnego kapłana, który nie znosił cyganów. Domyślacie się kogo mam na myśli? W tym momencie po raz pierwszy Frollo poczuł zainteresowanie czymś innym niż książkami, chociaż słowo pożądanie byłoby tu bardziej na miejscu.


create by David Kawena 
Wieczorem cygankę zaatakowali dwaj mężczyźni, w jednym rozpoznano Quasimodo, który miał dość siły by usieść dziewczynę i odejść. Porwanie skończyłoby się sukcesem, gdyby nie nadjechał jakiś typek na białym koniu (ok, nie wiem czy koń był biały) i wyrwał dziewczynę z rąk zaskoczonego Quasimodo. Ci z Was, którzy oglądali bajkę, już się pewnie domyślili, że wybawcą okazał się  kapitan królewskich łuczników Febus/Phoebus. Wdzięczne dziewcze ofiarowuje swą dozgonną miłość swemu bohaterowi. Nasz pojmany potworek za próbę porwania zostaje skazany na chłostę i godzinę pręgierza. Mijają dwa miesiące, a Febus odwiedza swoją narzeczoną, którą nie jest Esmeralda, lecz Lillia de Gondelaurier. W trakcie tej wizyty doszło do kolejnego spotkania kapitania i Esmeraldy, która została zaproszona by zabawiać gości, jednak zamiast tańczyć stała się obiektem żartów pań z towarzystwa. Po pewnym czasie Febus umówił się z małą cyganeczką w knajpie. Nim dotarł na miejsce spotkał Frollo, którego nie rozpoznał i któremu dał się przekupić by ten mógł podglądać jego spotkanie z Esmeraldą (prawdziwi dżentelmeni). Niebawem zjawiła się piękna cyganka, a Febus zapomniał o ukrytym Frollo. Nie tracili czasu na czcze pogaduszki i niemal od razu zaczęli wyznawać sobie miłość i absolutnie nie miało to nic wspólnego z rozpinaniem stanika i rękach kapitana na młodych cygańskich piersiach. Nic! W tym miejscu chciałabym zaznaczyć, że cyganka chciała dobrze: oddać się ukochanemu, przejść na jego wiarę i wziąć z nim ślub (w dowolnej kolejności), jednak sam zainteresowany wolał samo oddanie się - najlepiej chwilowe i jednorazowe. Zdawał sobie z tego sprawę Frollo, który postanowił wyskoczyć z ukrycia i zamordować kapitana, pocałować omdlałą niewiastę i zbiec w ciemną noc. W sumie plan nie głupi, bo łatwo się wywinął ze swej zbrodni, ponieważ gdy Esmeralda się obudziła, przy ciele swojego niedoszłego kochanka, została zabrana na tortury, na których przyznała się do morderstwa. 


Przyśpieszmy trochę tempo: Frollo odwiedza Esmeraldę w więzieniu i tam wyznaje jej swoje winy, miłość, a następnie składa propozycje: jeśli zgodzi się być z nim (nie jednorazowo, jak przy kapitanie) to on ją uwolnij. Esmeralda odmawia. Następuje nagły zwrot akcji, ponieważ Febus wcale nie umarł, tylko był ranny, jednak nie ma to większego wpływu na losy naszej cyganki, ponieważ cała miłość do niej przeszła, gdy został oderwany od jej piersi i poszedł szukać innych, tym razem należących do jego narzeczonej. Chwilę przed egzekucją naszej małej cyganki, Quasimodo znów ją porywa, tym razem jednak ratuje jej tym życie, ponieważ wewnątrz katedry chroni ją prawo azylu. Nie ma tu wielkiej przyjaźni, lecz duży strach przed groźnym, jednookim gargulcem i trochę wdzięczności. Po pewnym czasie Frollo odkrywa, że jego wychowanek uratował dziewczynę. Po oswojeniu się z informacją, że nie jest ona tylko zjawą (trochę mu to zajmuje) postanawia odwiedzić ją nocą w wiadomym celu. Próbę gwałtu przerywa Quasimodo, który najpewniej zabiłby oprawce, gdyby w końcu nie zorientował się, że to jego mistrz. Frollo wychodzi wkurzony, co staje się iskrą zapalną do zaaranżowania intrygi, w wyniku której ziomki Esmeraldy próbują ją odbić z Notre-Dame, a niedoinformowany dzwonnik łoi im tyłki i urządza rzeź. W trakcje zamieszania Frollo wyciąga dziewczynę z katedry i po raz ostatni daje wybór: on lub śmierć i po raz kolejny dostaje kosza. Frollo odchodzi, a po kilku chwilach Esmeralda trafia w ręce strażników i no cóż... trafia na styczek. Quasio i Frollo widzieli scenę jej śmierci z góry katedry. Frollo zaśmiał się, jak opętany, gdy zobaczył jej ostatnie podrygi, więc Quasio postanowił przelać na niego swoją złość zrzucając go z wieży. 
Podsumowanie: Follo nie żyje, Esmeralda nie żyje, Febus poślubił narzeczoną, a Quasimoda odnaleziono po dwóch latach - martwego. Oczywiście nie mogło się obyć bez dramatyzmu, ponieważ w grobowcu znaleziono jego pokrzywione zwłoki obejmujące martwe ciało cyganki. 
Średnio się to ma do Disneyowskiego happy endu, ale mogło być chyba gorzej? Koza zdaje się przeżyła.

Quasimodo prawdziwym garbusem?
[Źródło]
Na długo przed szukaniem materiałów do dzwoneczkowego True Story, natknęłam się na ciekawą informację, którą wolałabym potraktować jako swego rodzaju ciekawostkę. Otóż podobno galeria Tate Britain jest w posiadaniu zapisków, które mają dowodzić, że Victor Hugo stworzył Quasimodo w oparciu o postać historyczną. Konkretnie chodzi o relacje spisaną przez Henrego Sibsona, który był zatrudniony w Notre Dame, jako kamieniarz i rzeźbiarz, w latach 20-tych XIX wieku. Dla przypomnienia Hugo pisał swoją powieść w 1828 roku, a opublikował go w 1831. Chętnie opisałabym Wam konkrety, ale wolę zacytować newsweeka (w razie nieścisłości będzie na nich, a nie na mnie):
"W swoich notatkach Sibson opisuje garbatego rzeźbiarza, którego imienia nie zapamiętał pracującego na zlecenie francuskiego rządu, który trzymał się na uboczu i nie lubił towarzystwa kolegów wykonujących dla niego wstępne obróbki kamienia. (...) Notatki Sibsona odkryto na strychu w kornwalijskm Penzance. W 1999 r. nabyło je archiwum Tate, ale wzmianki o garbatym rzeźbiarzu odkryto dopiero niedawno, gdy z okazji przypadającej w br. 40-ej rocznicy archiwów zdecydowano je skatalogować."
Gosiarella o Dzwonniku
Skupię się głównie na wersji Hugo, którą naprawdę mocno skróciłam, przez co pominęłam również wiele wątków i bohaterów. Zazwyczaj bronię czarne charaktery, tym razem sobie daruję, bo jednak próba gwałtu i morderstwa nie świadczy dobrze o Frollo. Uważam, że surowa kara powinna zostać mu wymierzona, ale nie przez Quasimodo, bo jakie to niesie morał! Nie adoptuj dziecka paskudnego, bo może Cię kiedyś wypchnąć z wieży? Najwyraźniej wszystko skończyłoby się dla niego lepiej, gdyby pozwolił tym szalonym babom zabić małego potworka, zamiast brać go na wychowanie. Zdaję sobie sprawę, że zarówno w książce Hugo, jak i bajce Disneya, garbus jest przedstawiony, jako postać bardziej pozytywna, ale jakoś nie umiem się z tym zgodzić. Nikt dobry, a i większość złych także, nie potrafiłby zabić swojego przybranego ojca. Nikt dobry nie odpłaca się złem za dobro, a bądźmy szczerzy, Frollo był bardzo dobry dla Quasimoda. Śmierć powinien zdać mu ktoś inny.
Przyjrzyjmy się Febusowi, który jest kobieciarzem o wątpliwej moralności. Chociaż powinien być rycerzem na białym koniu (właściwie to jest) to daleko mu do materiału na idealnego faceta. W najmniejszym stopniu nie zależy mu na Esmeraldzie, która ze wszystkich swoich adoratorów wybiera właśnie jego. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że Febus jest młodym, przystojnym i wysoko postawionym mężczyzną, a cyganka płytką i naiwną dziewczynką. Przekaz: ładni powinni być z ładnymi. Naprawdę jestem pod wrażeniem tego, jak Disney przedstawił jej postać. Silna, krnąbrna, odważna i dobra - zaskakujące! Jej oryginałowi bliżej do bajkowego obrazu Śnieżki, Belli, czy Kopciuszka. Niemniej i tak największą różnicą między powieścią, a bajką jest zakończenie, które można uprościć do 1 wesele i masowe pogrzeby. 

Ps. Ważne: Dajcie znać czy piszczcie bloga, czy nie. Jeśli nie chce Wam się pisać długiego komentarza to wystarczy krótkie: piszę/nie piszę. Znajoma potrzebuje tego do czegoś. Z góry dzięki!
Ps2. Kto Waszym zdaniem jest pozytywnym bohaterem tej historii?

Prześlij komentarz

42 Komentarze

  1. Absolutnie nie zaliczyłabym Belli do takich głupiutkich dziewuszek jak Kopciuszek lub Śnieżka :P Nie miała ikry Esmeraldy, Meg z Herculesa czy może Jasminy, aczkolwiek ja bym ją zaliczyła raczej do tych silniejszych bohaterek :P
    A co do tej historii Viktora Hugo to jest świetna, zainteresowałaś mnie nią bardzo, ale jednak wole wersję Disneya, haha ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozytywnym bohaterem historii jest oczywiście koza! Team koza!
    Pominęłaś postać, którą bardzo lubię. Gringoire! Przecież on odegrał bardzo ważną rolę! To on postanowił uratować kozę zamiast Esmeraldy, która nieszczęśnie zginęła! xD
    Tak, piszę bloga.:)
    I wypraszam sobie, ale Bella to akurat mądra i odważna dziewucha była. I kochała książki! Iara uwielbia Bellę i jej Bestyjkę. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nigdy nie lubiłam tej bajki. Była bezsensowna, a wymuszone wzbudzanie w widzach wzruszenia jeszcze bardziej mnie zniechęciło. Może dlatego nigdy nie obejrzałam jej w całości. Zwyklę lubię takie silne i krnąbrne bohaterki, ale ta Esmeralda nie wiedzieć czemu strasznie mnie denerwowała :/ Pozdrawiam!
    Ps. Tak, piszę bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jasne, ale wcale nie napisałam, że jest im pod tym względem równa. Starsze bohaterki Disneya są mniej niezależne, zmiana w ich wizerunku następowała stopniowo i choć Bella jest już stopień wyżej to została daleko w tyle za Meridą, Tatianą, Meg, czy nawet bajkową Esmeraldą, która oryginalnie powinna być bliżej Belli, czy Śnieżki lub między nimi, bo nie do końca potrafię się zdecydować, czy Bella miała od niej większą ikrę.
    Cieszę się i w sumie się nie dziwię, bo Disney ciekawie ją przełożył i w jakimś stopniu nieźle oddał klimat Hugo, zwłaszcza w scenach pokazujących obsesję Frollo ;) Uwielbiam tą scenę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wooooaaaah. Miazga. Nie pamiętam disney'owskiej wersji za dobrze, bo widziałam raz i to dawno, ale oryginał jak zwykle "dla dzieci". Kurde, a narzekają że teraz bajki są nie dla dzieci. No jaaaasne.


    PS. Mam bloga. I go nie piszę :D
    PS2. Koza.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piszę ^^ :D
    Moim zdaniem Frollo jest jak jak najbardziej pozytywną osobą, szczególnie w oryginale. Disney przedstawił Quasimoda jako biedną sierotę, a Frolla jako straszną postać, co nie jest miłe.

    OdpowiedzUsuń
  7. To jesteśmy już dwie.:D Czekamy na reszkę, może powstanie fanklub. ^^
    Jak dla mnie był najlepszy, ale fakt, jakby dodać jego wątek to długi post by wyszedł. Chociaż w wątku romansowym mogłaś o nim wspomnieć. :D I też był team koza!
    Merida właśnie była głupiutka. Twarda dziołcha, ale głupiutka. Ja najbardziej lubię właśnie Bellę (i Bestię też, no przecież fajny był!:D), Meg z Herkulesa (ona sobie nawet sama sandały wiązała!^^) i Roszpunkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czwórka z Gringoire i Esmeraldą, chociaż nie. Esmeralda nie żyje, więc się nie liczy. Ktoś może jeszcze się załapie.
    Nie była taka głupiutka... bardziej dziecinna. Meg była spoko (sandał XD), ale jestem pod tym względem trochę mało obiektywna, bo miała ładną sukienkę i Herkules jest jedną z moich ulubionych bajek ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzwonnik ogólnie jest moim zdaniem mało popularny. A Esmeralda też mnie irytowała, ale oglądnęłam Dzwonnika dopiero nie dawno, przez co widziałam już jak potrafią się zachowywać silne bohaterki z Disneya. Swoją drogą którą lubisz najbardziej?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ha! Tym razem Cię zaskoczę, bo Dzwonnik dostał kategorię "za zgodą dorosłych" - tak, też byłam zaskoczona :P
    Ps. Bo przechodzisz na lajfstajl i zbierasz siły do nowych tekstów! Tak! Doczekałam się!
    Ps2. Dołącz do teamu Koza :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo pozytywny pod koniec może nie jest, ale z pewnością nie jest takim plantem, jakim pokazał go Disney ;) Fakt, to nie miłe. A Quasio mnie drażnił i w bajce i w oryginale.

    OdpowiedzUsuń
  12. Za zgodą dorosłych. Aha. No niech im będzie.


    PS. Kurcze, chyba byłam beznadziejna w pisaniu o książkach xD Ale serio, czasami mam ochotę walnąć jakiś tekst o tym, czego nie robić żeby być szczęśliwszym. Tylko, że czasu brak, bo marnuję go na wszystko co się da :D
    PS2. Jeżeli jest taki team, to dopisz mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Esmeralda pewnie ma jej za złe zza groby, że Gringoire uratował właśnie kozę...
    Dziecinna i głupiutka. Też w dzieciństwie najbardziej lubiłam tę bajkę.:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie znoszę tej historii. Nie znoszę!!! Czytałam dawno temu jakieś obszerne fragmenty książki (klasa francuska w liceum), widziałam jakieś bardziej obszerne fragmenty filmu i nie oglądałam wersji Disneya.
    Mam do powiedzenia dwie rzeczy: 1. Mother Gothel, 2. Koza, 3. lata swoim komentarzem zrobiła mi dzień:)

    OdpowiedzUsuń
  15. "Herkules" jest moją najulubieńszą bajką w ogóle, więc idąc za tropem chyba to właśnie Meg plasuje się na pierwszym miejscu rankingu Disneyowskich "twardych babek". Aha, no i po tym co Angelina zrobiła osławionym czarnym charakterem "Śpiącej królewny" pałam do nich obu ogromną miłością, tak więc Diabolina zajmuje drugie miejsce ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mi się wydaje, czy jakoś tak wyjątkowo mało zjechałaś tę bajkę? Gosiarello, z Tobą naprawdę zaczyna być coś nie tak (martwię się!). "Katedry Najświętszej Marii Panny w Paryżu" nie czytałam (chociaż planuję), więc w tej kwestii się nie wypowiem, a i bajkę chyba raz widziałam i to baaaardzo dawno temu, niemniej jednak - tak jak już Ci pisałam na FB - bardzo chciałam zobaczyć Twoją interpretację całości i się doczekałam. Jasnowidz Gosiarella ftw! :P

    PS. Piszę.
    PS2. Team Koza!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak można mieć pretensje, w końcu kózka taka słodka!
    Cudna jest! W sumie dlatego jeszcze nie trafiła do True Story, chociaż planuję w grudniu dać jedną z mojej ulubionej trójki - to będzie boleć ;(
    Ps. Zobacz komentarz Magdy (powyżej)

    OdpowiedzUsuń
  18. Też kocham "Herkulesa" i chyba mogę się zgodzić z ustawieniem tam Meg. W sumie Tatiana z "Księżniczki i żaby" też dawała sobie radę, ale Meg jest bardziej urocza ;)
    Uwielbiam ten film! Jak nie znoszę "Śpiącej królewny" tak jej filmowa wersja z Angeliną (za którą też specjalnie nie przepadam) jest przecudowna! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiem, że swoją odpowiedzią pewnie się pogrążę i nie będziesz się do mnie odzywać przez jakieś 100 dni, ale i tak spróbuję. Nie jesteś beznadziejna w pisaniu o książkach, ale jesteś cudowna w komentowaniu rzeczywistości i swojego uroczego zagubienia w czasie i przestrzeni. Kocham o tym czytać! To nie marnuj czasu i pisz! Nie dam Ci spokoju!
    Ps2. Deal!

    OdpowiedzUsuń
  20. Filmu nie widziałam, tylko zdjęcia ich charakteryzacji Quasia. Stwierdziłam, że nie ma sensu, skoro nie przepadam za bajką.
    Matka Gothel <3 !
    Witaj w Teamie Kozy!
    Ps. do Iary, jakby przeczytała: Patrz ile osób przechodzi do Teamu!

    OdpowiedzUsuń
  21. Całkiem możliwe, ale na swoje usprawiedliwienie mam święte przekonanie, że oryginał sam bajkę hejtuje: próby gwałtu, morderstwa, śmierć głównych bohaterów, a u Disneya Dzwonnik bawiący się w Tarzana. Chciałabym też bardziej bronić Frollo, ale kurde z tą próbą gwałtu poleciał po całości.
    Gosiarella jasnowidz! <3

    Ps. Witaj w teamie! Skoro się rozbudowuje to może Iara, jako przewodniczący zrobi nam koszulki?
    Ps2. Masz obrazek w formie zadość uczynienia.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie można, ja go popieram!
    A powiesz którą?
    Widzę, Team Koza zasłużył już na miano teamu.:D

    OdpowiedzUsuń
  23. To teraz czuję się całkiem szczęśliwa. Buziaki dla Was, dziewczyny.:*:* U team koza forever!

    OdpowiedzUsuń
  24. Ok, tylko ciiii! To ściśle tajne :P
    Chcę zrobić podejście do Anastazji - to taka moja świąteczna bajka :) Wiem, że mało świąteczna, ale tak się jakoś utarło :) I kocham Once upon a december!

    OdpowiedzUsuń
  25. No żesz kurde dobra. Ale daj mi jeszcze chwileczkę :D

    OdpowiedzUsuń
  26. O! "Dzwonnik z Notre Dame"! :-) tak się składa, że bajka i książka znalazły się w moim zestawieniu porównującym książki do ekranizacji w prezentacji maturalnej :-) Ponieważ wszyscy wybierali nudne tematy z listy wywołałam małą sensację powołując się między innymi na disneyowską animację ;-) szukając materiałów natknęłam sie na wzmiankę, że Hugo do napisania powieści zainspirował napis „ΑΝАΓΚΗ” („Przeznaczenie”) na ścianie Katedry. Nie wiem czemu, ale najbardziej podobały mi się w bajce... Gargulce :-P Nazwane swoją drogą Wiktor i Hugo :-P a poza tym? Te dwie pozycje były dobrym przykładem do podziału ekranizacji jaki wybrałam w prezentacji, ale niestety ani do jednego ani do drugiego miłością nie zapałałam :-P


    Bloga piszę :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Koszulki? Hm... Iara pomyśli nad koszulkami.:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Cicho sza:D
    O lubiłam tę bajkę. Może nie świąteczna, ale zimowa. I piosenka jest cuuudowna. :D

    OdpowiedzUsuń
  29. No jak koza przeżyła to kamień z serca, bo się o nią martwiłam. Bloga nie piszę. Pozytywnym bohaterem zdecydowanie jest właśnie KOZA. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. Tiaaaa! Spoko, jestem cierpliwa :)

    OdpowiedzUsuń
  31. A ja piszę bloga, ale to już wiesz :-)
    Co do drugiego Pe-eSa - popieram zdanie, że to koza była pozytywnym bohaterem. I może jeszcze dzwony na dzwonnicy. I katedra.
    Czytałam Disneyowską wersję przeniesioną do książki z obrazkami i pamiętam, że mi się podobało :D Mała ja nie bawiła się w szukanie drugiego dna.
    Teraz jednak pewnie wszystkim przypisałabym jakąś chorobę psychiczną ^^

    OdpowiedzUsuń
  32. Oryginalna historia rzeczywiście mocno odbiega od wersji Disney'a, to trzeba przyznać. Poza tym rzadko się zdarza, żeby na więcej uwagi zasługiwała postać z bajki, a nie jej pierwowzór.
    Można by było po prostu założyć, że pozytywnych bohaterów tu nie ma, jednak wygląda na to, że koza zaskarbiła sobie spore uznanie, co od razu ten pomysł dyskwalifikuje. ;D
    Piszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Więc rozumiesz dlaczego tak bardzo będzie mnie boleć jej truestorowanie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Przyznaję, że chciałabym przeczytać! :D
    O widzisz! O gargulcach zapomniałam wspomnieć, a w sumie fajnie, że go tak wpletli do bajki :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Witamy w teamie kozy :) Koza fajna, koza żywa, czyli już miażdży wszystkich bohaterów z Dzwonnika :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Wiem, wiem, bo mam co do tego już pewien niecny plan :)
    Koza jest spoko, katedra też. W sumie to właśnie XV wieczny Paryż był głównym bohaterem powieści Hugo.
    Choroby psychiczne są u Disneya na porządku dziennym :P

    OdpowiedzUsuń
  37. To prawda :)
    Koza podbiła serca, aż dziw bierze, że to nie jej Disney poświęcił całą uwagę ;P

    OdpowiedzUsuń
  38. Masz niecny plan w stosunku do mojego bloga? :D Mam się bać? :D

    OdpowiedzUsuń
  39. Do Twojego pisania :D Powinnaś!

    OdpowiedzUsuń
  40. Wcale nie odbiega aż tak mocno. przed chwilą postanowiłam oglądnąć DZND. i tak samo jak tu pisałaś ten Frollo może i nie był księdzem ale porządał Esmeraldy. Esmeralda pod koniec tak jakby umiera przez Frollo (ale jednak żyje) Frollo umiera spadając z wieży Notre Dame tylko że nie był zrzucony przez Quasimodo, no i Quasimodo nie umiera ale Disney nie robi jakiś derastycznych bajek więc musiała się dobrze skończyć czyli główni bohaterowie musieli przeżyc. Pozatym to bajka dla dzieci więc raczej dziecią nie mówi się że Febus to ją podrywał aby ją na raz przelecieć. Zawsze moze być tak że po filmie on ją przeleciał i zostawił xd Różni się trochę oryginalna wersja od bajki Disneya, ale nie aż tak bardzo po prostu rzeczy o których dzieci nie powinny słyszeć aby nie bać się albo nie było zbędnych pytań.... i nie płakały z powodu śmierci Disney pozmieniał nie które rzeczy ale nie które tak jakby ukrył, że trzeba je odczytać a nie są wprost powiedziane

    OdpowiedzUsuń