Looking For Anything Specific?

Header Ads

Śmierć kocha góry, czyli o Lissy Luca D'Andrea


Macie pod ręką ciepły kocyk i ochotę na mroźny, trzymający w napięciu thriller, w którym nikt nie jest tym, kim się wydaje? W takim razie czas przedstawić Wam "Lissy" Luca D'Andrea, w której przeżyjecie przygodę w wysokich, ośnieżonych górach niemal niedostępnych dla wędrowców. W miejscu tak odizolowanym od świata, że można w nim zniknąć bez śladu. Pytanie tylko, czy dla bohaterki okaże się to błogosławieństwem, czy przekleństwem.

Herr Wegener jest potężnym mężczyzną z nienasyconą ambicją. Niegdyś był jedynie chłopcem chodzącym bez butów, a teraz rządzi przestępczym półświatkiem w Tyrolu. Zyskał władzę, bogactwo, szacunek, jednak wciąż pragnie więcej i zrobi wszystko, by osiągnąć swoje cele. Jednak metody, którymi się posługuje, sprawiają, że jego piękna, młoda żona Marlene postanawia go okraść i opuścić. Jest ku temu jeszcze jeden powód – Klaus. To dzięki Klausowi Marlene zdobyła się na odwagę, by drobiazgowo zaplanować każdy szczegół i uciec od męża pod osłoną nocy. Jednak zdarzył się wypadek, którego przewidzieć nie mogła. Ledwo żywa kobieta została uratowana przez Simona, samotnika mieszkającego w trudno dostępnych rejonach gór. Pytanie, od którego zależy życie młodej kobiety, brzmi: Czy Simon i jego odizolowane od świata gospodarstwo zapewnią Marlene bezpieczeństwo?

Wbrew pozorom Marlene nie jest główną bohaterką powieści, a przynajmniej niejedyną. Luca D'Andrea opowiada historię z perspektywy wszystkich występujących w powieści bohaterów, w tym również trzecioplanowych, czyli tak nieistotnych, że znikają tak szybko, jak się pojawili. Niemniej tuż obok Marlene, historie opisywane z punktu widzenia Herr Wegenera oraz Simona są tymi najważniejszymi. Losy tej trójki splatają się ze sobą i stopniowo odsłaniają ich przeszłość. Co ciekawe im więcej o nich wiemy, tym bardziej zmienia się nasz stosunek do nich. D'Andrea stworzył postacie o głęboko naszkicowanych rysach psychologicznych, które podobnie jak prawdziwi ludzie mają swoje jasne i mroczne oblicze. Sympatia zmienia się w antypatię i odwrotnie. Z zaskoczeniem odkrywałam, że współczuję człowiekowi, który kilka stron wcześniej urządził krwawą masakrę. Z jeszcze większym zaskoczeniem zrozumiałam, że przeraża mnie postać, którą uważałam za tę dobrą.

Wszystko zależy od tego ile wiemy, dlatego z niesamowitym zainteresowaniem przyglądałam się, jak przeszłość bohaterów odciskała piętno na ich późniejszych losach. Zwłaszcza gdy zrozumiałam, jak wiele to zmienia w obrazie, który wykreowałam w głowie po kilku rozdziałach "Lissy".

Czy Marlene rzeczywiście jest rozpieszczoną dziewczyną z miasta, która porzuca męża dla kochanka? Czy Robert Wegener jest przesiąknięty złem do szpiku kości i nic poza pieniędzmi i władzą nie ma dla niego wartości? Czy Simon jest jedynie dobrodusznym mężczyzną spragnionym towarzystwa drugiego człowieka? Kim lub czym tak naprawdę jest Lissy?
Zapewniam Was, że te pytania będą się pojawiać podczas czytania, a wszystkie nowe informacje, które odkryjecie, sprawią, że Wasza wyobraźnia będzie podsuwać kolejne pułapki czyhające na bohaterów. Napięcie będzie rosło z każdą przeczytaną stroną. Dobrze, bo od tego są thrillery. Źle, bo ciężko było się oderwać od lektury.

Osobiście najbardziej podobały mi się nawiązania do niemieckiego folkloru oraz baśni braci Grimm. D'Andrea wielokrotnie wspominał postać Koboltów, czy opowiadania "Pani Zima", "Jaś i Małgosia" oraz "Śpiewająca kość". Baśnie braci Grimm są ukochaną książką Marlene, więc za jej sprawą autor przestawia czytelnikom zarys tych opowieści, które idealnie wpasowują się w treść "Lissy". Fabularnie wybrane fragmenty lub bohaterowie wprost genialnie ze sobą korespondują, a przy tym dodatkowo wzmagały napięcie. Podejrzewam, że autor świadomie wybrał baśnie, które nie doczekały się jeszcze swojego cukierkowego retellingu, więc w naszej pamięci zachowały swój mroczny klimat. W końcu Baśnie Braci Grimm, jak zresztą większość baśni, oryginalnie była strasznymi opowieściami przeznaczonymi dla dorosłych, nie dla dzieci, dlatego zagranie nimi w thrillerze było niezmiernie błyskotliwe. Zwłaszcza w tak nieoczywisty sposób i jakże daleki od retellingu.



Pomimo nawiązań do niemieckich opowieści, jak również historii, czy wiary, fabuła "Lissy" nie jest przesadnie skomplikowana. Wręcz przeciwnie, jest dość prosta, choć wzbogacona wcześniej wspomnianymi elementami, które sprawiają, że stała się bardziej interesująca, a klimat bardziej napięty. Sam styl prowadzenia narracji jest zresztą bardzo podobny. Krótkie rozdziały zapełnione zdaniami pojedynczymi. Pozbawione długich dialogów. Przedstawiane z perspektywy różnych bohaterów, lecz składające się w spójną historię. Fabuła ciągnąca się leniwie, a jednocześnie bezlitośnie dążąca do punktu kulminacyjnego. Każdy element książki wydaje się zaskakująco prosty i niewymuszony. Pasuje. Buduje klimat. Działa.

To tyle o zaletach, czas poleciec z wadami, a niestety dokładnie opisać ich nie mogę, bo wszystko Wam zrujnuję. Dlatego polecimy z ogólnikami. Mam problem z niedorzecznością tej powieści i tym kim naprawdę jest Lissy. [Spoiler! Zaznaczcie tekst, aby go odkryć, jeśli jesteście masochistami] ŚWINIĄ! LISSY JEST CHOLERNĄ ŚWINIĄ! I to nie jakąś normalną maciąrą, ale jakimś nadprzyrodzonym świniakiem! Każdy zdrowy na umyślę zinterpretowałby 'zdolności' Lissy jako omamy wariatów, ale Luca D'Andrea uparcie stara się nam wepchnąć, że tym szaleństwie kryje się coś prawdziwego i złowieszczego. Przez to cała książka staje się totalnie absurdalna. Prawda jest taka, że chciałam zjechać tę książkę, bo nie chcę jej polecać nikomu. Jednak ciężko mi do czegokolwiek (poza Lissy i bandą wariatów) się przyczepić - nie potafię wskazać palcem, co dokładnie sprawiło, że nie jestem zadowolona z książki, skoro wszystkie jej elementy osobno zdają się być naprawdę niezłe. Przykro mi, zawiodłam jako recenzent, więc pozwólcie, że napiszę jak prosty czytelnik: "Lissy" jest meh.

Ps. Macie takie książki, które zrobiły na Was wrażenie i nie potraficie wymienić ich wad, a jednak nie polecilibyście ich nikomu? Czy może to tylko ja jestem dziwna?

Prześlij komentarz

0 Komentarze