Looking For Anything Specific?

Header Ads

Shrek, czyli True Story z ogrem i brzydką księżniczką


„Shrek” to bajka, którą oglądał praktycznie każdy, a jeśli nie to zdecydowanie powinien naprawić to niedopatrzenie. W końcu jest to jeden z najchętniej oglądanych przez dorosłych widzów filmów animowanych. Stał się kultowym dziełem popkultury, jednak nawet „Shrek” rozpoczął swoją przygodę przed pojawieniem się na wielkim ekranie. Co ciekawe pierwowzorem animacji była ilustrowana książka dla dzieci pt. „Shrek!” napisana i zilustrowana przez Williama Steiga.


Shrek vs Shrek!


Lepiej od razu zaznaczę, że książka ma 30 stron, z czego większość każdej z nich zajmuje ilustracja. Samego tekstu jest mniej, niż normalnie zajmuje mi opowiedzenie o pierwowzorze bajki, więc mimo najszczerszych chęci i starań nie byłam w stanie opisać wszystkiego, co kryje się za powstaniem tej animacji tak by było to wyraźnie krótsze od książki Steiga. Historia rozpoczyna się słowami:


"Jego matka była szkaradna i szkaradny był jego ojciec, ale Shrek był szkaradniejszy niż oboje razem wzięci. Nim nauczył się chodzić, pluł już żywym ogniem na sto metrów i potrafił puszczać dym z uszu. Samym spojrzeniem zmuszał do posłuchu bagienne gady, a jeśli znalazł się wąż dość głupi, by go ukąsić, natychmiast dostawał konwulsji i padał trupem. Któregoś dnia jego rodzice doszli do wniosku, że czas najwyższy, by ich kochane maleństwo wyruszyło w świat, aby odcisnąć na nim swoje niszczycielskie piętno, i nie zwlekając, wykopali go z domu."

Innymi słowy oryginalny Shrek nie został nazwany ogrem, a jedynie bardzo brzydkim dzieckiem bardzo brzydkich rodziców. Zdecydowanie posiadał też lepsze zdolności, niż jego animowany odpowiednik, który z całą pewnością nie potrafi strzelać laserami z oczu, czy pluć żywym ogniem. Niemniej oboje powalali swym smrodem. Wracając jednak do historii,  przygoda Shreka rozpoczęła się od spotkania wiedźmy. Przepowiedziała mu ona przyszłość za pomocą krótkiego wierszyka, który równie dobrze mógłby posłużyć za streszczenie bajki, a przy tym powinien zostać oznaczony jako spoiler, bo zdradza zakończenie tj. poślubienie okropnie brzydkiej księżniczki! Upsss… chyba też właśnie zepsułam zabawę. W każdym razie Shrekowi spodobała się ta wizja na tyle, by ruszyć naprzeciw swojemu przeznaczeniu. Po drodze oczywiście siał postrach wśród napotkanych wieśniaków, żywiołów i smoków (okey, był tylko jeden smok, ale i tak niezły wyczyn). W końcu spotkał gadającego osła, który w tej historii jest naprawdę mało znaczącą postacią, ponieważ pojawia się jedynie po to, by zaprowadzić głównego bohatera do Szurniętego Zamku, gdzie Shrek zmierzył się ze Stukniętym Rycerzem, aby w końcu spotkać Królewnę Brzydulę. Gdy tylko ta dwójka się ujrzała całkiem się w sobie zakochała, a nasza krótka bajka kończy się słowami „i żyli długo i obrzydliwie, dając się we znaki tym, którzy zaleźli im za skórę”.



Ciężko uwierzyć, że ta króciutka książeczka stała się inspiracją do stworzenia jednej z najbardziej kasowych i popularnych animacji wszech czasów. W końcu nie ma w niej ani Lorda Farquaada ani żadnego innego czarnego charakteru, chyba że mamy liczyć Shreka.  Trzeba przyznać, że DreamWorks samodzielnie stworzył rozbudowaną historię Shreka, Osła i świata przedstawionego w bajce, a to co najbardziej pokrywa się z oryginałem to wygląd głównego bohatera, chociaż jeśli już miałabym wskazać największe podobieństwo do naszego zielonego ogra to za przykład wskazałabym kogoś innego.

Shrek vs Francuski Anioł


The French Angel to pseudonim wrestlera rosyjskiego pochodzenia Maurice'a Tilleta. U nastoletniego Maurice'a została zdiagnozowana akromegalia, czyli choroba spowodowana nadmiernym wydzielaniem hormonu wzrostu, która u dzieci i młodzieży powoduje gigantyzm. Dzięki swoim niezwykłym rozmiarom i budowie zyskał przezwisko „dziwacznego ogra ringu”, zaś dzięki zapaśniczym umiejętnościom dwa razy został uznany mistrzem wagi ciężkiej przez American Wrestling Association. Przed śmiercią Tilleta rzeźbiarz Louis Linck stworzył kilka popiersi wrestlera. Z informacji opublikowanych przez blogera podającego się za byłego pracownika wytwórni wynika, że animatorom DreamWorks za wzór do stworzenia ostatecznego wizerunku Shreka posłużyło popiersie w zielonym odcieniu wystawiane w York Barbell Museum. I choć ani pracownicy, ani władze studia nigdy nie skomentowali tej pogłoski to porównując zdjęcia Maurice'a Tilleta z animowanym Shrekiem jestem w stanie z łatwością sobie wyobrazić, że tak właśnie było. Zresztą sami spójrzcie:

Być może przez zakorzenione w nas stereotypy sądzicie, że oto zobaczyliście prawdziwego ogra, ale nie dajcie się zwieść, bo podobnie jak Shrek Tillet pod zewnętrzną powłoką również skrywał w sobie niezwykłą osobowość. Poza byciem gwiazdą wrestlingu był również poetą, pisarzem i zapalonym szachistą znającym czternaście języków. Podoba mi się również myśl, że umieszczenie w animacji sceny, w której Shrek walczy na ringu z rycerzami biorącymi udział w turnieju jest uhonorowaniem wrestlera.

Shrek vs popkultura

[DreamWorks vs Disney]


Animacja w większym lub mniejszym stopniu nawiązuje do wielu dzieł popkultury, nawet tych niezwiązanych ze światem baśni, jak choćby do „Matrixa” w scenie walki Fiony z Monsieur Hood i jego kompanią. Z całą pewnością „Shrek” jest dziełem intertekstualnym i choć można czerpać przyjemność z oglądania go bez znajomości wszelkiej maści zapożyczeń to jednak, gdy widz posiada odpowiednie zaplecze merytoryczne bawi się znacznie lepiej, ponieważ wychwytuje wszystkie żarty oparte na zapożyczeniach, cytatach oraz parafrazowaniu znanych scen z innych filmów czy literatury. Jednak nie będziemy się zajmować rozkładaniem filmu na części pierwsze, a jedynie bliżej przyjrzymy się postaciom ze świata baśni, bo w końcu „Shrek” i jego kontynuacje to największy zlot bajkowych bohaterów od czasów filmu „Kto zabił Królika Rogera”. I choć pochodzą one z różnych baśni tak nie sposób nie zauważyć, że znaczna część z nich należy do wytwórni Disneya, jak choćby Pinokio, Śnieżka i jej Krasnoludki, Dzwoneczek, Kopciuszek, Mała Syrenka, Matka Chrzestna, Książę z bajki, czy Dobre Wróżki. Oczywiście żadna z tych postaci nie została stworzona od podstaw przez wytwórnię Disneya (o czym wiecie z poprzednich True Story) to przez podobieństwo wizualne możemy śmiało założyć, że zostały zapożyczone z disneyowskich bajek. Można to odebrać jako oczywisty pstryczek w nos konkurenta przez twórców „Shreka”, jednak to tylko pierwsza warstwa, a jak wiemy rywalizacja jest jak cebula/ogry – ma warstwy.

W rzeczywistości DreamWorks uderza Disneya tam gdzie boli, czyli nie w animacje, lecz w zakulisowe problemy wytwórni. Chcecie przykładów? Proszę bardzo! Zacznijmy od początków wielkiej przygody Shreka, który całe życie spędziłby w swojej samotni, gdyby nie to, że Lord Farquaad wpadł na genialny pomysł, by pozamykać wszystkie bajkowe postacie w klatkach. Do czego mogłoby się odnosić wpakowanie za kratki bohaterów bajek Disneya, jak nie do tego jak więzione są te postacie przez swoją wytwórnię. Chodzi oczywiście o to, że od kilkudziesięciu lat amerykańskie prawo ochrony praw autorskich jest tworzone wedle życzenia wytwórni Disneya (o tym kiedyś opowiem Wam więcej), a postacie wykreowane przez nią być może już nigdy nie zostaną uwolnione i nie trafią do domeny publicznej.

Innym przykładem wyśmiania konkurenta DreamWorks jest stworzenie czarnego charakteru, który jest znienawidzonym przez wszystkich karłem. Skąd wziął się na niego pomysł, skoro nie z książki Williama Steiga? Pozwólcie, że opowiem wam historię, która zdarzyła się naprawdę. Jej bohaterami są Jeffrey Katzenberg (pracownik) oraz Michael Eisner (szef). Oboje byli pracownikami The Walt Disney Company, gdy firma była w dołku i starali się uchronić ją przed bankructwem, co jak wiecie się udało. To między innymi za sprawą Jeffrey'a Katzenberga nastała era renesansu Disneya. To on przyczynił się do powstania takich filmów, jak "Kto wrobił królika Rogera?", "Mała syrenka", "Piękna i bestia", "Aladyn", czy "Król Lew", a to tylko część jego zasług dla firmy. Nic więc dziwnego, że po tragicznej śmierci Franka Wellsa chciał zostać mianowany nowym prezesem, jednak uniemożliwił to Michael Eisner piastujący stanowisko porónywalne do tego, którego pożądał Katzenberg. Całe to zajście stało się głównym powodem odejścia Katzenberga oraz początkiem dość paskudnego sporu sądowego, w którym wyszła m.in. awersja Eisnera do karłów, chociaż zdanie 'I think I hate that little midget' odnosiło się głównie do Katzenberga. I choć sam Eisner nie jest niski to czy kogoś dziwi, że mógł posłużyć za pierwowzór Lorda Farquaada, który jest jedynie małym, złośliwym człowieczkiem w krainie baśniowych stworów? Przy tym Duloc wydaje się być nawiązaniem do założonego przez Eisnera Euro Disney Resort, czyli Paryskiego Disneylandu. Chociaż sam Katzenberg oficjalnie nigdy tych plotek nie potwierdził, ale raczej nie wypadałoby mu to jako założycielowi DreamWorks. Ach! Prawda zapomniałam wspomnieć, że po odejściu od Disneya założył z kolegami studio, które stało się głównym konkurentem Disneya – DreamWorks SKG (ostatnie litery pochodzą od nazwisk założycieli, czyli odpowiednio Spielberga, Katzenberga oraz Geffena). Ups!

Zresztą nie tylko DreamWorks wykorzystał Shreka, by zagrać na nosie rywalowi. Wytwórnia Disneya nie pozostała mu dłużna i wykorzystała kilka motywów w swoich późniejszych filmach. W „Shreku Trzecim” (2007) Książę z Bajki wraz z łotrami z tawerny śpiewał piosenkę, która ich zjednoczyła i opowiadała o tym ile poświęcili dla marzeń. Ten motyw muzyczny został przerobiony w „Marzenie mam” z „Zaplątanych” (2010) Disneya. Z kolei oglądając „Meridę waleczną” (2012) Pixara oraz „Shrek Forever” (2010) ciężko nie porównywać dwóch walecznych, rudowłosych dziewczyn ubranych zgodnie ze szkocką modą. A może to tylko przypadek?
Może przypadek, ale to i tak to dobry pretekst, by wrzucić obrazek ;)
Gosiarella o Shreku

„Shrek” jest animacją, która powstała, by bawić a nie pouczać, jednak chociaż Shrekowi pozornie daleko do bajek moralizatorskich to trzeba przyznać, że przesłanie filmu, jak i jego kontynuacji jest całkiem wartościowe – nie należy nikogo oceniać po pozorach. Shrek nauczył się żyć w samotności i cieszyć przerażeniem, które wzbudza w okolicznych wieśniakach, przypadkowo spotkanych rycerzach, czy wręcz każdym, kto stanie na jego drodze. Jednak w trakcie rozmów z Osłem wielki, zły ogr pokazuje, że jest nieco przewrażliwiony na tym punkcie. Zaczął żyć na uboczu, ponieważ najwyraźniej miał dość tego, że wszyscy się krzywią, krzyczą i uciekają na jego widok albo w najgorszym razie biegają za nim z widłami i pochodniami. A przecież Shrek nie jest groźnym, ludziożernym potworem za jakiego inni go mają, chociaż trochę obrzydliwe zachowanie ma. Zresztą nie tylko nasz zielony główny bohater jest tu przykładem tego, jak wygląd zewnętrzny potrafi zmylić. Taka piękna księżniczka, jaką z pewnością za dnia jest Fiona powinna według przyjętych stereotypów być uległą, infantylną ślicznością, a przecież jej zachowanie nieraz pozytywnie zaskakuje widza. Zresztą po zdjęciu klątwy widać jej prawdziwe oblicze, więc skoro nie przerażała nikogo, gdy była piękną kobietą to dlaczego miałaby zacząć, gdy jej wygląd uległ zmianie i stała się zieloną ogrzycą? Czyżbyśmy się bali tylko cech zewnętrznych, zamiast potworów, które ludzie skrywają w swym wnętrzu?

Ps. Podobało się? Wesprzyj Gosiarellę na Patronite! Z pojawieniem się każdego nowego patrona, będzie się pojawiać na blogu nowy odcinek serii True Story! A klikając tutaj możecie się dowiedzieć więcej na temat udzielanego wsparcia.
Ps2. Z ciekawości wolicie bajki Disneya, czy DreamWorksa?

Prześlij komentarz

0 Komentarze