Looking For Anything Specific?

Header Ads

Powtórka z rozrywki, czyli o Deadpool 2

Deadpool 2 recenzja filmu

Jeszcze dobrze nie minęła trauma po "Invinity War", a Deadpool już przybiegł nas pocieszyć! I jeśli mam być szczera trochę, to trochę wtarł sól w rany i polał tequilą (chyba, że mam tylko takie wrażenie w ramach PTSD), ale ostatecznie podmuchał, pocałował i założył na nie opatrunek, więc wszystko jest dobrze.

O ile pierwszy film o przygodach Deadpoola była promowana, jako historia romantyczna (w dużej mierze dlatego, że miała premierę w walentynki), tak druga miała być kinem familijnym (w dużej mierze dlatego, że miała mieć premierę w dzień dziecka. No cóż... trochę przesunęli), a jak wiadomo każdy dobry film przyjazny dzieciom rozpoczyna się od krwawej jatki! Nasz zamaskowany czerwono-czarny bohater postanowił zostać superbohaterem, jakiego świat potrzebuje. Takim, który nie boi się zabijać złych ludzi, zamiast wciskać im motywacyjne gadki. W międzyczasie wraz ze swoją ukochaną Vanessą planował założyć rodzinę. Ostatecznie skończyło się na tym, że zamiast noworodka dostał pod opiekę dużego, wściekłego dzieciaka z supermocami i brakiem instynktu samozachowczego. Aby było jeszcze zabawniej zaczął na niego polować Cabel - super-robo-żołnierz z przyszłości, co doprowadziło do stworzenia X-Force.

Żałuję, że nie widziałam ogłoszenia o pracę, bo zatrudniali jak leci. Nie przyjmują jedynie hindusów #rasizm.

[Uwaga spoilery!]

Wpierw zajmijmy się tym, dlaczego przez mój zespół stresu pourazowego czułam się jak na powtórce z poprzedniego seansu kinowego. [Spoilery! I to również z "Invinity War"] Widzicie już niemal na samym początku filmu umiera Vanessa. Moją pierwszą, ani nawet dziesiątą myślą nie było 'ooooo nie! Jaka szkoda!", chociaż naprawdę lubiłam tę przezabawną patologiczno-romantyczną relację między nią i Wadem, więc będzie mi tego brakować. Niemniej wracając do mojej pierwszej myśli po tej scenie, było nią dokładnie ta sama myśl, którą miałam przy Lokim tj. 'Ej, ale zostanie wskrzeszona przed napisami końcowymi, prawda?!'. Jeśli widzieliście najnowszą śmierć Trickstera z Asgardu, to wiecie, aż zbyt dobrze co mam na myśli. Ciągle obawiałam się, że nagle ktoś wyskoczy z jakimś Kamieniem Czasu albo coś podobnego... oh wait... przypomnijcie mi jak Cable podróżował w czasie? No tak... Niemniej muszę przyznać, że podczas, gdy MCU potraktowało śmierć Lokiego po macoszemu, Deadpool wprowadził smutku i żalu, dał nam typowy dla siebie humor. Napisy pojawiające się w czołówce zamiast podpisów scenarzystów, czy reżysera wywoływały uśmiech i doskonale wyrażały myśli widowni. Co prawda później akcja nie skupiała się na powstrzymaniu przerośniętego trudnego do pokonania olbrzyma.. ponownie: oh wait... to w takim razie co tam robił Juggernaut?


[Spoilerów ciąg dalszy] Mamy podobieństwo na początku i w połowie filmu, więc czas na gwóźdź programu, czyli zakończenie z jego fake'owym zgonem. Oczywiście Deadpool przegadał swój wielki moment, przez co nawet jego najbliżsi czuli zniecierpliwienie i czekali, aż w końcu wyzionie ducha i nijak się to miało do krótkiego, smutnego: "Panie Stark, nie chcę umierać". Niemniej przez Kamień Nieskończoności zegarek podróżnika w czasie przywrócono go do życia, a raczej zapobiegnięto jego śmieci. Teraz arcytrudna zagadka dla Was: Zgadnijcie, jak moim zdaniem powrócą bohaterowie uśmierceni przez Thanosa? Tiaaaa... [Koniec spoilerów!]

Okey, okey, przesadzam. "Deadpool 2" wcale nie jest podobny do IW i na pewno przemawia przeze mnie PTSD, a przynajmniej tego się będę trzymać, bo nie chcę się kłócić z Deadpoolem, który uparcie twierdzi, że pomysł na kontynuacje jego przygód podwędził mu "Logan". Skoro o tym mowa, to nawiązania do Wolverine i X-manów są fenomenalne. Do DC Comics jeszcze lepsze! Ogólnie Deadpool, jak to ma w zwyczaju rzuca żartami i popkulturowymi nawiązaniami na lewo i prawo, a ja kocham jego intertekstualność! Przy okazji zdjęcia i muzyka naprawdę mnie zachwycały. Mogłabym teraz rozpocząć serenadę ochów i achów, bo zdecydowanie ten tytuł na to zasługuje, ale raz, że sami się o tym przekonacie w kinie, a dwa nikt tego nie zniesie. Jest tylko jeden mały, maciupeńki, a może jeszcze mniejszy problemik.


Mam wrażenie, że "Deadpool 2" mnie nie zaspokoił. Niby wszystko było świetne, mocne i zabawne, ale koniec końców okazało się, że liczyłam na coś więcej. Problem może leżeć w tym, że gdy "Deadpool" debiutował na ekranach kin w 2016 roku, nie byliśmy przyzwyczajeni do takiego hardcoru przyprawionego ostrym humorem w wydaniu zabójczego superbohatera. Tym razem nikt nie wziął nas z zaskoczenia, bo byliśmy przygotowani. Spodziewaliśmy się żartów z Wolverine, ścieżki usłanej trupami i przełamywania czwartej ściany. Po cichu liczyłam, że w jakiś sposób to się rozwinie, ewoluuje i przeniesie kontynuację na nowy poziom. Tak się jednak moim zdaniem nie stało, choć może rzeczywiście twórcy robili wszystko, by to zrobić. W końcu napchali w sequel tyle wątków, że momentami panował chaos. Wątek z X-manami fajny - można go rozwinąć. Motyw z sierocińcem - poprosiłabym więcej! X-Force - serio, mam nadzieję, że ten film powstanie, bo dobrze byłoby Deadpoola w innej narracji, niż Deadpoolowa. Postać Domino - spoko, można byłoby jej poświęcić więcej czasu ekranowego. Cabel - tak, jego zdecydowanie też chcę więcej. Russell - nie, spoko, jego akurat było wystarczająco.

Znów zaczęłam marudzić, choć nie powinnam, ponieważ "Deadpool 2" jest dobrym filmem. Zabawnym i odmóżdżającym, czyli spełnił swoje zadanie. Zwyczajnie nie mogę się pozbyć myśli, że mógłby być lepszym. A teraz napiszę Wam najbardziej prawdziwą rzecz: Nawet gdyby kontynuacja przygód Deadpoola była najgorszym gniotem (nie jest!), to wszystko wynagrodziłaby mi scena po napisach! Jest bezbłędna i genialna!

Ps. Który wątek z D2 chcielibyście, aby twórcy rozszerzyli?

Prześlij komentarz

0 Komentarze