Looking For Anything Specific?

Header Ads

Sok z żuka, czyli strach się bać Żukosoczka


Na jednym ze spotkań z czytelnikami przeżyłam wstrząs, gdy zrozumiałam jak mało spośród Was wie kim jest Żukosoczek. Może jestem stara (chociaż dalej troszkę młodsza od filmu) i odrobinę niezdrowo zajarana filmami Tima Burtona, ale i tak wydaje mi się, że niekojarzenie BeetleJuice'a jest haniebnym zaniedbaniem, które muszę czym prędzej naprawić! W końcu to jeden z najbardziej creepy kiczowatych filmów w historii kina!

Zacznijmy od tego kim w ogóle jest Żukosoczek. I nie, nie jest to żuk (w sensie auto) przewożący soki, chociaż gdzieś na taki pomysł się natknęłam. Beetlejuice jest bioegzorcystą. Skoro my-ludzie mamy egzorcystów przepędzających duchy, to w imię szeroko rozumianego równouprawnienia duchy też powinny mieć speców od wypędzania ludzi z terytorium zajętego przez duchy. W praktyce bioegzorcysta to upiór, który potrafi porządnie przestraszyć człowieków. Zazwyczaj na tyle, by opuścili domu duchów - w końcu kto normalny chciałby mieszkać w nawiedzonym domu? Problem polega na tym, że według wszystkich poradników, konsultantów i kuratorów świata duchów, Beetlejuice jest zarazą i nie powinno się go pod żadnym pozorem zapraszać do domu, a już na pewno nie wymawiać jego imienia trzykrotnie! Dlaczego? Bo choć Żukosoczek wywiąże się ze swojej części umowy i ludzie będą uciekać przed nim w popłochu, to nasz gnijący koleżka nie zna umiaru i ciężko pozbyć się go z ledwie odzyskanego domu. 
Miziu, miziu
Co ciekawe w filmie Tima Burtona z 1988 roku, Żukosoczek wcale nie jest główną postacią! Bohaterami pierwszoplanowymi jest dość nudne małżeństwo Maitlandów, którzy umierają w godny pożałowania sposób, a po śmierci wracają do domu. To może byłoby całkiem wygodne dla nich rozwiązanie, gdyby nie fakt, że rynek nieruchomości nie śpi, a świat jest za mały, by duchy miały w nim własne lokum. Niebawem w domu Maitlandów zjawiają się nowi właściciele - rodzinka Deetzów. Z pragnącym spokoju Charlesem nie byłoby większych kłopotów, ale jego dziewczyny są tak niesamowicie upiorne, że nawet nie potrafię się zdecydować, która z nich bardziej: żona, czy córka. Starsza, Delia jest szaloną artystką, zaś nastoletnia Lydia przestraszyłaby nawet Alana Edgara Poe, ale kim ja jestem, by oceniać dziewczynę biegającą w czarnym welonie po własnym domu. Nic dziwnego, że wpadła w oko Żukosoczkowi. 

Poza filmem powstał również serial animowany, w którym Beetlejuice może i jest w tym samym stopniu obrzydliwą postacią, ale za to znacznie bardziej sympatyczną i zamiast próbować wszystkich wykorzystać, zaczyna przyjaźnić się z Lydią. Ba! Stawia się dosłownie na każde jej zawołanie i spełnia wszystkie prośby. Ich relacja jest naprawdę urocza. Właśnie! Prawie zapomniałabym dodać, że Lydia jako jedyna postać widzi duchy, dlatego dzięki niej istnieje jakakolwiek interakcja (poza nawiedzaniem) pomiędzy żywymi i martwymi. 


W tej przysiędze zdecydowanie mogą skreślić "Dopóki śmierć nas nie rozłączy".
Pytanie za sto punktów: Czy dzieciaki z drugiej dekady XXI wieku powinny w ogóle zawracać sobie głowę jakimś starym filmem Burtona, w którym efekty specjalne są tak kiczowate i żenujące, że można się po kichać ze śmiechu? Tak, i to obowiązkowo! Jeśli lubicie filmy Burtona, to zdecydowanie warto przekonać się, co poprzedzało takie historie pozagrobowej miłości, jak te w "Gnijącej Pannie Młodej", czy w "Miasteczku Halloween". Jeśli lubicie połączenie czarnej komedii z elementami fantastyki oraz grozy z groteską, to ten film jest dla Was. Poza tym w sieci co chwilę pojawiają się spekulacje na temat kontynuacji Soku z żuka, a sam Tim Burton przyznaje, że choć bardzo chciałby stworzyć kolejną część, to na razie czas mu na to nie pozwala. Co jednak nie wyklucza, że niebawem pojawi się część druga, więc wypadałoby poznać pierwszą, prawda? 

Oczywiście poznają go teraz, nie będziecie pod takim wrażeniem, jak widzowie oglądający go po raz pierwszy prawie dwadzieścia osiem lat temu. Niemniej musicie pamiętać, że nawet jak na lata '80 "Sok z żuka" był mocno przerysowany i taki miał być, a w dodatku dalej nie brakuje mu oryginalności, bo nie doczekał się godnego następcy.

Ps. Serio, lećcie oglądać "Żukosoczka", żeby nikt mnie nie pytał w Halloween za co u diabła tym razem się przebrałam! 

Ps2. Przy okazji powiedzcie mi, czy macie swój ulubiony film Tima Burtona?

Prześlij komentarz

0 Komentarze