Looking For Anything Specific?

Header Ads

Kiera Cass - Następczyni trylogii


Po przeczytaniu "Jedynej" byłam przekonana, że nie pojawi się kolejny tom trylogii cyklu Selekcja (możesz przeczytać o "Rywalkach" i "Elicie"). Wydanie kolejnej odsłony historii o konkursie o rękę królewicza (w tym przypadku królewny) napawała mnie umiarkowanym entuzjazmem. Postanowiłam szybko nabyć książkę i całkowicie zdystansować się od wszystkich opinii, by przeczytać o niej dopiero, gdy naprawdę będę na to gotowa. W końcu wiadomo, że moment czytania jest kluczowy, aby w pełni zachwycić się książką. I tak deszczowy, jesienny dzień okazał się idealny bym była w pełni oczarowana "Następczynią".


"Mam tylko jedno serce i muszę się z nim obchodzić ostrożnie"

America wyszła za Maxona i przez lata byli bajecznie szczęśliwi. Ich romans podbił serca całej Illéi. Nowa para królewska zniosła numerkowy podział społeczeństwa, dzięki czemu wszyscy obywatele mieli równe prawa. Byłoby idealnie, gdyby tylko społeczeństwo potrafiło korzystać ze swoich nowych przywilejów. Początkowo nawet im się to udawało, ale najwyraźniej młode pokolenie postanowiło się zbuntować. Król musiał wymyślić plan, aby załagodzić napiętą sytuację w kraju, jednak potrzebował czasu. Co zrobił, by go zyskać? Postanowił namówić swoją córkę Eadlyn, następczynie tronu, by urządziła dla siebie Eliminacje, które odwrócą uwagę opinii publicznej od istniejącego kryzysu. 
Okładki zachwycają!
I tak oto Kiera Cass opowiedziałam nam niemal tę samą historię z innej perspektywy. Zamiast narracji uczestniczki, dostajemy relację od jej córki, która to musi wybrać odpowiedniego kandydata na przyszłego męża spośród 35 kandydatów.  Nie byłoby w tym nic złego, gdybym przez ponad połowę książki nie miała okropnego uczucia, że historia się powtarza, a zasady wykreowanego romansu pozostają takie same. Jeśli czytaliście poprzednie części cyklu to z pewnością pamiętacie, że Amercia nie chciała nawet startować do Eliminacji (mamy takich dwóch panów w książce), a później zaproponowała Maxonowi układ, w którym nie było cienia romantyzmu (również mamy takiego jednego pana). Dodajmy do tego niesamowicie napiętą sytuację w kraju, która towarzyszyła również poprzednim książkom, a otrzymamy nieustające uczucie déjà vu. Choć "Następczyni" (tak, jak jej poprzedniczki) nie zdążyła opowiedzieć nam w pełni losów tych Eliminacji, i by poznać wybór Eadlyn będziemy musieli przeczytać pewnie jeszcze dwa tomu to mam szczerą nadzieję, że się mylę i jej wybranek nie będzie tak okropnie oczywisty. 

Muszę być szczera, choć początkowo marszczyłam nosek, tak po pewnym czasie zaczęłam dostrzegać uroki Eliminacji, w których konkurują ze sobą mężczyźni. Mam nawet swojego faworyta - przeuroczego Henriego (zaklepuję!), który jako jedyny odrobinę poruszył moje skamieniałe serduszko, chociaż nie za bardzo potrafię wyjaśnić dlaczego. Przyznaję również, że autorce udało się wykreować bardzo ciekawych kandydatów (może niezbyt różnorodnych, ale sympatycznych) i pewnie mocniej kibicowałaby im, gdyby tylko nie przypominali mi męskiej wersji Americi.  No dobrze, wypadałoby również napisać kila słów o samej królewnie. Eadlyn, jak przystało na bohaterkę stworzoną przez Cass, bywa okropnie irytująca i płytka. Jest samolubna, zapatrzona w siebie (i to wcale nie w uroczy narcystyczny sposób jak np. Gosiarella) i wręcz przypominała mi ugrzecznioną wersję despotki. To z jednej strony denerwujące, a z drugiej genialne. Nie chciałam kolejnej słodkiej księżniczki w stylu Disneya!
Hasło trzeba byłoby teraz przerobić na "Only 1 girl can wear the crown".
"Następczyni" ma też dodatkowy plus. Miło było przeczytać powieść, w której autor opisuje dalszy ciąg historii bohaterów po "żyli długo i szczęśliwie", a przy tym ten wątek jest wpleciony w tle. I nie mówię jedynie o Amercice i Maxonie, ale również Aspenie i Lucy oraz pozostałych postaciach z poprzednich tomów. I choć pewnie to nie jest standardowa reakcja to najbardziej ucieszyło mnie, że w końcu autor tworzący kraj i żyjące w nim społeczeństwo, powstałe na bazie zniszczonej cywilizacji, którą znamy, potrafił powiedzieć nam co się dzieje po teoretycznym naprawieniu głównej niedoskonałości systemu. Przy tym dobrze, że jest to w miarę realistyczne, bo przecież ludzie nigdy nie są wiecznie zadowoleni z ustroju politycznego. 

Podsumowując jestem zawiedziona. Jestem zawiedziona, bo nie mam kolejnego tomu, a tak strasznie chcę się dowiedzieć co będzie dalej. I to JUŻ TERAZ! Poważnie: nie czytajcie tego, dopóki Jaguar nie wyda kolejnej części! Selekcja nie jest może wybitną książką, ale niesamowicie wciąga. Wyrwała mi pół dnia z życiorysu i prosi o więcej. Chętnie zgodziłabym się na to, ale nie mam jak spełnić jej prośby. Jeśli naprawdę potrzebujecie książki idealnej na chłodne jesienne wieczory, a nie przeczytaliście trzech poprzednich tomów to macie okazję je nadrobić (ale wpierw przeczytajcie o nich na blogu - link na samej górze)!

Ps. W jakich innych książkach zostały wydane tomy opowiadające historię bohaterów po happy endzie? Polecicie coś?
Ps2. A teraz przyznajcie która z Was nie chciałaby być adorowana przez 35 przystojniaków? Tiaaaa... akurat w to uwierzę!

Ps3. W sobotę będę na Krakowskich Targach Książki - mam nadzieję, że do zobaczenia!

Prześlij komentarz

0 Komentarze