Looking For Anything Specific?

Header Ads

Fragment: Gildia Zabójców - Małgorzata Stefanik

Gildia Zabójców - Małgorzata Stefanik

A gdybym powiedziała, że w cieniu waszego świata istnieje inny świat? Brutalny, o którym słyszycie, choć w niego nie wierzycie? Świat rządzony przez bezlitosnych królów panujących nad ludźmi, których wy nazywacie płatnymi zabójcami, choć nawet nie wiecie, jak nas wynająć?


Król z marsową miną obserwował zachód słońca, zastanawiając się nad idealnym wyjściem z kłopotliwej sytuacji. Nie sądził, że nadejdzie dzień, w którym przyjdzie mu zdecydować o zabiciu lub oszczędzeniu swojej następczyni, lecz do zapadnięcia zmroku musiał podjąć decyzję.
– Jest niezrównoważona, a co gorsza bezczelna! Nie da się nad nią zapanować i ciągle stwarza problemy – zabrzmiał tubalny głos Markusa.
    Masywny mężczyzna z twarzą pooraną zmarszczkami był doświadczonym zabójcą. Na tyle doświadczonym, by rościć sobie prawo do tytułu doradcy króla Europejskiej Gildii Zabójców, a przynajmniej jednego z dwóch. Drugi z nich, Dawid, był całkowitym przeciwieństwem wyniosłego i wybuchowego Markusa. Niemal nigdy się nie zgadzali, przez co godzinami mogli się przerzucać argumentami w najmniej istotnych kwestiach. Choć niejednokrotnie doprowadzali tym Dariusa do szału, bywali przydatni. Z dwóch skrajnych opinii i ich nieustających sprzeczek mógł wyciągnąć argumenty pasujące do narracji, która będzie dla niego korzystniejsza. Dlatego, zamiast ich uciszyć, upił łyk whisky i pogrążył się w cichej zadumie.
– Proponujesz pozbyć się zabójczyni przynoszącej więcej zysku w miesiąc niż ty w rok, bo jest arogancka? Przekalkuluj sobie, kogo lepiej się pozbyć – odparł spokojnie Dawid, z nieskrywaną satysfakcją obserwując, jak Markus czerwienieje i zgrzyta zębami ze złości.
– Ta wariatka przywiozła ze sobą trzy ciała. Trzy ciała! – wykrzykiwał, a kropelki śliny lądowały na twarzy Dawida. – Nie można bezkarnie zabijać członków własnej Gildii!
     Z tym nawet Dawid musiał się zgodzić. Alyssa wywołała nie lada oburzenie, gdy rankiem zjawiła się przed królem z trzema trumnami, w których spoczywali zamordowani przez nią zabójcy. Miała przynajmniej na tyle przyzwoitości, by przeprosić. Choć były to marne przeprosiny, ograniczające się do zdawkowego: „Też nie jestem zadowolona, że do tego doszło”.
– Wszyscy to widzieli. Czegoś takiego nie można przemilczeć i zapomnieć. Darius, ona musi ponieść konsekwencje. Mamy zasady! – pieklił się Markus.
    Król w żaden sposób nie zareagował, chyba że za reakcję uznać powolne pocieranie skroni z nadzieją, że to odgoni narastające łupanie w czaszce. Jego posępną twarz przecinała długa zmarszczka ciągnąca się wzdłuż czoła. Dawid nie zazdrościł mu wyboru. Król od lat traktował Alyssę jak córkę i szkolił na swoją następczynię, a teraz wszyscy domagali się jej krwi. Gdyby zachowała większą dyskrecję, mogliby rozwiązać sprawę po cichu, a przynajmniej spróbować.
– Mimo wszystko zabicie jej jest przesadą – odparł Dawid. – Niby dlaczego? Od wieków Krwawy Orzeł był sposobem na radzenie sobie ze zdrajcami i wrogami Gildii – przypomniał Markus, posyłając mu spojrzenie pełne złości.
– Raczej wieki temu – poprawił go Dawid.
    W takich chwilach był pod wrażeniem, że po trzydziestu wspólnie spędzonych latach udało im się nawzajem nie pozabijać. Nie rozumiał, dlaczego musi przypominać, że od czasów powstania ich organizacja znacząco się zmieniła. Choć Gildie Zabójców istniały na każdym kontynencie od początków cywilizacji – a konkretnie od momentu, gdy człowiek po raz pierwszy doszedł do wniosku, że wygodniej będzie komuś zapłacić za zabicie drugiego człowieka, niż samemu brudzić sobie ręce – to postęp zmienił wszystko. Mieli na usługach fałszerzy, księgowych i hakerów. Pomimo że każda z Gildii rządziła się własnymi odwiecznymi prawami i tradycjami, które zmieniały się na przestrzeni wieków, to kara za zdradę czy dezercję pozostawała niezmienna – śmierć.
  
     
Niemniej samo wspomnienie o Krwawym Orle, który współczesnym kojarzył się głównie z brutalnym światem Wikingów, wywoływało w Dawidzie niesmak. Też był zabójcą, jednak wolał likwidować cele w schludny sposób, bez niepotrzebnego torturowania i męczenia ofiar. Rytualne wycinanie na plecach orła, odcinanie toporkiem żeber od kręgosłupa i rozciąganie ich na boki, by tworzyły skrzydła, nie miało wiele wspólnego ze schludnością. Za to posypywanie ran solą i wyjmowanie płuc miało wiele wspólnego z torturami, nie chciał tego oglądać, gdy w grę wchodziła osoba, z którą od lat jadał przy wspólnym stole.
– W takim razie co zrobimy? Damy jej klapsa i pogrozimy paluchem? – zakpił Markus, rechocząc.
– Co proponujesz? – Darius zwrócił się do Dawida, odzywając się po raz pierwszy od chwili, gdy zjawili się w jego gabinecie.
    Szorstki, stonowany głos króla momentalnie uciszył doradców. Dawid podrapał się z zastanowieniem po kilkudniowym zaroście, nim pewnym głosem odpowiedział:
– Niewątpliwie Alyssa powinna zostać ukarana, jednak zabicie jej jest zbędne i nieopłacalne. Proponuję zastąpienie Krwawego Orła czymś symbolicznym. Nawiązującym do tradycji i wciąż bolesnym, jednak nie tak drastycznym.
    Darius w zamyśleniu oparł się o fotel, jednym haustem opróżniając szklankę whisky. Żaden z doradców nie odważył się wspomnieć, że od rana zniknęły niemal dwie butelki.
– Wytnijmy jej skrzydła i zamknijmy na rok pod ziemią. Można sobie odpuścić odcinanie żeber, wystarczy pociąć skórę. To jej nie zabije. Pogrzebanie żywcem w kontrolowanych warunkach też nie powinno – zaproponował Markus, marszcząc czoło.
    Za wszelką cenę chciał przeforsować karę, która udowodniłby, że jego król nie jest słaby, jednak im więcej Darius pił, tym bardziej realna stawała się perspektywa, że odpuści swojej protegowanej.
– Jeśli nawet jej ciało to wytrzyma, to rok w takich warunkach pozbawi ją zdrowych zmysłów. Muszę przypominać, że wtedy przestanie być przydatna, a tak długi okres wyłączenia jej ze zleceń będzie ogromną stratą finansową? – W tej chwili Dawid bardziej kierował się swoją nieoficjalną funkcją skarbnika niż sympatią do dziewczyny. – Proponuję skrócić karę do miesiąca.
– Utrata trzech zabójców też jest stratą finansową! – Markus gwałtownie uderzył pięścią w blat biurka.
– Właśnie dlatego nie możemy sobie pozwolić na utratę Alyssy.
    Markus westchnął zirytowany, bo przecież nie mógł odmówić mu racji. Utrzymanie Gildii kosztuje, a ukrywanie jej przed światem wymaga wręczania wielu łapówek, jednak duma i niechęć do dziewczyny nie pozwalały mu się poddać.
– Wyjdziemy na słabych. I to nie tylko przed swoimi, lecz także przed Azjatycką Gildią. Pół roku i dwukrotne odnawianie skrzydeł to absolutne minimum!
    Darius ponownie wyjrzał przez okno. Słońce ukryło się za horyzontem, pozwalając, by mrok nocy pożarł ciepłe barwy dnia. Nie mógł dłużej odwlekać wydania wyroku.
– Niech tak będzie. Przekaż ludziom, że kara zostanie wymierzona jutro w południe – zdecydował, gestem nakazując im opuszczenie gabinetu.


Następnego dnia główna sala pałacu była wypełniona po brzegi. Każdy zabójca chciał zobaczyć krwawiącą zdrajczynię. Wśród zebranych znaleźli się również przedstawiciele azjatyckiego oddziału z ich królem na czele. Punktualnie w południe głównym wejściem wprowadzono młodą dziewczynę. Długie czarne włosy spięte w kucyk obijały się o jej plecy, gdy szła wyprostowana z wysoko podniesionym czołem, jakby wcale nie wstydziła się swoich czynów ani nie bała czekającej ją kary.
– Za zabicie trzech członków Gildii zostajesz skazana na wycięcie krwawych skrzydeł i półroczne uwięzienie pod ziemią. Zgodnie z tradycją za każde skrzydło możesz prosić króla o spełnienie jednej prośby. Przyjmujesz karę? – wygłosił teatralnie Markus, starając się nadać swojemu głosowi uroczyste brzmienie.
    Pieprzony barbarzyńca, pomyślała dziewczyna, nawet na niego nie zerkając.
    Była przekonana, że gdyby to on rządził, Gildia cofnęłaby się do ciemnych wieków i najpewniej kazałby wszystkim składać ofiary ze zwierząt. Markus był niezdrowo zafascynowany dawnymi zwyczajami, jednak skoro dzięki temu mogła wykorzystać dwa życzenia, nie zamierzała narzekać.
    Wedle tradycji zabójcy, których czekał Krwawy Orzeł, mogli prosić o dary. Ostatnie życzenie umierającego było łaską wykorzystywaną przez skazańców, by załatwić prywatne sprawy i umrzeć bez zmartwień. Z tego, co słyszała, najczęściej proszono, by współtowarzysze broni zadbali o rodzinę lub zemścili się na wrogu. Inni chcieli, by przed śmiercią wyprawiono dla nich ucztę. Najwyraźniej nikt nie lubił umierać głodny i trzeźwy.
    Była zaskoczona, że pomimo złagodzenia kary udało jej się załapać na ten zaszczyt. Teoretycznie nie zostanie zabita. O ile w rany nie wda się zakażenie, ma spore szanse na przeżycie. Przeszło jej przez myśl, że Darius naprawdę musiał być przekonany, iż ból oraz pół roku w dziurze bez światła i kontaktu z ludźmi zmienią ją w pustą skorupę, skoro się na to zdecydował. O wyrzuty sumienia czy sentymenty zdecydowanie go nie podejrzewała. Nie dało się zaprzeczyć, że zastępował jej ojca, od momentu gdy przygarnął ją jako dziewięcioletnią sierotę, nadał nowe imię i wychowywał, a raczej wyszkolił na idealną zabójczynię. Dziedziczkę, z której mógłby być dumny. Jednak w tej chwili miała pewność, że duma nie była tym, co czuł.
– Mam jakiś wybór? Jeśli się nie zgodzę, wyślecie mnie w zamian na półroczne wakacje w Hawanie? – wymamrotała pod nosem, zbyt cicho, by Markus mógł ją usłyszeć, a równocześnie kiwnęła głową na znak zgody.
– O co prosisz za pierwsze skrzydło? – Tubalny głos Markusa rozbrzmiał echem w całej sali, a od jego sztucznej uprzejmości dziewczynę przeszły dreszcze.
    Pomimo zaskoczenia hojną ofertą doskonale wiedziała, czego chce. Poza puszczeniem całej sprawy w niepamięć, na co specjalnie nie liczyła.
– Żeby do mojego powrotu Oliwiera trenował Kitsune – odparła nonszalancko, zrzucając pierwszą bombę.
    Na sali rozbrzmiały pełne oburzenia protesty. Część zebranych liczyła, że będzie mogła odegrać się na protegowanym Alyssy, skoro na niej już nie mogli. W czasie szkolenia często dochodziło do wypadków, więc nikt nie miałby do nich pretensji, gdyby chłopak złamał nogę albo kark. Z kolei inni postrzegali tę prośbę jako obrazę. Każdy z członków Europejskiej Gildii Zabójców był świetnie wyszkolonym wojownikiem, a ona wybrała obcego.
    Wśród zgromadzonych jedynie Darius był zadowolony. Przypuszczała, co w tej chwili pomyślał – dziedzic Azjatyckiej Gildii Zabójców, najlepszy z najlepszych zabójców kontynentu, jeśli nie świata, miał pozostać w Europie, gdzie Darius będzie mieć na niego oko. A może nawet udałoby mu się go wykorzystać? Nawet jeśli nie, to i tak szkolenie wychowanka Alyssy przez Kitsune poprawi wątpliwe umiejętności Oliwiera, dzięki czemu w przyszłości chłopak przyniesie więcej zysku.
– Nie mam nic przeciwko, jednak decyzja nie zależy wyłącznie ode mnie. – Darius spojrzał wymownie na starego Japończyka.
    Przez pełną napięcia chwilę Kira, król Azjatyckiej Gildii Zabójców, zastanawiał się nad odpowiedzią, nim rzucił:
– Zgoda, pod warunkiem że to on wytnie skrzydła.
    Na sali zapanowała cisza.
    Alyssa, która dotąd nie okazała żadnych emocji, po raz pierwszy od wejścia na salę oderwała spojrzenie od Dariusa i oniemiała wpatrywała się w Kirę. Wielokrotnie przekonała się, że był surowy i bezwzględny, jednak tym razem jego okrucieństwo ją zdumiało. Wbrew sobie odszukała w tłumie twarz Kitsune. Wydawał się niewzruszony, lecz dostrzegła delikatne drgnięcie mięśni, gdy Darius spokojnym głosem przystał na to żądanie.
    Markus, rozdrażniony nagłym zwrotem akcji, podszedł do ponurego wysokiego Azjaty i wręczył mu ostry sztylet. Mężczyzna przyjął go z ledwie widocznym wahaniem, gdy dwóch mężczyzn podeszło do Alyssy i rzuciło ją na kolana. Nie opierała się, gdy rozdarli jej bluzkę, by odsłonić plecy. Oparła ręce o postawiony przed nią klęcznik, śmiejąc się w duchu, że pewnie ktoś w formie kiepskiego żartu zwinął go z pobliskiego kościoła. Przez cały czas starała się nie odrywać spojrzenia od siedzącego naprzeciw niej króla. Z uporem maniaka wpatrywała się w jego zimne błękitne oczy, jakby rzucała mu wyzwanie.
    Nie było tajemnicą, że Darius nie jest biologicznym ojcem Alyssy, jednak jego przybrana córka przypominała go pod wieloma względami. Oboje wysocy o oliwkowej karnacji i długich ciemnych włosach, choć dziewczyny były czarne, a jego o kasztanowym odcieniu. Ciemna oprawa oczu kontrastowała z błękitem tęczówki. Oczy króla były jednak zimne i jasne, a jej – o intensywnej barwie nocnego nieba. Nie tylko fizycznie byli do siebie podobni. Darius wykuł Alyssę na własne podobieństwo. Nie udało mu się jedynie wykorzenić z niej współczucia, które niemal zawsze powodowało kłopoty.
    Kitsune stanął za zabójczynią, przyglądając się jej nagim plecom. Dziewczyna nie była w stanie stwierdzić, czy drżenie, które poczuła, gdy przyłożył zimne ostrze do skóry, pochodziło z jego dłoni czy z niej samej.
– Przepraszam… – Jego szept był tak cichy, że Alyssa przez chwilę zastanawiała się, czy się nie przesłyszała, lecz gdy chwilę później poczuła pierwsze podłużne cięcie ciągnące się parę centymetrów obok kręgosłupa, ta myśl się ulotniła.
    Nie musiała czekać długo na kolejne. Kitsune sprawnymi ruchami ciął jej skórę, a ona ze wszystkich sił starała się nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Przygryzła policzki, czując metaliczny posmak na języku. Nie chciała dać satysfakcji żądnym krwi gapiom. To była cena, jaką musiała zapłacić za uratowanie osoby, która była dla niej najcenniejsza. Gdyby musiała, zapłaciłaby ją ponownie.
    Nie miała pojęcia, ile czasu zajęło wycinanie wzoru pierwszego skrzydła. Ból, który odczuwała, zdawał się nie mieć końca. Kolejce cięcia rozrywały jej ciało tak szybko, że nie była w stanie zaczerpnąć tchu w chwilowej uldze. Stróżki potu kapały na marmurową posadzkę, starając się dogonić strumyki krwi. Szukała schronienia w zakamarkach wspomnień, lecz znajdowała w nich tylko to, od czego pragnęła uciec.
– Czego chcesz za drugie skrzydło? – Do jej uszu dotarł ponaglający głos Markusa. Z wysiłkiem uniosła głowę, starając się skupić półprzytomny wzrok.
    Czego chcesz?, powtórzyła w myślach za mężczyzną.
    Nie mogła sobie przypomnieć. Pulsujący ból przyćmił jej umysł. Pamiętała, że było to coś ważnego. Coś, za co była gotowa zginąć w tym cholernym pałacu, zamiast wymordować tylu zabójców, ilu zdoła, zanim ostatecznie by ją dopadli. Tylko co to było? Ze wszystkich sił próbowała sobie przypomnieć.
– Runa… Chcę Pieczęć Gildii – wysapała z trudem. Skupienie się na otoczeniu, by ocenić reakcje na tę prośbę, przerastało jej możliwości. Tak naprawdę niewiele ją to obchodziło. Utrzymywała głowę w górze, koncentrując spojrzenie na Dariusie. Tylko jego słowa były ważne. Musiał się zgodzić. Musiał, lecz oczekiwanie na jego decyzję było męką.
    Z ulgą zamknęła oczy, gdy skinął głową.
– Pamiętaj, że Pieczęć Gildii chroni tylko tych, którzy sami nie potrafią się obronić – powiedział mocnym głosem, zbliżając się do niej, aż w końcu był w stanie chwycić ją za brodę i gwałtownym ruchem zadrzeć do góry. – Chłopak, którego postawiłaś nad nami, ma krew na rękach. Pieczęć go nie ochroni – dodał ledwo słyszalnie, puszczając ją równie nagle.
    Umysł Alyssy z trudem przetwarzał tę informację. Darius naprawdę miał zamiar obarczyć winą za jej grzechy jego? Chciał ją dodatkowo ukarać i wyjść z twarzą z sytuacji, w której zdrajczyni dostaje jeden z najważniejszych artefaktów Europejskiej Gildii? Pieczęć, która nie ochroni jego, jest dla niej bezwartościowa.
    Nie miała ani siły, ani możliwości zaprotestować. Jęknęła, czując kolejne pociągnięcie nożem, tym razem po nietkniętej stronie pleców.

Ciąg dalszy znajdziecie w "Gildii Zabójców", która jest już dostępna w przedsprzedaży m.in w Empiku!
Gildia Zabójców - Małgorzata Stefanik

Przy okazji daję znać, że wszystkie dodatkowe materiały i newsy będą pojawiać się na nowiutkim fanpage'u autorskim! 

Prześlij komentarz

0 Komentarze