Looking For Anything Specific?

Header Ads

Gorsza córka, czyli Dwór Cierni i Róż


Są książki, które wiele obiecują w zamian za ich przeczytanie. Jedną z nich jest "Dwór Cierni i Róż" Sary J. Maas. Ten tytuł obiecał mi wspaniałą legendę o czarodziejskich istotach, powieść nawiązującą do baśni, jednak nie z gatunku tych słodkich i uroczych. Przede wszystkim samo nazwisko autorki na książce było obietnicą dobrze spędzonego czasu, choćby dlatego, że "Szklany tron" i jego kontynuacje były wspaniałą rozrywką. Jak sądzicie, czy "Dwór Cierni i Róż" dotrzymał wszystkich przyrzeczeń i obronił się przed Gosiarellą?

"Potrzebujemy nadziei, bo ona daje nam siłę, by trwać. Więc pozwól jej zachować tę nadzieję, Feyro. Pozwól jej marzyć o lepszym życiu. O lepszym świecie."


Feyra jest najmłodszą córką kupca, który przed wieloma laty stracił swój dobytek. Wspólnie z nim i swoim dwoma starszymi siostrami mieszkają w zmizerniałej chatce, w której od lat przymierają głodem. Jedyną rzeczą, a raczej osobą, która trzyma ich przy życiu jest oczywiście Feyra. To właśnie ona zapuszcza się w niebezpieczną część lasów, by polować. To ona później oprawia swoją zdobycz, gotuje, sprzedaje na targu skóry, rozporządza pieniędzmi i zapasami żywności, a w zamian za swój trud nie dostaje w zamian nic poza obojętnością ojca oraz pretensjami i roszczeniami starszych sióstr. Pewnie zastanawiacie się po co w takim razie Feyra się nimi zajmuje, więc wyjaśnię, że to wszystko przez obietnicę złożoną matce na łożu śmierci. Oczywiście! 

Przerwę w tym momencie opowiadanie o fabule, bo krew się we mnie gotuję, gdy czytam takie dyrdymały! Gdybym nie znała innych powieści pani Maas doszłabym do wniosku, że zwyczajnie nie potrafi stworzyć ciekawej bohaterki pierwszoplanowej, którą czytelnik mógłby polubić, więc sięga po 'sympatię' wywołaną litością. Guess what?! Takie nędzne zagrywki już dawno mi się przejadły i zamiast sympatii, czy litości, czuję jedynie wstręt do tak marnego zagrania. Niemniej wiem, że Maas potrafi stworzyć ciekawych bohaterów, więc nie do końca rozumiem co teraz się stało? Miała gorszy dzień? Ktoś to pisał za nią, czy jak? To w sumie tłumaczyłoby dość marny styl, którym operowano przy pisaniu tej nieszczęsnej powieści. Wróćmy jednak do fabuły.

Wrzucam obrazy z disneyowskiej "Pięknej i Bestii", bo nie mam lepszego pomysłu.
W czasie jednego z polowań Feyra zabija wilka, który okazuje się być zmiennokształtną magiczną istotą. W konsekwencji przybywa prawdziwa bestia, która każe jej oddać życie za to, które odebrała - ma jednak wybór: może umrzeć lub zamieszkać w domu bestii. Wydaje mi się, że wybór jest dość oczywisty i nie ma co się zastanawiać. Jak się okazało, bohaterka też nie jest idiotką, więc wybrała mądrze. A dalej? A dalej wszystko potoczyło się prawie, jak w oryginalnej wersji baśni o "Pięknej i Bestii". Dostaliśmy klątwę, złą czarownicę, zaklętych członków dworu, deadline etc., choć trzeba przyznać, że wersja Maas jest o wiele bardziej rozbudowana. Wykreowany świat jest względnie ciekawy, a przynajmniej ma w sobie potencjał, który mam nadzieję zostanie wykorzystany w kolejnym tomie. Niestety w tym nie czułam, by go należycie rozwinięto.

Ogólnie mam wiele zastrzeżeń względem "Dworu Cierni i Róż". Czytanie tej powieści było męczarnią, która ciągnęła się tygodniami. Tak, tygodniami, bo tak nużyło mnie czytanie kolejnych rozdziałów, że musiałam sobie robić kilku dniowe przerwy. Styl, który zawsze u Maas chwaliłam, tym razem był straszny. Ciągle powtarzały się te same informacje, bohaterka ciągle się użalała i martwiła tym samym, a przez ponad połowę książki nie działo się nic zaskakującego. Ba! Niemal nic nie wyróżniało jej od standardowej wersji "Pięknej i Bestii", ale może narzekam, bo za dużo różnych wersji tej baśni już poznałam i ta nie wnosiła nic nowego. Okropne jest również to, że w zapowiedziach obiecano nam, że "jedno jest pewne: Dwór cierni i róż to z pewnością nie cukierkowa baśń w stylu Disneya…" - i owszem, nie jest to cukierkowa baśń w stylu Disneya, jednak nie ma też pazurów. Charakteru. Nie jest mroczna. Nazwijcie to jak chcecie, ale zwyczajnie jest nijaka. W dodatku w przeciwieństwie do disneyowskiej bajki nie jest też tak urocza. 


Dopiero po przeczytaniu dwóch trzecich książki historia zeszła ze znanej nam ścieżki. przestała być w końcu tak okropnie przewidywalna i właśnie wtedy zaczęło się robić stosunkowo interesująco. Niemniej i tak nie wynagrodzi mi to wcześniejszych męczarni. Jeśli są wśród Was śmiałkowie, którzy mimo wszystko będą chcieli przeczytać ten tytuł, to lepiej nie będę zdradzała Wam jedynego ciekawego motywu, bo całkiem popsuję zabawę, która i tak zabawna nie jest. W każdym, jeśli jesteście wytrwali to znajdziecie bohatera zasługującego na Waszą uwagę - Rhysand. Tylko on jest powiewem świeżości, który przy tym jest całkiem złożoną i interesującą postacią. Niestety pozostali bohaterowie nie zaskarbili sobie moich względów. Prawda jest taka, że nie polubiłam "Dworu Cierni i Róż". Nie bawiłam się dobrze przy czytaniu, a jeśli mam być całkiem szczera to wręcz strasznie się męczyłam. Być może wynika to z tego, że miałam wielkie oczekiwania i spodziewałam się znacznie lepszej powieści i choć wiem, że wiele osób nie podziela mojego zdania to by mieć czyste sumienie muszę napisać, żebyście nie podejmowali ryzyka przeznaczając na nią swój cenny czas. Zdecydowanie nie polecam.

Ps. Jak widać od początku roku mam ogromnego pecha do książek, ale liczę, że niebawem go przełamię! A Wy przeczytaliście ostatnio coś naprawdę wartego polecenia?
Ps2. Od dziś na blogu (w prawej kolumnie) wisi banner 
akcji ‪#‎rekordowamiska‬, w ramach której Ceneo planuje pobić Rekord Guinnessa w liczbie pełnych misek w schroniskach! Banner przeniesie Was na stronę, z której możecie pobrać aplikację, w której znajdziecie obrazek z psiakiem. Po kliknięciu w nią karma leci do psich misek! Akcja trwa równy miesiąc, więc jeśli będziecie chcieli pomóc psiakom to do dzieła!

Prześlij komentarz

0 Komentarze