Looking For Anything Specific?

Header Ads

We all mad here, czyli zaburzenia psychiczne prosto z bajek!


Co ma ze sobą wspólnego Pinokio, Piotruś Pan, Kopciuszek i Alicja z Krainy Czarów? Oczywiście są bohaterami bajek Disneya, ale również na ich cześć nazwano zaburzenia psychiczne. Tego się nie spodziewaliście, prawda? A tu proszę, psychiatrzy i socjolodzy najwyraźniej też mają słabość do popkultury.
Tylko nie myślcie, że to będzie zabawnie, bo nawet (a może zwłaszcza) Gosiarella nie żartuje z chorób psychicznych. 


Zespół Alicji w Krainie Czarów

Pamiętacie, gdy mała Alicja po wpadnięciu do Króliczej Nory trafiła na buteleczki i grzybki/ciastka, które na zmianę ją zmniejszały i powiększały? To właśnie przez ten fragment powieści Lewisa Carrolla to zaburzenie psychosensoryczne zyskało swoją nazwę. Pewnie już macie swoje podejrzenia, ale i tak wyjaśnię, na czym polega Zespół Alicji w Krainie Czarów. Głównymi objawami są halucynacje i iluzje percepcji ciała. Mogą występować w różnej postaci np. jako zmiany w postrzeganiu wzrokowym (obserwowane obiekty wydają się znajdować bliżej lub dalej, czy też być większe lub mniejsze niż są w rzeczywistości), zaburzenia upływu czasu (chory może mieć wrażenie, że czas nagle przyspiesza i zwalnia), zaburzenia równowagi, czy zmiany w postrzeganiu swojego ciała (części ciała wydają się mieć inne wymiary; powstaje wrażenie, że ciało jest większe lub mniejsze niż jest naprawdę). Przykładowo jeden z pacjentów Lippmana, który jako pierwszy opisał ten zespół w 1952 roku, zauważył, że jego lewe ucho powiększyło się o 6 cali, a kolejny uważał, że jest tak wysoki, że idąc po ulicy, był w stanie spoglądać z góry na głowy innych ludzi.
Nie chcę nic mówić, ale od teraz już nigdy nie spojrzycie na bajkę w ten sam sposób...


Syndrom Piotrusia Pana

Syndrom Piotrusia Pana to bardziej mechanizm obronny niż choroba psychiczna, ale może twierdzę tak dlatego, że sama mogłabym go u siebie po części zdiagnozować. Nazwa wzięła się oczywiście od tytułowego bohatera książki „Przygody Piotrusia Pana” J.M. Barriego, który nie chciał dorosnąć. Podobnie jak osoby cierpiące na ten syndrom, które cechuje brak dojrzałości, unikanie zobowiązań i odpowiedzialności, a przede wszystkim próby ucieczki od dorosłości (umówmy się: dorosłość ssie, więc ciężko się dziwić). Niby to wcale nie brzmi to specjalnie groźnie, chociaż z pewnością ciężko wytrzymać na co dzień z taką osobą, jeśli wymaga się czegoś więcej.

Gdy Twój facet nie chce dorosnąć

Syndrom Kopciuszka

O tej przypadłości krąży wiele sprzecznych informacji, a ludzie błędnie sądzą, że chodzi w nim jedynie o to, że kobiety cierpiące na ten syndrom czekają na księcia na białym koniu, by mógł od tej chwili przejąć za nie odpowiedzialność. Cóż... sama bajka o Kopciuszku też miała liczne wersje, więc może nic w tym dziwnego. Warto jednak sprostować kilka informacji. Przede wszystkim Syndrom Kopciuszka został opisany po raz pierwszy w 1981 roku  przez Colette Dowling w książce  „The Cinderella Complex: Women's Hidden Fear of Independence” i jest związany z odczuwaniem strachu przed niezależnością, ale również z poczuciem niższości. Kobiety cierpiące na ten kompleks cechują się m.in. słabszą odporność na stres, niskimi aspiracjami i wiarą, że ma mniejsze prawa od swojego partnera. Podobno jest bardziej powszechny, niż możemy zakładać, dlatego drogie Panie, jeśli podejrzewacie u siebie ten syndrom, to warto poczytać, jak się go pozbyć. Nie czekajcie na książęta ani rycerzy, którzy zrobią to za Was. A skoro o tym mowa...

Zespół rycerza i rozpustnika

Jest to jedno z podobno dość rzadko spotykanych zaburzeń seksualnych występujące u kobiet, polegające na przeciwstawnych potrzebach. Mówimy o tym wówczas, gdy u kobiet zachodzą sprzeczne potrzeby i pragnienia. Z jednej strony potrzebuje mężczyzny, przy który będzie zapewniał jej poczucie bezpieczeństwa, będzie romantyczny i godny zaufania jak na ideał męża przystało. A z drugiej pragnie rozpustnika, czyli faceta żywiołowego, zmysłowego i rozpustnego. Obie potrzeby ciężko ze sobą pogodzić, więc przeważnie kończy się to brakiem satysfakcji w jednej ze sfer związku. I nie myślcie panowie, że tylko kobiety mają przeciwstawne wymagania, bo u Was ten syndrom również istnieje i nazywa się zespołem Madonny i ladacznicy.

 Syndrom Bambi / Efekt Bambi

W 1993 roku Syndrom Bambi został opisany przez socjologa Rainera Brämera  z Uniwersytetu Marburgskiego, lecz podobno już wcześniej tym terminem określano kształtowanie fałszywego wizerunku dzikich zwierząt w oczach dzieci. Obecnie określa się tak postrzeganie natury jako czegoś czystego, harmonijnego, perfekcyjnego i tak bezbronnego, że ludzie muszą ją chronić. Za to wszystko, co stworzone przez człowieka jest postrzegane jako szkodliwe dla Matki Natury.


Trafiłam również na Efekt Bambi, który na 100% mam ja i zdecydowana większość z Was. Efekt ten objawia się sprzeciwem wobec zabijania charyzmatycznej megafauny, czyli zwierząt postrzeganych jako słodkie i urocze, takie jak jelenie, delfiny, tygryski, czy pandy. Jednocześnie osoby z tym efektem nie widzą nic złego lub nie są tak oburzone zabijaniem tych, które są postrzegane jako odpychające lub niepożądane np. pająki. Nie chcę nic mówić, ale mam arachnofobię i nie lubię, gdy do domu zakradają mi się stwory niedorzucające się do czynszu.

Zespół Roszpunki

Zespół Roszpunki jest rzadko spotykanym schorzeniem, objawiającym się niedrożnością jelit. Pewnie zastanawiacie się, co mają wspólnego niedrożne jelita z długowłosą księżniczką zamkniętą w wieży. Wiecie o tym, że ciekawość bywa zgubna? Czytając dalej, sami się o to prosicie. No dobra, niech Wam będzie. Ta konkretna niedrożności jelit jest wywołana trichofagią, czyli kompulsywnym nawykiem zjadania włosów (na pocieszenie zazwyczaj własnych, chociaż to chyba kwestia gustu). Z racji tego, że włosy nie są trawione w naszym układzie pokarmowym, zbijają się one (serio, macie szansę jeszcze oderwać wzrok i przejść do kolejnego punktu z listy!) w zbitą kulę włosów z ogonem sięgającym jelita cienkiego bądź grubego, a wtedy pomoże tylko chirurgiczne usunięcie. Mam nadzieję, że zapomnicie o tym do czasu, gdy znów będziecie mieli styczność z bajką o Roszpunce.


A na koniec zostawiłam małą ciekawostkę, czyli:

Efekt Pinokia

Na potrzeby koreańskiej dramy „Pinocchio”, twórcy wymyślili Syndrom Pinokia, który miał objawiać się tym, że osoba nim dotknięta czkała, gdy kłamała. To byłoby spektakularne zwieńczenie tego artykułu, gdyby nie fakt, że coś takiego nie istnieje w naszym świecie. Jednak nie od dziś wiadomo, że kłamstwo da się wykryć. Kłamcy mniej świadomi swojej mowy ciała uciekają wzrokiem w lewą stronę. Choć to akurat nie jest 100% dowód i z łatwością da się opanować swoje gesty, to już reakcji organizmu  (np. serce bije szybciej, źrenice są zwężone etc.) już tak łatwo nie da się wyćwiczyć - stąd popularność wariografów. Niemniej dla nas istotne jest okrycie naukowców z Uniwersytetu w Granadzie, którzy udowodnili, że podczas kłamania zmienia się nawet nasza temperatura ciała i pojawia się „Efekt Pinokia” - skóra w okolicach nasady nosa i oczodołów ma wyższą temperaturę. Niestety trochę ciężko byłoby nam to sprawdzać na własną ręką w warunkach domowych.

Reflektujecie na więcej niszczących psychikę treści? Kliknijcie lubię to po regularną dostawę!


Ps. To część, w której zazwyczaj pytam Was o zdanie na temat wybranej części artykułu, ale tym razem postanowiłam przemycić kolejną ciekawostkę o chorobie Szalonych Kapeluszników. Serio, coś takiego istniało w dawnych czasach, gdy twórcy kapeluszy zatruwali się rtęcią podczas tworzenia swoich dzieł. 

Prześlij komentarz

0 Komentarze