Co łączy Gosiarellę z gąbką?


Gdyby Gosiarella posiadała (a wiadomo, że posiada!) supermoc to wiadomo, jaka ona by była: moc gąbki! W poniższym tekście, Marta dokładnie wyjaśni Wam, jak to cudo działa i co mogłoby się stać, gdy moc rozwinie się w pełni! Także przywitajcie ładnie Martę i diagnozę (przyszłej) superbohaterki!


[W tym miesiącu wpis gościnny został napisany przez Martę z Booksbibbing, która od kilku lat prowadziła bloga o książkach. Zastanawiacie się dlaczego użyłam czasu przeszłego? Otóż Marta jest cudowną osobą, która ma tak uroczego pecha, że zakup bułek musi być dla niej zarówno przygodą życia, jak i walką o przetrwanie, a przy tym podchodzi to swoich nieszczęść z pełną akceptacją i spokojem. Co to się ma do jej bloga? Otóż to właśnie sprawia, że jej wpisy lajfstajlowe są wręcz niewiarygodnie wspaniałe i w końcu udało mi się ją zmusić do wplecenia ich do bloga, którego znajdziecie tutaj. Ostrzegam, że możecie się od niego uzależnić!]

Marta uparła się by wstawić Sylara.
Oto on!
Gdyby o Gosiarelli napisano książkę, prawdopodobnie stałaby się bestsellerem a następnie klasykiem, jak 'Ania z Zielonego Wzgórza'. Nie żartuję. Jej nie-zawsze-super moc w stylu gąbki Sylara z serialu Herosi („Tak, zły charakter, ale mimo wszystko przystojny i uroczy – co zrobić?”) jest wręcz idealnym motywem. Spytacie, dlaczego nie-zawsze-super, przy okazji nie będąc fanami wspomnianego serialu? Kochani, wszystko Wam wytłumaczę. 

Zacznijmy od Sylara. Jego moc gąbki jest dla niego błogosławieństwem i czyni go niemalże niepokonanym (nie obejrzałam ostatniego sezonu, przyznaję się) ponieważ w jego otoczeniu znajdują się herosi o naprawdę potężnych mocach. Nieśmiertelność, latanie, czytanie w cudzych myślach, przenoszenie w czasie… Jedno wielkie wow!

Gosiarella jednak od małego ma pod górkę. Znacie bowiem chociaż jedną osobę z jakąkolwiek mocą wymienioną powyżej? Bo ja nie. I tu zaczyna się problem. 

Różowe włosy? Są! Błysk w oku? Tak jakby. [Źródło]
Nasze cudne dziewczę z różowymi pasemkami we włosach i radosnym błyskiem w oku prawie bezboleśnie przechodziło przez wszystkie etapy edukacji, unikając ludzi, których wad nie chciałaby mieć, co oznaczało, że otaczało się samymi dobrymi duszyczkami (ale oczywiście zdarzały się wyjątki, zawsze się zdarzają). Jednak z wiekiem, czytając dużo o marvelowskich i nie tylko superbohaterach zapragnęło zostać SuperGosiarellą. Zabijać zombie, mieszkać w różowym schronie, złym spojrzeniem powodować czkawkę u złośliwych człowieków i wiele, wiele więcej. Jak się domyślacie, chłonęła całkiem inne cechy. 
Od jednych poczucie humoru, od innych dobre chęci, od innych pecha, od jeszcze innych trzeźwe spojrzenie na świat. I chociaż nosi te swoje różowe okulary, to jednak czasami odkłada je na bok. I widzi, że to znowu nie ta moc. Damnit! Naprawdę można się zniechęcić i zamieszkać na pustyni. Szczególnie, gdy poznajesz osobę z wrodzonym pechem i po jakimś czasie wrzucasz (przez przypadek!) telefon do pralki ;) [Gosiarella: potwierdzam. Telefon wyprałam dzień po spotkaniu z Martą (link), uratował się tylko dlatego, że przez cały okres jego rekonwalescencji Marta była oddalona o wiele kilometrów.]

Ale ona się nie poddaje, składa pieniądze na schron (czeka na sponsora jak i ja :D), ubiera codziennie te różowe okulary i walczy z przemożną chęcią nienaturalnej selekcji co po niektórych osobników. Przyszło jej żyć z niewygodną mocą gąbki i dzielnie to znosi. A kiedyś pewnie napisze książkę, autobiograficzną, bo kto zrobiłby to lepiej? (zakumpluje się z jakimś pisarzem i wiadomo, co dalej ;))

A zaklepańcy? To jej przyszła mała armia (czyt. harem). Kto ich liczy? A powinnyście moje drogie, bo statystyki są nieubłagane. Potem Wam nie starczy! Gosiarella poznała ostatnio jakiegoś domorosłego hipnotyzera na przystanku i stąd te Różowe Sałaty. Nie myślcie, że to takie proste i oczywiste. Facet nie ogarniał i nie do końca opanował jeszcze swój dar, więc i Gosiarella NA RAZIE nie zawładnęła światem, ale co jeśli spotka jakiegoś magika z prawdziwego zdarzenia. 

[Źródło]
Nie chcę być złym prorokiem, ale może nas czekać wielka różowa eksplozja. Wprawdzie Wróżbita Maciej nie mieszka w Krakowie i Gosiarella nie zna jeszcze swojej przyszłości ale podejrzewam, że gdyby on tu był, potwierdziłby moje słowa. Nie żebym też miała moc gąbki (niestety, przy moich cechach mogłoby być tylko lepiej – więc oczywiście sprawiedliwa matka natura mi poskąpiła) ale swoje wiem. Umysł ścisły, przenikliwy, analityczny… Z moich kalkulacji wynika tylko jedno. Gosiarella może rządzić tym światem, a wtedy… widzę przyszłość w różowych barwach… 

Nie dziwcie się więc, gdy poprosi Was o wspólne wyjście na jakieś wydarzenie organizowane przez Znanych Blogerów. Gdyby tylko spotkała na takim Kominka, prawdopodobnie w blogosferze nastąpiłby przewrót nie z tej ziemi. Zmiana władzy, zmiana wystroju wnętrz dworu, wszyscy musieliby nosić róż… Nic nie byłoby już takie samo. Oprócz kucyków Pony, one nadal byłyby różowe.  
***
Może nie wywołuje czkawki u złych ludzi, ale facepalma całkiem często... chociaż raczej nie jest to powód do przechwałek. Tak czy siak, jakaś moc to zawsze jest. Co się zaś tyczy przejęcia władzy nad światem to muszę potwierdzić: plany się tworzą! Na wasze szczęście daruję wam noszenie różu, ale kucyki dla Różowych Sałat tego świata zawsze się znajdą!

Narcystyczny Ps. Jestem totalnie zakochana we wpisach gościnnych, a wiecie co jest w nich najlepsze poza tym, że są o mnie i blogerzy mi dokuczają? To, że dziewczyny same (bez mojego ingerencji) na to wpadły. Serduszkuję!
Ps2. Jak sądzicie co mogłoby się stać, gdy Gosiarella przejmie władzę nad światem? Propozycje mile widziane!