Looking For Anything Specific?

Header Ads

Kobieto, nie jest dobrze! Obudź się!


Przez całe swoje życie nie czułam się dyskryminowana. Nie czułam się gorsza, jako kobieta i przez myśl mi nie przeszło, że ktokolwiek mógłby uważać mnie za gorszą tylko ze względu na moją płeć. Jeśli już słyszałam seksistowskie odzywki to były one jedynie żartami osób, które same w nie nie wierzą. To miało działać, jak ciągnięcie za kucyk, tylko w wersji dla starszych chłopców. Właściwie to nie dość, że nie byłam dyskryminowana, to w dodatku uważałam, że kobiety są tymi bardziej zaradnymi życiowo i to o mężczyzn trzeba się troszczyć. 

Wychowywała mnie mama i babcia, więc od dziecka wiedziałam, jak zachowują się zaradne i silne kobiety. Mój brat, chociaż znacznie ode mnie starszy nigdy nie wydawał się mądrzejszy, czy też bardziej poukładany. Chłopcy w szkole orłami w nauce nie byli i trzeba było im wszystko tłumaczyć, jakby byli delikatnie opóźnieni. Nic więc dziwnego, że dorosłam w przekonaniu, że to właśnie płeć męska jest jakaś taka mniej ogarnięta i my - genetycznie lepsze kobiety (naprawdę tak sądziłam) powinniśmy się o nich troszczyć, bo sami ani śniadania sobie nie zrobią, nie wiedzą gdzie mają czyste ubrania, ani nawet nie potrafią odpowiednio się komunikować, czy werbalizować swoich uczuć i emocji. Jak można im nie współczuć? Jak można im nie pomóc? 

Bardzo długo żyłam z przekonaniem o kobiecej wyższości lub przynajmniej równości, aż tu nagle usłyszałam o dyskryminacji płciowej. Jakiej dyskryminacji? - pomyślałam. Przecież żyjemy w XXI wieku w cywilizowanym, demokratycznym kraju, a wedle danych statystycznych 52% światowej populacji ludzkiej stanowią kobiety, czyli jesteśmy w większości. I to my mamy niby być dyskryminowane? Przecież to głupie i całkiem nielogiczne. Jak zawsze będę z Wami szczera: kompletnie zbagatelizowałam informację o dyskryminacji. Niemniej to, że ja miałam to głęboko wcale nie znaczyło, że świat życzył sobie mojej ignorancji w tym temacie. Stopniowo dowiadywałam się o sytuacji kobiet w krajach muzułmańskich, przymusowym obrzezaniu kobiet w Afryce, czy handlu żywym towarem w Ameryce Południowej. Nie potrafiłam zrozumieć, jak może do takich rzeczy dochodzić współcześnie, ale gdzieś z tyłu głowy kołatała mi myśl, że to kraje trzeciego świata. Później usłyszałam o teście Bachdel używanego do sprawdzenia, czy kobiety w popkulturze są prawdziwymi postaciami, czy też służą za ładne tło. Test jest prosty i by go zdać film musi spełnić trzy warunki:(1.) Muszą się w nim pojawić przynajmniej dwie postacie kobiece, (2.) które rozmawiają ze sobą (3.) o czymś, co nie dotyczy mężczyzn. Przeprowadziłam test na serialu Fringe. Wiecie, to serial, więc ma całą masę odcinków! Dokładnie 5 sezonów, które mają łącznie 100 odcinków i przy założeniu, że każdy odcinek trwa 40 minut, serial łącznie trwa w przybliżeniu 66 godzin. Sądzicie, że jest możliwe, by 66 godzinna produkcja oblała test Bachdel? Ja też nie wierzyłam w negatywny wynik, a jednak serial oblał test. Oho! Chyba mamy problem, który zaczęłam dostrzegać. Niemniej by zachować zdrowie psychiczne starałam się go zbagatelizować - w końcu moje ulubione tytuły przeszły test pomyślnie. 



Jednak z każdą nową informacją musiałam przedefiniować swój obraz otaczającej mnie rzeczywistości. I chociaż dalej nie czułam się ofiarą seksizmu, zaczęłam rozumieć, że ten problem dotyczy również krajów cywilizowanych. Może w dalszym ciągu nie czułam się personalnie nim dotknięta, to zaczęłam się budzić. Dziś nie mogę już napisać, że problem mnie nie dotyczy. W ciągu ostatnich dni, nawet bardziej, bo okazuje się, że rząd mojego kraju poważnie rozważa, czy nie odebrać mi podstawowych praw człowieka i możliwości decydowania o swoim życiu. Jednym z elementarnych Praw Człowieka gwarantowanym również przez naszą konstytucję jest prawo do ochrony zdrowia - zarówno w rozumieniu fizycznym, jak i psychicznym. Jestem przekonana, że domyślacie się, jaką sprawę za moment poruszę. Wolę jednak od razu przypomnieć, że nie lubię poruszać na blogu tematów politycznych (napisał politolog) i religijnych, dlatego nawet przez moment nie poświęcę im uwagi. Olejmy też moje, czy Wasze stanowisko w sprawie aborcji, bo nie ma sensu wdawać się w jałowe dyskusje, a co mądrzejsze teksty już na ten temat w internetach powstały. Skupmy się po prostu na człowieczeństwie, które nie powinno nikomu pozwolić, by doprowadzono do sytuacji, w której 52% populacji poczuje się gorszym człowiekiem. Gorszym, bo żyjącym w strachu, że jeśli zajdzie w ciąże, to może zapłacić za to najwyższą cenę. 

Wszyscy wiemy, że nasz gatunek nie przetrwa, jeśli nie będziemy się rozmnażać, a kobiety przestaną rodzić dzieci. Chyba nikt nie będzie się z tym kłócił. Co ciekawe dużo kobiet chce rodzić dzieci, więc zasadniczo wszystko powinno być okey, prawda? Problem w tym, że mniej kobiet będzie chciało rodzić dzieci, gdy wedle prawa przestaną na 9 miesięcy być traktowani, jak ludzie, lecz jako ludzkie inkubatory. W końcu lekarz nie będzie mógł im pomóc, jeśli ciąża będzie zagrażać życiu przyszłej matki. I co z tego, że dziecko też może tego nie przeżyć? Prawo to prawo. Zamiast dorobić się dodatkowego członka społeczeństwa, stracimy tego, który już nim jest. Tak, kobieta jest członkiem społeczeństwa i Proszę Państwa, teraz wielkie zaskoczenie: ma nawet pełne prawa wyborcze! 



Odchodząc od sytuacji zagrażającej życiu matki mam dla Was jeszcze gorszą wizję Polski, jeśli to absurdalne prawo całkowitego zakazu aborcji wejdzie w życie. Właściwie to nawet nie jest wizja przyszłości, ale rzeczywistość kobiet w Salwadorze, w którym ten zakaz od kilku lat obowiązuje. W Salvadorze kobiety trafiają do więzienia na 40 lat nie tylko za przerwanie ciąży, ale też za poronienie czy komplikacje zdrowotne. Polecam przeczytać cały artykuł poświęcony ich ciężkiej sytuacji, w której żadna kobieta, Ba! żaden człowiek nie chciałby się znaleźć. Czy potraficie sobie wyobrazić, w jak okropnym stanie psychicznym są pary, które straciły dzieci, chociaż bardzo ich pragnęły? To jest traumatyczne i nikt nie powinien bardziej obciążać ich psychiki. 

Nie napisałam tego tekstu po to, by zmienić Wasze podejście do aborcji, nakłonić do głosowania w przyszłych wyborach na inną partię polityczną, nawet nie po to, byście wyszli na ulicę i zaczęli protestować, chociaż sama to robię. Nie. Napisałam ten tekst po to, byście się obudzili, bo być może tak, jak ja przez długie lata nie zdawaliście sobie sprawy z problemu, który w XXI wieku nie powinien istnieć. Obudźcie się! I obudźcie innych!



[Udostępniajcie ten tekst gdzie popadnie, rozmawiajcie, budźcie się wszelkimi możliwymi sposobami, bo gdy zaśpimy możemy się obudzić w gorszej rzeczywistości!]

Prześlij komentarz

0 Komentarze