Moja wewnętrzna sówka, czyli noc jest dla mnie


Nie śpię, bo piszę bloga. Nie śpię, bo myśli nie pozwalają mi zasnąć. Nie śpię, bo lubię noc. A nie, czekajcie, jednak śpię, tylko nie do końca w tych samych godzinach, w których śpi reszta społeczeństwa. Denerwują mnie osoby, które nieustannie (i z głupim uśmiechem satysfakcji)  pytają, o której wstałam (zwłaszcza, że dni, w których noc mogę zarwać nie jest tak wiele), jakby późne wstawanie oznaczało, że spałam dłużej niż oni. Bzdura! Najczęściej śpię mniej, bo jestem bardziej aktywna w nocy, a przy tym muszę dostosowywać się do większości. 

Dzień czy noc? Normalni ludzie... Wróć! Większość ludzi prowadzi dzienny tryb życia. Wstają rano rześcy, od razu pełni energii i gotowi do pracy. Grzecznie jedzą śniadanie i ruszają na podbój świata...a przynajmniej najbliższej okolicy. Czasami trochę im tego zazdroszczę. Tej normalności, która pozwala funkcjonować i załatwiać sprawy w godzinach funkcjonowania placówek państwowych. Niestety mnie ranne wstawanie rani. Nie ważne czy prześpię godzinę, czy dziesięć, ponieważ jeśli wstanę o "ludzkiej" porze to i tak jestem nie do życia, aż do 11 czy 12. Znajomi nie dzwonią do mnie wcześniej, bo i tak wiedzą, że nic mądrego im nie powiem, a pisząc 'nic mądrego' mam namyśli, że posługuję się monosylabami i chyba i tak ich przy tym nie słucham. Od dziecka tak miałam. W szkole budziłam się po czwartej lekcji, śniadań nie jadłam, bo mój organizm jeszcze spał, a przez sen się przecież nie je. Uczyłam się wieczorem, bo dopiero wtedy mój mózg zaczynał działać na szybszych obrotach. Z wiekiem jedynie się to pogłębiało. Znam uroki dnia, dzięki czasom, w których starałam się dopasować do większości i znam uroki nocy, dzięki folgowaniu swojej wewnętrznej sowie. Jeśli coś wiem o świecie to to, że jest piękniejszy nocą.

Nie wiem, która jest u was aktualnie godzina, czy czytacie ten tekst w dzień, czy w nocy, ale zróbcie coś dla mnie: gdy zrobi się ciemno wyjdźcie na zewnątrz i spójrzcie w niebo. Jeśli nie mieszkacie w Krakowie to jest duże prawdopodobieństwo, że smog nie zasłoni Wam gwiazd. Jestem z tych, którzy wolą odnajdywać na niebie konstelacje i szukać spadającej gwiazdy (do tej pory idzie mi słabo, ale winą obarczam smog i za dużo samolotów), niż układać z chmur wzory, bo przecież one życzeń nie spełniają. Jeśli nie lubicie gwiazd to nic straconego (chociaż one mogą się odegrać i zginiecie od meteorytu - dobra, żartuje, na to są małe szanse). Idźcie na spacer. Za każdym razem, gdy odwiedzam nowe miasto, poświęcam przynajmniej jedną noc na zwiedzanie go. Byliście nocą na plaży? Morze potrafi być wtedy przerażające i piękne zarazem. Duże miasta tętnią życiem, a małe zachwycają spokojem. W każdym tkwi niebywały urok. Jednak to nawet nie piękno jest tym co mnie tak urzeka w nocy.


Najbardziej istotną cechą tej pory jest spokój. Normalni już dawno chrapią, nikt nie dzwoni, nikt nic od nas nie chce, nigdzie nie musimy się śpieszyć. Jesteśmy my, nasz czas i energia nocy (brzmi to jak gadka szamana). To właśnie wtedy jest największy spokój by robić co się lubi, a przy tym mieć gwarancje, że nikt w tym nie przeszkodzi, możemy się skupić. Mniej rzeczy nas rozprasza. Niemniej nie siedziałabym tak często po nocach, gdyby nie jedna najważniejsza dla mnie rzecz - to pora, w której mój różowy mózg działa najefektywniej. 99% tekstów opublikowanych na różowym blogu, zostało napisanych w nocy. Często najlepsze pomysły pojawiały się na chwilę przed zaśnięciem. I co biedny człowiek może zrobić w takiej sytuacji? Nic tylko przelewać myśli na papier lub bloga. 

Gdy przejmę władzę nad światem będę musiała poszerzyć prawa nocnych sówek by mogły w spokoju oddawać się nocy. Może przez jeden dzień w tygodniu to nocą będą otwarte budynki publiczne? Chociaż może lepiej nie, bo noc mogłaby stracić swój spokój. Lepiej zostawić wszystko tak jak jest. 

Na koniec chciałam zadedykować obrazek powyżej wszystkim głupim człowiekom, którzy przez lata dokuczali mojej biednej wewnętrznej sówce. Tym, którzy nie dokuczali, dokuczać nie będę, bo nie chcę dyskryminować ludziów dnia. Oni też są spoko, więc niech się nie obrażają, bo wiadomo jak to jest z wiedzą bezużyteczną. Z kolei wszystkim tym, którzy również wolą dzień od nocy podsyłam 'Noc jest dla mnie' Pezeta. Essa!

Ps. A Wy kiedy jesteście najbardziej produktywni?