Looking For Anything Specific?

Header Ads

Film o pszczołach, czyli pewnego razu z ekologicznym kataklizmem

True Story Gosiarella

W 2007 roku do kin trafił „Film o pszczołach” DreamWorksa. Animowana komedia o pszczołach nie powinna dziwić, skoro powstało już tak wiele bajek z owadami w roli głównej. Niemniej jego premiera wzbudziła pewne kontrowersje, oskarżenia, pozwy, ale o tym później. „Film o pszczołach” jest bajką, a nie filmem dokumentalnym, dlatego zasadniczo nie powinniśmy podchodzić do niego zbyt poważnie. Nie powinniśmy, ale w True Story zawsze to robimy! 


Film o pszczołach” vs pszczoły


Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że bohaterami „Filmu o pszczołach” są pszczoły, a raczej są to ich animowane i antropomorficzne wersje, które znacznie się różnią od znanych nam owadów. I to niemal wszystkim – od wyglądu po zachowanie. Wierzę, że nikomu nie trzeba wyjaśniać, że wygląd 'twarzy' pszczół w rzeczywistości jest całkiem inny i że nie posiadają zębów, a przy tym mają trzy pary nóżek, a nie dwie, bo takie rzeczy zwyczajnie się wie. Dlatego lepiej nie czepiać się takich różnic, bo z wiadomych względów twórcy musieli przerobić pszczoły tak, by były one dla widzów atrakcyjniejsze. Lepiej skupić się na rzeczach ważniejszych, przez które film by nie ucierpiał, gdyby zostałyby one przedstawione rzetelnie. Przykładowo nasz bohater, Barry B. Benson nie powinien być główną postacią, a raczej powinna nią być przykładowo Betty B. Benson. Dlaczego należałoby zmienić płeć głównej pszczółki? Przede wszystkim dlatego, że samce to trutnie, a one nie mają w ulu żadnych obowiązków poza dostarczeniem królowej nasienia w czasie lotu godowego. Przy okazji pamiętacie zapylaczy, czyli te potężne pszczoły przypominające żołnierzy, które jako jedyne wylatywały z ula, by zbierać pyłki i zapylać rośliny? To również działka pszczół robotnic, a nie trutni. Poza tym pszczeli panowie nie mają żądła, więc DreamWorks zdecydowanie coś pomieszał, bo przykro byłoby uwierzyć, że z premedytacją pominął wszystkie niewygodne fakty tylko po to, aby obsadzić w głównej roli samca zamiast samicy. Zwłaszcza że u pszczół panuje matriarchat. Zresztą wytwórnia nie tylko przy pszczołach palnęła gafę z płcią bohatera, bo przecież samce komarów nie piją krwi. Te małe, podłe krwiopijcze owady, które prześladują nas latem to samice! A samce żywią się nektarem kwiatów. Wydaje mi się, że osoby, które robią film o owadach powinny posiadać o nich podstawową wiedzę, a jak nie to albo zatrudnić researchera, albo nauczyć się korzystać z wyszukiwarki internetowej. 



Film o pszczołach
Spokojnie, ono wcale nie jest potrzebne.

Skoro wyjaśniliśmy już sobie, że trutnie spełniają tylko jedną funkcję, a w filmie powinno być znacznie więcej bohaterek pierwszo i drugoplanowych to przejdźmy dalej. Na początku animacji dowiedzieliśmy się, że nasze dzielne antropomorficzne pszczółki poświęcają trzy dni swojego życia na naukę w gimnazjum, trzy w liceum i trzy na studiach, siódmego dnia odbierają dyplom, a następnie biorą udział w wycieczce po ulu, by zdecydować jaką ścieżką kariery podążyć. Co ciekawe to ma swoje pokrycie w naturze, choć nie mam na myśli pszczelej edukacji, a jedynie fakt, że właśnie po tylu dniach te owady osiągają dojrzałość, zaś w wieku od około ósmego do piętnastego dnia życia pszczoła robotnica odbywa swój pierwszy lot poza ul. 

Nie wiem, jak dobrze pamiętacie fabułę „Filmu o pszczołach”, więc dla przypomnienia szybciutko streszczę, co było dalej. Barry poznał miłą kobietę, z którą zaczął rozmawiać, a następnie się zaprzyjaźnił. To doprowadziło do szokującego odkrycia, że ludzie spożywają miód produkowany przez pszczoły. Po ogromnym oburzeniu postanowił wnieść sprawę do sądu, aby zaniechać tego okropnego wyzyskiwania owadów. Rozprawa zakończyła się dla niego pomyślnie, a cały wyprodukowany miód trafił do prawowitych właścicieli, którzy mogli sobie w końcu odpuścić pracę i spędzić resztę swoich dni na relaksie. Przeskoczmy do zakończenia filmu, który w dramatyczny sposób przedstawia, co się dzieje ze światem, gdy pszczoły rzucają prace. Cała flora błyskawicznie uległa zniszczeniu! Świat poszarzał! Kwiaty zwiędły! Drzewa uschły! Liście opadły! Trawa straciła swój intensywny zielony kolor! Brakowało tylko gęstej warstwy smogu na niebie… chociaż właściwie niebo w bajce nagle poszarzało, więc może faktycznie się pojawił? Innymi słowy, pszczela apokalipsa się zaczęła, a świat niebawem przestałby funkcjonować! Na szczęście nowojorskie pszczoły opamiętały się w krytycznym momencie ściągając pyłki z ostatnich kwitnących kwiatów na Ziemi i zapyliły świat na nowo, a kwiaty błyskawicznie rozkwitły. Okey, naprawdę rozumiem, że to miało być dramatyczne i błyskawiczne zarazem, ale bez przesady. 


Świat bez pszczół [*]

Jak wyglądałoby to w rzeczywistości? Mam kilka nowin, która mogą zaskoczyć pracowników DreamWorksa. Przede wszystkim nie wszystkie rośliny potrzebują pszczół do ich zapylenia. Przykładowo istnieją gatunki roślin samopylnych, u których następuje zapylenie własnym pyłkiem z tego samego kwiatu lub innych kwiatów tej samej rośliny. Oczywiście pyłek ten nie dostaje nagle nóg, chociaż prawie, bo wystarczy lekki podmuch wiatru do jego przemieszczenia. Poza tym nie bardzo rozumiem, na jakiej zasadzie nagle miałyby zwiędnąć drzewa i trawa, ale lepiej pomińmy ten motyw minutą ciszy. Oczywiście jest cała masa roślin owadopylnych, które potrzebują wsparcia pszczół, bo przenoszenie pyłków przez wiatr jest niewystarczające. Niemniej cała ta animowana roślinna apokalipsa jest przedstawiona nazbyt dramatycznie. W przeciągu kilku dni, czy nawet tygodni ludzkość nie zauważyłaby, że problem się pojawił. Rośliny nie więdną ani nie umierają, jeśli nie zostaną zapylone. Zwyczajnie nie wydadzą owoców. A z innej beczki zastanawiam się, czy w Hollywood jeszcze pamiętają, że na Ameryce świat się nie kończy i fakt, że w Stanach Zjednoczonych pszczoły zaczęły się buntować nie jest równoznaczny z tym, że na pozostałych kontynentach byłoby podobnie. W końcu ich wyroki sądowe nie mogą wpłynąć na prawo w innych państwach. Strasznie absurdalne wydaje się poruszanie tej kwestii, skoro pszczoły nie mają szans w sądzie, skoro zdolność prawna przysługuje wyłącznie ludziom. Właściwie szukanie jakiegokolwiek sensu w fabule bajki wydaje się całkowicie absurdalne, ale nie o to chodzi! 

Warto jednak odpowiedzieć na pytanie: co by się stało, gdyby pszczoły przestały istnieć lub pracować? Obawiam się, że odpowiedź może wam się nie spodobać, bo będzie jeszcze gorzej, niż w filmie animowanym DreamWorksa. Jak podobno powiedział Albert Einstein „Kiedy pszczoła zniknie z powierzchni ziemi, to człowiekowi pozostaną już najwyżej cztery lata życia. Nie będzie pszczół, to nie będzie zapylania, nie będzie zapylania, nie będzie roślin, nie będzie roślin, to nie będzie zwierząt...”. Oczywiście tak, jak pisałam wcześniej jest wiele roślin samopylnych, ale to niestety około 88% roślin sadowniczych jest zapylana przez pszczoły, więc może i mielibyśmy ryż, pszenicę, czy kukurydzę, ale i tak czekałaby nas klęska żywnościowa i głód na skalę globalną. Pomyślcie tylko, że ot tak mogłyby zniknąć jabłka, gruszki, truskawki, pomidory, papryka, migdały, słoneczniki, kawa, herbata oraz inne owoce i warzywa. Okazuje się, że nie tylko zawdzięczamy pszczołom miód, ale również ponad ¾ światowej produkcji żywności opiera się na ich istnieniu. Oczywiście ten kryzys nie byłby odczuwalny po kilku dniach, czy tygodniach od ich całkowitego zaprzestania pracy. Skąd! Byłby to proces stopniowy, a właściwie już jest, ale o tym później.


 „Film o pszczołach” vs inny film o pszczołach


Jerry Seinfeld, współproducent i współscenarzysta „Filmu o pszczołach” twierdzi, że pomysł na film zaczął się w 2002 roku od żartu, że „Bee Movie” byłby dobrym tytułem dla filmu o pszczołach. Podobno Spielbergowi pomysł bardzo się spodobał i namówił Seinfelda na stworzenie bajki o pszczołach. Jak widać skutecznie, bo po dwóch i pół roku scenariusz został skończony. Problem w tym, że niektórzy uważają, że wszystko zaczęło się zupełnie inaczej. Zwłaszcza grupa studentów animacji ze Szwecji, która w 2000 roku stworzyła scenariusz do filmu animowanego o nazwie „Beebylon” (ten tytuł najwyraźniej też miał być żartem). Oczywiście nie możemy wymagać, by amerykańskie gwiazdy show-biznesu i scenarzyści znali każdy projekt, który powstaje na uczelniach całego świata, więc moglibyśmy uznać to oskarżenie o kradzież pomysłu za absurdalny. Moglibyśmy, gdyby nie fakt, że w 2001 roku Christian Bergquist wraz z dwójką kolegów przyleciała do studia w Los Angeles, by pokazać swój materiał pracującej w DreamWorksie Ann Daley. Niebawem dostali odpowiedź odmowną uargumentowaną tym, że według pracowników studia pomysł był dobry, ale zbyt dziecinny. Dla przypomnienia niedługo po tym Seinfeld rzucił swój żart o „Bee Movie”, ale to przecież mógł być całkowity przypadek niewynikający z tego, że usłyszał o pomyśle na film animowany o pszczołach, którego tytuł jest grą słów z użyciem bee/pszczół, prawda?


Ul z Beebylonu w fatalnej jakości.

W każdym razie w 2003 roku DreamWorks wypuścił informację o tworzeniu animacji z pszczołami w roli głównej, więc zaniepokojeni Szwedzi postanowili czym prędzej skontaktować się z wytwórnią, by upewnić się, że nie będzie on podobny do projektu, który im zaprezentowali dwa lata wcześniej. Studio zaprzeczyło i wszystko było w porządku, aż do premiery „Filmu o pszczołach”. Po obejrzeniu filmu twórcy „Beebylonu” zaczęli dostrzegać niepokojące podobieństwa. Jakie? Najwyraźniej w obu wersjach pszczoły zostały uczłowieczone, a przy tym przy obu projektach twórcy postanowili nie korzystać z usług reaserchera. Główny bohaterem „Beebylonu” jest truteń Bix Mellifeira, który wraz z resztą pszczół mieszka w ulu, którego wnętrze przypomina bardziej ludzkie miasto, niż dzieło natury. Jeśli DreamWorks faktycznie wzorował się na przedstawionym mu przez Szwedów pilocie to w dużej mierze wyjaśniałoby skąd wzięli pomysł na tak nietypowe miodowe miasto, w którym jest nawet stacja telewizyjna. A skoro o stacji mowa, Bix jest początkującym reporterem, który postanawia nakręcić reportaż przedstawiający życie człowieka. W tym momencie pojawia się znacząca różnica pomiędzy „Beebylonem” a „Filmem o pszczołach”, ponieważ u DreamWorksa postacie ludzi są animowane, zaś Szwedzi połączyli animację z live action. Chociaż z drugiej strony trailery „Filmu o pszczołach” były gagami wykonywanymi przez aktorów w przebraniu owadów. Wracając do fabuły, program nakręcony przez Bixa odniósł tak spektakularny sukces w ulu, że aż pszczoły zaczęły naśladować ludzkie zachowania.


Waszej ocenie zostawię, czy podobieństwa pomiędzy obiema produkcjami są dziełem przypadku, czy działania z premedytacją. Dodam, że Jerry Seinfeld pytany przez szwedzkie media o dostrzegalne ich zdaniem podobieństwa pomiędzy „Beebylonem” i „Filmem o pszczołach” reaguje śmiechem i żartem, że obie wersje pszczół łączą co najwyżej paski. Dobrze, że potrafi reagować na całe zamieszanie z humorem, zwłaszcza że nie tylko wyżej wspomniani studenci są oburzeni bezprawnym wykorzystaniem własności osób trzecich. Przykładowo firma kosmetyczna BeeCeuticals złożyła pozew do sądu oskarżając DreamWorks o użycie zastrzeżonego znaku towarowego, czyli sloganu „Give Bees a Chance”, który podobno użyto w filmie ponad 400 razy. Wychodzi na to, że albo przynosi pecha produkowanie filmu, w którym pszczoły walczą z ludźmi w sądzie, albo złą wróżbą jest tworzenie swojego dzieła w oparciu o pracę innych. Jedno z dwóch.


Gosiarella o „Filmie o pszczołach”


O Disneyu można powiedzieć wiele rzeczy, ale z pewnością nie to, że zaniedbuje w animacjach postacie kobiece. Z kolei w animacjach wyprodukowanych przez DreamWorks nie pojawiła się dotąd ani jedna kobieta w roli głównego bohatera. Owszem jest ich sporo w bajkach, jednak stanowią drugoplanowy dodatek. Sprawa robi się poważniejsza, gdy wytwórnia łamie prawa natury, by męska postać grała pierwsze skrzypce. Jak wspomniałam wcześniej „Film o pszczołach” przedstawia trutnia przemienionego w pszczołę robotnicę. Zmienienie płci w przypadku bajki o pszczołach może nie wydawać się poważnym problemem, gdyby nie to, że fabuła nie ucierpiałaby w żaden sposób na trzymaniu się faktów. W dodatku „Pszczółka Maja” udowadnia, że da się obsadzić panią pszczółkę w głównej roli, a trutnia Gucia przedstawić jako obżartucha i lenia, przy tym nie tracąc na popularności bajki. Tak tylko mówię… 


Pszczoła czy truteń?
Przykro mi pszczółko, ale w DreamWorksie główne role dostają tylko samce.

Może chociaż morał wyszedł lepiej? Pomyślmy. Naszego bohatera Barry'ego przeraża perspektywa spędzenia reszty życia w pszczelej fabryce miodu. I to bez możliwości zmienienia stanowiska, czy awansu! Postanawia samodzielnie odnaleźć własną życiową ścieżkę. Patrząc, gdzie go to zaprowadziło możemy śmiało uznać, że bajka uczy nas, że szukanie własnej tożsamości może doprowadzić do globalnego kataklizmu. Zresztą podobnie jak egzekwowanie własnych praw i walka o sprawiedliwość. Najwyraźniej najlepszym i najbezpieczniejszym dla dobra ogółu rozwiązaniem jest pogodzenie się z losem, a jeśli niewolnicze obozy pracy trzymają świat w ryzach to mówi się trudno. Dlatego moi drodzy, jeśli nie chcecie być przyczyną zagłady ludzkości to potulnie zgadzajcie się na wszystko, czego społeczeństwo od was wymaga! 

Oj nie zabrzmiało to wesoło. W takim razie poszukajmy pozytywu. „Film o pszczołach” spełnił jedną ważną funkcję – uświadomił widzom, jak ważna jest praca pszczół. Zwłaszcza, że jest ich na świecie coraz mniej, a w Chinach prawie wcale. Nie żartuję! W niektórych regionach w tym m.in. w Syczuanie całkowicie wyginęły pszczoły miodne, przez co sadownicy zostali zmuszeni do ręcznego zapylania kwiatów pędzelkami wykonanymi z piór. Może i brzmiałoby to zabawnie, gdyby sytuacja w innych regionach świata, w tym w Polsce nie zaczynała wyglądać podobnie. Słowo daję, nie pszczelej apokalipsy się spodziewałam.

Ps. Wszystkich zaniepokojonych wizją świata bez kawy, czy truskawek - zapraszam do zapoznania się i wzięcia udziału w akcji Greenpeace Polska "Adoptuj Pszczołę".

Prześlij komentarz

0 Komentarze