Looking For Anything Specific?

Header Ads

Czy opłacalne jest bycie superbohaterem?

Artykuły o superbohaterach

Większość z nas nie pogardziłaby supermocami (oczywiście tymi fajnymi, bo np. takie wypłakiwanie śmiertelnego wirusa w łzach nie jest spoko). Sama wierzę, że od razu po ich otrzymaniu zmajstrowałabym sobie jakiś różowy kostium i ruszyła zmieniać świat na lepsze. Jednak praca superbohatera może wcale nie być taka fajna, jak się z pozoru wydaje.

Zresztą sami spójrzcie, co się dzieje w Central City (miejsce akcji "Flasha"). Wybuch w S.T.A.R. Labs zmienił wielu mieszkańców w metaludzi, czyli osoby obdarzone niezwykłymi zdolnościami i tylko garstka z pośród nich nie przeszła na stronę zła. Statystycznie niemożliwym jest, by 90% ludzi przed zyskaniem swoich super talentów, była zła do szpiku kości i marzyła o sianiu zniszczenia, prawda? Właśnie! Podejrzewam, że najzwyczajniej w świecie ci metaludzie bardzo szybko doszli do wniosku, co jest dla nich najkorzystniejszym rozwiązaniem. Jestem przekonana, że pod koniec tego tekstu zgodzicie się z nimi.


Spójrzcie na czołowych superbohaterów. Ci to prowadzą życie! Kto nie zazdrości Tony'emu Starkowi?! Jest geniuszem, który sam sobie zmajstrował bycie superbohaterem, milionerem, który sam sobie to sfinansował i przystojniakiem, na którego ramionach chciałaby zwisać co druga dziewczyna (osobiście wolałabym kasę i zbroje, ale faceci mogą myśleć inaczej). Do tego opisu poza Iron Manem, pasuje również Batman, Green Arrow i kilku innych, którzy mogą sobie pozwolić na tak drogie hobby. Z kolei Professor Charles Francis Xavier znany także jako Profesor X, nie przeznaczał swoich potężnych zasobów finansowych na tanie gadżety, jak Batmobile, bo wolał pójść na całość tj. założyć  Xavier's Institute for Gifted Youngsters, czyli szkołę dla nastoletnich mutantów, dzięki czemu X-manów nie interesują koszty utrzymania, ani pieniądze w ogóle. Już samo założenie i opłacanie standardowego Instytutu byłoby niezwykle kosztowne, a co dopiero tak niezwykle wyposażone, jak X-manów! Oczywiście nie wszyscy superbohaterowie są niebotycznie bogaci, lecz oni za zwyczaj nie przywiązują wielkiej wagi do pieniędzy. Przykładowo taki Thor jest królewiczem i bogiem, lecz w czasie wizyt na Ziemi raczej nie płaci za burgery Asgardzką walutą. Zresztą kto wystawiłby bogu rachunek? Są też tacy jak Deadpool, którzy biorą to, co chcą nie bardzo przejmując się tym, czy wolno. Patrząc przez pryzmat tych wszystkich superbohaterów można dojść do wniosku, że naprawdę fajnie jest mieć taką fuchę. Żyjesz jak król, tłumy Cię uwielbiają, twoja facjata jest ciągle na pierwszych stronach gazet, a w sklepach sprzedają twoje figurki. Życie marzeń... chyba, że jesteś Spider-Manem, bo jemu to ciągle wiatr w oczy.

Smutny los superbohaterów
Biedny mały pajączek.

Pisząc o tym, jak biedny jest Spider-Man, nie mam na myśli tego, że co chwilę musi gościć na pogrzebach swoich bliskich, tylko tego, że dosłownie jest biedny. Peter ledwo wiąże koniec z końcem, ciągle wyrzucają go z pracy, a za zdjęcia Spider-Mana płacą mniej, niż za zdjęcia ze stocka. W dodatku nad biedną ciocią May ciągle wisi widmo eksmisji. Zresztą nie tylko nad nią. Peter jest tak biedny, że pieniądze uciekają na jego widok (nawet wytwórnia uważała, że filmy o Spider-Manie są nieopłacalne i nie dała widzom obiecanego "Niezwykłego Spider-Mana 3"). Pewnie pomyśleliście sobie, że skoro chłopak ma takie niezwykłe talenty, to z pewnością coś wymyśli, prawda? Otóż nie, bo to właśnie bycie Spider-Manem sprawiło, że jego życie osobiste jest porażką, a za bycie superbohaterem w Nowym Jorku nikt nie płaci. To wolontariat. Uwierzycie, że ktoś daje sobie codziennie spuszczać łomot pro publico bono? Nawet za pranie kostiumu nie zwracają! Niby rozumiem, ja też prawie wszystkie swoje teksty piszę za free w imię dobra społecznego (O shit! Frajer ze mnie! To może zostawię tu link do Patronite, by mi się lepiej zrobiło), ale przynajmniej nikt mnie nie bije za to. 

Skoro o biciu mowa, to wystarczy spojrzeć na filmy i seriale o superbohaterach, by przekonać się, jak niebezpieczna jest to praca. Nawet kiedy nikt nimi nie rzuca o ściany, nie obija twarzy, nie zrzuca z dachów i ogólnie nie próbuje pozbawić życia, to istnieje spora szansa, że porwie ich bliskich. Babcia, mama, ciocia, ukochana, piesek, kotek sąsiadki - oni wszyscy są w niebezpieczeństwie! Spójrzcie na Spider-Mana! Jemu to prawie wszystkich wymordowano! Zresztą Arrowowi też! I za co? Nikt im nawet wypłaty na konto nie przesyła, a ubezpieczyciele pewnie umów z nimi nie podpisują, bo nie byłoby to korzystne. 

To trochę zastanawiające, że superbohaterowie nie podpisują umowy z miastem, czy państwem, w ramach której otrzymywaliby wynagrodzenie, ubezpieczenie i mieli zapewnioną emeryturę (nie żeby w ich przypadku była duża szansa na dożycie sędziwego wieku). W końcu należy im się, skoro są bardziej efektywni od oddziału policji, czy jednostek specjalnych. Zresztą tym prawdziwym superbohaterom, działającym w realu też chyba nikt nie płaci, a organizacje, które zakładają są non-profit.

Smutny los bohaterów
Poważnie, niech się ktoś zlituje nad biednym małym pajączkiem!

Dodatkowo trzeba zaznaczyć, że większość superbohaterów początkowo nie cieszy się ani popularnością, ani miłością tłumów. Spider-Mana szykanowano w gazetach i początkowo ścigała go policja. Zresztą podobnie jak Arrowa i większość superbohaterów w pomniejszych uniwersach. Najgorzej mają chyba X-manie, którzy ciągle starają się zapobiec wojnie ludzi z mutantami - z różnym skutkiem. Biorąc to wszystko pod uwagę nie widzę powodów, dla których bycie superbohaterem mogłoby być opłacalne. Ani dobrej prasy, ani pieniędzy, ani ubezpieczenia, a w zamian Ty i Twoi najbliżsi znajdujecie się w ciągłym niebezpieczeństwie. Czy to wszystko rekompensuje bliżej nieokreślone dobro społeczne? Może idealistom podobnym do mnie, ale nawet ja dałabym sobie spokój po trzecim ciosie w me urocze lico.


A teraz odwróćmy wzrok od superbohaterów, by przyjrzeć się, jak wygląda sytuacja u złoczyńców. Zasadniczo oni za swój proceder również nie dostają ubezpieczenia, ani wynagrodzenia z racji jakiejś podpisanej umowy, ale i tak w ich przypadku wygląda to tak:

Dobrze być zły
Nie taki biedny Joker.
Rodziny, przyjaciół, ani partnerów złoczyńców nikt raczej nie próbuje skrzywdzić, bo innym złym strach nie pozwala, a dobrym sumienie. Poza tym jest coś kuszącego w tym, że robi się to, co się chce, kiedy chce i bierze co się chce. Pracuje się (w sensie zło czyni) wtedy, gdy się ma ochotę, a ci dobrzy muszą się dostosować. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że nie ma osoby bardziej wolnej od złoczyńcy na wolności.

Odpowiadając na pytanie tytułowe: Nie, nie opłaca się być superbohaterem, ale bycie superbohaterem nie jest wyborem.

Ps. A Waszym zdaniem osoby działające dla dobra społecznego powinny otrzymywać wynagrodzenie, czy rzucić wszystko w diabły i iść do normalnej pracy?
Ps2. Kim zostaniecie, gdy dorośniecie: Superbohaterami, czy złoczyńcami?

Prześlij komentarz

0 Komentarze