Looking For Anything Specific?

Header Ads

Skąd się biorą wiedźmy, czyli o zapomnianych księżniczkach


Nie tak dawno temu opublikowałam teorię, wedle której istnieje spore prawdopodobieństwo, że księżniczka po ślubie z królewiczem zmieni się w złą królową. Dalej trzymam się tego, że sporo bohaterek (zwłaszcza tych ze złotej ery Disneya) może skończyć w taki sposób, jednak tym razem chciałabym skupić się nie na zamężnych księżniczkach, czy królowych, lecz na niezamężnych wiedźmach. Skąd one się wzięły?

Mogę się założyć, że żadna bajkowa wiedźma będąc dzieckiem nie pragnęła zostać złą czarownicą, gdy dorośnie. Umówmy się, że bycie brzydką, starą... no cóż... wiedźmą z okropnym uzębieniem i z brodawką na krzywym nosie nie jest spełnieniem marzeń. Teoretycznie magia sama w sobie nie jest zła, ale gdy dodamy do tego samotność i powiedzmy chęć zjadania dzieci, to zdecydowanie nie jest to zbyt zachęcająca ścieżka kariery, prawda? Dlatego śmiem sądzić, że żadna wiedźma swojego losu nie zaplanowała już we wczesnych latach życia. Przy okazji wierzę w to, że nikt nie rodzi się zły. Coś musiało sprawić, że wiedźmy zostały wiedźmami. Coś musiało pójść niezgodnie z ich planami i chyba domyślam się, co złego je spotkało. Gotowi na teorię?

Zaczynamy! (spokojnie, powyższa reakcja jest całkowicie naturalna!)
Moim zdaniem wszystko bierze w łeb w najbardziej kluczowym momencie każdej bajki, czyli w chwili, gdy przeciętna bohaterka bajki Disney zdobywa to, czego pragnie najbardziej, czyli zazwyczaj księcia z bajki. Od tamtej konkretnej chwili przeznaczeniem pozytywnej bohaterki jest happy end. Nie jestem pewna, czy zauważyliście, ale ta kluczowa scena ma zazwyczaj miejsce na dość wyludnionym i trudno dostępnym terenie. Przykładowo taka Śnieżka dostaje całusa, gdy leży w trumnie położonej w środku lasu. Księżniczka Giselle wpada w ramiona Edwarda dosłownie spadając z drzewa, Aurora spotyka Filipa na polance pośrodku lasu. But Kopciuszka trafił do właścicielki tylko dlatego, że królewicz postanowił przemierzyć cały kraj. John Smith musiał dosłownie przepłynąć ocean, by spotkać Pocahontas. Zauważyliście cechę wspólną, prawda?

Zresztą ogrom księżniczek jakimś dziwnym trafem spędziło swoje wczesne lata w jakiś odludnym miejscu, gdzie najbliższy sąsiad mieszka za górami i za lasami (teraz już wiecie dlaczego tymi słowami zaczynają się wszystkie opowiadane bajki), jakby nie mogły mieszkać w domu przy ruchliwej ulicy lub w zamku. Przykładowo Roszpunka większość życia spędziła w bardzo dobrzej ukrytej wieży, Aurora w leśnej chatce, zresztą podobnie jak Giselle. Geez... naprawdę nie dziwię się, że te dziewczyny zakochują się w pierwszym facecie, który się napatoczy, skoro pewnie nawet listonosz ich nie odwiedza. W każdym razie umówmy się, że przypadkowe dotarcie do tak wyludnionego miejsca jest dość trudne. Szczerze mówiąc nie jestem pewna, czy z mapą bym sobie poradziła, dlatego możemy założyć, że tylko duży łut szczęścia sprawił, że królewicze tam zawędrowali.

Sąsiadów nie widać, przechodniów nie widać, pizzeria nie dowozi.

Wiecie kto jeszcze mieszka w trudno dostępnych miejscach? Wiedźmy! Niesposób nie zauważyć, że wiedźmy w bajkach niemal zawsze mieszkają na kompletnym zadupiu. Baba Jaga mieszkała w chatce na kurzej stopce w głębi lasu. Wiedźma, której zarzuca się chęć pożarcia Jasia i Małgosi, mieszkała w chatce z piernika w tak odległym zakątku lasu, że dzieciaki musiały błądzić kilka dni, by tam dotrzeć. Zamek Maleficent został wybudowany na najwyższym szczycie góry, a w okół tylko jakieś skały, które spowija zielona mgła. Powiedzieć, że ich kryjówki są trudno dostępne byłoby niedomówieniem. Nie mam pojęcia dlaczego leśne chatki na odludziu są najczęstszym miejscem akcji bajek, ani kto je tam umieścił, ale sądzę, że cena nieruchomości miała spore znaczenie.

Tak czy inaczej doszliśmy do tego, że damska część bohaterek spędziła sporo czasu w wyludnionych miejscach czekając na ratunek, przechodzącego księcia lub zwyczajnie tam ugrzęzły, bo były tak daleko od cywilizacji, że próbując stamtąd uciec na piechotę umarłyby z głodu, gdyby zabłądziły. W bajkach zazwyczaj pojawiał się facet, który pomagał im opuścić ich dom i wszystko kończyło się happy endem. Niemniej, jak wcześniej wspominałam takie przypadkowe odnalezienie księżniczki w lesie było łutem szczęścia i to wcale nie musiała być reguła. Zwyczajnie wynudzilibyśmy się oglądając bajkę, w której księżniczka całymi dniami siedzi sama w chacie, aż po kres swoich dni. Dlatego Disney nie tworzył animacji na ich temat, a przynajmniej nie obsadzał ich w rolach głównych bohaterek. Widzicie, podejrzewam, że te wszystkie nieodnalezione księżniczki zmieniają się wiedźmy!

Co ta samotność robi z człowiekiem.
Rozumiem, że możecie uznać tę teorię za nieco skrajną, bo przecież księżniczki są takie piękne, miłe i dobre, że dosłownie stają się dla małych dziewczynek wzorem do naśladowania. Jak ktoś taki mógłby zmienić się w złośliwą starą babę? Otóż moim zdaniem mógłby i jest to wielce prawdopodobne! Pomyślcie tylko o tym, że księżniczki są niemal całkiem odizolowane od zewnętrznego świata przez lata. Praktycznie nie mają kontaktu z innymi ludźmi (ważne: krasnoludki, wróżki i czarownice nie są uznawane za homo sapiens), a ich jedynym towarzystwem są leśne zwierzęta, więc nic dziwnego, że tylko z nimi rozmawiają, choć to musi być raczej monolog (lub pierwszy symptom choroby psychicznej, jeśli wierzą, że im zwierzaki odpowiadają). Pomyślcie tylko, jak ogromna samotność musi im doskwierać (pomyślcie tylko, jak wydawałoby się irracjonalnie zareagowała Maleficent, gdy dowiedziała się, że tylko jej nie zaproszono na imprezę!), skoro tworzą sobie sztucznych facetów (przykład z Giselle powyżej lub scena tańca Aurory z płaszczem w czasie śpiewania "Once Upon a Dream"). Nie oszukujmy się, bo kilku miesiącach (w najlepszym przypadku latach) samotności z pewnością też oszalelibyśmy, więc dlaczego nie księżniczki Disneya?

Wolę myśleć, że bajki nie są ich snem szaleńca, lecz że z czasem lekkiemu lub bardziej zaawansowanemu szaleństwu zaczęła towarzyszyć zgorzkniałość. W końcu nie dostały od życia tego, czego pragnęły. Nie znalazły drogi wyjścia ze swojej chaty. Nikt nie przyszedł im z pomocą, a same nie znalazły przez większość życia w sobie dość odwagi, by z niej uciec. Wśród ich książkowych zbiorów z pewnością znalazł się choć jeden egzemplarz czarnej magii dla początkujących zbiór baśni, a w nich musiały przeczytać o wszystkich bohaterkach, które w najgorszym momencie swojego życia dostały pomoc od przystojnego królewicza lub dobrej wróżki, a one co? Jakieś gorsze? Taki żal rodzi zgorzknienie, a to pielęgnowane przez lata może doprowadzić do zła. Z kolei zło mogło być na tyle motywujące, by w końcu wyjść z domu i siać spustoszenie w okolicznych wioskach. Niemniej jeśli nawet zło nie zmotywowało ich do opuszczenia chatki, to zawsze pozostawało zjadanie zabłąkanych dzieci.

Ps. Jaki z tego wniosek? Powiedziałabym, że dwa: 1. Czas zmienia wszystko. 2. Unikajcie leśnych chatek! Chyba, że dodalibyście coś jeszcze?
Ps2. Być może nie wszystkie wiedźmy były kiedyś księżniczkami, więc jeśli macie własne pomysły na to, jak mogły rozpocząć swoją karierę, to koniecznie dajcie znać!

Prześlij komentarz

0 Komentarze