Nadszedł piątek 13-tego, czyli dzień który wedle wszystkich podań ludowych i współczesnych przynosi pecha. Sama nie przepadam za zabobonami, ale taki dzień to dobra okazja, by umilić Wam dzień kolejnym odcinkiem serii Zróbmy z tego bajkę! Pozwólcie więc, że przedstawię historię ostatniego syna króla Cravena ze Slasherowic - Billy'ego!
Ps. Dziękuję ślicznie wszystkim, którzy mają swój wkład w powstanie tej bajki! Naprawdę cudownie pisze się, gdy możecie decydować o przebiegu fabuły, a w dodatku powstają przebajeczne piosenki! Łapcie serduszka <3 <3 <3
Ps2. Mam nadzieję, że piątek 13-tego był dla Was łaskawy!
Ps3. To koniec przygód z Slasherowic!
Dla przypomnienia: Dawno, dawno temu istniały obok siebie dwa Królestwa, które oddzielał gęsty las. Jedno z nich - Slasherowice było rządzone przez potężnego króla Cravena, jednak ciążyła na nim klątwa - każdy z jego synów miał być prześladowany i zginąć z ręki ukochanej kobiety, a gdy każdy dziedzic korony umrze Slasherowice zostaną zapomniane. Król Craven, aby nie dopuścić do spełnienia się przepowiedni, postanowił użyć małej sztuczki. Każdy syn otrzymał od ojca unikatową maskę, którą musiał nosić dniami i nocami, dzięki czemu niemal nikt nie wiedział, jak naprawdę wyglądali. Gdy młodzi królewicze podrastali otrzymywali kolejny podarek - stworzoną specjalnie dla nich broń i przez lata trenowali, by jak najlepiej się nią posługiwać. Po zakończeniu szkolenia każdemu z królewiczów zostali przydzieleni strażnicy, których mundury stanowiły niemal takie same ubrania i maski, jakie nosili synowie króla. Po co zapytacie? Król wierzył, że dzięki temu zły los się pomyli i dosięgnie kogoś innego. My jednak wiemy, że dwóch synów króla znalazło skuteczniejsze rozwiązanie - Ghostface znalazł swój happy end z Sidney, a Jasonowi udało się całkiem przełamać klątwę. Niemniej historia Billy'ego dzieje się pomiędzy bajkami jego braci (tj. klątwa dalej aktualna).
Billy miał jedynie dwa lata, gdy na jego rodzinę spadła klątwa rzucona przez zrozpaczoną czarownicę, więc nie pamiętał życia bez maski. Nie pamiętał również twarzy Jasona i Ghostface'a. Dla niego od zawsze starszy brat przypominał zmęczonego zawodnika hokejowego, a młodszy przypominał postać z wiszącego na ścianie obrazu Edvarda Muncha (chociaż mały Billy i tak był święcie przekonany, że Ghostface machnął autoportret, bo dorośli tak źle nie rysowali!). Z kolei dla nich Billy wyglądał jak kukiełka przez swoją białą maskę ozdobioną czerwonymi kołami na policzkach i ruchomą brodą. Burza zwichrzonych czarnych włosów wystających zza maski dopełniała dzieła, przez które jego bracia nadali mu przezwisko "Billy kukiełka". Gdy jeździł po zamkowych korytarzach na swoim dziecięcym rowerku, niemal turlali się ze śmiechu i żartowali, że kukiełka ożyła i może kiedyś stanie się prawdziwym chłopcem. Jednak Billy wcale tego nie chciał. Nie marzył o życiu bez maski. Za bardzo podobało mu się, że mógł w odwecie pod osłoną nocy zakradać się do sypialni swoich braci i śmiać się demonicznie nad ich głowami, przez co oni przerażeni piszczeli ze strachu (kto się nie boi demonicznych kukiełek, niech pierwszy rzuci kamień!), a służba musiała zmieniać im codziennie pościel, nucąc przy tym pieśń anonimowego autora:
Mijały lata, Billy dorósł i dalej czuł się dobrze w swojej masce. Niemniej marzył o znalezieniu prawdziwej miłości. Przez długi czas zbierał się na odwagę, by zdjąć maskę i ruszyć w świat w poszukiwaniu ukochanej, jednak nim się zdecydował, dotarła do niego wieść o śmierci Ghostface'a, a niedługo później również o zniknięciu Jasona w Crystal Lake. Billy zrozumiał wówczas, że najprawdopodobniej został jedynym dziedzicem korony Slasherowic i nie może ot tak po prostu podążyć za marzeniem, gdy w być może niedalekiej przyszłości będzie musiał wziąć odpowiedzialność za całe królestwo i swoich poddanych. Niemniej nasz królewicz był już po uszy zakochany w samej idei miłości, więc choć sam stracił szansę na znalezienie własnej, to nie poddał się, a jedynie zmienił swoje plany.
W tajemnicy, pod zmienionym nazwiskiem Billy założył firmę Jigsaw sp. z o.o., która zajęła się montażem sieci monitorującej całych Slasherowicach, a także wygrała przetarg na wykonanie tej samej usługi w sąsiednim królestwie Filmoville. Dodatkowo Jigsaw zajmowała się także produkcją najwyższej klasy kamer internetowych i tych montowanych w laptopach i smartfonach marki Pince. Firma szybko zyskała renomę i zarabiała krocie! Gdyby Billy nie urodził się w rodzinie królewskiej, to i tak dzięki swojemu przedsięwzięciu miałby skarbiec pełen złota! Niemniej to nie góry złota były celem naszego bohatera, lecz podgląd na życie mieszkańców, których Billy obserwował uważnie dniami i nocami.
Kochane dzieciaczki, nie martwcie się, Billy nie był okropnym podglądaczem, lecz człowiekiem z misją! Postanowił zostać Dobrą Wróżką, czy jak wolicie Kupidynem, który obserwując dysfunkcyjne związki lub samotne osoby idealnie pasujące do innych postaci migających na jego monitorach, postanowił pomóc odnaleźć im prawdziwą miłość. To naprawdę urocze, że osoba, której śmierć grozi, jeśli pokocha, nie odwraca się od miłości. W końcu czym są bajkowe Dobre Wróżki, czy Matki Chrzestne, jeśli nie właśnie takimi podglądaczami, które wiedzą kiedy należy interweniować? No właśnie!
Obserwując mieszkańców Filmoville i Slasherowic wytypował kilka par, a wśród nich dwie, które miały być pierwszymi króliczkami doświadczalnymi: Lawrence i Alison Gordon oraz Amanda i Hoffmana. Pierwsza z par była małżeństwem z długoletnim stażem, jednak ich drogi powoli zaczęły się rozchodzić - zajęci własnymi sprawami przestali się zauważać. Zaś Amandę i Hoffmana pozornie nie łączyło nic. Praktycznie się nie znali, jednak Billy obserwując tę dwójkę wiedział, że połączą ich wspólne pasje i miłość. Nasz wspaniałomyślny królewicz postanowił czym prędzej wcielić swój plan w życie. Miał tylko problem z wykonaniem. Wpierw zadzwonił do nich, jako przedstawiciel handlowy Jigsaw, by pogratulować wygrania wycieczki na tajemniczą wyspę, jednak ku jego zaskoczeniu każdy z nich rozłączał się, jakby uznał to za głupi żart. Drugą próbą było wrzucenie do ich skrzynek bonów na romantyczną kolacje, ale nikt się nie zjawił - chyba uznali to za nic nie warte ulotki. W trzecim podejściu Billy włamał się do ich telefonów, zainstalował aplikację randkową i dobrał w pary, jednak pierwsza para zafundowała sobie awanturę w klimacie "Jesteś zamężny/a, wiec po co Ci aplikacja randkowa?!", zaś druga uznała ją za złośliwe oprogramowanie i usunęła. Billy'emu kończyły się pomysły.
Billy nie miał magicznych mocy, ani czarodziejskiej różdżki, a w dodatku beznadziejnie prezentował się w niebieskiej sukience (wszystko wina kukiełkowej maski!), dlatego nie mógł ot tak zjawić się przed domamiswoich ofiar ludzi, którym chciał pomóc, by sypnąć im w twarz brokatem (czyt. magicznym pyłkiem), lub chociaż okrzykami zmobilizować ich do działania. Ta opcja odpadała, dlatego postanowił wykorzystać swoich sobowtórów, czyli oddanych strażników, którzy z rozkazu króla nosili identyczne maski, jak Billy. Dla złagodzenia dziwnego wizerunku maski nakręcił kilka reklam firmy Jigsaw sp. z o.o., której oficjalnymi maskotkami stały się małe kukiełki jeżdżące na rowerkach. Gdy tylko wszyscy mieszkańcy obu królestw obdarzyli je ciepłymi uczuciami, nadszedł plan wysłania ich (tj. strażników na rowerkach) pod wskazane adresy i nakłonienie dwóch par, by udali się wraz z nimi na wycieczkę po firmie.
Mówi się, że do trzech razy sztuka, ale sztuczki Billy'ego zadziałały dopiero za czwartym podejściem. Zarówno państwo Gordon, jak i Amanda i Hoffman podążyli za małymi, jeżdżącymi na rowerkach kukiełkowymi ludzikami, aż dotarli do budynku na skraju lasu. Nim przekroczyli próg zostali magicznie pozbawieni przytomności (nie pytajcie jak, bo musiałabym Wam powiedzieć o uderzeniu w głowie lub chloroformie, a to nie pasowałoby do bajkowej formy!). Ocknęli się w przytulnie urządzonych pokojach (każda para osobno), gdzie spostrzegli suto zastawione stoły, telewizor wbudowany w ścianę, brak okien i zamknięte na kłódkę drzwi - tak, tym razem Billy był przygotowany na wszystko! Goście dość szybko zaczęli panikować i oskarżać się wzajemnie o porwanie, co nie rokowało najlepiej na romanse wszech czasów, dlatego nasz królewicz doszedł do dość ponurego wniosku: Skoro nie chcą po dobroci - trzeba siłą!
Miejsce akcji: Pokój nr 1: Państwo Gordon
Wróżka Billy uruchomił telewizor, który wyświetlał najpiękniejsze sceny z życia państwa Gordon. Film ze ślubu i pokaz zdjęć ze wspólnymi chwilami był nawet miły, jednak poczuli się nieswojo, gdy na ekranie pojawiły się sceny nagrywane za pośrednictwem kamery z laptopów i telefonów. Pod koniec pokazu pojawiła się maska Billy'ego, a z głośników wydobył się głos, który grzecznie ich powitał: "Dzień dobry, Lawrence. Dzień dobry, Alison. Chcecie zagrać grę, w której stawką jest Wasze życie?". Ten niefortunny dobór słów "stawką jest Wasze życie" zrozumieli opacznie tj. że z tej gry tylko jedno z nich ujdzie z życiem, a nie to, co Billy miał na myśli tj. wygrana oznaczać będzie szczęśliwsze życie, w którym oboje zaczną doceniać swoją prawdziwą miłość. Cóż... wyszło, jak wyszło, ale do tego jeszcze wrócimy.
W tym czasie Billy przedstawił warunki gry, w ramach której on będzie zadawał im pytania dotyczące partnera, a oni muszą odpowiadać, by coś zyskać. W domyśle były np. kwiaty i czekoladki dla małżonki lub nowy zegarek dla męża, a w finałowej rundzie kluczyk do kłódki wraz z zaproszeniem na romantyczny wyjazd, ale ich psychika podpowiadała inne rozwiązania np. nóż, piłę lub ekskluzywne wejście do pieca.
Billy miał jedynie dwa lata, gdy na jego rodzinę spadła klątwa rzucona przez zrozpaczoną czarownicę, więc nie pamiętał życia bez maski. Nie pamiętał również twarzy Jasona i Ghostface'a. Dla niego od zawsze starszy brat przypominał zmęczonego zawodnika hokejowego, a młodszy przypominał postać z wiszącego na ścianie obrazu Edvarda Muncha (chociaż mały Billy i tak był święcie przekonany, że Ghostface machnął autoportret, bo dorośli tak źle nie rysowali!). Z kolei dla nich Billy wyglądał jak kukiełka przez swoją białą maskę ozdobioną czerwonymi kołami na policzkach i ruchomą brodą. Burza zwichrzonych czarnych włosów wystających zza maski dopełniała dzieła, przez które jego bracia nadali mu przezwisko "Billy kukiełka". Gdy jeździł po zamkowych korytarzach na swoim dziecięcym rowerku, niemal turlali się ze śmiechu i żartowali, że kukiełka ożyła i może kiedyś stanie się prawdziwym chłopcem. Jednak Billy wcale tego nie chciał. Nie marzył o życiu bez maski. Za bardzo podobało mu się, że mógł w odwecie pod osłoną nocy zakradać się do sypialni swoich braci i śmiać się demonicznie nad ich głowami, przez co oni przerażeni piszczeli ze strachu (kto się nie boi demonicznych kukiełek, niech pierwszy rzuci kamień!), a służba musiała zmieniać im codziennie pościel, nucąc przy tym pieśń anonimowego autora:
"Powolnym krokiem, na dziecięcym rowerku
Pośród sal zamkowego zgiełku
W pozornej beztrosce i sielance
Pojawił się demon, w którego stworzeniu klątwa maczała palce
Odwet wiedźmy, dziedzic przeklęty pod wpływem uroku
Wkrótce wypełznie z zamkowego mroku
Puste oczy, barwy piekielnej czerwieni
Rzucają na spokój, falę mrocznych cieni
Już wkrótce Billy, mała kukiełka pozorem
Stanie się Slasherowic największym horrorem!
Dziedzic burzy, z białym licem
Jest wszak Króla Cravena dziedzicem!
Gosiarella, która znała już wtedy jego moc
Snuje dziś o nim opowieść- w tą piątku trzynastego noc!"
Mijały lata, Billy dorósł i dalej czuł się dobrze w swojej masce. Niemniej marzył o znalezieniu prawdziwej miłości. Przez długi czas zbierał się na odwagę, by zdjąć maskę i ruszyć w świat w poszukiwaniu ukochanej, jednak nim się zdecydował, dotarła do niego wieść o śmierci Ghostface'a, a niedługo później również o zniknięciu Jasona w Crystal Lake. Billy zrozumiał wówczas, że najprawdopodobniej został jedynym dziedzicem korony Slasherowic i nie może ot tak po prostu podążyć za marzeniem, gdy w być może niedalekiej przyszłości będzie musiał wziąć odpowiedzialność za całe królestwo i swoich poddanych. Niemniej nasz królewicz był już po uszy zakochany w samej idei miłości, więc choć sam stracił szansę na znalezienie własnej, to nie poddał się, a jedynie zmienił swoje plany.
W tajemnicy, pod zmienionym nazwiskiem Billy założył firmę Jigsaw sp. z o.o., która zajęła się montażem sieci monitorującej całych Slasherowicach, a także wygrała przetarg na wykonanie tej samej usługi w sąsiednim królestwie Filmoville. Dodatkowo Jigsaw zajmowała się także produkcją najwyższej klasy kamer internetowych i tych montowanych w laptopach i smartfonach marki Pince. Firma szybko zyskała renomę i zarabiała krocie! Gdyby Billy nie urodził się w rodzinie królewskiej, to i tak dzięki swojemu przedsięwzięciu miałby skarbiec pełen złota! Niemniej to nie góry złota były celem naszego bohatera, lecz podgląd na życie mieszkańców, których Billy obserwował uważnie dniami i nocami.
Uwaga! Billy patrzy! |
Kochane dzieciaczki, nie martwcie się, Billy nie był okropnym podglądaczem, lecz człowiekiem z misją! Postanowił zostać Dobrą Wróżką, czy jak wolicie Kupidynem, który obserwując dysfunkcyjne związki lub samotne osoby idealnie pasujące do innych postaci migających na jego monitorach, postanowił pomóc odnaleźć im prawdziwą miłość. To naprawdę urocze, że osoba, której śmierć grozi, jeśli pokocha, nie odwraca się od miłości. W końcu czym są bajkowe Dobre Wróżki, czy Matki Chrzestne, jeśli nie właśnie takimi podglądaczami, które wiedzą kiedy należy interweniować? No właśnie!
Obserwując mieszkańców Filmoville i Slasherowic wytypował kilka par, a wśród nich dwie, które miały być pierwszymi króliczkami doświadczalnymi: Lawrence i Alison Gordon oraz Amanda i Hoffmana. Pierwsza z par była małżeństwem z długoletnim stażem, jednak ich drogi powoli zaczęły się rozchodzić - zajęci własnymi sprawami przestali się zauważać. Zaś Amandę i Hoffmana pozornie nie łączyło nic. Praktycznie się nie znali, jednak Billy obserwując tę dwójkę wiedział, że połączą ich wspólne pasje i miłość. Nasz wspaniałomyślny królewicz postanowił czym prędzej wcielić swój plan w życie. Miał tylko problem z wykonaniem. Wpierw zadzwonił do nich, jako przedstawiciel handlowy Jigsaw, by pogratulować wygrania wycieczki na tajemniczą wyspę, jednak ku jego zaskoczeniu każdy z nich rozłączał się, jakby uznał to za głupi żart. Drugą próbą było wrzucenie do ich skrzynek bonów na romantyczną kolacje, ale nikt się nie zjawił - chyba uznali to za nic nie warte ulotki. W trzecim podejściu Billy włamał się do ich telefonów, zainstalował aplikację randkową i dobrał w pary, jednak pierwsza para zafundowała sobie awanturę w klimacie "Jesteś zamężny/a, wiec po co Ci aplikacja randkowa?!", zaś druga uznała ją za złośliwe oprogramowanie i usunęła. Billy'emu kończyły się pomysły.
Billy nie miał magicznych mocy, ani czarodziejskiej różdżki, a w dodatku beznadziejnie prezentował się w niebieskiej sukience (wszystko wina kukiełkowej maski!), dlatego nie mógł ot tak zjawić się przed domami
Mówiłam, że głupio to będzie wyglądać! |
Mówi się, że do trzech razy sztuka, ale sztuczki Billy'ego zadziałały dopiero za czwartym podejściem. Zarówno państwo Gordon, jak i Amanda i Hoffman podążyli za małymi, jeżdżącymi na rowerkach kukiełkowymi ludzikami, aż dotarli do budynku na skraju lasu. Nim przekroczyli próg zostali magicznie pozbawieni przytomności (nie pytajcie jak, bo musiałabym Wam powiedzieć o uderzeniu w głowie lub chloroformie, a to nie pasowałoby do bajkowej formy!). Ocknęli się w przytulnie urządzonych pokojach (każda para osobno), gdzie spostrzegli suto zastawione stoły, telewizor wbudowany w ścianę, brak okien i zamknięte na kłódkę drzwi - tak, tym razem Billy był przygotowany na wszystko! Goście dość szybko zaczęli panikować i oskarżać się wzajemnie o porwanie, co nie rokowało najlepiej na romanse wszech czasów, dlatego nasz królewicz doszedł do dość ponurego wniosku: Skoro nie chcą po dobroci - trzeba siłą!
Miejsce akcji: Pokój nr 1: Państwo Gordon
Wróżka Billy uruchomił telewizor, który wyświetlał najpiękniejsze sceny z życia państwa Gordon. Film ze ślubu i pokaz zdjęć ze wspólnymi chwilami był nawet miły, jednak poczuli się nieswojo, gdy na ekranie pojawiły się sceny nagrywane za pośrednictwem kamery z laptopów i telefonów. Pod koniec pokazu pojawiła się maska Billy'ego, a z głośników wydobył się głos, który grzecznie ich powitał: "Dzień dobry, Lawrence. Dzień dobry, Alison. Chcecie zagrać grę, w której stawką jest Wasze życie?". Ten niefortunny dobór słów "stawką jest Wasze życie" zrozumieli opacznie tj. że z tej gry tylko jedno z nich ujdzie z życiem, a nie to, co Billy miał na myśli tj. wygrana oznaczać będzie szczęśliwsze życie, w którym oboje zaczną doceniać swoją prawdziwą miłość. Cóż... wyszło, jak wyszło, ale do tego jeszcze wrócimy.
W tym czasie Billy przedstawił warunki gry, w ramach której on będzie zadawał im pytania dotyczące partnera, a oni muszą odpowiadać, by coś zyskać. W domyśle były np. kwiaty i czekoladki dla małżonki lub nowy zegarek dla męża, a w finałowej rundzie kluczyk do kłódki wraz z zaproszeniem na romantyczny wyjazd, ale ich psychika podpowiadała inne rozwiązania np. nóż, piłę lub ekskluzywne wejście do pieca.
Miejsce akcji: Pokój nr 2: Amanda i Hoffman
W przypadku dwójki nieznajomych nie było możliwości pokazania na zdjęciach, czy filmie, ich wspólnie spędzonych chwil. Dlatego Billy już na starcie zaproponował grę. Tu jednak reakcja była odrobinę odmienna, bo spanikowany Hoffman postanowił wcielić się w prawdziwego rycerza i zaczął zdzielać telewizor poduszką porwaną z fotela. Scena rozgrywająca się przed oczami Amandy wprowadziła je w takie zdumienie, że musiała walnąć ręką w czoło. Dopiero odgłos facepalma uspokoił porywistego rycerza. Wykorzystując szansę Billy zaczął pokrótce opowiadać o swoich gościach: co lubią, o czym marzą, jakie mają pasje etc. Wszystko to w nadziei, że uda im się odnaleźć cechy wspólne, bo na razie jedynie porwanie i przetrzymywanie wbrew woli ich łączyło. Po przedstawieniu graczy zaproponował, by zagrali w Prawdę i Wyzwanie.
Wróćmy do pokoju nr 1, gdzie małżeńska kłótnia trwała w najlepsze. Pan Gordon nie potrafił wskazać, ani ulubionego koloru żony, ani poprawnie wytypować daty rocznicy ślubu. Rękoczyny zaczęły się dopiero, gdy pomylił się wskazując miejsce ich pierwszej randki. Wkurzona żona zarzucała mężowi romans, bo inaczej nie potrafiła wytłumaczyć tych pomyłek, a biedny Billy bezskutecznie próbował ją przekonać, że gdyby Lawrence miał kochankę, to on by to widział szpiegując go. Argumenty nie podziałały. Billy poddał się dopiero, gdy wściekła Alison rzuciła w męża wazonem, który przeciął mu nogę (na szczęście obyło się bez trwałego uszczerbku na zdrowiu i amputacja nie wchodziła w grę). Niemniej postanowił czym prędzej wypuścić państwa Gordon. Po prawdzie Alison zauważyła otwarte drzwi dopiero wtedy, gdy Lawrence zaczął przez nie uciekać kuśtykając.
Wnioski eksperymentu nr 1: Miłości przychodzi i odchodzi, a pytanie męża o rocznicę ślubu może zakończyć się rozpadem związku. Billy zapamiętał, by nie naprawiać par z długoletnim stażem.
Alison miała zamiar udać się w pościg za przygłupim mężem, ale ostatecznie bardziej zainteresowała się drzwiami znajdującymi się po przeciwnej stronie korytarza. Ostatecznie ślady krwi doprowadzą ją do męża, jak okruszki chleba doprowadziły Jasia i Małgosię do domu, więc nie musi się śpieszyć - później go wytropi!
W międzyczasie w pokoju nr 1 Hoffman bezskutecznie próbował wypełnić wyzwanie rzucone mu przez Amandę: otwarcie drzwi. To dało czas królewiczowi Billy'emu na dojście do wniosku, że jest beznadziejnym kupidynem i powinien szybko zmienić branżę lub opracować lepsze metody łączenia ludzi. "Może strach, adrenalina i ból fizyczny pozwoliłby im dostrzec, co jest dla nich najlepsze?" - pomyślał.
W czasie, gdy Hoffman próbował otworzyć kłódkę za pomocą noża, po drugiej stronie drzwi rozległ się kobiecy głos pytających, czy chcieliby, aby ich uwolniono. Dzielny rycerz miał odpowiedzieć, że świetnie sobie radzi, jednak Amanda go uprzedziła, krzycząc TAK! Nie musieli długo czekać, by wściekła kobieta zaczęła rąbać siekierą po drewnianych drzwiach, aż w końcu ich uwolniła. Uwolniona para miała zupełnie inny odbiór swojej bohaterki. Amanda widziała w Alison szaloną wariatkę wymachującą siekierą i wolała zejść jej z drogi, dlatego grzecznie podziękowała, a następnie wróciła do domu. Z kolei Hoffman stał, jak urzeczony przyglądając się szaleństwu ukrytemu w oczach pięknej wybawicielki.
- Gdybym miał konia, już odjeżdżalibyśmy w stronę zachodzącego słońca, moja piękna księżniczko. - powiedział Hoffman, a my musimy wybaczyć mu ten wyświechtany tekst, skoro jak każdy mieszkaniec Filmoville marzył tylko o happy endzie.
Alison dość szybko doszła do wniosku, że męża trzeba posłać w diabły, a Hoffman jest nie brzydki i biorąc pod uwagę okoliczności, na pewno zapamięta jak wyglądała ich pierwsza randka. Dlatego z uśmiechem na ustach zaproponowała, by posiedzieli chwilę w tak ładnie urządzonym pokoju, do którego musiała sobie wejść dzięki siekierze. W końcu łakocie na stole i kawa w ekspresie nie powinny się marnować, prawda? I jak to w każdej bajce ze szczęśliwym zakończeniem bywa - wszyscy zaczęli śpiewać!
Królewicz Billy zachwycony tym nagłym zwrotem akcji, zanotował sobie w zeszycie 1:2, co ostatecznie wcale nie było takim złym wynikiem. Ostatecznie to dzięki niemu połączyły się dwie bratnie dusze! Zadowolony z siebie zaczął przygotowania do drugiego etapu testów. Wszystko zapowiadało, że za sprawą Billy'ego w Slasherowicach i Filmoville zapanują rządy prawdziwej miłości. Niemniej był ktoś, kto chciał pokrzyżować jego plany.
Amanda nie była typem osoby, który lubi być porywany i więziony z obcymi facetami. Postanowiła przeprowadzić tajne śledztwo mające na celu ustalenie kim był porywacz. Teoretycznie wnioski były oczywiste, czyli właściciel firmy Jigsaw sp. z o.o., jednak dziewczyna uważała, że nikt nie byłby tak lekkomyślny (by nie napisać głupi), aby używać do porwania tak rozpoznawalnych maskotek, jeśli sam je stworzył. Niestety każdy trop prowadził do Jigsaw. Amanda nie miała innej możliwości, jak tylko wykorzystać jedno z życzeń złotej rybki, którą wygrała w Wesołym Miasteczku - kazała jej zdradzić imię osoby odpowiedzialnej za cały ten proceder. Nie spodziewała się usłyszeć: Królewicz Billy. Jednak rybka nie kłamałaby, więc musiała jej zaufać.
Po kilku dniach opracowywania strategii, Amanda miała gotowy plan porwania królewicza. Wiedząc, że jego strażnicy wyglądają tak samo, postanowiła się przebrać w takie same ubrania i maskę. Nie mogli się niczym wyróżniać, więc przeszła obok nich i nikt nie posądził ją o bycie włamywaczem, gdy nocą zakradła się do zamku królewicza. Podając mu specjalne środki na senne, wyprowadziła go z posiadłości. Wszystkim tłumaczyła, że Mike (wszędzie znajdzie się jakiś Mike) za dużo wypił (powiedzmy, że miodu lub syropu na kaszel, skoro to bajka).
Billy obudził się w tym samym pokoju, w którym przed kilkunastoma dniami obudziła się Amanda. Tym razem na ekranie telewizora widać było twarz Amandy. Teraz to ona prowadziła grę - ta jednak była okrutniejsza, bo nie miała szlachetnego celu i nic, co zrobiłby Billy nie mogło zapewnić mu wolności. Raz za razem odgadywał jej zagadki, wypełniał polecenia, układał kostki Rubika, aż w końcu dziewczynie znudziło się torturowanie więźnia, więc najzwyczajniej w świecie przyszła do jego celi i patrząc w oczy spytała o powody, jakimi się kierował, przy porwaniu. Królewicz opowiedział dziewczynie historię swojego rodu. Mówił o klątwie, śmierci brata, zaginięciu kolejnego, aż dotarł do wyznania, że znajdowanie bratnich dusz innych osób stało się dla niego substytutem miłości. Jedynym bezpiecznym. Jedynym, przez który nie groziła mu śmierć, a królestwu bezkrólewie. Dziewczynę tak wzruszyła jego opowieść, że bezgranicznie zakochała się w Billym. Na cóż jej to jednak było, skoro on sam, jak i ich miłość była przeklęta?
Amanda przez długi czas szukała rozwiązania ich problemów, jednak nawet życzenie wypowiedziane do Złotej Rybki nie mogło pomóc. Ta para nie miała szans, jeśli chcieli, aby Billy przeżył. Ostatecznie spróbowali żyć razem darząc się jedynie miłością platoniczną i wspólnie szerzyć miłość wśród ludności obu królestw za pomocą licznych uprowadzeń, które dzięki ulepszonym 'grom' dawały lepsze rezultaty. Niezbyt dobre szczęśliwe zakończenie, prawda? Chociaż patrząc z innej perspektywy, dobre wróżki nie miały obrączek na placach, więc może nasza para wcale nie miała odegrać w baśni głównej roli, a jedynie być pomocnikami - przedstawicielami prawdziwej miłości!
[Dobra, dobra, wkręcam Was - tak złego zakończenia, nawet Disney by nie zrobił, więc nie będę obniżać standardów]
Minął rok od czasu, gdy ta dwójka zaczęła ze sobą współpracować niosąc miłość po każdym zakątku dwóch królestw. W tym czasie poznali się na wylot, wiedzieli już o sobie wszystko, co było dobre, bo dzięki temu nie mogli powtórzyć błędów popełnionych przez państwa Gordon. Pewnego dnia zaobserwowali w Slasherowicach zmianę - ciemne chmury nad królestwem zaczęły się przerzedzać. Zupełnie jakby klątwa wisząca nad rodem króla Cravena znikała. Jednak zmiana warunków atmosferycznych nie była dostateczną gwarancją i nie zdecydowali się zaryzykować życia Billy'ego. Chociaż sam królewicz był coraz bliżej podjęcia samolubnej decyzji, by jednak pocałować swoją księżniczkę. Na szczęście dla niego w porę powrócił jego brat Jason, który z radością oznajmił wszystkim, jak pokonał klątwę, dzięki czemu jego ród był już na zawsze bezpieczny. Nadszedł czas zdjęcia maski i triumfu miłości. Koniec.
Alison miała zamiar udać się w pościg za przygłupim mężem, ale ostatecznie bardziej zainteresowała się drzwiami znajdującymi się po przeciwnej stronie korytarza. Ostatecznie ślady krwi doprowadzą ją do męża, jak okruszki chleba doprowadziły Jasia i Małgosię do domu, więc nie musi się śpieszyć - później go wytropi!
W międzyczasie w pokoju nr 1 Hoffman bezskutecznie próbował wypełnić wyzwanie rzucone mu przez Amandę: otwarcie drzwi. To dało czas królewiczowi Billy'emu na dojście do wniosku, że jest beznadziejnym kupidynem i powinien szybko zmienić branżę lub opracować lepsze metody łączenia ludzi. "Może strach, adrenalina i ból fizyczny pozwoliłby im dostrzec, co jest dla nich najlepsze?" - pomyślał.
W czasie, gdy Hoffman próbował otworzyć kłódkę za pomocą noża, po drugiej stronie drzwi rozległ się kobiecy głos pytających, czy chcieliby, aby ich uwolniono. Dzielny rycerz miał odpowiedzieć, że świetnie sobie radzi, jednak Amanda go uprzedziła, krzycząc TAK! Nie musieli długo czekać, by wściekła kobieta zaczęła rąbać siekierą po drewnianych drzwiach, aż w końcu ich uwolniła. Uwolniona para miała zupełnie inny odbiór swojej bohaterki. Amanda widziała w Alison szaloną wariatkę wymachującą siekierą i wolała zejść jej z drogi, dlatego grzecznie podziękowała, a następnie wróciła do domu. Z kolei Hoffman stał, jak urzeczony przyglądając się szaleństwu ukrytemu w oczach pięknej wybawicielki.
Widzicie to coś w jej oczach, prawda? |
- Gdybym miał konia, już odjeżdżalibyśmy w stronę zachodzącego słońca, moja piękna księżniczko. - powiedział Hoffman, a my musimy wybaczyć mu ten wyświechtany tekst, skoro jak każdy mieszkaniec Filmoville marzył tylko o happy endzie.
Alison dość szybko doszła do wniosku, że męża trzeba posłać w diabły, a Hoffman jest nie brzydki i biorąc pod uwagę okoliczności, na pewno zapamięta jak wyglądała ich pierwsza randka. Dlatego z uśmiechem na ustach zaproponowała, by posiedzieli chwilę w tak ładnie urządzonym pokoju, do którego musiała sobie wejść dzięki siekierze. W końcu łakocie na stole i kawa w ekspresie nie powinny się marnować, prawda? I jak to w każdej bajce ze szczęśliwym zakończeniem bywa - wszyscy zaczęli śpiewać!
Adison:
Za czasów Starożytnych Greków królową miłości była Afrodyta
I była to bardzo potężna kobita,
Hofffman:
Jednak dzisiejszego, chłodnego wieczora
Ta boska cnota znalazła nowego protektora!
W miłości nigdy nie można udawać,
Ani broń Boże się poddawać
Adison:
Bowiem to uczucie mężczyzny i niewiasty
Jest tym co pozwala osiągnąć gwiazdy!
Hoffman:
Nawet złe rzeczy mogą dać szczęście
Nawet zgubne snu zaklęcie
Doprowadzić nas może do więzienia
Twardszego od litego kamienia!
Adison:
Nawet ma siekiera, w swej doskonałości
Nie zwycięży nigdy owej Celi Miłości
Ta lalka, która zamknęła nas w tej klatce
Być może nie wiedziała, że dzięki niemu nasze uczucie wypuściło latawce!
Billy:
Hej, kochani! Macie ochotę na jeszcze jedną grę!
Wyjaśnienie planu nazywa się!
Chciałem połączyć dwie pary węzłem miłości,
ale nie wypaliło to w całej okazałości,
Jednak jeśli choć dwa serca zanurzyły się w węzeł wieczysty
To cel został zrealizowany, a ja jestem czysty!
Królewicz Billy zachwycony tym nagłym zwrotem akcji, zanotował sobie w zeszycie 1:2, co ostatecznie wcale nie było takim złym wynikiem. Ostatecznie to dzięki niemu połączyły się dwie bratnie dusze! Zadowolony z siebie zaczął przygotowania do drugiego etapu testów. Wszystko zapowiadało, że za sprawą Billy'ego w Slasherowicach i Filmoville zapanują rządy prawdziwej miłości. Niemniej był ktoś, kto chciał pokrzyżować jego plany.
Amanda nie była typem osoby, który lubi być porywany i więziony z obcymi facetami. Postanowiła przeprowadzić tajne śledztwo mające na celu ustalenie kim był porywacz. Teoretycznie wnioski były oczywiste, czyli właściciel firmy Jigsaw sp. z o.o., jednak dziewczyna uważała, że nikt nie byłby tak lekkomyślny (by nie napisać głupi), aby używać do porwania tak rozpoznawalnych maskotek, jeśli sam je stworzył. Niestety każdy trop prowadził do Jigsaw. Amanda nie miała innej możliwości, jak tylko wykorzystać jedno z życzeń złotej rybki, którą wygrała w Wesołym Miasteczku - kazała jej zdradzić imię osoby odpowiedzialnej za cały ten proceder. Nie spodziewała się usłyszeć: Królewicz Billy. Jednak rybka nie kłamałaby, więc musiała jej zaufać.
Po kilku dniach opracowywania strategii, Amanda miała gotowy plan porwania królewicza. Wiedząc, że jego strażnicy wyglądają tak samo, postanowiła się przebrać w takie same ubrania i maskę. Nie mogli się niczym wyróżniać, więc przeszła obok nich i nikt nie posądził ją o bycie włamywaczem, gdy nocą zakradła się do zamku królewicza. Podając mu specjalne środki na senne, wyprowadziła go z posiadłości. Wszystkim tłumaczyła, że Mike (wszędzie znajdzie się jakiś Mike) za dużo wypił (powiedzmy, że miodu lub syropu na kaszel, skoro to bajka).
Billy obudził się w tym samym pokoju, w którym przed kilkunastoma dniami obudziła się Amanda. Tym razem na ekranie telewizora widać było twarz Amandy. Teraz to ona prowadziła grę - ta jednak była okrutniejsza, bo nie miała szlachetnego celu i nic, co zrobiłby Billy nie mogło zapewnić mu wolności. Raz za razem odgadywał jej zagadki, wypełniał polecenia, układał kostki Rubika, aż w końcu dziewczynie znudziło się torturowanie więźnia, więc najzwyczajniej w świecie przyszła do jego celi i patrząc w oczy spytała o powody, jakimi się kierował, przy porwaniu. Królewicz opowiedział dziewczynie historię swojego rodu. Mówił o klątwie, śmierci brata, zaginięciu kolejnego, aż dotarł do wyznania, że znajdowanie bratnich dusz innych osób stało się dla niego substytutem miłości. Jedynym bezpiecznym. Jedynym, przez który nie groziła mu śmierć, a królestwu bezkrólewie. Dziewczynę tak wzruszyła jego opowieść, że bezgranicznie zakochała się w Billym. Na cóż jej to jednak było, skoro on sam, jak i ich miłość była przeklęta?
[Źródło] |
[Dobra, dobra, wkręcam Was - tak złego zakończenia, nawet Disney by nie zrobił, więc nie będę obniżać standardów]
Minął rok od czasu, gdy ta dwójka zaczęła ze sobą współpracować niosąc miłość po każdym zakątku dwóch królestw. W tym czasie poznali się na wylot, wiedzieli już o sobie wszystko, co było dobre, bo dzięki temu nie mogli powtórzyć błędów popełnionych przez państwa Gordon. Pewnego dnia zaobserwowali w Slasherowicach zmianę - ciemne chmury nad królestwem zaczęły się przerzedzać. Zupełnie jakby klątwa wisząca nad rodem króla Cravena znikała. Jednak zmiana warunków atmosferycznych nie była dostateczną gwarancją i nie zdecydowali się zaryzykować życia Billy'ego. Chociaż sam królewicz był coraz bliżej podjęcia samolubnej decyzji, by jednak pocałować swoją księżniczkę. Na szczęście dla niego w porę powrócił jego brat Jason, który z radością oznajmił wszystkim, jak pokonał klątwę, dzięki czemu jego ród był już na zawsze bezpieczny. Nadszedł czas zdjęcia maski i triumfu miłości. Koniec.
Ps. Dziękuję ślicznie wszystkim, którzy mają swój wkład w powstanie tej bajki! Naprawdę cudownie pisze się, gdy możecie decydować o przebiegu fabuły, a w dodatku powstają przebajeczne piosenki! Łapcie serduszka <3 <3 <3
Ps2. Mam nadzieję, że piątek 13-tego był dla Was łaskawy!
Ps3. To koniec przygód z Slasherowic!
0 Komentarze