Looking For Anything Specific?

Header Ads

Marie Lu - Warcross, czyli o papierowo-wirutalnej rzeczywistości rozszerzonej


Mamy XXI wiek - czas, w którym postęp technologiczny jest nie do zatrzymania, a wynalazcy co chwilę prezentują nam nowe rozwiązania usprawniające naszą rzeczywistość oraz przenoszących rozrywkę na nowy poziom. Jestem naprawdę ciekawa, czy (a raczej kiedy) nastąpi moment, w którym podobnie, jak w świecie wykreowanym przez Marie Lu w "Warcross", dostaniemy narzędzie łączące wirtualną rzeczywistość z rzeczywistością rozszerzoną, a rozgrywki w e-sporcie staną się najpopularniejszym turniejami na świecie.


"[Hideo Tanaka] zaprojektował specjalny model okularów: bezprzewodowych, o cieniutkich szkłach, z metalowymi zausznikami i chowanymi słuchawkami dousznymi. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom. Mimo zewnętrznego podobieństwa okulary te nie mają nic wspólnego z wcześniejszymi modelami gogli wirtualnej rzeczywistości".

Co je odróżnia? Neurołącze, bo tak nazwano ten system, łączą się bezpośrednio z mózgiem użytkownika, pozwalając, by ludzki umysł łączył się z wirtualnym światem, zapełniając w nim luki. Dodatkowo za pomocą przycisku znajdującego się na okularach można płynnie przechodzić między światem wirtualnym a rzeczywistym, a raczej do rzeczywistości rozszerzonej, w której wirtualne elementy nakładały się na prawdziwy obraz. Chociaż u nas google VR istnieją, a rozszerzona rzeczywistość wciąż się rozbudowuje, to wciąż wolimy wpatrywać się w ekrany smartfonów. U Marii Lu wygląda to nieco inaczej. Neurołącze zrewolucjonizowało świat, a Warcross stał się grą, którą ludzie oglądają liczniej, niż my Mundial i czarodzieje Quidditch. Zresztą nawet życie głównej bohaterki odmienia się, gdy spontanicznie włamuje się na mecz otwarcia Międzynarodowych Mistrzostw Warcrossa. Chyba czas i o niej trochę opowiedzieć.

Emika Chen jest nastoletnią sierotą z kryminalną kartoteką, ogromnymi długami i nakazem eksmisji na karku (a raczej drzwiach wejściowych do mieszkania). Na swoje szczęście jest łowcą nagród z niezłymi zdolnościami hakerskim, choć i tak dość pechowym. A może zwyczajnie jej osąd jest zazwyczaj beznadziejny? Ta, raczej to właśnie to. W końcu potrafiąc zhakować niby najbezpieczniejszy system, wybiera spontanicznie moment, w którym oglądają ją miliony ludzi (mecz otwarcia mistrzostw to zdecydowanie zły moment!), zamiast zrobić to po kryjomu, gdy nikt nie zwraca uwagi... ale ja się czepiam, a akcja musi jakoś zostać pchnięta do przodu, by Emika mogła poznać swojego idola, Hideo Tanakę.

Co prawda romans jest prowadzony trochę w tle, co zazwyczaj działa bardzo fajnie na całokształt, jednak tym razem ten romans błyskawiczny był zbyt błyskawiczny. Tak bardziej w tempie księżniczek Disneya, przez co mało urzekający, chociaż polubiłam obie postacie. Emika jest uparta i samodzielna, szanuję to. Z kolei Hideo jako postać ma fajną aurę skrytego, zamkniętego w sobie chłopaka z milionem tajemnic, które powoli odkrywa kawałek po kawałku. Co prawda decyzje tej dwójki są momentami dość zaskakujące, by nie napisać nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę, że autorka starała się ich wykreować na geniuszy, jednak muszę przyznać, że to sprawiało, że były momenty, w których naprawdę "Warcross" mnie zaskoczył. Dość szybko przewidziałam, jak akcja się potoczy i kolejne rozdziały utwierdzały mnie w przekonaniu o moim jasnowidztwie, aż tu nagle Marie Lu wyciągnęła asa z rękawa i całkiem mnie zaskoczyła. Naprawdę doceniam! Podobnie zresztą, jak mocny wątek azjatycki i przeniesienie akcji do Tokio. 

Niemniej bądź szczerzy, najmocniejszą stroną "Warcrossa" jest futurystyczny świat i jego elementy. Sądziłam, że klimatem i tematyką będzie mi się mocno kojarzyć z "Nerve" Jeanne Ryan, a jednak znacznie bliżej było mu początkowo do "Player One" Ernesta Cline'a (tylko bez nawiązań do popkultury lat '80) z rozwiązaniami, które widzieliśmy w "Black Mirror" (absolutnie niepodobny klimatem!). Osobiście zatonęłam w wyobraźni Marie Lu. Świat, który stworzyła, jest fascynujący, a jego poszczególne elementy wydają się niemal na wyciągnięcie ręki w naszej rzeczywistości, dlatego bez trudu można wyobrazić sobie, jak wszystko w "Warcrossie" wygląda i działa. Aż chce się pośpieszyć naszych wynalazców, abyśmy mogli założyć własne Nerwołącza i móc własnymi oczami śledzić rozgrywki Warcrossa. Poważnie, oglądałabym. Zresztą "Warcrossa" w wersji filmowej również, bo to świetny materiał na ekranizację i to zarówno dzięki temu, że książka jest pełna akcji, intryg i ciekawych bohaterów, jak i przez barwny styl, którym autorka za pomocą liter maluje nam przed oczami każdą scenę. Książka dosłownie pochłania. Jest świetnie napisana i wciągająca!

Podoba mi się, jak wiele elementów składa się na "Warcrossa" - od fascynującej wizji przyszłości wypełnionej technologią, przez turnieje, w czasie których możemy śledzić przebieg gry, aż po śledztwo, w którym bohaterka tropi złego hakera. Do tego dochodzi wątek romantyczny (naprawdę interesujący, ale problem w tym, że ten romans w 5 minut, był tak bardzo w 3 minuty, a przy okazji nie pasowało mi to do charakteru postaci), rodzącej się przyjaźni między graczami oraz zmagania bohaterów ze stratą najbliższych sobie osób. "Warcross" jest złożoną książką i naprawdę nie mogę się doczekać wydania w Polsce "Wildcard", czyli drugiego tomu tej dylogii. Niby dalej mam swoje podejrzenia odnośnie tego, co się wydarzy, ale skoro już teraz Marie Lu udowodniła, że potrafi manipulować schematem, to może uda jej się zaskoczyć mnie po raz drugi? Tymczasem zdecydowanie polecam "Warcrossa". Z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że to naprawdę interesujący tytuł, który pobudza wyobraźnie. Odrobinę również przez to, że logo bloga widnieje na okładce (wierzcie mi, Gosiarella patronuje tylko popkulturowym dobrom, które zachwycają!). A ostatecznie również z powodu podanego na samym początku przez Emikę:
„Zawsze warto mieć ze sobą coś, co zapewnia rozrywkę, a przy okazji nie wyczerpuje baterii"!

[Premiera:  22 maja]

Ps. Na bieżąco o przeczytanych książkach piszę (i pokazuję) na instagramie, więc możecie śmiało mnie tam śledzić. Zwłaszcza że niebawem będę miała dla Was niespodziankę związaną z tematem!

Prześlij komentarz

0 Komentarze