Przedstawione dotąd książki z cyklu Tudorowskiego Philippy Gregory opowiadały historie, które Gosiarella już dobrze znała: „Kochanice króla” (o Annie Boleyn) i „Dwie królowe” (o Annie Kliwijskiej i Katarzynie Howard), oraz „Wieczną księżniczkę”, która rozszerzyła Gosiarellową wiedzę o Katarzynie Aragońskiej. „Błazen królowej” jest zupełnie inną bajką, ponieważ opowiada historię, której Gosiarella prawie nie znała. Zapewne domyślacie się, że jak można postrzegać okres panowanie monarchini, którą nazwano Krwawą Mery? Taaa… Gosiarella zawsze patrzyła na Mery przez pryzmat stosów spalonych ciał i Anglii splamionej krwią heretyków.
„Będzie dziecko, ale go nie będzie.
Będzie król, ale go nie będzie.
Będzie zapomniana dziewcicza królowa
i będzie królowa, ale nie dziewica.”
Akcja rozpoczyna się, gdy (powiedzmy) na tronie zasiada Edward VI – syn Henryka VIII. Na angielskim dworze zjawia się Hanna, której młody, chorowity król daje posadę królewskiego błazna. Po pewnym czasie Hanna zostaje wysłana, jako szpieg, na dwór księżniczki Marii Tudor,, Mimo okoliczności obie kobiety zaprzyjaźniają się, dzięki czemu po objęciu tronu przez Marię, Hanna zachowuję swoją funkcję, a następnie zostaje odesłana na dwór księżniczki Elżbiety.
„Błazen królowej” jest pierwszą (wedle chronologii zdarzeń) książką z cyklu Tudorskiego, która opowiada historię owej dynastii, przez kogoś z zewnątrz. Przed rozpoczęciem lektury miałam szczerą nadzieję, że opowieść o swych losach będą snuły Maria i Elżbieta, a tym czasem dostał mi się błazen. Możecie sobie wyobrazić moje rozczarowanie, gdy zrozumiałam, że nie będę miała wglądu w fikcyjne koronowane myśli? Jakimś cudem Hannie udało się w pewnym stopniu złagodzić moje żale, ponieważ wkrótce okazało się, że nienajgorszy z niej Tudorowy opowiadacz. Do tego zaserwowała własną historię, która pokazywała, jak ciężko mieli prości ludzie, którym co jakiś czas kazano wierzyć w co innego, a jeden błąd w praktykowaniu obowiązującej religii, mogli przypłacić życiem. Swóją drogą ciekawa jestem, jak kim oni chcieli rządzić skoro za panowania jednego władcy, ścinano gorliwych katolików, a za panowania drugiego, palono heretyków? Gdyby Ci biedni, prości poddani nie byli dostatecznie sprytni to po dwóch zmianach władców, w Anglii pozostał by monarcha, który rządzić by mógł chyba tylko zwierzętami. Dość nic nie wnoszących dygresji, zajmijmy się wątkiem głównym!
Książka skupia się w głównej mierze na Anglii za czasów panowania Marii I, która w swym życiu przeszła przez piekło. Gdy Maria była mała, jej ojciec odprawił jej matkę, Katarzynę Aragońską, a przy tym zakazał jej się z nią kontaktować. Maria została uznana za bękarta, przez co straciła tytuł i przywileje. Brak zainteresowania ze strony ojca i jej nie do końca określona sytuacja polityczna, odstraszały wszystkich potencjalnych małżonków oraz przyjaciół i sprzymierzeńców. Dziewczyna wyrosła w wierze matki, a z czasem stała się zagorzałą katoliczką. Gdy w końcu zdobyła tron Anglii była niemal czterdziestoletnią kobietą. Wedle relacji Hanny, Maria kocha swój lud i stara się ze wszystkich sił być miłosierną królową. Pierwszy zgrzyt między nią, a poddanymi następuje, gdy ma poślubić (i poślubia) hiszpańskiego księcia, w którym zakochała się od pierwszego wejrzenia. W niedługim czasie od ślubu, rozchodzi się wieść o ciąży królowej. Ten moment zmienia Marię we władczynie, która w pełni zasługuję na przydomek Bloody Mary.
Obraz Marii jest definiowany również przez relację łączącą ją z jej siostrą Elżbietą. Z jednej strony są swoim najbliższymi żyjącymi krewnymi, które niegdyś łączyła silna więź. Z drugiej zaś strony są swoimi największymi rywalami, a każda z nich posiada władzę zniszczenia tej drugiej. Nic więc dziwnego, że obie kobiety z całych sił ze sobą konkurują. Oczywiście żadna z nich nie robi tego zbyt otwarcie, lecz chowając się za spiskami, czy śledztwami innych osób. Niczym przedstawione na obrazku dwie królowe:
![]() |
[Źródło grafiki: http://szachmaty.blogspot.com/2013/09/dwie-krolowe.html] |
Muszę przyznać, że przyjemnie spędziłam czas z „Błaznem królowej” i całkiem szybko się czyta te 576 stron. Philippa Gregory postawia większy nacisk na sytuację poddanych, co jest miłym odpoczynkiem od wcześniejszego dworskiego życia, choć i tego mamy tu pod dostatkiem. Dalej jestem odrobinę zawiedziona brakiem narracji głównych graczy na dworze i mam nadzieję, że kolejny tom da mi możliwość poznania najskrytszych myśli nowej królowej (Oby! Oby!). Podtrzymuję opinię, że „Dwie królowe” są najlepszą powieścią Gregory, jaką do tej pory czytałam, ale przy tym wszystkim Tudoro-maniakom polecam „Błazna królowej”.
Gosiarellowa ocena: -4/6
Gosiarellowa ocena: -4/6
Ps. A wy jaką narrację wolelibyście w tej powieści? Córek Henia czy nieznanej Hanny?
PS2. Czy wam też powyższy obrazek skojarzył się z Gosiarellowymi faworytkami z laleczek Dollfie?