Looking For Anything Specific?

Header Ads

Idealnych facetów nie ma, a po co nam wadliwi?


Są mężczyźni, którzy zwyczajnie powinni być sami ze sobą albo w ogóle nie powinno ich być. Ich postawy, zachowania i postępowanie względem ukochanej kobiety sprawia, że mam ochotę mocno walnąć głową w ścianę (oczywiście nie swoją, tylko ich. Moja jest zbyt cenna i powinna stanowić dobro narodowe!). Jestem przekonana, że w prawdziwym życiu omijacie facetów opisanych poniżej. Zastanawia mnie jednak, dlaczego w takim razie są tak ciepło przyjmowanymi fikcyjnymi bohaterami (ponoć pozytywnymi)?

Oglądając filmy/seriale i czytając książki wciąż wściekam się, gdy widzę jacy mężczyźni są uważani za godnych uwielbienia. Wśród nich często znajdują się porywacze, którzy biją swoje ofiary, grożą im oraz znęcają się nad nimi psychicznie. W takim momentach zastanawiam się czy autorki książek naprawdę nie mają szacunku do kobiet czy zwyczajnie są masochistkami. Nie wierzycie? Oto kilka przykładów: 

1. W książce Abigail Gibbs  "Mroczna Bohaterka: Kolacja z wampirem', główna bohaterka zostaje porwana, przetrzymywana wbrew woli, poniżana, wyśmiewana, bita i poniewierana. Pewnie myślicie, że to mocny horror, thriller lub dramat? Nic z tych rzeczy, książka jest romansem (paranormalnym, ale romansem). Innymi słowy, ofiara zakochuje się w swoim okrutnym kacie i nie dość, że autorka wcale nie wspomina o syndromie sztokholmskim to w dodatku znaczna część czytelniczek tej pseudo-książki jest zakochana i mocno kibicuje tej chorej parze. WTF?!
2. Innym przykładem może być nieco lepsza od poprzedniej powieść Lynn Raven - "Pocałunek Kier". Niemniej główna postać kobieca także zakochuje się w facecie, który ją porwał, poniżał, spętał, groził i niejednokrotnie uderzył. Reakcja czytelniczek taka sama, o syndromie sztokholmskim też nie wspominają. Czy tylko ja zgłosiłabym sprawę na policję i cieszyła się, gdy oprawca będzie gnił za kratkami? Really?!
3. A skoro o syndromie sztokholmskim mowa to czuję się w obowiązku dorzucić także najbardziej znany przykład miłości do bestii, która grozi i porywa, czyli bajkę o "Pięknej i Bestii".  
Czy oni Wam przypominają zakochanych? Czy tak chcielibyście rozpocząć swoje związki?
Podobnych przykładów jest cała masa, ale nie ma sensu o wymieniać wszystkich. W każdym razie możecie mnie nazwać dziwną, ale nie mam szacunku do ludzi, którzy nie szanują ani mnie ani innych ludzi. W dodatku gardzę przemocą wobec kobiet. Ba! Każdą formą przemocy (poza przemocą wobec zombie - taka jest jak najbardziej wskazana!). Co więcej uważam, że promowanie  (a czym innym jest opisywanie ich w książkach i wciskanie czytelnikom jako romanse?) związków miłosnych, które powstały na bazie przemocy jest po prostu chore. To nie jest miłość, to jest choroba. Może niektóre z zamieszczonych na blogu tekstów nie są specjalnie poprawne politycznie, czy akceptowalne społecznie, ale nawet ja mam na tyle rozsądku by uznać promowanie postawy 'pobij mnie, a zdobędziesz moje serce' za cholernie szkodliwą. Także... nim poniosło mnie wzburzenie, chciałam napisać, że idealny facet nie bije, nie poniża, nie znęca się psychicznie, nie prześladuje, ani nie porywa. Moje drogie, takich facetów unikamy! Niby to takie oczywiste, a jednak nie bardzo.

Powyższe przykłady są dosyć skrajne, więc przejdźmy do bardziej ogólnych. Unikajmy tchórzy! Lepiej zawczasu to sprostuje: mężczyzna ma prawo się bać w takim samym stopniu jak kobieta. Strach bywa dobry. Do tchórzy nie zaliczam postaci takich jak Rumpelstilskin z "Once Upon a Time", który zdezerterował z pola walki, gdy dowiedział się, że na 100% nazajutrz zginie i nigdy nie zobaczy swojego nowo narodzonego syna. Nie, takie zachowanie jest ludzkie. Do tchórzy zaliczam za to facetów, którzy uciekają od odpowiedzialności za swoją rodzinę. W serialu "Persons Unknown" jednym z pozytywnych bohaterów jest Mark Renbe (Gerald Kyd), a raczej Mark Cooper, który opuścił swoją żonę (osobę, która go kochała, spełniała wszystkie kaprysy i utrzymywała by ten mógł w spokoju pisać powieść), gdy tylko dowiedział się, że zaszła w ciążę. Ba! On nawet zmienił nazwisko by nie mogła go odnaleźć. I tak zostawił ukochaną z dzieckiem, długami i złamanym sercem. Niech mi ktoś wyjaśni dlaczego ten obślizgły typ nie jest negatywnym bohaterem.
Damon Salvatore: Niby psychol, który wcina ludzi, ale ukochanej Elence dałby gwiazdkę z nieba.
[Wrzucenie Damona nic nie wnosi do tekstu, ale jest fajnie]
W tworach popkulturalnych jest mnóstwo fikcyjnych mężczyzn, którzy źle traktują kobiety i nie są przedstawiani jako typy spod ciemnej gwiazdy, lecz całkiem fajne ciacha, w których bohaterki po prostu muszą się zakochać, a odbiorca mocno im kibicować. Na jaką cholerę właśnie Ci faceci, najbardziej oddaleni od ideału, są stawiani na piedestał? Osobiście postrzegam ich jako egzemplarze wadliwe, wręcz dysfunkcyjne, dlatego nie miałabym nic przeciwko ich utylizacji. Mężczyźni mogą mieć wady (wręcz muszą, bo inaczej miałabym kompleksy), ale nie takie. A jeśli już to błagam Was drodzy twórcy, staracie się nie promować takich wzorców jako właściwe, bo robicie masę szkody. To, że coś się może dobrze sprzedać nie oznacza, że nie krzywdzicie właśnie świata (mnie na pewno krzywdzicie). Robicie krecią robotę wszystkim inicjatywom społecznym takim jak "Stop przemocy wobec kobiet". 

Ps. Dajcie znać jakie macie zdanie na ten temat.
Ps2. Pierwotnym planem miał być wpis o tym, jaki powinien być idealny mężczyzna, ale w trakcie pisania stwierdziłam, że lepiej to usunąć, bo nie masz szans bym się z tego wybroniła. Może kiedyś zrobię drugie podejście do tematu.

Prześlij komentarz

8 Komentarze

  1. Ja się odniosę tylko do książek Abbi Glines. Nie rozumiem fenomenu tej autorki. Przeczytałam jej dwie książki (w tym tą drugą nieświadoma faktu, że napisała ją ta okropna pisarka) i jestem zdruzgotana. Wzięła się za New Adult, obecnie bardzo popularne, w którym chce przedstawiać dzieciaki z problemami i ich walkę z własnymi demonami. Zamiast tego umniejsza ich problemy, zapomina o nich w połowie, a za rozwiązanie na wszystko uznaje seks. Naprawdę nie potrafię pojąć z jakiej racji aż tyle dziewczyn zachwyca się tworami Glines...

    OdpowiedzUsuń
  2. Arkadiusz Repeć21 lipca 2015 19:30

    Absolutnie uwielbiam znajdować tych idealnych inaczej facetów w książkach i serialach mojej młodszej siostry, a następnie tłumaczyć jej co jest z nimi nie tak. Poza tym popieram przemoc nie tylko w stosunku do zombie, ale także do wszystkich innych istot polujących na niewinnych ludzi.
    PS. Też uważam, że ściana Gosirelli powinna stanowić dobro narodowe:-).

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobrażam sobie jak się musi wtedy złościć ;) Wytykaj błędy, wyperswaduj te beznadziejne namiastki facetów, a jeśli się uda to są spore szansę, że Twój przyszły szwagier będzie normalny.
    Ps. Haha:) Punkt dla Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ufff... na całe szczęście udało mi się trzymać z daleka od jej książek. Z tego co napisałaś wynika, że miałam farta. Ogólnie brawa dla niej za podsuwanie rozsądnych rozwiązań swoim czytelnikom. Stoję i klaszczę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna i Bestia zawsze była i bedzie dla mnie najpiękniejszą historią miłosną. Pokazuje, że ludzie mogą się zmienić, a przede wszystkim, że oceniać należy sercem. Jeśli wszyscy traktują kogoś jak potwora, to on się nim w końcu stanie. A miłość rodzi się powoli, więc obrazek jest nietrafiony jak dla mnie.
    Pocałunek Kier jest trochę dysfunkcyjny, ale ja tę książkę kocham.
    Kolacji z wampirem nic nie wybroni.
    A Damon może Elenki nie zagryzł, ale brata jej zabił.^^
    Także tym razem nie przybiję Ci piątki.:p

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam sie co do Pieknej i Bestii, dla mnie kompletnie nietrafione, troszkę nad wyraz moim zdaniem, bo nie uwazam zeby to był dysfunkcyjny związek. Na początku za sobą nie przepadali, ale potem i Bella sie zmienia i nasza bestia, a o to chyba chodzi tak? Ludzie sie zmieniają, a że na początku za sobą nie przepadają? Miłość rodzi się powoli :D

    Co do reszty wpisu zgadzam sie ze wszystkim, nie moglam zwlaszcza przeboleć Mrocznej Bohaterki, ugggghhhh to jest dopiero straszne....Gosiarella, czytałaś może 50 twazy greya? Ja uwazam, ze to jest dopiero dysfuunkcyjny związek którym zachwyca sie milion kobiet na swiecie, a ja kompletnie nie rozumiem dlaczego i czemu one tego nie widzą? :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Mówiąc kolokwialnie: tere fere :P "Piękna i Bestia" może i jest cudowną bajką, ale jako cynik wolę patrzeć na fakty zamiast na piękną filozofię. W każdym razie możemy się zgodzić, że się nie zgadzamy.
    Pamiętam, że Kier też mi się podobała, poza wątkiem miłosnym.
    Tak, Kolacja to największa masakra.
    Racja. Chociaż Jare miał tryb nieśmiertelności, a w TVD niemal nie da się ich zabić. Wskrzeszanie opanowali do perfekcji. Meh.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardziej o to, że Bestia na początku więziła jej ojca, a później zgodziła się by Bella zajęła jego miejsce, a od tego momentu to ona była więziona przez wiele miesięcy na zamku, a przetrzymywania wbrew jej woli, Bella nauczyła się czuć sympatię do Bestii. Może i traktuje to z przymrużeniem oka, a brzmi jak podręcznikowy przykład syndromu Sztokholmskiego ;)


    Ech... tak, czytałam i zgadzam się z Tobą. Też kompletnie nie łapię jakim cudem Grey stał się bestsellerem. Autorzy, litości!

    OdpowiedzUsuń