Looking For Anything Specific?

Header Ads

Walka Gigantów: Marvel vs DC Comics

Koszulka Marvel

Dawno, dawno temu Stan Lee poinformował fanów, że nadszedł czas, by wybrać stronę i tak rozpoczęła się rywalizacja komiksowych gigantów. Nieświadomie wybrałam Marvela. Pokochałam go od pierwszego obejrzanego serialu animowanego o X-menach, czyli jeszcze w czasach, gdy byłam za mała na czytanie komiksów i rozumienie, czym jest Marvel i DC Comics.

Stosunkowo niedawno doszłam do wniosku, że oglądanie i czytanie jedynie rzeczy opatrzonych logo Marvela jest okropnie ograniczające, zwłaszcza że kocham superbohaterów i ich szalonych przeciwników. Dlatego postanowiłam zaryzykować infiltrując obóz wroga - tak narodził się Eksperyment DC, w trakcie którego regularnie publikowałam na blogu raporty dotyczące obejrzanych filmów i seriali powstałych na bazie komiksów DC Comics. Po miesiącach nadrabiania zaległości mogę z czystym sumieniem napisać, jak przebiega walka gigantów.


Wierzę, że wszyscy śmiało możemy przyznać, że obecnie filmowe uniwersum Marvela rządzi niepodzielnie, a filmy ze znaczkiem DC są zazwyczaj stratą czasu. Jeśli ktokolwiek się z tym nie zgadza, to proszę, przypomnijcie sobie o "Zielonej Latarni", która okazała się tak spektakularną klapą, że niemal na dzień przed rozpoczęciem zdjęć studio wycofało się z prac nad "Ligą Sprawiedliwych". Po tej porażce podjęto kolejną próbę powtórzenia sukcesu konkurenta. W 2013 roku wypuszczono pierwszy film z DC Extended Universe, czyli "Człowieka ze stali", który nie jest ani arcydziełem, ani totalnym koszmarkiem, po którym każdy widz ma ochotę na szybką lobotomię. Powiedziałabym, że jest mocno średni, i cały eksperyment ze spójnym uniwersum mógłby się udać, gdyby tylko "Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości" brutalnie nie zamordował nadziei fanów. I nie mam na myśli Supermana, lecz zjadliwy poziom filmów o superbohaterach. Po obejrzeniu tych dwóch tytułów mam ochotę przyłożyć łopatą Zackowi Snyderowi za to, że podpisał je swoim nazwiskiem. What is wrong with you, Snyder?! 

Jednak powiedzmy sobie szczerze, filmowe problemy Batmana i Supermana sięgają głębiej, niż DC Extended Universe, więc może (ale tylko może!) powinniśmy dać szansę pozostałym superbohaterom, którzy dostaną swoje filmy w ramach tego uniwersum? Tylko po co? Aquaman i Wonder Woman mieli dostać swoje seriale telewizyjne, ale po pierwszych odcinkach nawet władze stacji stwierdziły, że to się nie sprzeda. Z kolei Flash jest bardzo dobrze wykreowany w serialu stacji The CW, więc nie dość, że będzie ciągle porównywany, to jeszcze bardzo ciężko będzie mu pokonać konkurencję. Niby pełnometrażowa wersja "Wonder Woman" zapowiada się dobrze, ale wszyscy aż nazbyt dobrze wiemy, jak mają się trailery do finalnej odsłony filmu w przypadku DC. Podpowiem: Wcale się nie pokrywają! Co widać również po "Suicide Squad", które zirytowało niektórych fanów do tego stopnia, że zdecydowali się pozwać wytwórnie, co może i jest bez sensu, ale pokazuje, jaki stopień irytacji wywołano u widzów. 

Niemniej przy "Legionie Samobójców" nie będę narzekała, bo gdyby ten film rozbito na dwa, może nawet trzy oddzielne tytuły (przykładowo pierwszy mógłby być prezentacją przyszłych członków Legionu, drugi szalonym lovestory Harley Quinn i Jokera, a trzeci pierwszą konkretną misją drużyny), to byłby, a raczej byłyby bardzo dobre. Co nie zmienia faktu, że ostatecznie do kina trafiła wersja zlepiająca zbyt wiele wątków, którym nie poświęcono wystarczającej uwagi. Po prawdzie Suicide Squad uwypukla największe problemy filmów DC, czyli chaotyczność w prowadzeniu akcji i pośpiech w prezentowaniu bohaterów i w naśladowaniu Marvel Cinematic Universe. Tylko to można porównać do gotowania zupy - uniwersum Avengersów było tworzone powoli, superbohaterowie wchodzący w skład tej elitarnej grupy dostali własne filmy, w których świetnie spisali się w występach solowych, a dopiero później zaczęto przeplatać ich losy. To wymagało czasu, tak jak kiszenie buraków, które dopiero po pewnym czasie można przerobić w pyszny barszcz. Używając tej metafory, DC Extended Universe jest przy tym, jak chińska zupka w pięć minut - niby od niej nie umrzemy, ale jeśli mamy alternatywę to nie ma sensu jej konsumować.


#TeamMarvel
Co ciekawe nie uważam, że każdy film Marvela jest wybitny. Skąd! O starych Hulkach, czy Spidermanach wolę nawet nie myśleć, a filmowe uniwersum X-menów ma wiele problemów i nie jest do końca przemyślane, chociaż większość tytułów jest genialna. Poza tym nawet najgorszy film Marvela jest lepszy od większości filmów DC. Rundę pierwszą zdecydowanie wygrywa Marvel. 
Marvel 1:0 DC

Przy serialach sprawa się nieco bardziej komplikuje. Trzeba przyznać, że Marvel ma bardzo dobre produkcje, które świetnie wpasowują się w filmowe uniwersum Avengersów, jak choćby Agenci T.A.R.C.Z.Y., czy Agentka Carter. Twórcy popisali się wyjątkową dbałością o szczegóły i zachowanie spójności między oboma formami. Nawet zaangażowali kinowe gwiazdy do produkcji przeznaczonych do emisji na małym ekranie. Za to należą się brawa. Przy okazji nie można zapomnieć o na razie niepowiązanych produkcjach, choć wchodzących w skład MCU, takich jak "Daredevil", czy "Jessica Jones", które mają zupełnie inny, znacznie cięższy klimat, przez co zachwycają nawet fanów DC. Przy okazji tytuły całkiem oderwane od MCU też mają się dobrze, choć radzą sobie odrobinę gorzej przez mniejszą popularność. W końcu mało kto w Polsce ogląda "Powers", czy "Stan Lee's Lucky Man".

Jak wygląda serialowy świat DC? Właściwie nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Seriale z połączonego licznymi crossoverami uniwersum superbohaterów nie są w sumie takie najgorsze. To znaczy, aktualnie oglądać się ich nie da, przez co nawet najwierniejsi fani DC zaczęli się wykruszać, jednak muszę przyznać, że te produkcje miały swoje dobre momenty. "Arrow" miało swoje wzloty i upadki, chociaż te drugie trwały dłużej. "Supergirl" od początku było złe i tylko jeden (no może dwa) odcinek pokazał klasę. Na szczęście "Flash" równoważy sytuację, ponieważ praktycznie do końca drugiego sezonu (dla jasności na razie wyemitowano dwa sezony) trzymał naprawdę dobry poziom. Niestety spektakularną klapą okazało się "DC's Legends of Tomorrow", które bazowało na rewelacyjnym pomyśle, więc bardzo mnie boli, że został zaszlachtowany (uczcijmy go minutą ciszy [*] ). Dodatkowo z jakiś nie zrozumiałych dla mnie powodów (wybaczcie, ale nie czytam komiksów DC, więc mogę się właśnie zbłaźnić) serial o Constantinie dołączył do tego uniwersum, co może nie byłoby takie złe, gdyby nie fakt, że crossover pomiędzy egzorcystą i mścicielem w zielonym kapturze został wyemitowany po tym, gdy świat obiegła informacja o wyrzuceniu "Constantina" z ramówki (chyba nie muszę wspominać, że ta produkcja nie była udana). 

I chociaż wspomniane adaptacje komiksów od DC prezentują w najlepszym wypadku ledwo średni poziom, to ich największą wadą jest brak spójności pomiędzy produkcjami telewizyjnymi i kinowymi. Widać, że stacja The CW ze wszystkich sił stara się zbudować i podtrzymać płynność pomiędzy serialami (nawet przejęli w tym celu "Supergirl" od CBS), jednak na niewiele się to zdaje, gdy Warner Bros podkłada im nogę, produkując filmy opisujące zupełnie inną historię tych samych bohaterów. To trochę dezorientujące dla widzów. Poważnie, aż tak ciężko się dogadać? Może jestem optymistką, jednak wydaje mi się, że wszyscy (w tym przede wszystkim widzowie, DC, The CW, Warner Bros i skarbce tych trzech firm) skorzystaliby na zamknięciu scenarzystów z obu wytwórni w jednym pomieszczeniu i wypuszczeniu, dopiero gdy dojdą do tego, jak zachować spójność w uniwersum. Podpowiem, że zatrudnienie tych samych aktorów i trzymanie się jednolitej historii mogłoby zdziałać cuda. 

Byłabym jednak całkowicie niesprawiedliwa, gdybym zapomniała wspomnieć o serialowych adaptacjach komiksów DC, które nie są o superbohaterach i nie łączą się z innymi produkcjami. "Gotham", "Lucifer" i "iZombie" są absolutnie cudowne. Widać, że twórcy mieli na nie pomysł i potrafili dobrze go zrealizować. Takie seriale, aż chce się oglądać i to właśnie przez nie ogłaszam remis.
Marvel 2:1 DC


Rzućmy okiem na bohaterów i antybohaterów Marvela. Iron Man, Thor, Loki, Czarna Wdowa, Rogue, Gambit, Wolverine, Ant-Man, Deadpool, Nightcrawler, Magneto, Mystique - czy można ich nie lubić? Pewnie można, ale to odosobnione przypadki. Prawda jest taka, że herosi Marvela są super! Zabawni, przebojowi, zdeterminowani i nieidealni, dzięki czemu szybciej zyskują sympatię widzów. Gdy nie walczą z niezwykle potężnymi zbirami, mierzą się z problemami życia codziennego. Mają wątpliwości, stres pourazowy, problemy sercowe, a to sprawia, że łatwiej nam ich zrozumieć. Są nam bliżsi, niż np. taki Superman, którego nie rusza nic poza kryptonitem. W ogóle mam wrażenie, że superbohaterowie DC albo wcale nie mają problemów (poza łapaniem złoczyńców) albo są one całkiem bzdurne. Przykładowo taki Ollie z "Arrow" jest wiecznie umęczony obwinianiem się o całe zło tego świata: 
Pół miasta poszło z dymem? ~Ojojojojoj! Mogłem temu zapobiec, gdybym tylko szybciej ubrał skarpetki. 
Psychopatyczny socjopata niszczy miasto? ~Ojojojoj! Nie robiłby tego, gdybym uratował jego ukochaną, która była też moją ukochaną.
Uratowałem tuzin dzieciaków, ale jeden z ich obdarł sobie kolano? ~Ojojojojojojojojojojojojojojoj. Jestem potworem!
Ktoś przewrócił staruszkę na pasach? ~Ojojojoj! Gdybym tylko biegł szybciej, to bidula nie przewróciłaby się!
A nie, czekajcie! To ostatnie to jednak Flash. Niemniej to pokazuje, że większość bohaterów DC wprost uwielbia obwiniać się o wszystko, co się dzieje, a użalanie się nad sobą przez cały czas jest okropnie nudne. Do tego dochodzą jeszcze ich dylematy moralne i o zgrozo! Gadki motywujące! Uroczyste przemówienie ku pokrzepieniu serc oraz pompatyczne monologi to jakaś plaga! Wierzę, że nie tylko ja mam na to reakcję alergiczną. 

Przy okazji, aż ciężko uwierzyć, że w mroczniejszych produkcjach DC, tak ostrożnie podchodzą do zabijania złoczyńców. Twory Marvela są znacznie lżejsze i przyjazne, a jednak zazwyczaj nikt nie ma większych skrupułów, by wymordować wrogów publicznych. Btw. po internetach krąży takie urocze graficzne porównanie dwóch scen. W jednej Batman łapie Jokera za gardło i trzyma pod ścianą, mówiąc "Zabiłeś kobietę, którą kocham, ale ja Cię nie zabiję". W drugiej scenie widzimy Tony'ego Starka mierzącego do zbira z broni i swojej Iron Manowej łapy, mówiąc przy tym, że zaraz zginie, ponieważ zepsuł plastikowy zegarek młodszej siostry jego przyjaciela. Rozumiecie już, co mam na myśli, prawda? U Marvela śmierć nie stanowi problemu, a przynajmniej tak się utarło, bo jeśli mam być całkiem szczera, to DC też podchodzi do mordowania z coraz większą swobodą.

Niemniej doskonale rozumiem, dlaczego Batman, Superman, czy inny super ludzik DC, nie zabija swoich nemezis. W końcu to Złoczyńcy są największym atutem ich dzieł. Nie oglądałabym Batmana, gdybym nie liczyła na pojawienie się Jokera z Harley Quinn u boku, czy też Scarecrowa, Two-Face'a, Człowieka Zagadki, Poison Ivy oraz Pingwina. Męki z Supermanem uprzyjemnia mi jedynie Lex Luthor. Nawet we Flashu najbardziej lubię Wellsa. Cóż... taki wzorzec daje do myślenia. Prawda jest taka, że gdyby nie te wspaniałe łotry, to unikałabym wszystkiego, co związane z DC. Niby antybohaterowie u Marvela, tacy jak choćby Magneto, Loki, czy Mystique również są wspaniali, ale nie są oni prawdziwymi złoczyńcami. Napisałabym, że oni często zmieniają strony, ale prawda jest taka, że oni są jedynie po swojej stronie i robią to, co jest w ich najlepszym interesie. Dlatego Magneto, czy Loki czasami stają do walki u boku Xaviera i Thora, by wspólnymi siłami pokonać Wielkiego Złego, który jest prawdziwym złoczyńcą ich uniwersum. A Ci Wielcy Źli zazwyczaj nie są ciekawi i nikt im nie kibicuje ani się do nich nie przyzwyczaja. 

Podsumowując superbohaterowie i antybohaterowie są rewelacyjni u Marvela, zaś Złoczyńcy DC wymiatają. Czy w takim razie idealnym połączeniem nie byłoby stworzenie dzieła, w którym pozytywne postacie MCU zmierzyłyby się z łotrami DC? Skąd! Każdy choć trochę zdrowy na umyśle widz nie mógłby się zdecydować komu kibicować. U Marvela cieszę się za każdym razem, gdy Iron Man, czy X-meni spuszczają komuś łomot, a gdyby tak Joker był po drugiej stronie? Sprałabym każdego, kto podniósłby na niego rękę (nie ważne, czy ludzką, czy metalową), ale też nabiłabym Jokera na pal, jeśli zrobiłby coś Starkowi. Takie rozwiązanie zdecydowanie by się nie sprawdziło. To dobrze, że w każdym z uniwersów lubimy inny typ postaci, ale przez to ponownie mamy remis.
Marvel 3:2 DC

Przez sformułowanie otoczka rozumiem między innymi to, jaki klimat i cechy charakterystyczne mają dzieła obu komiksowych gigantów oraz to, w jaki sposób traktują swoich fanów. Na moje oko Marvel ma lekki, przyjemny w odbiorze klimat. Jego produkcje są tworzone z humorem, postacie są bardzo wyraziste, a barwy bardzo żywe, a przez to wszystko lepiej wpisuje się w mój gust. Zawsze uważałam, że filmy, seriale, animacje i komiksy o superbohaterach powinny być lekkie i kolorowe, wręcz przerysowane, a przede wszystkim ma się dziać! I to dużo i szybko! Produkcje Marvela mi to zapewniają. Przy okazji wzbudzają emocje - całą masę emocji! Bawią mnie, rozczulają, czasami smucą lub wywołują nostalgię. Zmuszają do zastanowienia i wybrania strony. I nie mam na myśli wybranie teamu Marvel lub DC. W dziełach Marvela dość często bywa tak, że dwóch lubianych przez nas bohaterów ma sprzeczne poglądy: Iron Man vs Kapitan Ameryka, czy Profesor X vs Magneto. Każda strona ma swoje racje i ich argumenty w większym lub mniejszym stopniu do mnie przemawiają. Naprawdę lubię to, że ich uniwersa pozwalają mi lepiej zrozumieć problemy świata, w którym żyją osoby obdarzone niezwykłymi zdolnościami.

Zupełnie inaczej jest u DC. Ich ciężki klimat zazwyczaj do mnie nie trafia, a mroczne kadry dobijają. To wyda Wam się śmieszne, ale oglądając ich filmy zazwyczaj muszę rozjaśniać ekran na maksa, zaś w kinie nie do końca ogarniam co się dzieje. No c'mon! Mam dobry wzrok, który przez siedzenie po nocach, jest jeszcze lepszy, gdy jest ciemno, ale oglądanie filmów DC to przegięcie. Błagam, nie mówcie, że ten problem widzę tylko ja! Do tego dochodzi chaotyczność i mała dynamiczność akcji, która jeśli już się trochę rozrusza, to i tak mnie specjalnie nie powala. Chyba, że akurat po ekranie szaleje psychopatyczny złoczyńca - wtedy jestem zachwycona! 

Pozostaje jeszcze jedna kwestia, czyli podejście do fanów. Myślę, że większość działań w obu firmach jest bardzo podobna, jednak wydaje mi się, że Marvel robi to odrobinę lepiej. Przede wszystkim niemal zawsze dostajemy to, co nam obiecują. Obietnice złożone w trailerach są dotrzymywane w filmach. Produkcje nas nie zawodzą. Bohaterowie i aktorzy dają z siebie wszystko. Wszystko jest zawsze dopięte u nich na ostatni guzik. W przypadku DC nie mogę tego napisać. Mam wrażenie, że zwiastuny pokazują zupełnie inne produkcje, niż te, które ostatecznie są wypuszczane. Sceny, które przekonały nas do oglądania, zostają wycięte. Historie są opowiadane bardzo chaotycznie, a całość wygląda, jak tworzona w pośpiechu. Wolałabym czekać na premierę dłużej, ale w zamian dostać dopieszczony film. 
Marvel 4:2 DC

Mój pokój powoli zaczyna tak wyglądać.
Na szczęście przynajmniej na polu wypuszczania gadżetów walka jest wyrównana, ale to akurat leży w najlepszym interesie obu firm. Figurki, plakaty, koszulki i inne bajery są rewelacyjne. Cieszę się, że mogę mieć na jednej półce figurkę Harley Quinn, a na drugiej Scarlet Witch. Chociaż jako zdeklarowana fanka ubieram jedynie koszulki Marvela (uprzedzając pytania: oryginalne, licencjonowane figurki i koszulki możecie znaleźć w sklepie Dystryktzero.pl), chociaż często z zazdrością patrzę na t-shirty Sheldona z DC.

Podsumowując wolę styl robienia filmów Marvela, jednak fascynacja superbohaterami i złoczyńcami nie pozwala mi odpuścić filmów od DC. To dobrze, że obie marki mają zupełnie różne cechy charakterystyczne, bo dzięki temu każdy widz może wybrać, to co odpowiada mu bardziej. Gosiarella od zawsze była w pełni zdeklarowanym członkiem Teamu Marvel i po Eksperymencie DC może i patrzę na wrogi obóz przyjaźniej, ale upewniłam się w swojej decyzji. Wolę jednak jasno napisać, że niezależnie od tego, czy jesteście fanami Marvela, czy DC, to i tak jesteście zajebiści, bo lubicie superbohaterów! Piąteczka!

Ps. Gosiarella się rozgadała, więc teraz Wasza kolej. Co lubicie w DC, a co u Marvela?
Ps2. Dajcie znać, czy podoba Wam się Walka Gigantów i czy chcecie, by pojawiały się kolejne bitwy!

Prześlij komentarz

0 Komentarze