Looking For Anything Specific?

Header Ads

Księżniczka i żołnierz W ramionach gwiazd


"W ramionach gwiazd" Amie Kaufman i Meagan Spooner, zachwyca już samym tytułem, a nieziemska okładka dodatkowo wabi swym pięknem, więc nie mogłam oprzeć się pokusie. Nie liczyłam na wiele - zwykły romans między księżniczką i żołnierzem rozgrywający się na tle kosmicznego krajobrazu, a jednak książka mile mnie zaskoczyła.


"Chłód to tylko brak ciepła, ciemność to brak światła. A tam jest tak, jakby… światło i ciepło nie istniały, nigdy".

Ona: Lilac LaRoux - córka najbogatszego człowieka w galaktyce, właściciela planet i ojca, którego nazwanie nadopiekuńczym to delikatne niedomówienie. Lilac jest oczkiem w głowie swojego taty i jego największym skarbem. Zrobiłby dla niej niemal wszystko, przy czym "niemal" to słowo klucz, ponieważ jedyne, czego odmawia swojej córce to wolność. Rudowłosa, nastoletnia piękność (a jakże!) ciągle przebywa w otoczeniu swojej świty, jednak dziewczyny, które dla nieuważnego obserwatora wydają się przyjaciółkami, w rzeczywistości są ochroniarzami donoszącymi panu LaRoux o wszystkich poczynaniach jego córki. 

On: Tarver Merendsen - zaledwie osiemnastoletni bohater wojenny, który za swoje zasługi otrzymał stopień majora. O jego heroizmie wspominają liczne raporty wojskowe (a jakże!), jednak teraz jest ozdobą na salonach i obiektem pożądania paparazzi. Mimo nagłego zainteresowania ze strony przedstawicieli wyższych sfer, Tarver nie jest przez nich postrzegany, jako ktoś im równy. Co zresztą wcale mu nie przeszkadza, ponieważ sam ma o nich nienajlepsze zdanie. 


W skrócie: Początek książki przypomina kosmiczną wersję Titanica!
Zarówno on, jak i ona spotykają się na pokładzie Ikara, największego promu kosmicznego w całej galaktyce, który w trakcie rejsu ulega awarii. Zrządzeniem losu (a jakże!) trafiają wspólnie do jedynej kapsuły ratunkowej, która ocalała z katastrofy. Brzmi, jak początek kosmicznego romansu? Cóż... właściwie tak właśnie jest, ale spokojnie, bo od tego momentu zaczyna się robić ciekawie. Otóż planeta, na której awaryjnie lądują nie jest taka, jakiej się spodziewali. Choć pozornie wykreowana na typową kolonię LaRoux, to w rzeczywistości wydaje się niezamieszkała przez ludzi. Dodatkowo niedługo po katastrofie, pannę LaRoux zaczynają męczyć niepokojące wizje, w których widzi martwych pasażerów Ikara. 


Ciekawe, czy tylko mnie podczas czytania pierwszych rozdziałów przypominały się sceny z "Titanica". Sami rozumiecie: piękna dama o płomienny włosach pochodząca z wyższych sfer i zalecający się do niej chłoptaś z niższej klasy społecznej. Wspólna podróż największym i najbardziej prestiżowym statkiem, który nie miał prawa ulec awarii, a jednak uległ. Następnie panika ludzi, którzy porzucili wszelkie maniery, byle tylko dostać się do kapsuły ratunkowej. Serio? Tylko mnie się tak kojarzy? Okey, to przejdźmy dalej.

Książki takie jak "Blask" "Blask" Amy Kathleen Ryan, czy "W otchłani" Beth Revis przyzwyczaiły mnie do tego, że space opera to jeden wielki romans w otoczeniu gwiazd. Niemniej akcja wspomnianych książek działa się głównie na pokładzie promu kosmicznego, więc nie było tam obcych planet do okrycia. Najpewniej po części dlatego tak bardzo doceniłam fakt, że Amie Kaufman i Meagan Spooner stworzyły dla nas nowy, tajemniczy świat, którego zagadka mnie intrygowała. Muszę jednak przyznać, że pod względem flory i fauny nie było wielkiego zaskoczenia, więc moja wyobraźnia nie mogła za bardzo poszaleć. Jednak chyba powinnam to autorkom wybaczyć, skoro głównymi tematami "W ramionach gwiazd" jest romans i walka o przetrwanie na wyludnionej ziemi. A i sam romans był całkiem zgrabnie napisany. 



Wyjątkowo spodobała mi się książka, która ma tylko dwóch bohaterów prowadzących narrację naprzemiennie. Zwłaszcza, że są oni całkiem sympatyczni. Lilac może pozornie wydawać się rozpuszczoną księżniczką, która będzie płakać przy każdym złamanym paznokciu i wpadnie w histerię, gdy złamie jej się obcas, a jednak dzielnie brnie przez lasy i góry. Ba! Czasami wykazuje się cenniejszymi umiejętnościami, niż jej wojskowy towarzysz. Tarver też nie jest stereotypowym bohaterem wojennym. Ma w sobie wiele łagodności, empatii i zamiłowania do poezji. Niby nic zaskakującego, ale przyjemnie czytało się o ich przygodach. 

Czas na maksymalną dawkę szczerości: "W ramionach gwiazd" nie jest książką, która utkwi mi w pamięci na lata. Pewnie za rok zapomnę o czym dokładnie była, ale to dobrze, bo chciałabym jeszcze kiedyś do niej wrócić - ot tak dla przyjemności, bo chociaż nie jest ambitna, przełomowa, ani nawet wykreowany świat nie jest zachwycający, czy unikalny, to i tak czytanie jej gwarantuje mile spędzony czas. To więcej, niż zapewniła mi większość książek, po które sięgnęłam w przeciągu ostatniego półrocza. W skrócie niezbyt wymagająca, a za to wciągająca. Czyta się ją szybko i lekko.

Ps. Znacie książki, w których planety są ciekawe opisane pod względem panujących tam warunków? Polecicie coś?
Ps2. Mam nadzieję, że ten tytuł przełamał moją ostatnią złą passę do książek i już niebawem pojawi się więcej tekstów z tej kategorii. 

Prześlij komentarz

0 Komentarze