Nie pytaj kobiety o wiek, czyli Wiek Adaline


A gdyby tak móc się nigdy nie zestarzeć i przez dziesięciolecia być młodą i piękną? Oglądać przemiany na świecie znacznie dłużej niż nasi rówieśnicy? Zdecydowanie zgodziłabym się na to, lecz Adaline nie miała wyboru, choć podejrzewam, że w razie czego wybrałaby podobnie. 

"Wiek Adaline" opowiada historię Adaline Bowman urodzonej w 1908 roku. Szybka retrospekcja pokazuje nam urywki z jej życia: narodziny, poznanie męża, urodzenie córki, śmierć męża, a także wypadek, który zmienił jej życie. Pod koniec 1937 roku samochód kierowany przez Adaline wpadł do wody. Zanurzenie w lodowatej wodzie wprowadziło jej organizm w stan hipoksji. Gdy jej serce przestało bić, w samochód uderzył piorun, dzięki czemu została przywrócona praca serca. To zdarzenie miało jeszcze jedno następstwo: organizm Adaline przestał się starzeć. Adaline przez dziesięciolecia wyglądała dokładnie tak samo, jak w dniu wypadku. Sądzicie, że kobieta, której nigdy nie wyjdzie nowa zmarszczka, nie znajdzie u siebie siwego włosa i już na zawsze zostanie piękna i młoda, będzie z tego zadowolona? Oczywiście macie racje: kobiety nigdy nie będą w 100% zadowolone. Adaline zamiast czerpać z życia garściami postanowiła żyć w ukryciu, zmieniając tożsamość, miejsce zamieszkania oraz nie pozwalać sobie na dłuższe związki. 


Plakaty, które mnie oszukały
Przyznaję, że liczyłam na to, że twórcy podążą w kierunku przedstawienia jak Adaline musiała się dostosowywać do zmieniających się czasów. Kobieta urodzona na początku XX wieku była świadkiem wielu przemian i na pewno do tych społecznych ciężko było się jej dostosować i to właśnie chciałam zobaczyć. Adaline jest mogłaby być matką naszych babć, a przy tym nie wykazuje żadnego zagubienia w świecie. Ba! Poza niezwykłą elegancją, nie zdradziła ani jednej cechy, która mogłaby wskazywać na to, że została wychowana w innych czasach. Zresztą mogę nie mieć do końca racji, ponieważ Adaline nie zdążyła się przed widzami porządnie otworzyć. Co najwyżej poznaliśmy jej obawy i lęki, a reszta się gdzieś zgubiła. Jeśli mam być do końca szczerza to nawet nie powinnam oceniać tej kwestii, ponieważ film nie skupiał się na historii i zmianach, lecz na wybranych fragmentach z życia głównej bohaterki. Moje wyobrażenie przedstawiania w porządku chronologicznym epizodów z jej życia od czasu wypadku aż do roku obecnego okazało się mrzonką, zatopioną przez kilka retrospekcji.

Film został zakwalifikowany jako dramat, chociaż sama chyba wrzuciłabym go do innej kategorii. Zakończenie wydaje mi się zbyt idealne i przewidywalne do bólu. Niemniej został utrzymany w uroczym klimacie. Lee Toland Krieger zatroszczył się by widz doświadczył pełnego spektrum emocji. Jest czas na uśmiech i jest czas na łzy, choć nie wiem na ile wpłynęły na to moje osobiste doświadczenia, a na ile faktyczne zagranie na emocjach. Strzałem w dziesiątkę było również obsadzenie w głównej roli Blake Lively, która już w roli Sereny Van der Woodsen w 'Plotkarze' odznaczała się niezwykłą elegancją (i pięknymi sukienkami). Doskonała gra aktorska Blake nadała temu filmowi odpowiedniego czaru. I choć główna aktorka zdecydowanie spisała się znakomicie to pozostali członkowie obsady dotrzymywali jej kroku. Harrison Ford w roli Williama Jonesa sprawdził się rewelacyjnie, Michiel Huisman jako Ellis również podbił moje różowe serduszko. Przy takich aktorach musiało to się skończyć mocnym romantycznym zabarwieniem filmu, dlatego wybaczam. [SPIOLER: Chociaż gdybym miała wybierać mężczyznę dla Adaline to chyba zdecydowałabym się na Willa - rzecz jasna w młodszej odsłonie. Notabene taki 'trójkąt' jest dziwny!] 
Kiedyś namalowałam niemal identycznego bohomaza do tego, który znajduje się za Huismanem.
'Wiek Adaline' mnie zauroczył swoją magią, która w filmie została przedstawiona w pseudonaukowej formie, a przynajmniej odniosłam takie wrażenie przez wprowadzenie narratora, który czasami zapominał, że nie podkłada głosu do filmu dokumentalnego (swoją drogą idę o zakład, że gdzieś na świecie żyje osoba, która wierzy w istnienie zasady kompresji elektronowej z kwasem deoksyrybonukleinowym, która zostanie odkryta w 2035 roku). Mimo kilku rzeczy, które mnie zawiodły lub elementów, których brak mnie zaskoczył uważam, że warto obejrzeć. Choćby dlatego, że miłą odmianą jest obejrzenie filmu o osobie, która się nie starzeje, a przy tym nie jest wampirem.

Ps. 'Wiek Adaline' obejrzałam dla Blake Lively. Są filmy, które wy oglądacie dla ulubionych aktorów? Pochwalcie się nimi!