Looking For Anything Specific?

Header Ads

Rachel Zegler jako Królewna Śnieżka i Disney jako rasista?



Wczoraj wieczorem wybuchła informacja, że Rachel Zegler została obsadzona jako Królewna Śnieżka w nowym filmie Disneya. Internet oszalał! I bynajmniej nie dlatego, że wszyscy radośnie cieszyli się na wieść o kolejnej aktorskiej wersji znanej baśni tworzonej przez bajkowego giganta. Nope. Znów poszło o kolor skóry aktorki, a ja z dumą założyłam czapkę foliarza i wymyśliłam popkulturową teorię spiskową! Ale po kolei.

Zacznijmy od oryginalnej Królewny Śnieżki, a raczej Śnieżyczki, bo tak w oryginale nazywała się owa królewna (od przebiśniegu), której historia krążyła już od połowy XVII wieku, jako baśń ludowa, nim 150 lat później (w 1812 r.) bracia Grimm przelali ją na papier i zaprezentowali światu we własnej wersji. Jak wszyscy dobrze wiemy (bo utrzymuje się to w każdej wersji tej baśni) matka królewny marzyła o córce "o włosach czarnych jak heban, skórze białej jak śnieg i ustach czerwonych jak krew" i taką dostała.  Że tak powtórzę: "O skórze białej jak śnieg", wiecie... śnieg, przebiśnieg, Śnieżka - to nie wzięło się znikąd. Czujecie smród nadchodzącej gównoburzy, gdy patrzycie na zdjęcie Rachel Zegler? 

Wiecie, ja jestem trochę ignorantką. Patrzę na człowieka i w zasadzie nie zastanawiam się nad jego kolorem skóry, dopóki ktoś mi go nie wskaże lub ta osoba nie będzie zielona (to faktycznie mogłoby mnie zdziwić). W zasadzie patrząc na Rachel Zagler nie jestem do końca pewna, do jakiej szufladki ją wsadzić. Wściekły tłum i część portali (jak choćby Spiderweb) nazywają ją ciemnoskórą, trochę mnie to zaskoczyło, dlatego poszłam do źródła wszelkiej mądrości (Wikipedii) i sprawdziłam. Okazuję się, że matka aktorki jest Kolumbijką, a ojciec polskiego pochodzenia, więc dla jasności, wszelkie przejawy rasizmu są w tym przypadku nie tylko głupie, ale też nieuzasadnione. W czym więc problem? A no dalej w wyglądzie, bo zaczęłam podejrzewać, że Disney zrobił to celowo i wcale nie powodowały nim szlachetne pobudki. 

Patrząc na Rachel Zagler na materiałach promocyjnych do "West Side Story", myślę, że będzie piękną Śnieżką. [Źródło]

To, co za moment napiszę, nie spodoba się wielu osobom, czyli zapewne wszystkim fanom Disneya. Zaczynam podejrzewać, że Disney podstępnie próbuje wzmocnić rasizm. Wiem, wiem, brzmi to co najmniej głupio, ale wysłuchajcie mnie, bo z tą czapką foliarza mi do twarzy.
Widzicie, może i totalnym minięciem się z prawdą jest nazwanie Rachel Zagler czarnoskórą, to jej uroda nikomu z Królewną Śnieżką się nie kojarzy. W przypadku każdej innej księżniczki Disneya nie byłoby z tym problemu (no może poza Mulan), jednak jak wspomniałam, Śnieżka jest przez swój wygląd definiowana do tego stopnia, że przez to zyskała swe imię. I teraz pojawia się pytanie, czy Disney nie jest tego świadomy? Może pomimo zrobienia najsłynniejszej adaptacji tej baśni, kompletnie nie zna tego opisu? A może Disney wierzy, że żyjemy już w świecie, w którym na biedną aktorkę nie posypie się teraz masa hejtu (Chciałabym!)? Cóż... jest jeszcze opcja, że w ten pokrętny sposób Disney chce działać na rzecz tolerancji, ale prawda jest taka, że jego działania przyniosą odwrotny efekt.

Czy Disney jest rasistowski? 

Cóż... z pewnością, a przynajmniej tak było na początku i ciągnęło się to przez wiele filmów animowanych, za co był powszechnie krytykowany, aż w końcu na platformie Disney + zdecydowano się umieścić ostrzeżenie: "This program includes negative depictions and/or mistreatment of people or cultures”. Jak tłumaczą, uważają te stereotypy za błędne wtedy i za błędne teraz, lecz zamiast usuwać te treści, wolą uznać ich szkodliwy wpływ, uczyć się z nich i inicjować rozmowy, aby wspólnie stworzyć bardziej integracyjną przyszłość. I to jest okey. Trudno odciąć się od przeszłości i lepiej się do niej przyznać i wziąć odpowiedzialność za błędy, niż chować je pod dywan. Dodatkowo warto mieć na uwadze, że kadra się zmienia, a osoby, które tworzyły te animacje, już zapewne dawno zniknęły z wytwórni. 

Problem jest w tym, że mimo wszystko Disney wciąż wzbudza wiele kontrowersji w kwestii problemów na tle rasowych. Ledwie trzy lata temu wybuchnął skandal przy wątpliwych wyborach castingowych przy pracach nad aktorską wersją "Aladyna", gdy Kaushal Odedra doniósł mediom, że na planie „Aladyna” widział co najmniej 20 aktorów o bardzo jasnej skórze, którzy czekali w kolejce do charakteryzatorni, by przyciemniono ich cerę przed rozpoczęciem zdjęć. Trudno uwierzyć, że kręcąc film w XXI wieku w UK zdecydowano się przyciemniać białych aktorów, zamiast zatrudnić osoby o arabskim czy azjatyckim pochodzeniu. Pomijam już nawet zarzuty o „whitewashingu” przy wyborze Naomi Scott do roli Jasminy, czy zastąpienia księcia Achmeda księciem Andersonem z Norwegii.

Jeśli sam przykład "Aladyna" to za mało, to przypomnijmy sobie problemy z "Mulan", gdzie wtopa była tak koszmarna, że ludzie bojkotowali film na ogromną skalę. Tym razem nie był to problem z kolorem skóry aktorów, lecz kompletna niewrażliwość i zignorowanie łamania praw człowieka. Sprawa jest na tyle złożona, że wolę odesłać Was do artykułu w Noizz, by tego nie spłaszczyć, ale w ogromnym uproszczeniu część zarzutów rozbija się o podziękowania na końcowych tablicach filmu dla Biura Bezpieczeństwa Publicznego w Turpan, stolicy Xinjiang,  gdzie kręcono zdjęcia i gdzie znajdują się przymusowe obozy re-edukacyjne dla społeczności Ujgurów. Przy okazji to, jak przedstawiono Mortial Arts i Qi będzie bolało każdego, kto ma jakiekolwiek pojęcie o kulturze Chin. Wisienkę na torcie położyło Disney Polska, które poserduszkowało taki oto wpis:


Jasne, za to akurat odpowiadała agencja obsługująca konto w imieniu marki, ale wciąż problemy są widoczne nawet bez tego. Biorąc pod uwagę, że przez zastój z produkcjami przez pandemię, te filmy są stosunkowo świeże, to równie świeże są problemy. I tu nagle wpada Disney, który po wszystkich zebranych przez lata batach i niesamowitym nagłośnieniu problemu przez ruch Black Lives Matter, nie mógł sobie pozwolić na kolejną wtopę, postanowił pójść w drugą stronę z tak problematyczną w tym temacie księżniczką. Pozostaje samemu odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy zrobił to z premedytacją (w złej lub być może dobrej wierze), czy zwyczajnie wytwórnia zatrudnia osoby, które są kompletnie niewrażliwe na nastroje społeczne?

Prześlij komentarz

0 Komentarze