Looking For Anything Specific?

Header Ads

Klub Filmowy: Amadeusz


 Amadeusz (Uwaga! Możliwe spoilery!)

Tytuł oryginalny: Amadeus
Premiera: 6 września 1984
Reżyseria: 
Milos Forman

Gatunek: Biograficzny, Muzyczny

Czas trwania: 2 godz. 40 min.




Tym razem przenosimy się do XVIII wiecznego Wiednia, gdzie poznajemy 
Antonio Salieri (F. Murray Abraham). Jako że jest to już starszy mężczyzna, przebywający w szpitalu dla obłąkanych (a przynajmniej tak możemy się domyślać), składa mu wizytę ksiądz, prosząc by Salieri się wyspowiadał. Mężczyzna nie wydaje się zainteresowany pojednaniem z Bogiem, ale za to opowiada o swojej wielkiej zbrodni. Mamy okazję poznać historię największych kompozytorów świata, Wolfganga Amadeusza Mozarta, z perspektywy jego "największego wroga", Antonio Salieri. 
Amadeusz grany przez Toma Hulca

Z początku widać zachwyt nadwornego kompozytora cesarza Józefa II, nad talentem talentem Amadeusza, który ujawnił się w bardzo młodym wieku. Dążył do poznania go, jednak nie spodziewał się, iż za tak wielkim talentem kryje niedoskonały człowiek. Mozart (Tom Hulce) jest, jak sam przyznaje, wulgarny. Salieri zapewne widzi w nim hulakę i prostaka, który ma niesłychanie irytujący chichot, jednak jego muzyka to całkowicie inna bajka. Nasz przewodnik przyznaje, że jest idealna, a wręcz jawi się w nim najprawdziwszy talent od Boga. Tego niesłychanego talentu niesłychanie mu zazdrości, co w konsekwencji doprowadza go do obsesji na punkcie Amadeusza. 

Tytuł filmu sugeruje, iż jest jeden główny bohater, lecz tak naprawdę jest ich dwóch. Zarówno Mozart, jak i Salierii są wielkimi kompozytorami. Są także swoimi całkowitymi przeciwieństwami. Film skupia się na relacjach łączących ich wzajemnie, z otoczeniem oraz z muzyką. Jak już wspominałam Salieri ma obsesję na punkcie swojego rywala, śledzi każdy jego utwór, wysyła do jego domu szpiega, a i ona sam często go szpieguje. Z kolei Mozart nie jest specjalnie zainteresowany osobą nadwornego kompozytora. Możemy za to dostrzec jego silną więź z ojcem. W filmie przedstawiona jest jeszcze jedna bardzo znacząca relacja, a mianowicie łącząca Salieri z Bogiem. Przez całe swoje życie był niezwykle religijnym człowiekiem, jednak w momencie poznania Amadeusza zaczęła się burzliwa przemiana. Antonio wyrzucał Bogu, jak mógł obdarzyć tak niegodnego człowieka, tak nieziemskim talentem, a jego samego jedynie uczynić zdolnym do rozpoznania tego muzycznego geniuszu. Z czasem ogromne oddanie i wiara ustępują miejsca nienawiści skierowanej wobec Stwórcy.
Antonio Salieri [ F. Murray Abraham]

"Amadeusza" można rozpatrywać pod wieloma względami, dla mnie jednak najbardziej uwypuklonym motywem jest pragnienie zniszczenia. Zniszczenie geniuszu przez zazdrość jest chyba jedną z największych zbrodni wobec świata. Skoro kocha się muzykę i oddaje się jej całe swoje życie, to jak można chcieć zniszczyć muzycznego wirtuoza? Wierzę, że to nie tak powinno działać. Jestem naiwną idealistką, ale wierzę, że dobytku kulturalnego należy strzec, jak dziecka i niszczyć wszelkie śliskie kocyki zawczasu. Zasłanianie się zazdrością o drugą osobę, czy poczuciem boskiej niesprawiedliwości jest po prostu nie mądre, ponieważ ludzie umierają, zaś to co po sobie zostawiają żyje wiecznie. 

"Amadeusza" nie należy postrzegać, jako filmu biograficznego, gdyż w dużej mierze nie jest oparty na prawdziwych wydarzeniach. Razi mnie przede wszystkim pokazanie, iż Wolfie zmarł w nędzy, niedoceniony i opuszczony. Oczywiście rozumiem, że taka wersja jest bardziej piorunująca i pociągająca, ale pamiętajmy, że fałszywa.  Podobnie sprawa się ma z zamówionym marszem żałobnym, który w rzeczywistości zamówił hrabia Franz von Walsegg-Stuppach. Nie będę wypisywała wszystkich rozbieżności, ale zaznaczę, że jest ich sporo. Brakowało mi też wzmianki o siostrze Mozarta, ale jej brak mogę wybaczyć. 

Film oczywiście polecam. Jest bardzo przyjemnym, zabawnym oraz dającym do myślenia przedstawieniem postaci wybitnego kompozytora. Gra aktorska utrzymuje się na wysokim poziomie, a całość jest niezwykle przyjemna w odbiorze i zasługuje co najmniej na solidne 4+. 

Prześlij komentarz