Looking For Anything Specific?

Header Ads

10 filmów z 2014 roku


Krytykiem filmowym nie jestem i szczerze mówiąc nie mam na to większych zadatków, dlatego to absolutnie nie jest lista najlepszych filmów z 2014 roku. Najgorszych również nie, choć akurat w tym przypadku pewnie poszłoby mi lepiej. Poniżej znajdziecie 10 filmów, które w tym roku zwróciły moją szczególną uwagę, po oglądnięciu nie okazały się kompletnym gniotem i jestem całkiem pewna, że przez jakiś czas będę o nich pamiętać. Tak, to zestawienie filmów godnych zapamiętania. 


Veronica Mars (premiera: 8 marca 2014)

Dlaczego warto go zapamiętać? Powodów nie brakuje. Przede wszystkim jest pełnometrażową kontynuacją bardzo dobrego serialu (zobacz wpis o serialu), który powstał po 7 latach po jego zakończeniu i to dzięki fanom. Podczas akcji crowdfundingowej, przekazali oni łącznie 5 702 153 $, pobijając przy tym kilka rekordów serwisu Kickstarter - m.in. najszybciej osiągnięty próg 2 mln dolarów (w 12 godz.) oraz najszersza rzesza sympatyków w historii (91 tyś.). Moim skromnym zdaniem, w końcu dostaliśmy odpowiednie zakończenie przygód Weroniki, ale co ja Wam będę dużo pisać - obejrzyjcie sami i/lub sprawdźcie co wcześniej pisałam na temat tego filmu (klikając tutaj). 


Strażnicy Galaktyki (premiera: 21 lipca 2014)

W „Strażnikach Galaktyki” mamy piątkę sympatycznych głównych bohaterów. Pierwszym z nim jest Peter Quill aka Star-Lord (Chris Pratt), który jest kosmicznym złodziejaszkiem z obsesją na punkcie swojego walkmana. Poznajemy go, gdy wpadł na arcygenialny plan wyrolowania swojego wspólnika/szefa/niebieskiego człowieczka tj. sprzątnąć mu sprzed nosa glob. Problem polega na tym, że dokładnie w tej samej chwili większość mieszkańców galaktyki stwierdziła, że też chce go mieć... (więcej na ich temat przeczytacie tutaj).
W końcu dostaliśmy od Marvela nowe uniwersum, w którym nie rządzą superbohaterowie, mutanci, nordyccy bogowie, czy inni Avengersi. Wyszło rewelacyjnie (jak to u Marvela) i przez najbliższe lata będziemy zalewani kontynuacjami (jak to u Marvela), więc lepiej nie przegapcie tego filmu!


Czarownica / Maleficent (premiera: 28 maja 2014)

Któż z nas nie zna baśni o Śpiącej Królewnie (jeśli nie znacie oryginalnej wersji zapraszam do True Story), na którą zła czarownica, bez żadnego wyraźnego powodu, rzuciła klątwę snu? A może powód jednak był i to całkiem niezły? Disney postanowił opowiedzieć jej historię na nowo i przyznam, że wyszło mu to naprawdę dobrze, pomijając okropnie familijny początek. Mam wrażenie, że tym filmem zapoczątkował to, co sama robię od dawna, czyli ocieplił wizerunek bajkowego złoczyńcy. Dodatkowo kto się oprze Angelinie Jolie z rogami i skrzydłami? No kto?! 



Igrzyska Śmierci: Kosogłos part 1 (premiera: 10 listopada 2014)

Wierzcie lub nie, ale Kosogłosa wstawiam, jako film, który warto zapamiętać, jako dowód, że rozbijanie jednej książki na dwie części może skończyć się klapą. Podzielenie ostatniej części Harrego Pottera na dwie części było dobrym posunięciem, podobnie jak i Zmierzchu, ale w przypadku Igrzysk Śmierci okazało się totalną porażką. Nie dlatego, że film był zły, czy nudny, ale dlatego, że zwyczajnie był wstępem. Po zakończeniu  miałam wrażenie, że ktoś urwał w połowie, chociaż nie, nie w połowie, a w jednej trzeciej. Nie pamiętam bym kiedyś wyszła z kina równie zniesmaczona, stratą czasu i pieniędzy. Jeśli jeszcze go nie oglądaliście to wstrzymajcie się do premiery części drugiej. 

Lucy (premiera: 24 lipca 2014)

Film pokazuje nam urywek z życia Lucy (Scarlett Johansson) - zwykłej blondynki, która przypadkiem wmieszała się w przemyt narkotyków. I to nie byle jakich, bo dość tajemniczej, intensywnie niebieskiej substancji dającej niezwykłego kopa. Gdy ogromna dawka narkotyku dostaje się do jej organizmu, dziewczyna zyskuje niezwykłe zdolności (więcej o filmie przeczytacie tutaj).
Zdania na temat tego filmu są mocno podzielone. Jedni uważają go za niewypał, a inni (jak np. ja) twierdzą, że jest rewelacyjny. Najważniejsze, że porusza niezbyt wyeksploatowaną tematykę mitu o używaniu 10% mózgu i wplata hipotezę na temat tego, czym byśmy się stali, gdybyśmy potrafili wykorzystywać więcej jego potencjału. Zdecydowanie warto obejrzeć i oby powstawało więcej filmów na ten temat!


Jak wytresować smoka 2 (premiera: 16 maja 2014)

W skrócie: Pięć lat po zjednoczeniu rasy smoków oraz ludzi Czkawka i Szczerbatek stają do obrony wyspy Berk przed niebezpiecznymi dzikimi bestiami, a także tajemniczym Smoczym Jeźdźcem. 
Ogólnie jeszcze więcej smoków, jeszcze więcej Szczerbatka, w końcu złoczyńcy do pokonania (i to tacy, których nawet ja nie lubię) i zdecydowanie najlepsza bajka tego roku. Obejrzejcie obie części i czekajcie na ostatnią część trylogii.


Grand Budapest Hotel (premiera: 6 lutego 2014)


Wydaje mi się, że ta pozycja jest najbardziej specyficzna. Odrobinę odrealniona, groteskowa opowieść o konsjerżu niegdyś słynnego hotelu, który zaprzyjaźnia się z młodym boyem. Nie wiem nawet jak opisać tą produkcje. Jest dziwna, surrealistyczna, prosta i zarazem zabawna. Z pewnością nie jest to typowy film i warto zwrócić na niego uwagę. 


Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie (premiera: 15 maja 2014)


Tym razem komedia od twórców Teda (pamiętacie tego miśka, który gadał i jarał zioło?). Farmer- nieudacznik traci ukochaną na rzecz sprzedawcy garniturów z uroczym wąsem, którego gra Neil Patrick Harris (najważniejszy powód by oglądnąć film: Neil Patrick Harris sprzedaje garnitury, robi za czarny charakter i ma wąsa. Jak tego nie serduszkować?). Później wszystko przypomina western w krzywym zwierciadle. Jak nie przepadam za klimatem dzikiego zachodu, tak ten film był strzałem w dziesiątkę. 


Rodzinne rewolucje (premiera: 22 maja 2014)

Chyba nie ma roku, w którym mogłoby zabraknąć komedii z Adamem Sandlerem. Większość jest udanych, podobnie jak Rodzinne rewolucje, które choć w klimacie familijnym potrafią porządnie rozbawić. Tym razem trafiamy do Afryki na wakacje integrujące rodziny mieszane. Świetna gra aktorska, gwarancja dobrej zabawy i olbrzymiej dawki śmiechu (chociaż może to było wynikiem mojego chamskiego humoru i żartów, które sypały się w trakcie oglądania).


X-Men: Przeszłość, która nadejdzie (premiera: 10 maja 2014)

Dlaczego? A) bo to kolejna część X-menów i b) bo to Marvel. Nic dodać nic ująć, a jeśli jeszcze nie oglądaliście żadnej części X-menów, sprawdźcie w jakiej kolejności powinno się je oglądać (klik).

Dodatkowo warto wspomnieć, że 2o14 był rokiem wielu dobrych ekranizacji książek. Więzień LabiryntuDylanem O'Brienem jest lepszy od swojej papierowej wersji. Podobnie Akademia Wampirów, choć w tym przypadku książka mi się nie podobała, a jej fani mają odmienią opinię. Niezgodna wyszła chyba najlepiej z pośród wszystkich adaptacji, a Gwiazd naszych wina wyciska łzy. Kosogłos, jak już wspomniałam powyżej, zawiódł mnie, ale mam spore oczekiwania względem Złodziejki książek, która jeszcze czeka aż ją obejrzę.


Ps. Jakie są Wasze ulubione, tegoroczne filmy?

Prześlij komentarz

36 Komentarze

  1. Film "Czarownica" bardzo się udał, nawet byłam zaskoczona, że był tak dobry. "Kosogłosa" mam ciągle w planach, a "Lucy" mi się nie podobał ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Złośliwa Baba29 grudnia 2014 21:00

    Te, które oglądałam z twojej listy podobały mi się bardzo. Od siebie mogłabym dodać jeszcze "Zimową opowieść" do ekranizacji i "Drakulę: nieznaną historię" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam wszystkie oprócz Rodzinnych rewolucji i Miliona sposobów, jak zginąć na Zachodzie. Na Sandlera jestem mocno uczulona, a do drugiego filmu nie przekona mnie nawet Neal Patrick Harris z wąsem :P VM może nie była jakimś hitem, ale mnie jako fankę serialu bardzo ucieszyło zakończenie filmu i godne (i jedyne właściwe!) zamknięcie wątku Veronica-Logan. Poza tym świetny Grand Budapest Hotel, X-meni, Strażnicy Galaktyki i Jak wytresować smoka 2. Kosogłos faktycznie zawodzi. Lucy mi się nie podobała :P Niezgodna pozytywnie mnie zaskoczyła! Do najlepszych filmów 2014 roku dodałabym jeszcze Bogowie, Zacznijmy od nowa, Ona, Kraina lodu, Zniewolony, Wyścig i Czas na miłość.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dracula, tak! Zakochałam się w tym filmie.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech... Jak Ty mi lubisz utrudniać życie :P Ciągle muszę skakać i sprawdzać co jest na której pozycji!
    1. Czyli nie oglądałaś serialu!? A idź ty (obejrzeć!)! 2. Pewnie, że zawsze mógł być lepszy, ale mam wrażenie, że i bez tego był najgłośniejszą premierą tego roku. Z 3 mnie ranisz, chociaż mój też na niej zasnął. Mnie się podobała, ale to pewnie dlatego, że ogólnie nie znoszę Śpiącej Królewny. 4 nie oglądaj, dopóki nie pojawi się art 2, bo naprawdę chyba nigdy nie byłam tak wkurzona po wyjściu z kina i to nie dlatego, że powaliło na kolana i nie mogłam się doczekać, tylko dlatego, że miałam wrażenie, że mnie ktoś wykiwał. Ze Zmierzchem to i tak sprawa jest ciężka, bo ekranizacja wyszła słabo na tle książek. 4 tom lubiłam najmniej, więc najbardziej podobał mi się film. Wyobraź sobie co musi dziać się z kosogłosem, że na niego narzekam, a w Zmierzchu uważam, że jakoś to wyszło :P
    Ja też :) Dobra bajka!
    Rodzinne rewolucje obejrzyj, dołóż sobie do tego jeszcze "Udając gliniarzy" całkiem niezły, ale brakło mi miejsca na kolejną komedię (ta jest bez Sandlera). A z Lucy będę trzymać kciuki, bo należę do nielicznych, których zachwyciła :( Niedoceniony film.
    Hobbita jeszcze się boję tknąć, ale życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę nikt poza mną nie lubi "Lucy"?! A z "Czarownicą" miałam podobnie, zwłaszcza, że początek filmu średnio mnie zainteresował, a tu proszę! Dobry :)
    Z "Kosogłosem" wstrzymaj się jeszcze rok! Do premiery 2. Zaoszczędzisz sobie nerwów ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm... okej! Jeszcze w tym roku obejrzę Drakulę! Dzięki za przypomnienie!
    Fakt, Zimowa opowieść, o niej totalnie zapomniałam :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Widziałam "Jak wytresować smoka 2" - genialny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha no dobra trochę mnie przekonałaś (tym szympansem!) :D
    Nie no Lucy wcale nie była taka zła, nawet mnie rozbawiła momentami, o dziwo nie był to najgorszy film jaki widziałam w tym roku!

    OdpowiedzUsuń
  10. Złośliwa Baba30 grudnia 2014 00:24

    Koniecznie, zwłaszcza, że dwie osoby już Ci to mówią!

    OdpowiedzUsuń
  11. Tyle smoków naraz! Dreamworks robi dobre bajki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ha! I od razu lepiej, nawet szympansa reanimują! :)
    Chwała! To jaki był najgorszy?

    OdpowiedzUsuń
  13. Najgorszy, jaki widziałam w życiu chyba, tajlandzki Mary is happy, Mary is happy. Zdecydowanie NIE polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie wiele komedii z Sandlerem tylko do niego zraża i sama nie wiem, co warto z nim oglądać, a czego nie. Miał jedną dobrą z Jennifer Aniston i potem się jakoś posypało.
    "Kosogłos" bardzo przypadł mi do gustu, "Czarownica" była specyficzna i ani mnie mocno nie zauroczyła, ani nie nastawia negatywnie. A Szczerbatka obejrzałam ostatnio po raz pierwszy i nie mogę się doczekać, by kupić drugą część i również przeżywać z nim przygody :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiedziałam, że istnieje pełnometrażowa wersja "Veronici Mars" - yuhuuu, już wiem, co będę oglądać w najbliższym czasie. :) Z powyższych filmów oglądałam jedynie "Kosogłosa" - jeszcze wiele przede mną. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeżeli o mnie chodzi to takiej listy zbudować nie potrafię, ale zdecydowanie z tego roku zapamiętam "Czarownice", w której genialną rolę zagrała Angelina Jolie - jedna z moich ulubionych aktorek. Również "Jak wytresować smoka 2" był rewelacyjnym filmem animowanym. Mam ochotę obejrzeć "Lucy" oraz "Grand Budapest Hotel". Nie wspominając już o rewelacyjnym "Kosogłosie". Z niecierpliwością czekam na finalną część :)

    http://booksloovers13xd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Veroniqusia Waters30 grudnia 2014 13:19

    O, a ja się na Czarownicy bardzo rozczarowałam:( Rozumiem, bajka, ale... wróżki karmiące niemowlę marchewkami? Wróżki życzące królewnie piękna, księcia i "tego żeby zawsze się śmiała", o mądrości ani się nie zająkując? Naprawdę?
    Z tegorocznych filmów jakoś trudno wybrać mi najlepszy. Złodziejka książek - bardzo udana ekranizacja, podobnie jak przesłodzone, ale wciąż dobre Gwiazd naszych wina. A na Kosogłosa dopiero się wybieram:)

    OdpowiedzUsuń
  18. "Strażnicy galaktyki" i "Jak wytresować smoka 2" były całkiem udane. Przy "Lucy" i kolejnej części "X-Menów" też miło spędziłam czas. Z kolei "Milion sposobów..." nie przypadło mi do gustu, jakoś nie lubię tego typu humoru. "Czarownicę" planuję w najbliższym czasie obejrzeć. ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam do mnie jutro, gdzie będzie podsumowanie. Na pewno znajdzie się u mnie Kosogłos i Strażnicy Galaktyki :)

    OdpowiedzUsuń
  20. "Jak wytresować smoka 2" to moja jedna z dwóch ukochanych animacji, jakie widziałam w tym roku, zaraz po drugiej części klopsów, czyli "Cloudy with a chance of meatballs" <3 <3 <3 "Grand Budapest Hotel" cudeńko i X-Men również <3 "Maleficent" fajne, ale nie zachwyciłam się aż tak bardzo... Teraz jak tak myślę, to jakoś nie mogę ogarnąć obejrzanych w tym roku filmów umysłem :D Zrobiłaś mi zagwostkę i sama muszę dla siebie TOP10 w głowie wykroić :D
    Szczęśliwości i cudnych szaleństw kulturowych w Nowym Roku, Kochana! Oglądaj, czytaj i pisz - DUŻO :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiedziałam! XD
    Nie wiesz co tracisz :P
    Ha! I to wiele wyjaśnia!
    Boję się, bo czuję co się stanie gdy go obejrzę. Pewnie wpadnę w ciąg i będę chciała obejrzeć wszystko Tolkienowskie ponownie. Na to potrzebuję dużo czasu z dala od ludzi, którzy będą przez to cierpieć :P

    OdpowiedzUsuń
  22. Tajlandzki? Chyba nigdy nie oglądałam nic ich produkcji. W każdym razie, gdy w końcu mnie skuszą to z pewnością będę omijała ten tytuł ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Gdzieś ostatnio czytałam, że jest najbardziej przepłacanym aktorem Hollywoodu. Nie które komedie z nim są tak dziwne, że aż mi się podobają, inne nie, ale "Rodzinne rewolucje" są dobre i przyjemne. Z Aniston to "Żona na niby"? Jeszcze nie widziałam.
    Wydaje mi się, że druga część jest jeszcze lepsza ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. W takim razie w końcu dostaniesz od VM właściwe zakończenie jej historii :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Jeśli chodzi o Jolie to może nie jest moją ulubioną aktorką, ale zdecydowanie powiedziałam pod jej adresem ostatnio najlepszy komplement, jaki mogłam rzucić kobiecie: Patrząc na zdjęcie u samej góry uważam, że idealnie pasowałaby do roli Harley Quinn (dziewczyny Jokera).
    Mam nadzieje, że oba filmy ("Lucy" i "Grand Budapest Hotel") Ci się spodobają ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Log story, ale... :D Mary is happy, Mary is happy pokazywali na wrocławskim Festiwalu Nowe Horyzonty na rynku głównym, a że akurat byłam tam turystycznie postanowiliśmy się wybrać, no i jakoś wymęczyłam ten film, ale "komedia tweeterowa" to była porażka :/

    OdpowiedzUsuń
  27. A po co księżniczką inteligencja? Uroda, ładny uśmiech, piękny śpiew i już - idealna królewna :P Disney nigdy nie stawiał na mądrość. Za to zastanawiam się, jakim cudem umknęły mi marchewki?!
    Z Kosogłosem jeszcze się wstrzymaj. Mam wrażenie, że urwali w połowie, więc lepiej poczekać na zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ale to nudne i domyślam się końca.:p
    Hm... taaak... to by się mogło tak skończyć...

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja tam nie grymaszę, Marvela biorę w ciemno :) Ale gdybym miała wybrać sobie od nich prezent to poprosiłabym o ładnie opakowanego Starka pod poduszką ^^

    OdpowiedzUsuń
  30. Suza, dzięki Ci za podniesienie na duchu! Zaczynałam się zastanawiać czy ktoś poza mną i moim, choć trochę polubił Lucy :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie oglądałam jeszcze klopsików. I co narobiłaś? Teraz muszę nadrobić :P
    Koniecznie zrób swoją 10, bo brakuje mi dobrych filmów do obejrzenia!
    Dzięki Ci ślicznie, Słońce! Życzę Ci tego samego, a także jeszcze więcej blogowych sukcesów, bo eBuka to dopiero początek! :*

    OdpowiedzUsuń
  32. Nieeeeee! Geez... dlaczego mi to zrobiłaś?! Napisałaś "komedia tweeterowa" i teraz zżera mnie ciekawość, a obiecałam sobie nie oglądać więcej głupich filmów dla głupiego guilty pleasure, zwłaszcza, że "pleasure" pewnie tutaj nawet nie będzie! Ożesz... muszę teraz opanować swój masochizm :P

    OdpowiedzUsuń
  33. W takim razie dodam jeszcze, że mojemu bratu też się podobało. ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Prawda. Pierwsza książkowa część Kosogłosa jest bardziej powolna, choć ma swój sens i potrafi wzruszyć, ale to druga nadaje jej rytm i sens. Dlatego ten skok na kasę tak mnie wkurzył ;/

    OdpowiedzUsuń
  35. Strażnicy Galaktyki, yes yes yes:D

    OdpowiedzUsuń