Looking For Anything Specific?

Header Ads

Beth Revis - Milion słońc


„Milion słoń” jest zbyt długo wyczekiwaną książką! Recenzja „W otchłani” pojawiła się na blogu półtora roku temu! Termin polskiej premiery był przekładany chyba 3 razy i powoli Gosiarella miała tego po dziurki w nosie. Ale, ale! Wystarczyło chwilę potrzymać ją w rękach by wszystkie inne pozycje odłożyć na bok i zacząć czytać. Teraz po lekturze mam mieszane uczucia. Podejrzewam czym to jest spowodowane. Tak długie wyczekiwanie wzbudziło ogromne oczekiwania, a mało jest książek, które podołałyby 1,5 rocznemu oczekiwaniu na premierę.


Czytaliście pierwszą część, więc nie będę się zbyt rozwlekała z tematem (jeśli nie czytaliście to zapraszam tutaj). Dawno, dawno temu ludzie wymyślili sobie by zbadać nową Ziemię -> Centaurie Ziemię. W tym celu zgromadzili kilku wojskowych, kilku naukowców i kilku parobków. Dwie pierwsze grupy zostały zamrożone by bezpiecznie dotrzeć na Centaurię. Ci ostatni mieli żyć sobie na „Błogosławionym” statku i dbać o przewożone dobra (kurczaki, sałata itp.). Minęły lata i gdzieś coś ktoś zawalił. Obecnie mamy rozmrożoną rudą nastolatkę Amy, rok od niej młodszego przywódcę (Naj)Starszego i któreś pokolenie tych parobków, które teraz tak się ze sobą wymieszało, że wyglądają identycznie i nie znoszą „dziwolągów” z rudymi włosami, czy bladą cerą (Serio? Niby gdzie ta biedna nastolatka miałaby się wyjść opalać? Chyba do żarówki się powinna przytulić).

Zasadniczo zły Pan morderca (jeśli czytaliście to wiecie o kogo chodzi, jak nie to czytać pierwszy tom, bo dobry!) został unieszkodliwiony, a przy tym ciągle miesza w życiu Amy. Zostawił jej bowiem wskazówki do rozwiązania WIELKIEJ TAJEMNICY „Błogosławionego” – tajemnica ta jest tak niesamowita, że domyśliłam się wszystkiego już po kilku rozdziałach. I to wcale nie dlatego, że Gosiarella to prawdziwy geniusz (choć tak jest), ale dlatego, że ze stron aż wydziera się potrzeba Beth Revis na stworzenie takiego zakończenia.
W tym samym czasie Starszy ma nagłowie utrzymanie całego statku w ryzach. Co gorsza załogę statku przestano faszerować otumaniającym fidusem i zaczęli zachowywać się jak ludzie, czyli burdy, gwałty, morderstwa i bunty powróciły na „Błogosławionego” po wieloletnim czasie względnego spokoju.


Gosiarellowa recenzja „W otchłani” całkiem zgrabnie opisywała bohaterów książki (ciekawi i sympatyczni), świat przedstawiony przez autorkę (zapierający dech), czy też ogólne wrażenia. Wszystko to opisałam w bardziej rzetelny sposób, wiec tym razem nie chciałam się powtarzać. Dla odmiany opowiem wam tylko o czytelniczych odczuciach i porównaniach do pierwszego tomu. Pierwszą część oceniłam, jako rewelacyjną (oceny 6/6 nie wystawiam często), dlatego chciałam dostać coś równie dobrego lub lepszego. Tymczasem mam przewidywalną książkę, która bazuje na sukcesie poprzedniczki. Nie zrozumcie mnie źle. Książkę czyta się całkiem dobrze, szybko i ogólnie wciąga, ale przy tym nie zaskakuje, ani nie wywołuje emocji, więc co mi z takiej książki. Piszę te słowa po kilku dniach od jej skończenia „Miliona słońc” i ledwo pamiętam o co tam chodziło. Dobra książka nie tylko umila czas, ale zmienia duszę czytelnika. I tu właśnie pojawia się problem. 

Poza banalnością wielkiej tajemnicy i brakiem emocji, nie mam tej pozycji nic do zarzucenia. Nie mogę też powiedzieć by mnie zachwyciła. Poza jedną malutką rzeczą. Zakończenie książki (to, którego domyślałam się od samego początku), obiecuje nam coś niesamowitego! Obiecuje nam nowy świat, nowe wyzwania i zupełnie inne wydarzenia w przyszłym tomie – znowu pozostaje czekać! „Miliona słońc” nie mogę uznać za dobrą powieść, mogę co najwyżej określić ją jako poprawną. Sama postrzegam ją bardziej, jako wprowadzenie do kolejnej. Coś co musiało zaistnieć byśmy w końcu mogli dostać coś dobrego od autorki. Zakładam, że ten dom jest mostem łączącym dwie dobre książki, dlatego znów uzbrajam się w cierpliwość i czekam na trzeci tom.

Prześlij komentarz