Piątek 13-tego

*
Cześć dzieciaki!
Zapewne wiecie, że dziś jest piątek 13-tego. Porozmawiajmy dziś o zabobonach! Niby dzień, jak co dzień (przynajmniej dla Gosiarelli), a jednak zewsząd słychać najczęściej używane w Polsce słowa niezadowolenia. Część ludzi lubi wierzyć, że źródłem pecha w ten dzień jest… no cóż właśnie piątek 13. Jeśli zaś jest normalny dzień to za pech może odpowiadać czarny kot, wysypana sól, czy zbite 3 lata temu lusterko. Seriously? Zastanawiam się czy przesądnym ludziom nigdy nie przyszło do głowy, że upatrywanie się w nieszczęściach ingerencji kota, dnia, czy drabiny nie jest odrobinę niepoważne? Albo wręcz negatywne myślenie przyciąga nieszczęścia?


Jak już zapewne się domyśleliście ze wstępu, Gosiarella nie jest osobą przesądną. Uważam, że za całe zło tego świata są odpowiedzialni ludzie, a reszta to nieszczęśliwe wypadki. Żaden kot mi nie zawinił. Zresztą jako była właścicielka czarnego kota musiałabym być strasznie pechową osobą, a nie jestem. Chyba, że liczyć to, jak skończyła moja biedna Foczka. Jestem dużym fanem czarnych kotów (są takie piękne!), piątek 13-tego to kolejny dzień w kalendarzu, a rozbitym lustrem mogę się co najwyżej pociąć. Niemniej jest cała masa ludzi, którzy odczyniają te złe uroki. Wiecie sypią solą przez ramię, czy chodzą do tyłu. Znam właściciela dużej firmy, który nie dość, że nie wychodzi 13-tego (nie tylko w piątek) z domu i nie odbiera telefonów, to w dodatku NIGDY NIGDZIE nie wpisuje liczby 13 (co jest dość trudne, gdy prowadzi się firmę). 

Friday the 13th 
Piątek trzynastego jest uznawany za pechowy w tylu kulturach, że aż nie chce mi się ich wymieniać. Podobnie sprawa się ma z pochodzeniem tego przesądu. Jedne źródła podają, że ma coś wspólnego z Żydami, wymordowaniem Templariuszy, czy innymi złymi wydarzeniami., ale nie było mnie tak, więc nie mogę być pewna, jak było naprawdę. Niemniej zastanówmy się, czy najgorsze wydarzenia w historii miały miejsce w piątek 13-tego? Jeśli dobrze pamiętam najkrwawsze wojny nie wybuchały tą pechowy dzień. 1 września 1939 (w sumie piątek wybuchła II Wojna Światowa), 28.07.1914 (wtorek przyniósł nam I Wojnę Światową), 11.07.1943 (krwawa niedziela Rzezi Wołyńskiej), czy największe ludobójstwa i zbrodnie przeciwko ludzkości zaczęły się w ten przeklęty piątek 13-tego? Nie! Powinniśmy się bać wyjść z domu codziennie albo wcale, bo nieszczęścia nie kumulują się i nie czekają, aż nadejdzie jeden konkretny dzień. Mam nadzieję, że tymi słowami sprawię, że choć kilka osób przestanie cierpieć na paraskewidekatriafobię – tak lęk przed piątkiem 13 ma swoją własną nazwę.

Czarny kot
Naprawdę nie wiem co ludziom zawiniło to piękne stworzenie, że utożsamiają go z pechem albo z czarownicami (chociaż gdybym była czarownicą z pewnością sprawiłabym sobie takiego futrzaka). Podobno to właśnie przez te nieszczęsne czarownice powstał koci zabobon. Uważano, że skoro pieszczoch niemal wbiega nam pod nogi, to z całą pewnością gdzieś czai się jego właścicielka. Zakładam, że podobnie ma się sprawa ze znanym nam środkiem zapobiegawczym, czyli cofanie się od 3 kroki – bo jaki inny sens miałoby to, gdyby nie po prostu odsuwanie się od czarownicy? Tak na marginesie przypomnę, że wierzy się również, że kociaki odpędzają od swoich właścicieli złą energię i klątwy, które w efekcie wracają do nadawcy. Także tego… Potencjalni hejterzy mogą mi skoczyć!

Inne nieszczęścia 
Pozostałe zabobony są dla mnie tak niedorzeczne, że nawet nie chce mi się poświęcać im oddzielnego miejsca. Owszem nieszczęściem jest stłuczone lustro, bo trzeba kupić nowe, a przy sprzątaniu można się przeciąć. Rozsypana sól to takie marnotrawstwo, a przechodzenie pod drabiną jest po prostu nie zawsze bezpieczne. Jeśli kawa wyleje się na spodek filiżanki to faktycznie pech, bo trzeba będzie zmyć. Jeśli obraz spadnie ze ściany to zły znak – trzeba będzie szukać młotka i gwoździ a do tego prawidłowo je wbić. Tak ogólnie powiem (napiszę), że robiąc research dowiedziałam się, że wszystko robię na opak. Ustawienie mojego łóżka, krzesła, a nawet jedzenie jajka powinno już dawno mnie wykończyć. W dodatku nieustannie uciekam przed szczęściem i rozkazuje je zgładzić – mowa tu o pająkach, które wedle wierzeń mają przynosić owo szczęście. Czy nasi pra, pra, pra, pra i jeszcze trochę praprzodkowie nie mogli sobie ubzdurać, że to słodkie kociaki lub szczeniaki przynoszą szczęście, a nie to małe obrzydliwe kreatury?

Na sam koniec chciałabym dodać, że nigdy nie śmieję się z ludzi cofających przed kotem, ani przeklinających piątek 13-tego. Moja mama, czy moja babcia, choć są z zupełnie innego pokolenia (tego, który wierzy) niż ja, nie są przesądne, jednak z samego szacunku do starszych nigdy, ale to nigdy nie wyśmiewam osób przesądnych, dlatego proszę was o to samo. Co innego jest starać się wyedukować, a co innego jawnie szydzić. Wiem, bo sama mam swoje małe „zboczenia” zupełnie niezwiązane z ogólnie przyjętymi przesądami, ale jednak one istnieją. Pewnie zastanawiacie się jakie? Otóż wielka, nieustraszona Gosiarella boi się …krakać. Uważam się za zdrowo poglądową realistkę, a przy tym wierzę w karmę i to, że nasze myśli i słowa potrafią przyciągać pewne zdarzenia, ale to temat na przyszłość.
A wy? Jesteście przesądni? A może macie swoje własne, prywatne przesądy?

P.S. W trakcie pisania tej notki nieustannie chodziła mi po głowie stary kawałek Kaliber 44 - Gruby czarny kot. Znacie?