Looking For Anything Specific?

Header Ads

BL z synami narodów, czyli o Red, White & Royal Blue


Mamy rok 2020, który powiedzmy sobie szczerze, że nie zapisze się w historii jako najszczęśliwszy. Od pożarów w Australii przez niekończącą się globalną pandemię po klęskę demokracji, a codzienna dawka newsów z twittera jest wisienką na zgniłym torcie. I tu wkracza Casey Mcquiston ze swoją wizją 2020 roku wetkniętą w cukierkowo-różową okładkę "Red, White & Royal Blue".

Podczas gdy w naszej rzeczywistości republikański prezydent zasiada w gabinecie owalnym, Casey Mcquiston posadziła w nim demokratkę. W tej pięknej wizji poznajemy jej dzieci, w tym głównego bohatera Alexa - Pierwszego Syna Ameryki. Konkretnie biseksualnego półlatynosa, który początkowo uważa się za w pełni heteroseksualnego chłopaka, przez co raczej nie najlepiej wyszła mu interpretacja własnych uczuć względem angielskiego księcia aka. jego arcywroga. Efekt? Pijany w cztery dupy Pierwszy Syn Ameryki wpada w tort weselny razem z angielskim księciem na królewskim weselu. Wiecie, taki tam międzynarodowy skandal, który trzeba szybko naprawić udając wielką przyjaźń i ładnie uśmiechając się do obiektywu. Co nieuniknione, przez to kłamstwo między tą dwójką rodzi się więź, która raczej nie bardzo spodoba się konserwatywnej monarchii brytyjskiej i nie pomoże pani prezydent przy reelekcji.

Choć ta książka ma wiele wątków, to główna historia jest bardzo prosta - chłopak spotyka chłopaka i odkrywa, że jest w nim po uszy zakochany, i jak to w takich historiach już bywa, pewnego dnia cały świat zdaje się być przeciwko nim, aż tu nagle znów wychodzi słońce, a na niebie pojawia się tęcza. Nie ważne, jak bardzo to naiwne - wciąż tego potrzebujemy. Szczególnie tak opowiedzianych, czyli lekko, zabawnie, momentami wulgarnie i momentami tak uroczo, że lód w zamrażalce się topi. Takich BL-ek mi trzeba. Po katastrofie z trylogią "Zniewolonego Księcia" (o której pisałam na fanpage'u), przez dłuższy czas wolałam się trzymać Shounen Ai z manhw i webtoonów wszelkiej maści, ale na szczęście doszłam do wniosku, że ta urocza różowa okładka bardzo pasowałaby do biblioteczki właścicielki Różowego Bloga (cytując klasyka: Am I Right or Am I Right?) i okazało się, że poza "Twój Simon" istnieją bardzo przyjemne książkowe BL-ki, które mają świetnie wykreowanych bohaterów i niepatologiczny romans (serio, "Zniewolony Książę" mocno mi tę wiarę zniszczył).

Bardzo podobała mi się forma, która przeplata standardową narrację trzecioosobową z perspektywy Alexa z zapisem czatów i mailami, w których większość zawiera cytaty z listów historycznych celebrytów, przez które zaczęłam podejrzewać, że znam więcej znanych osób z "ideologii LGBT", niż mi się zdawało. 

"Gdy myślę o historii, zastanawiam się, w jaki sposób się w nią wpasuję. I ty też. Chciałbym, żeby ludzie nadal tak pisali.
Historia, co? Ale moglibyśmy stworzyć własną"

Styl Casey Mcquiston może do najlepszych nie należy, ale ma w sobie coś z uroku tych lepszych fanficków, co jeszcze mocniej czuć, gdy czytamy o księciu Henrym, a nie Harrym oraz angielskiej Królowej odzianej w bojową garsonkę podczas popijania popołudniowej herbatki, z tym że mowa Marii a nie Wiktorii (doceniam ten żarcik!). Dodatkową robotę robi cała masa popkulturowych wstawek, czy to o Jamesie Bondzie (który notabene jest ojcem naszego książątka), czy to o "Gwiezdnych Wojnach". Taką mieszankę po prostu chce się czytać, a gdy dorzucimy do tego polityczne tło, na którego tle rozgrywa się romans, w efekcie dostajemy książkę, od której trudno się oderwać. A skoro o politycznym tle mowa...

Nie muszę mówić, jak wygląda obecnie nasza rzeczywistość, bo sami dobrze wiecie, że robi się coraz bardziej ponuro, gdy zarówno z ambony jak i z propagandowych mediów sączy się jad zaszczepiający w bezrefleksyjnej masie nienawiść do kolorów. Żyjąc w tym naszym bezbarwnym syfie dobrze jest zagłębić się w alternatywnym świecie, który ma w sobie jeszcze odrobinę nadziei i potrafi zachwycić swoim optymistycznym duchem. Może ten fikcyjny świat nie jest miejscem, w którym wszyscy ludzie trzymają się za ręce i śpiewają Kumbaya na ulicach miast, ale jest w nim trochę mniej nienawiści, niż w naszym. Dlatego chciałabym móc żyć w tej lepszej wersji 2020 roku.

Gdy sięgnęłam po tę książkę miałam beznadziejny humor i jeszcze gorszy dzień za sobą. Wystarczyło kilkanaście stron "Red, White & Royal Blue", żebym znów zaczęła się uśmiechać. Za to kocham popkulturę, że jej twórcom wystarczy chwila, by wyrwać nas z gównianej rzeczywistości i przenieść do odrobinę lepszego miejsca, abyśmy na moment zapomnieli o kłopotach, a gdy dodatkowo historia jest lekka i zabawna, to nawet nastój nam się poprawia. "Red, White & Royal Blue" Casey Mcquiston to książka dla wszystkich, którzy potrzebują odrobinę więcej tęczy nad głową. Zdecydowanie polecam, bo zakochałam się w niej po uszy!

Powinnam Wam zaproponować śledzenie mojego instagrama, bo tam są same książki, ale na Fb jest fajniej, więc...

Ps. Gdy już się zakochacie w książce, to koniecznie sprawdźcie fanarty! Są cudne!
Pps. Mam ostatnio ciężki okres czytelniczy, więc potrzebuję Waszej pomocy - polećcie przyjemną i wydaną po polsku BL-kę!

Prześlij komentarz

0 Komentarze