Pokochaj śnieg w 5 krokach


Jak reagować na śnieg? Odpowiedź jest prosta: POZYTYWNIE! Wiem, że śnieg łączy się z całą masą powodów do narzekań: jest zimno, ciężko się przebić, trzeba odśnieżać, trzeba w chodzić w kurtkach, czapkach, szalikach, jest zimno, a do tego szlag człowieka trafia, gdy wszyscy na facebooku informują Cię, że spadł śnieg, jakbyście okien w domach nie mieli. I to tyle narzekania! Czas się cieszyć! Pamiętacie, gdy jako dzieci biegaliście od okna do okno by popatrzeć na śnieg? Cieszyliście się...no cóż... jak dzieci i nie mogliście się doczekać, aż mama założy Wam rękawiczki, czapkę itd. byście mogli się nim pobawić? 

Ja tak mam do dziś, choć oczywiście mama już nie musi mnie już ubierać. Gdy widzę pierwszy śnieg jestem szczęśliwa. Zauważyłam, że przez to ludzie patrzą na mnie z politowaniem, choć nie do końca rozumiem dlaczego. Przecież to mi jest żal ich, bo to oni i im podobni utracili zdolność do cieszenia się małymi rzeczami i nie potrafią już odnaleźć piękna w czymś pozornie zwyczajnym. Wolą dostrzegać negatywy, jakby zapomnieli, że można się tym bawić. Wierzę, że Wy pamiętacie, a jeśli nie to chciałabym Wam przypomnieć.

Sposób nr 1
[Źródło]
Lepienie bałwana to zdecydowanie najbardziej kreatywna zabawa na śniegu. Od dziecka nie lepiłam prawdziwego bałwana składającego się z trzech kul, marchewki i całej reszty dodatków. Mam inną tradycję. Wszystko zaczęło się od tego, że chciałam ulepić śnieżny posąg Afrodyty. Niestety moje zdolności manualne są dość ograniczone, więc wyszła, jak to określił Gosiarellowy Chłopak, cycata świnia. Od tamtego momentu co roku lepimy świnie, ja dlatego, że nic lepszego mi nie wyjdzie, a on, ponieważ mi dokucza (wszyscy dokuczają biednej Gosiarelli). Może Wam pójdzie lepiej i stworzycie śnieżne dzieło sztuki? A może będziecie szlifować swoje zdolności w budowaniu idealnego iglo - to może się kiedyś przydać. Co Wam szkodzi spróbować?
Gosiarellowa rada na lepienie bałwana: róbcie to pod wieczór, bo jest lepszy klimat i mniej osób spotkacie przy "tworzeniu".

Sposób nr 2
Drugi sposób wymaga większej liczby osób, dlatego śmiało dzwońcie po znajomych, a także po ludzi, którzy Was ostatnio zdenerwowali, bo śnieg oferuje Wam jedyną legalną szansę na spuszczenie im łomotu (oberwanie porządną śnieżką boli bardziej niż kulki paintballowe - sprawdzałam!) i wyładowanie agresji. Jeśli się jeszcze nie domyślacie to chodzi mi o bitwę śnieżną! Od zeszłego roku spisałam listę osób, które chętnie na taką zaproszę. Niestety może zdarzyć się tak, że Wasi znajomi są nudni i mają za głęboko wsadzony kij w cztery litery, przez co nie będą chcieli umawiać się na wojnę na śnieżki. Nic straconego! Takich, jak Wy jest więcej, dlatego przynajmniej raz do roku w większości miast są organizowane takie bitwy. Wpiszcie w wyszukiwarkę (gdy zima będzie trwała w najlepsze) bitwę śnieżną + Wasze miasto lub poszukajcie na grupach/wydarzeniach facebookowych.
Gosiarellowa wskazówka dla Krakusów: U nas najczęściej odbywają się na błoniach. Do zobaczenia!

Sposób nr 3
Dla leniwych i tych, którzy przemarzli przy poprzednich aktywnościach polecam najprostszą i najwredniejszą rzecz, czyli oglądanie, jak inni marzną. Tylko zróbcie to z klasą! Przygotujcie sobie ciepłą kawę/herbatę/czekoladę, przygotujcie dobrą książkę, opcjonalnie: kocyk, ciepłe skarpety i świeczka zapachowa, usiądźcie wygodnie przed oknem i napawajcie się tym, że każdy ciekawski przechodzień, który będzie się gapił w Wasze okno dostanie szału, że Wy rozkoszujecie się ciepełkiem, a on tkwi po kostki w śniegu, ma zamarznięty nos, a do domu jeszcze kilometr. Dobra kara za inwigilacje, a satysfakcja gwarantowana.

Sposób nr 4
Oczywistą oczywistością jest fakt, że śnieg zasypuje wszystko co brudne, brzydkie i nijakie, a w zamian pokazuje nam nieco czystszą i bardziej magiczną wersję rzeczywistości. Przykładowo dziurawe drogi, zniszczone pobocza i gałęzie drzew bez liści wyglądają rewelacyjnie, gdy przykryje je biały puch. Oczywiście można to oglądać z oddali, ale także można wyjść na zewnątrz z aparatek w dłoni i zrobić piękne zdjęcia. Przy okazji zróbcie sobie małą wycieczkę i oglądajcie, jaki ładny mamy świat. 

Sposób nr 5
Dobra, teraz pewnie uznacie, że przesadziłam, ale napiszę: sanki! Chociaż bardziej przekona Was kulig i sporty zimowe. To ja będę wymieniać, a Wy powiecie "stop", gdy trafię w Wasz gust (a psikus, bo Was nie słyszę): narty, snowboard, łyżwy, czy co tam jeszcze jest. Oczywiście ja się do tego nie nadaję, bo stanowię zagrożenie dla zdrowia i życia wszystkich wokół, ale podejrzewam, że większość z was jest mniej pechowa. A kulig to już naprawdę jest zabawa dla każdego, zwłaszcza, gdy jest zakończony ogniskiem. 

Jeśli dalej nie jesteście przekonani to pomyślcie, jakbyście się czuli żyjąc w kraju, w którym nigdy nie pada śnieg. Wiecie, robienie aniołków na piasku to średnia frajda, bo wytrzepywanie piachu z majtek jest niczym w porównaniu z pozbywaniem się go z (długich) włosów. 


Ps. Jakie jest Wasze ulubione zastosowanie śniegu?