Looking For Anything Specific?

Header Ads

Zróbmy z tego bajkę: Krwawa Hrabina


Do tej pory przedstawiłam Wam dwie opowieści z serii "Zróbmy z tego bajkę", czyli próbach przerobienia strasznych historii na bajkę - jedną o królewiczu Ghostface, a drugą o Krwawej Marii. W obu starałam się zabawić w Disneya, czyli wyciąć najkrwawsze kawałki, by opowieść była jak najmniej creepy. Tym razem postanowiłam mieć to w nosie, ponieważ bohaterką bajki będzie Elżbieta Batory, czyli idealna kandydatka do roli Złej Królowej, a raczej Złej Hrabiny. 

awno, dawno temu w odległym węgierskim królestwie panowały mroczne czasy. Ludzie mieli w sobie więcej zła niż dobra. Za nic mieli sobie drugiego człowieka, nie cenili jego uczuć, zdrowia psychicznego, ani życia. Empatia jeszcze się nie narodziła (ani internet, więc ludzie nie mogli odreagować hejtując anonimowo co popadnie), a okrucieństwo zdominowało świat. Jednak wedle przepowiedni miało być jeszcze gorzej, bo miała narodzić się dziewczynka, która swym okrucieństwem wyróżniać się miała na tle wśród wszystkich bestii o ludzkim wyglądzie. Miała się ona stać pierwszą wampirzycą, która swą krwiożerczością i sławą dorównałaby Draculi. Elżbietę, bo tak na imię było owej dziewczynce, od najmłodszych lat trenowano na królową makabry. Małą Elę odczłowieczano na rozmaite sposoby. Raz kazano jej patrzeć, jak w rozciętym brzuchu konia zaszyto mężczyznę skazując go tym samym na śmierć. Innym razem miała przyglądać się, gdy ponad setce ludzi obcinano nosy i uszy. Formą rozrywki było obserwowanie, jak człowiek łamię się na kole podczas tortur. To miało ją całkowicie znieczulić na ludzkie cierpienie, pozbawić empatii i wyjaśnić, że ten, kto nie jest z nią spokrewniony jest niczym więcej, jak zabawką, z którą może robić, co zechce. 


Elżbieta Batory była pojętną uczennicą - znała wiele języków, potrafiła czytać i pisać, a przy tym z uśmiechem na twarzy pracowała nad wydaniem katalogu z najbardziej satysfakcjonującymi metodami karania służby. Bicie, czy chłostanie to standard, który był codziennością, więc osobom o jej pozycji trzeba było zaproponować coś bardziej wyszukanego. Za niezwykle modne uważała wbijanie szpilek pod paznokcie, zaszywanie usta oraz okaleczanie nożyczkami, jednak wierzyła, że liczy się przede wszystkim kreatywność, dlatego równie chętnie proponowała smarowanie służek miodem i wystawianie na polu, by zajęły się nimi owady. Wierzyła jednak, że najlepsze metody znęcania się nad służbą należy zostawić dla siebie. W końcu liczy się oryginalność! Kobieta o tak niezwykłym, sadystycznym talencie stanowiła nie lada kąsek dla óczesnych panów, więc nie musiała długo czekać na swojego równie bestialskiego męża prosto z piekła. Mając piętnaście lat wyszła za Franciszka Nádasdy, postrach pól bitewnych i wszystkich osób o prawidłowo funkcjonującym układzie nerwowym. Ten związek był prawdziwym pokrewieństwem dusz, bo z równą satysfakcją zadawali ból wszystkim w około i wspólnie wymyślali nowe formy tortur. Ach, ta miłość! 

"Tyle trupów położyłem w pojedynkę! Co by było, gdyby było dwóch takich, jak ja jeden?!"
Jednak nie o tej miłości mówiła przepowiednia, której treści Wam jeszcze nie zdradziłam. Właściwie miała to być klątwa rzucona przez starą wiedźmę na zlecenie najstraszniejszego wampira w historii świata - nazwijmy go Valdzio. Widzicie pijawka o takiej reputacji nie mógł się związać z byle wampirzycą. Co to to nie! Musiała ona być szlachetnie urodzona, inteligentna i niezwykle piękna, a przy tym równie skłonna do przemocy, jak on sam. W desperacji i potrzebie odnalezienia miłości nakazał wiszącej mu przysługę wiedźmie, by rzuciła klątwę okrucieństwa na całe Królestwo. Na tak splugawionej bestialstwem ziemi miała narodzić się kobieta stworzona specjalnie dla niego, a przy tym mu równa. Nie wiedział jednak, jak będzie się ona nazywać, lecz uknuł plan, w jaki sposób ją odnaleźć. Valdzio był nieśmiertelny (właściwie długowieczny, ale zwał, jak zwał), więc mógł poczekać i przyglądać się która dorastająca panna będzie przejawiać pożądane przez niego cechy, a następnie wszystkie wyselekcjonowane kandydatki miały zostać przemienione w wampirzyce. Po okresie próbnym i nadzorze ze strony jego sług, Valdzio miał w planie połączyć się z najokrutniejszą z okrutnych. W końcu zapracowany był, więc nie chciał marnować czasu na ewentualne porażki.

Wróćmy jednak do naszej opowieści. Na nieszczęście dla Franciszka (i ku uciesze wszystkich pozostałych) został on otruty i zmarł. Elżbieta specjalnie się tym nie przejęła, bo by cierpieć po stracie ukochanego musiałaby być zdolna do jakiś wyższych uczuć, a nie była. Chociaż może faktycznie cierpiała tylko wyrażała to zwiększoną dawką okrucieństwa? Tak, czy inaczej była wyjątkowo wyzwoloną i piękną kobietą, która przyciągała do siebie zarówno stada mężczyzn, jak i grupki kobiet, więc na brak adoratorów narzekać nie mogła. W końcu jej sława zaczęła ją wyprzedzać, czym zyskała zainteresowanie ze strony Valdzia. Wydała mu się tak obiecującą kandydatką na jego życiową partnerkę, że wysłał do niej córkę zaprzyjaźnionej wiedźmy,  Darvulię, która również była czarownicą. Darvulia powiedziała Elżbiecie o swojej misji i posiadanych magicznych zdolnościach, a dodatkowo na dobry początek znajomości podarowała jej magiczne lustro, dzięki któremu Valdzio mógł ją podglądać. Zwierciadło miało jednak malutki efekt uboczny. Codziennie strofowało swoją właścicielkę, by dbała o urodę, bo każda zmarszczka i oznaka starości zostanie na jej twarzy na zawsze, gdy zmieni się w wampira. I tak oto Elżbieta dostała prawdziwej obsesji na punkcie swojej urody i zachowania wiecznej młodości.

Lustereczko powiedz przecie, któż jest najpiękniejszy w świecie!
Każdy kawałek jej ciała nacierano coraz to nowymi środkami do pielęgnacji. Kąpiele odmładzające i eliksiry na niewiele się zdały. Spoglądanie w lustro w poszukiwaniu nowych zmarszczek i siwych włosów stało się jej obsesją, która wymagała nowych środków zapobiegających. Mówi się, że pewnego razu po zrobieniu beznadziejnej fryzury na głowie hrabina służąca dostała od niej takie baty szczotką, że aż lico Elżbiety ubrudziło się krwią, a wtedy zauważyła w lustrze, że w miejscach umorusanych czerwoną posoką skóra stała się gładsza. Oczywiście to nonsens! W rzeczywistości było tak: na polecenie Valda  Darvulia zapoznała Elżbietkę z wampirem, który ją przemienił. Pierwsze pragnienie krwi pojawiło się u Eli, gdy służka czesała jej włosy (lub gdy zaczęła masakrować jej głowę szczotką). To wtedy właśnie hrabina po raz pierwszy skosztowała krwi i spostrzegła, jak niezwykle ją ożywia. Popadła w lekki obłęd, przez który uwierzyła, że krew młodych dziewic ją odmłodzi, lecz nie przez wcieranie jej sobie w skórę, lecz picie tego życiodajnego płynu. Tym sposobem Ela Batory przeszła do drugiej tury rozgrywek o tytuł ukochanej najstraszniejszego wampira wszech czasów. Musiała jednak czymś się wyróżnić na tle swoich konkurentek. Nie było to specjalnie trudne, bo większość z nich wybrała dyskretny sposób, który nie wyjawiłby światu ich nowej natury, a przy tym Elżbieta, jak nikt inny miała naturalne, wrodzone skłonności do sadyzmu.

By zwrócić uwagę Valdzia nie wystarczyło porwać i osuszyć z krwi kilkadziesiąt, czy nawet kilkaset okolicznych wieśniaczek. To byłoby zbyt proste i pospolite. Trzeba było ściągnąć do zamku dziewice o błękitnej, arystokratycznej krwi, dlatego pod pretekstem przyjmowania na wychowanie i nauczenie dobrych manier młodych dziewczyn, Elżbieta żywe, szlachetnie urodzone worki z krwią, a po spożyciu zawiadamiała krewnych o ich śmierci w wyniku panującej zarazy. Przy okazji wymordowała wszystkie swoje wampirze konkurentki za co zdobyła dodatkowe punkty u Valdzia, który cenił bezwzględność. Jednak, jak już wiecie Elżbieta była bardzo kreatywna (w końcu katalogu tortur nie ściągnęła z internetu!), więc nikogo nie powinno zaskoczyć, że osiągnęła zupełnie nowy level w upuszczaniu krwi swych ofiar. Słyszeliście o kąpielach w szampanie lub mleku? Zastanawialiście się, czy ktoś to pije w czasie wylegiwania się w wannie? Cóż, Elżbietka z pewnością piła zawartość swojej wanny, choć nie miała tam ani wody, ani mleka, ani szampana. Dla nikogo nie będzie niespodzianką to co za moment przeczytacie -> brała kąpiele w krwi młodych dziewczyn, które wykrwawiały się w beczkach piętro wyżej, a wszystko spływało do wanny za pomocą rynny. Totalnie obrzydliwe, ale Valdzio z pewnością był pełen uznania i chciał się przyłączyć. Szykował się już do drogi, jednak stała się rzecz, której nie przewidział nikt.

"Ojej, pobrudziłam się... Czas się wykąpać!"
Jedną ze szlachetnie urodzonych dziewczyn była piękna niewiasta o imieniu Zusanna. Jej narzeczony, czarujący książę zaniepokojony informacją, że jego ukochana trafiła do zamku Złej Hrabiny ruszył jej z odsieczą. Nie było to wcale takie łatwe, bo droga do zamku była niebezpieczna, a Darvulia walczyła z nim za pomocą czarnej magii, jednak waleczny książę zwyciężył zło odcinając głowę bestii, w którą czarownica się przemieniła. Po tym pojedynku musiał zmierzyć się jeszcze z największym potworem - złą wampirzycą Elżbietą. Walczyli długo i zacięcie, jednak żadne z nich nie mogło zyskać nad przeciwnikiem przewagi - Elżbieta była osłabiona, bo dawno niczego nie piła, zaś książę nie miał bladego pojęcia, jak zabija się krwiopijcę. Po wielogodzinnym starciu Ela zaczęła zyskiwać nad księciem, który był przecież jedynie człowiekiem i musiał w końcu opaść z sił. Jednak wtem pojawiła się banda okolicznych wieśniaków z widłami i pochodniami, która wsparła czarującego wojownika. Jak powszechnie wiadomo widły i pochodnie wykonane są z drewna, więc przebijając ciało wampira poważnie osłabiły Elżbietkę, która z pewnością doszłaby do siebie, gdyby tylko napiła się krwi. Zastanawiacie się dlaczego tego nie zrobiła? Otóż przez swoją obsesję na punkcie zapewniającej młodość krwi dziewcząt nie potrafiła się przemóc do wypicia krwi zwykłych, brzydkich, starych i brudnych pastuchów.

W końcu niemal pokonana została zapędzona do komnaty, którą szybko zamurowano, by wampirzyca umarła w niej z głodu. Zła Hrabina umarła z pragnienia miesiąc później. Czarujący książę odnalazł swoją ukochaną 
Zusannę, która przeżyła tylko dlatego, że miała być podwieczorkiem dla Valdzia. Wieśniacy dalej mieli poważnie przegwizdane, bo śmierć Elżbiety nie poprawiła ich sytuacji materialnej, ani nie sprawiła, że ktokolwiek z wyższych sfer zaczął dostrzegać w nich ludzi. Za to od tamtego momentu zaczęli rozumieć, że choć w pojedynkę nic nie znaczą, to jednak wspólnie, jako dziki tłum z widłami i pochodniami stanowią zagrożenie. Z kolei Valdzio zawiedziony pojmaniem tak obiecującej partnerki był zrozpaczony. Nie na tyle, by interweniować (w końcu, jeśli byłaby mu równa to sama poradziłaby sobie z uwolnieniem i wybiciem wrogów!), dlatego biedaczek jeszcze przez wieki wałęsał się samotnie po świecie. The End. 

Ps. Tym razem nie pojawi się tekst przedstawiający prawdziwą historię, która kryła się za powyższą bajką, więc sami postarajcie się oddzielić prawdę od fikcji (albo zrobimy to w komentarzach). Jak sądzicie, co zmyśliłam, a co wydarzyło się naprawdę lub stanowi część legendy o Krwawej Hrabinie?
Ps2. Jeśli macie propozycje na kolejny temat bajki to wrzućcie je w komentarzach do tego tekstu
Ps3. Wiem, że chcieliście bajkę o Draculi, ale on występował już w bajkach, a wampirzyca z Siedmiogrodu właśnie zadebiutowała! Poza tym było nie było Valdzio sporo tu namieszał.

Prześlij komentarz

0 Komentarze