Looking For Anything Specific?

Header Ads

True Story Rumpelstiltskina, czyli dawno temu z tajemniczym imieniem


Wierzę, że większość z was nie słyszała nigdy imienia Titelitury, ani Rupiec-Kopeć, czy Hałasik. Natomiast są spore szanse, że znacie Rumpelsztyka lub Rumpelstiltskina, chociaż najprawdopodobniej znacie jego historię głównie z amerykańskiego serialu „Once Upon a Time”. I choć historia opowiedziana przez Corę, która w serialu była córką młynarza (jedną z głównych postaci baśni, ale o tym za momencik), częściowo pokrywa się z oryginalną wersją to jednak prawdziwa historia Rumpelstiltskina przebiegała inaczej.

Baśń „Rumpelstilzchen” została spisana przez braci Grimm w 1812 roku, jednak jej korzenie sięgają przynajmniej do XVI wieku. Opowieści o małym pomocniku, którego można było pokonać zgadując jego imię pojawiały się w różnych regionach świata, dlatego różne są jego imiona. Wśród nich znajdziecie m.in. brytyjskiego Tom Tit Tota, austriackiego Kruzimugeli, czy islandzkiego Gilitruta. Jednak skoro Rumpelstilzchen był pierwszy to jego historii się przyjrzymy.

Mały nieroztropny ludzik

Dawno, dawno temu był sobie młynarz, który miał piękną córkę, jednak to jedyne czym mógł się pochwalić, ponieważ nie był zamożny, ani zbyt bystry, ani nawet roztropny. Chcecie dowodu? Proszę bardzo: pewnego dnia postanowił przechwalać się przed królem, że jego córka potrafi zmienić słomę w złoto. Wcale nie wydawało się to nieprawdopodobne zwłaszcza, że był ubogi (drogie dzieciaczki, jeśli zdecydujecie się kłamać to przemyślcie czy wasze kłamstwo ma sens), a król postanowił to przetestować. Zaciągnął dziewczynę na zamek i zamknął w komnacie, w której stał kołowrotek do przędzenia oraz mnóstwo słomy, która sięgała aż po sufit. Biedaczka miała jedną noc na zmienienie jej w złoto, a jeśli nie udałoby się jej wykonać zadania, rankiem zginęłaby z ręki kata. Jak na bohaterkę baśni przystało zaczęła płakać, a wtedy zjawił się mały ludzik, który zaproponował jej układ – spełni żądanie króla, jeśli dziewczyna da mu coś w zamian. Oddała mu swój naszyjnik, a mały ludzik zaczął prząść. Rankiem cała słoma zmieniła się w złotą nić. Zadowolony, choć zaskoczony król postanowił dać upust swojej pazerności i ponownie zamknął dziewczynę na noc w komnacie, choć tym razem była ona większa, by mogła pomieścić więcej słomy. Ponownie zjawił się mały ludzik proponując wymianę. Tym razem córka młynarza zaoferowała mu swój pierścień. Nazajutrz uradowany król zaprowadził dziewczynę do jeszcze większej komnaty, w której było jeszcze więcej słomy. Jednak zamiast ponownie grozić jej śmiercią, obiecał, że jeśli i tym razem wykona zadanie to zostanie jego żoną i co za tym idzie także królową. I tej nocy pojawił się mały ludzik, ale dziewczyna z przerażeniem odkryła, że nie ma już nic co mogłaby zaoferować mu w zamian za pomoc. Na jej szczęście miał on własną propozycję – pierworodne dziecko. Dziewczyna nie zastanawiała się długo.


Król dotrzymał słowa, ożenił się z córką młynarza, a po roku para doczekała się potomstwa. Jak z pewnością się domyślacie, mały ludzik pamiętał upomnieć się o to, co zostało mu obiecane. Królowa nie miała zamiaru dotrzymać słowa, więc najpierw starała się go przekupić, ale na co bogactwo osobie, która potrafi zmienić słomę w złoto? Później oczywiście zaczęła płakać i mały człowiek zlitował się nad nią proponując kolejną umowę. Jeśli chcielibyście znać moje zdanie to wyjątkowo niekorzystną, ponieważ dał jej trzy dni na odgadnięcie jego imienia i jeśli zgadłaby to mogłaby zatrzymać dziecko. Tylko gdzie korzyść dla niego? Dziecko i tak było mu już obiecane, więc mógł jeszcze czegoś zażądać. Królowa wolała się jednak zastanawiać jak może brzmieć imię małego człowieka. Wysłała posłańców do miast i wsi, by przynieśli spis wszystkich imion znanych mieszkańcom. Pierwszej i drugiej nocy podała karzełkowi wszystkie jakie znała oraz odczytywała te z list przywiezionych przez sługi. Oczywiście wszystkie okazały się błędne. Trzeciego dnia posłaniec nie miał dla niej nowych imion, za to opowiedział jej na co przypadkiem trafił po drodze. Otóż przy małej chatce położonej w gęstym lesie niemal na szczycie góry tańcował sobie radośnie mały ludzik wyśpiewując „Dziecko króla będzie moje! Zamieszkamy tu we dwoje! Wiosną, jesienią, w lecie i w zimie Rumpelsztyk mam na imię!”. Pozwolę sobie na zadanie krótkiego pytania: Poważnie?! POWAŻNIE?! Czy ktoś z was śpiewa sobie rymowanki o tym jak się nazywa i to w momencie, gdy wasze imię powinno być owiane tajemnicą? Wątpię. Takie rzeczy się nie dzieją, ale z drugiej strony w baśniach wszystko jest mocno odrealnione, więc na moment przestanę się czepiać.

Gdy nastała noc i pojawił się karzełek, królowa odgadła jego imię, a on wpadł w szał. Tupnął nogą tak mocno, że wbił ją całą w podłogę, a gdy próbował się wydostać chwycił drugą i przedarł się na pół. Nie pytajcie, bo nie wiem jak to jest możliwe. The End.

Mały lubieżny ludzik

Choć powyższa opowieść ma dość krwawe zakończenie to chyba nie sądzicie, że zostawię was z taką wersją? Znalazłam coś bardziej interesującego. Jak wspominałam historia Rumpelstilskina była znana już w XVI wieku, a bracia Grimm w swoim zbiorze baśni jedynie spisywali zasłyszane historie, a przy tym dokonywali większych lub mniejszych poprawek. W opowieściach ludowych zakończenie baśni było odrobinę inne. Powszechnie uważa się, że w momencie, gdy dziewczyna odgadła prawdziwe imię karzełka to wpadł on w taką furię, że rzucił się na nią i utknął w jej częściach intymnych (nie znalazłam żadnych obrazów dokumentujących tę scenę, ale stawiam, że aby się tam zaklinować musiał próbować dostać się cały. Wiecie on musiał być naprawdę małym ludzikiem). Straż pałacowa musiała interweniować, by wyciągnąć go z królowej. Ciekawa jestem jak ona się później z tego tłumaczyła? Może dokładnie tak powstała ta opowiastka? Ciekawe czy król w to uwierzył? Jakkolwiek nie brzmiałyby odpowiedzi na te pytania jedno jest pewne: dobrze, że bracia Grimm zmienili zakończenie.


Gosiarella o Rumpelstilstkinie

Wyjątkowo skupmy się na wersji Grimmów, zamiast na najbardziej rozpowszechnionym wizerunku bohatera. Spójrzcie tylko na bohaterów tej bajki. Młynarz jest albo najgłupszym bohaterem wszech czasów, bo jak można pleść takie rzeczy (i to królowi?!), albo najmądrzejszym, ponieważ jego kłamstwo sprawiło, że córka młynarza zastała królową, choć wątpię, by nasz kłamczuch mógł przewidzieć pojawienie się małego ludzika. W każdym razie nie jest on pozytywną postacią. Król na moje oko to już typowy złoczyńca, ponieważ wpierw bez pytania o zgodę zabiera dziewczynę do zamku, później ją więzi w komnacie wypełnionej słomą i jeszcze grozi, że ją zabije, jeśli nie zmieni owej słomy w złoto. Na koniec co prawda ją poślubia, ale nie możemy tego nazwać romansem, bo nie ma tam miłości tylko chciwość. Córka młynarza początkowo robi za ofiarę, później staje się bardziej zaradna, jednak gdy zostaje królową zaczyna grać w drużynie czarnych charakterów, bo nie wywiązuje się z umowy i doprowadza do samobójstwa jedynej osoby, która jej pomogła. O przehandlowaniu własnego dziecka nawet nie chcę wspominać. Na koniec został nam Rumpelstilstkin, który jako jedyny od początku do końca zachowywał się w sposób jasny i uczciwy. Przyszedł z pomocą, uratował dziewczynę przed śmiercią, postawił jasne warunki umowy, a dodatkowo wbrew własnym interesom ulitował się nad królową dając jej szansę na zachowanie dziecka. Fakt, chciał zabrać malucha od matki, ale musimy wziąć pod uwagę dwa aspekty. Po pierwsze od początku było mu ono obiecane, a po drugie to z pewnością wyszłoby dziecku na dobre, bo czy kobieta, która chciała go oddać karzełkowi i ojciec z morderczymi skłonnościami mogliby zapewnić mu odpowiednie warunki do prawidłowego rozwoju (zwłaszcza psychicznego i emocjonalnego)? Odejście z karzełkiem byłoby najlepszą opcją dla tego berbecia.



Zastanawia mnie także morał tej historii. Stawiam, że główną bohaterką baśni jest córka młynarza, która jak już wiecie nie świeci przykładem. Może jednak uczy nas czegoś wartościowego? Pomyślmy. Czyżby chodziło o taki przekaz: Drogie dzieciaczki, jeśli traficie na osobę, która przez dwa dni was przetrzymuje i grozi śmiercią to będzie on doskonałym materiałem na męża? Nie to raczej nie to. Może tak: Drodzy rodzice, kłamcie na temat zdolności waszych dzieci i narażajcie je na niebezpieczeństwo, bo wbrew pozorom dzięki temu mogą zostać bogatymi władczyniami królestwa? Nie, chyba nie o to chodziło. Dobra do trzech razy sztuka: Jeśli zawrzecie umowę, która wam nie leży to spróbujcie się z niej wykręcić i wszystko będzie w porządku? Tak, to ma sens.

Podobało się?

Wraz z pojawieniem się nowego patrona, będzie się pojawiać na blogu nowy odcinek serii True Story! A klikając tutaj możecie się dowiedzieć więcej na temat udzielanego wsparcia.


Ps. Dobra, niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego ani król, ani młynarz nie byli na tyle rozsądni, by zobaczyć brak logiki: skoro córka młynarza potrafiła wytwarzać złoto ze słomy, to dlaczego dalej byli biedni?

Prześlij komentarz

0 Komentarze