Philippa Gregory - Dwie królowe


Gosiarella zaczyna się poważnie martwić, czy aby nie ma lekkiej obsesji na punkcie Tudorów. Jak szalona pochłania książki, filmy i seriale dotyczące tej dynastii, a nawet robi sobie zdjęcia z Boleynównymi! Aktualnie namiętnie sięga po cykl tudorowski Philippy Gregory. Gosiarella czytała już o Katarzynie Aragońskiej (cudowna!), Annie Boleyn (niezwykła), Joannę Seymour przeskoczyła (Gregory o niej nie pisała!), czas na kolejne dwie Królowe: Annę Kliwijską oraz Katarzynę Howard! Przed przeczytaniem "Dwóch królowych" Gosiarella uważała Annę za uroczą, a Kasię za głupią gąskę, ale o Aragońskiej i Boleyn też miała inne zdanie przed poznaniem "Wiecznej księżniczki" i "Kochanic króla". Jak będzie z Anią nr 2 i Kasią nr 2? Czy tylko Gosiarella widzi, że Henio wybierał żony po ich imionach?


Tytuł: Dwie królowe
Cykl: Tudorowski
Autor: Philippa Gregory
Wydawca: Książnica
Data wydania: 2011
Liczba stron: 544

„Dobry Boże, do czego ci mężczyźni są zdolni, kiedy kogucik im stanie. To doprawdy zadumiewające.” 


Historia rozpoczyna się w połowie 1539 roku. Katarzyna Aragońska nie żyje, Anna Boleyn oddała swą głowę, Joanna Seymour również straciła życie. Nadszedł czas wyboru czwartej żony Henryka Tudora. Zaszczyt zostania kolejną Królową Anglii spotyka protestancką księżniczkę z Kliwii. Młodą księżniczkę niezmiernie cieszy ta wiadomość, ponieważ od dawna chciała się wyzwolić spod kurateli swego okropnego brata. Pełna nadzieji niewiasta wyrusza w podróż do obecego kraju, w którym ludzie porozumiewają się nieznanym jej językiem, nie mając najmniejszego pojęcia, że uwalniając się od jednego tyrana, trafi pod opiekę drugiego. Wychowana rygorystycznie Anna Kliwijska nie pasuje do angielskiego dworu, co nieuchodzi uwadze Króla. Henrykowi nie w smak to małżeństwo, dlatego wymyśla sposób by uwolnić się od niechcianej żony by szybko posiąść kolejną. Jego wybór pada na młodziuktą dwórkę Królowej - Katarzynę Howard.

„Wieczna księżniczka” przedstawiona została z perspektywy Katarzyny Aragońskiej, „Kochanice króla” zostały zrelacjonowane przez Boleynówny, „Dwie królowe”, jako trzecia książka z cyklu tudorskiego, ponownie powiększyła liczbę narratorów o jeden. Trzy kobiety, którym wydaje się, że posiadają władzę – trzy kobiety, które są w błędzie. Spodziewałam się punktu widzenia Anny Kliwijskiej oraz Katarzyny Howard, dlatego obie nie były dla mnie zaskoczeniem, choć z całą pewnością za niespodziankę mogę znać narracje z punktu widzenia Jane Boleyn – wdowy po Jerzym Boleynie, bracie Królowej Anny. O Jane wyrobiłam sobie zdanie dawno temu i bynajmniej nie jest ono zbyt pozytywne. Ciężko było mi czytać zwierzenia tego potwora w niewieściej skórze, jednak postanowiłam dać jej szansę – w końcu Philippa Gregory często ukazuje nieznane oblicze postaci.
Tym razem było zasadniczo podobnie. Annę Kliwijską od zawsze darzyłam nie małą sympatią. Wydawała się urocza i bystra, było nie było jest jedyną żoną Henryka, która wymknęła się wyrokowi skazującemu (ostatniej Królowej nie liczę, bo to czysty fart). Polubiłam „jej” rozdziały, choć muszę przyznać, że towarzyszył mi irracjonalny strach o jej życie. Irracjonalny, ponieważ wszyscy znamy ogólne fakty dotyczące zarówno jej życia, jak i innych Henrykowych Królowych. Z Kasią Howard miałam już większy problem. Wcześniej postrzegałam ją jako samolubne dziecko, taką nimfetkę Lolitkę. Pod tym względem moje zdanie również się nie zmieniło, choć przestałam postrzegać Katarzynę jedynie przez ten pryzmat. Na koniec (choć na pewno nie wisienka na torcie!) Jane, dwórka wszystkich pięciu żon Henryka. Niemal do samego końca wahałam się, jak ją ocenić. Wszystko co czyni, sprawia, że mam ją za pomiot Szatana. To co myśli i mówi, przybliża mnie bardziej do posądzanie jej o niezrównoważenie psychiczne, bo tak wielka naiwność jest niemożliwa! Reasumując „Dwie królowe”, jako pierwsza z dotąd przeczytanych książek Philippy Gregory, nie zmieniła mojego zdania na temat kobiet otaczających Henryka, a co się tyczy samego Henryka…

Jak niejednokrotnie wspominałam, mam pewną słabość do Tudorów, przez którą masowo pochłaniam wszystko co z nimi związane. Najdłużej trwała moja przygoda z „Dynastią Tudorów” i przez nią przed moimi oczami pojawia się Jonathan Rhys Meyers, gdy słyszę „Henryk”. Choć ostatnie sezony ukazały go, jako starego, pulchnego dziada z ropiejącą nogą, to nie oszukujmy się – nawet w takiej wersji Jonathan jest diabelsko przystojny. Philippa Gregory gwiżdże jednak na moje miłe wyobrażenia! Pokazuje ohydę Króla w całej okazałości. Wertując strony, niemal czułam, jak śmierdzi jego gnijące ciało. Piękne oczy Meyersa, powoli zostały zastąpione przez małe świńskie oczka topiące się w napuchniętej twarzy (FUJ!). Zewnętrzna brzydota Henryka odzwierciedla jego zepsute wnętrze, które z pewnością nie raz was zszokuje! 

„Dwie królowe” są najlepszą powieścią Gregory, jaką do tej pory czytałam. Tło polityczno historyczne nie jest zbyt szczegółowo przedstawione, ale w wystarczający sposób by poczuć klimat paranoi panujący zarówno na angielskim dworze, jak i w całej Anglii. Całość niesamowicie wciąga, nie pozwalając się oderwać, a wszystko to dzięki barwnej opowieści z wyrazistymi bohaterami, wartkiej akcji i lekkiemu stylowi autorki. O ile poprzednio pisałam, że dla powieści Gregory należy zarezerwować więcej czasu, tak w przypadku „Dwóch królowych” nie ma takiej potrzeby. Czytała się ją błyskawicznie i z ogromną przyjemnością! Gosiarella już nie może się doczekać kolejnej powieści z cyklu Tudorskiego.
Ocena: 5+/6
~~~~~
Za egzemplarz dziękuję Grupie Publicat