Looking For Anything Specific?

Header Ads

Polscy dziennikarze vs Koreańska Popkultura


BTS, Koronawirus i "Parasite", czyli najpopularniejszy boysband, śmiertelny wirus i zdobywca czterech Oscarów na tegorocznej gali. Na pierwszy rzut oka te trzy rzeczy nie mają ze sobą wiele wspólnego, poza tym, że pochodzą z Azji i w ostatnich tygodniach było o nich na tyle głośno, by zainteresowały się nimi polskie media. W normalnych okolicznościach nie zestawiałabym tej trójki obok siebie, jednak ku zaskoczeniu nikogo nasze media poległy przy tworzeniu przyzwoitych treści.

Podczas gdy koreańska fala rozlewała się po całym świecie od dobrych kilku lat, na Netflixie pojawiają się regularnie nowe azjatyckie seriale, a w Warszawie nawet kilka scen do k-dramy "Terius Behind Me", nasi dziennikarze wciąż nie zauważyli, że dawno minęły czasy, w których mogli bezkarnie kpić z Azji. Trochę to zaskakujące, że dziennikarze, którzy z racji swojego zawodu teoretycznie powinni znać panujące trendy, wciąż wierzą, że to jedynie zachodnie newsy należy zwracać uwagę. Prawda jest taka, że od dawna obserwuję, lekceważące podejście mediów do tego tematu, jednak zamiast cofać się o lata i wskazywać początek tej żenady, skupię się na wydarzeniach ostatniego miesiąca, gdy pod koniec stycznia na Twitterze zaczął trendować #dziendobrytvnisoverparty.

Wszystko zaczęło się dość niewinnie, gdy 27 grudnia TC Candler wypuścił tegoroczną listę najprzystojniejszych twarzy (męskich), a na pierwszym miejscu umieścił Jungkooka z BTS. Dopiero miesiąc później tematem zainteresowali się dziennikarze z Dzień Dobry TVN i uznali za dobry pomysł wyemitowanie poniższego materiału:



[Wszystkie problemy związane z tym materiałem oraz całą aferę, która wybuchła niedługo po emisji, eM opisała rewelacyjnie w swoim artykule "Jak całe BTS zostało najprzystojniejszym mężczyzną na świecie", więc zamiast po niej powtarzać, wolę Was tam odesłać (serio, warto przeczytać!)]

Przyznaję, że chociaż już dawno utraciłam wiarę, że w tradycyjnych mediach pracuje jeszcze dziennikarz, który pamięta, czym jest etyka, to i tak zaskoczyło mnie, że w trakcie dwuminutowego materiału potrafiono złamać wszystkie siedem zasad Karty Etycznej Mediów (pokrótce: Zasada prawdy, Zasada obiektywizmu, Zasada oddzielania informacji od komentarza, Zasada uczciwości, Zasada szacunku i tolerancji, Zasada pierwszeństwa dobra odbiorcy oraz Zasada wolności i odpowiedzialności). Na studiach wbijano mi ją do głowy jak mantrę i wciąż nie potrafię stworzyć materiału, który naruszałby ją lub Kodeks, a tu TVN sponsoruje dziennikarzy, którzy chyba nigdy o nich nie słyszeli.


"Dziennikarz powinien okazywać szacunek osobom, bez względu na ich odmienność ideową, kulturową czy obyczajową, co nie oznacza zgodności z ich poglądami" ~ 10 punkt Kodeksu etyki dziennikarskiej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oparty na zasadach Karty Etycznej Mediów i deklaracji Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy.

Pomijając oczywiste zarzuty jak rasistowskie żarty, subiektywizm, brak przygotowania, który wyszedł choćby w momencie, gdy Anna Kalczyńska próbowała (bo inaczej tego określić się nie da) odczytać imię i nazwisko piosenkarza, czy brak jakiejkolwiek odpowiedzialności społecznej prowadzących, to dość sporym problemem powyższego materiału jest brak researchu, który mógłby uchronić ich przed kompromitacją, jaką niewątpliwie była emisja przetłumaczonego fragmentu materiału DDTVN w międzynarodowych wiadomościach emitowanych od Peru po Koreę Południową. Skoro naprawdę musieli puścić Adama Federa na jakiś targ, by zasłaniał własną twarz zdjęciem członka BTS-u, to naprawdę wystarczyło wklepać w Google hasło: Jungkook, by wydrukować zdjęcie Jungkooka zamiast J-Hope’a... Tak, naprawdę pomylono najprzystojniejszą męską twarz 2019 roku z twarzą jego kolegi. Co gorsza, pozostałe polskie media postanowiły za to wyśmiać DDTVN, jednocześnie powielając ich błąd. Inni postanowili pokazać, jak są obeznani z tematem i tworzyć pseudo-poradniki, w których roiło się od błędów. Przykład? Z JK zrobiono lidera BTS, a sasaeng oddane fanki... Research najwyraźniej niektórych przerasta.

Jak widać polscy dziennikarze mają wyraźny problem z rozpoznawaniem twarzy

Może byłoby łatwiej, gdyby BTS naprawdę był na świecie rozpoznawalny, na przykład zdobywał rok rocznie jakieś prestiżowe nagrody, jak choćby Billboard Music Award lub American Music Award, a ich fandom był naprawdę potężny... oh wait... Oczywiście o skali ich rozpoznawalności, ilości zdobytych nagród, czy pobitych rekordach Guinnessa trudno się dowiedzieć w XXI wieku, gdy internet dziennikarzy wciąż przerasta, więc pozostawało im tylko przejść się do księgarni, bo nawet wydawnictwa w Polsce wydały już parę książek o fenomenie BTS. Research naprawdę nie boli - robię go codziennie i żyję mi się świetnie. Polecam!

Oczywiście wszystkie artykuły z powyższych screenów zostały już poprawione, a raczej prawie wszystkie, bo wydanej gazety już edytować się nie da. Podobny problem miał DDTVN, którego ekipa nagle obudziła się w świecie, gdzie fani kpopu, jak i wszyscy zniesmaczeni poziomem programu, postanowili jasno dać znać, co o nich myślą  i tu dość ciekawą kwestią jest reakcja samych prezenterów. Anna Kalczyńska na falę krytyki zareagowała w sposób, jaki można byłoby się spodziewać po osobie prywatnej, a nie po osobie publicznej. Ostatecznie została poproszona przez przełożonych o niezabieranie głosu.

Komentarze prezenterki DDTVN zamieszone na jej instagramowym profilu [Źródło]
Oświadczenie prezenterki DDTVN po przeprosinach ze strony stacji.

Równie zaskakujący jest fakt, że dział PR stacji TVN dopuścił do tego, by #dziendobrytvnisoverparty znalazł się bodajże na szóstym miejscu światowego rankingu na Twitterze, a afera rozrosła się na skalę międzynarodową, nim podjęli jakiekolwiek działania i wystosowali przeprosiny [źródło]. Zajęło im to półtora dnia. Powiedziałabym, że o wiele za dużo, niemniej jestem ciekawa czy obiecane "wewnętrzne postępowanie wyjaśniające", o którym wspomnieli w przeprosinach, przyniesie jakieś rezultaty poza zwolnieniem Adama Federa. Koniec końców prezenterzy wcale nie byli bardziej taktowni od reportera, a i tak całość materiału przed emisją akceptuje wydawca.
Niemniej niezależnie od ich 'śledztwa', sprawę będzie rozpatrywać również Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, do której wpłynęły skargi na nadawcę. Jak podała rzeczniczka prasowa KRRT, Teresa Brykczyńska "zarzuty dotyczyły dyskryminujących, obraźliwych komentarzy pod adresem zwycięzcy rankingu "100 najprzystojniejszych mężczyzn świata", którym został koreański piosenkarz Jeon Jungkook. Wszystkie skargi były napisane w języku polskim".

"Za naruszenie zasad etyki dziennikarskiej odpowiada zarówno autor publikacji - prasowej, radiowej, telewizyjnej czy internetowej, jak i redaktor, wydawca czy nadawca." ~ 24 punkt Kodeksu etyki dziennikarskiej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oparty na zasadach Karty Etycznej Mediów i deklaracji Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy.

[Źródło]
Niemniej dość o BTS, bo niedługo po aferze z DDTVN nasze media popełniły kolejną wpadkę. Tym razem serwis Popularne.pl postanowił opowiedzieć o ciężkim losie chińskich prostytutek w czasie epidemii koronawirusa.

"Pracujące w Nowej Zelandii chińskie prostytutki niszczącego wpływu koronawirusa doświadczyły na własnej skórze, pomimo że żadna z nich jeszcze nie zachorowała. Jednak azjatycka uroda w zupełności wystarcza klientom, by stracić ochotę na płatny seks z nimi"

Wspomniana w artykule azjatycka uroda okazała się dość zgubna dla Kasi Lewandowskiej, której artykuł o chińskich prostytutkach został zilustrowany zdjęciem południowokoreańskiej piosenkarki i aktorki, IU (jeśli są tu obecni fani dram, to z pewnością rozpoznają ją choćby z "Hotel del Luna"). Jeśli dobrze pamiętam, jest to nie tylko bezprawne użycie wizerunku osoby publicznej, ale przez kontekst, w jakim został umiejscowiony, także naruszenie dóbr osobistych, w tym czci i dobrego imienia, a to wszystko jest karalne. Tak tylko przypominam.

Niby rozumiem, że był to 'wypadek', bo... właściwie nie mam pojęcia, jaki był powód, ani skąd zazwyczaj czerpią zdjęcia na Popularne.pl, ale najwyraźniej nie ze stocków, ani z bazy zdjęć Polskiej Agencji Prasowej (chyba że szukają w złych kategoriach).

Po tych licznych kompromitacjach zostaje jedynie poruszyć temat "Parasite", który śmiał zdobyć cztery Oscary, w tym w kategorii najlepszego filmu. Tym razem, nawet gdybyśmy się mocno starali, trudno byłoby nam przebić Amerykanów. Po gorących dyskusjach na temat tego, czy film z napisami w ogóle kwalifikuje się jako coś, co nadaje się do oglądania, głos zabrał prezydent Trump, który skrytykował wybór Akademii.


Niby to żadne pocieszenie, że w innych krajach również traktuje się koreańską, czy raczej ogólnie azjatycką popkulturę w sposób lekceważący i osoby publiczne również wypowiadają się w sposób pogardliwy, jednak chyba czułabym się gorzej, gdyby to stanowiło wyłącznie domenę Polaków. Obecny stan rzeczy jest dość dołujący, a problem leży głęboko, skoro błędy popełniają nawet osoby, które stają się rozpowszechniać wschodnie produkcje, jak choćby Netflix. Mimo wszystko dość dziwnie ogląda mi się k-dramy, w których Koreańczycy mówią, że jadą nad Morze Japońskie. Dla niewtajemniczonych (i tłumaczy pracujących dla Netflixa) wyjaśniam, że w Korei to morze nazywane jest Morzem Wschodnim i jest to dla nich dość drażliwy temat, który od lat poruszają tę kwestię na arenie międzynarodowej, przedstawiając liczne dokumenty, że używana przez nich nazwa jest znacznie starsza od tej używanej przez Japończyków (dla porównania: reagują tak, jak my, gdy słyszymy o "Polskich obozach zagłady", więc jest to poważny błąd tłumaczenia).


Niemniej w tym momencie warto zaznaczyć jedną zasadniczą kwestię. Nie uważam, że każdy powinien znać się na kwestiach, o których wspominam. Skąd! Nikt nie może wiedzieć wszystkiego o wszystkim i brak znajomości wielu tematów jest ludzki. Jednak istnieje spora różnica od tego, czego wymaga się od odbiorów treści, a tym, czego powinno się wymagać od twórców treści. Szczególnie tych o milionowym zasięgu. Jeśli ja jako bloger jestem w stanie tworzyć treści w oparciu własną wiedzę, jednocześnie posiłkując się researchem, to tym bardziej powinniśmy tego wymagać od większych mediów (o walczeniu z rasizmem nawet wstyd mi wspominać). Cytując Spider-Mana: "Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność".

Pssssyt! Po kliknięciu Lubię to, każdy Wasz wtorek będzie Wtorkiem Azjatyckim!

Ps. Dla poprawy humoru możecie się ze mną podzielić przykładami dobrego dziennikarstwa (naprawdę jestem zmęczona ilością g*wna, które ostatnio przeczytałam).

Prześlij komentarz

0 Komentarze