Looking For Anything Specific?

Header Ads

Po szczęśliwym zakończeniu: Czy miłość u Disneya jest wieczna?

Roszpunka Ślub u Disneya

Jest coś takiego w bajkach, że widz wierzy, że po pocałunku królewicza i księżniczki, że od tego momentu już wszystko będzie dobrze, a oni będą żyli razem długo i szczęśliwie. Nigdy nie będą mieli problemów, żaden złoczyńca więcej im nie zagrozi, żadne drugiego nie zdradzi, ani nie wezmą rozwodu. Też w to wierzycie, prawda? Pozwólcie mi to zepsuć.


Czym się różni miłość od zakochania?


Zakochanie – stan związania emocjonalnego z drugą osobą. Charakteryzuje się obsesyjnymi myślami o tej osobie i pragnieniem przebywania z nią. W przypadku niedostępności obiektu uczuć osoba zakochana nierzadko cierpi. Zakochanie często błędnie nazywane jest miłością.


Chyba każdy z nas potrafi trafnie wskazać, jakim uczuciem (tj. zakochaniem czy miłością) można darzyć osobę, którą znamy przez około trzy dni, prawda? Ta różnica wydaje się oczywista, ale na wszelki wypadek przybliżę Wam teorię miłości Sternberga, wedle której do zaistnienia tego uczucia są potrzebne trzy składniki: namiętność, intymność i zaangażowanie. W wyszczególnionych przez Sternberga fazach związku zakochanie jest pierwszą, w której te cechy dopiero zaczynają kiełkować i nim dojdzie się do właściwego etapu (dopiero faza związku kompletnego wiąże się z podjęciem decyzji o ślubie) musi upłynąć trochę czasu. Dość teorii, czas poznęcać się nad bohaterami Disneya!


Przeciętna księżniczka Disneya (nie księżniczka 2.0!) najwyraźniej żyje w jakimś niezwykłym świecie, w którym przez pierwsze naście lat swojego życia nie natknęła się na żadnego osobnika płci męskiej, który byłby zbliżony jej wiekiem. Co w zasadzie niemal zawsze jest prawdą. W końcu Roszpunka całe życie była zamknięta w wieży, Kopciuszek nie miał życia osobistego, skoro ciągle musiał robić za niewolnika, a Śpiąca Królewna wychowywała się w chatce położonej głęboko w lesie. Zresztą nie tylko ona, bo Giselle również. Do tak odizolowanych miejsc nawet świadkowie Jehowy nie dochodzą, więc trudno się dziwić, że każdy przypadkowy przechodzień wywołuje palpitacje serca, a jeśli jest przystojny, to od razu wpadają mu w ramiona.

Księżniczka Giselle i książę Edward
Giselle dosłownie kilka sekund wcześniej spadła z drzewa prosto w ramiona księcia i BOOM! Decyzja o ślubie podjęta!

W bajkach Disneya królewicz i księżniczka podejmują decyzję o ślubie po jednym w porywach do trzech dniach znajomości. Wybaczcie, ale takie rzeczy dzieją się wyłącznie w trzech przypadkach:
1. Jeśli małżeństwo było zaaranżowane wcześniej przez rodziców
2. Jeśli małżeństwo było efektem ubocznym mocno zakrapianej nocy w Las Vegas
3. Jeśli oboje z małżonków wzięło udział w programie "Ślub od pierwszego wejrzenia"
Niemniej bajki uczą nas, że to całkiem normalne zachowanie, więc kochani nie zastanawiajcie się długo, gdy zobaczycie bardzo atrakcyjnego nieznajomego przechodnia! Od razu każcie mu załatwić rumaka, który zawiezie Was do Urzędu Stanu Cywilnego! Carpe Diem, czy tam YOLO, whatever! No dobrze, na wszelki wypadek wstrzymajcie się jeszcze chwilę i dokończcie czytanie, bo może Disney i Gosiarella jeszcze Was zaskoczą!

Oczywiście ślub, czy pocałunek oznacza przypieczętowanie wielkiej miłości naszych bajkowych bohaterów, a następnie bajka dobiega końca, a my żyjemy w przeświadczeniu, że od tej chwili będą żyli długo i szczęśliwie po wsze czasy! Zasadniczo to mogłaby być prawda i nie miałabym żadnego konkretnego dowodu, by podważać ten happy end, gdyby tylko Disney sam nie pokazał nam, jak ulotna bywa miłość królewny i królewicza!
Zawsze wierzyłam, że jeden dowód może być wyjątkiem, dwa przypadkiem, ale trzy potwierdzają teorię, więc właśnie tyle historii Wam dziś opowiem, by zniszczyć Wasze wyobrażenia o szczęśliwym zakończeniu!

Anna i Hans Kraina Lodu
Spójrzcie tylko na nich! To musi być miłość!

Hans & Anna & Kristoff


Historia z "Krainy Lodu" wydaje się najbardziej oczywistym przykładem tego, jak niedorzeczna jest decyzja o rychłym ślubie z nieznajomym (nawet Kristoff wyśmiał Annę, więc umówmy się, że to naprawdę było lekkomyślne). Księżniczka Anna przez całe życie była zamknięta w swoim zamku i nie zgadniecie co się stało w pierwszych pięciu minutach po otworzeniu jego bram! Czuję, że jednak zgadliście, ale i tak to napiszę: Wpadła na księcia! Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, postanowili szybko się pobrać i najpewniej zrobiliby to, gdyby tylko ich szczęśliwego zakończenia nie zepsuła Elsa. Anna zamiast postanowiła odłożyć w czasie przypieczętowanie miłości, by ruszyć w ślad za siostrą. Pech (albo szczęście - zależy od interpretacji) chciał, że po drodze (oczywiście w leśnej chatce pośrodku niczego) spotkała kolejnego faceta zbliżonego do niej wiekiem, więc musiała otworzyć serce również na niego. Oczywiście Anna nie rzuciła mu się w ramiona tak od razu, bo przecież była już zaręczona z Hansem. Oficjalnie uświadomiła sobie, że połączyła ich prawdziwa miłość, dopiero wówczas, gdy zerwała ze wcześniejszą prawdziwą miłością. Czyżby nasza księżniczka nie była tak stała w uczuciach, jak powinna być dziewczyna, która chce się żenić?

Niemniej możemy założyć, że wszystko mogłoby potoczyć się inaczej, gdyby Hans nie okazał się oszustem. W końcu sam przyznał, że przyjechał do Arendelle, by uwieść którąś z sióstr i przejąć tron. Przynajmniej pierwsza część planu wyszła mu zaskakująco dobrze, co powinno nas zastanowić. Być może za większą ilością bajkowych ślubów kryją się intrygi mające na celu zdobycie władzy lub w przypadku dziewczyn szansę na życie w luksusie, bo gdyby nie książę to taki Kopciuszek mógłby co najwyżej wyjść za szewca. W przypadku Hansa tylko przypadek sprawił, że jego plan się nie powiódł, wiec istnieje szansa, że przynajmniej w części bajek Disneya ktoś nikczemnie i z sukcesem wykorzystał miłość, by zaspokoić swoje aspiracje. Niemniej niestety na to dowodów nie mam, więc przejdźmy do kolejnej historii.

Obstawiam, że Nancy wykorzystała ostatnią okazję, by przejrzeć swoją aplikacje randkową (może u Disneya jest Tinder Prince?)

Edward & Giselle & Robert & Nancy


W "Zaczarowanej" podobnie, jak w "Krainie Lodu" bohaterka również zaręczyła się z pierwszą osobą, która przechodziła obok jej domku. Jednak księżniczka Giselle była tak bliska poślubienia królewicza Edwarda, że już biegła w sukni ślubnej, by spotkać się z nim przed ołtarzem, więc mamy powodów podejrzewać, że wypowiedziałaby sakramentalnego "Tak", gdyby tylko macocha jej wybranka nie wrzuciła jej do innego wymiaru. Oczywiście i w tym przypadku nasza bohaterka zakochała się w pierwszym życzliwym facecie (Robercie), na którego wpadła . Niemniej jej narzeczony w porównaniu do Hansa, nie był skończonym draniem, ale bardzo rycerskim bohaterem, ponieważ podążył za nią do odległej krainy i walczył ze wszystkich sił, by odnaleźć swoją ukochaną. Niestety Giselle nie doceniła jego wysiłku, skoro rzuciła Edwarda na rzecz Roberta, który zresztą też miał dziewczynę, którą wystawił do wiatru. To raczej nie świadczy o tym, że bohaterowie Disneya są stali w uczuciach. Najbardziej wstrząsające w tym przypadku jest jednak nie to, że Giselle i Robert rzucili swoich partnerów, bo się w sobie zakochali, lecz fakt, że ta dwójka porzuconych przez nich osób, postanowiła się zostać małżeństwem zaraz po tym, gdy zostali rzuceni. Na bloga! Nawet w podstawówce dłużej się dochodzi do siebie po zerwaniu!

Pocahontas 2 dylemat miłosny
Ojojoj... to trochę niezręczna sytuacja.

John & Pocahontas & John


W dwóch poprzednich historiach możemy jeszcze naiwnie wierzyć, że wielka miłość rozpadła się dlatego, że bohaterowie nie spędzili ze sobą całego filmu i dopiero po napisach końcowych możemy utwierdzić się w przekonaniu "Tak, to była prawdziwa miłość!". To trochę naciągane, ale niech będzie, bo i to potrafię obalić. Pamiętacie jeszcze "Pocahontas"? Przez cały film latała za Johnem Smithem po lesie, zwierzała się z miłości Babci Wierzbie, olała Kocouma, który zresztą przez tę jej miłostkę zginął, a nawet zaryzykowała życie, by ratować Smitha. Prawdziwa miłość z bajki! Cały problem polega na tym, że to epickie uczucie nie przetrwało długo. Wystarczyło, że nasza urocza Indianka  w kontynuacji ruszyła za ocean, gdzie spotkała więcej bladych twarzy, by skończyć jak dwie wcześniej wspomniane księżniczki, czyli z innym facetem u boku. Tak, moi drodzy, Pocahontas zakochuje się w Johnie Rolfie, czyli kolejnym Angliku. W końcu staje przed wyborem między nową a starą miłością i okazuje się, że dziewczyna wcale nie jest tak stała w uczuciach, jak oczekiwalibyśmy po księżniczce Disneya.


Biorąc pod uwagę wszystkie fakty, nawet największy romantyk wierzący w prawdziwą miłość w bajkach Disneya, musi dojść do wniosku, że uczucia bohaterów są ulotne, jak liście na wietrze. Stałość w uczuciach nie jest domeną księżniczek, za to błyskawiczne zamążpójście jak najbardziej. Taka mieszanka nie może skończyć się dobrze, dlatego podejrzewam, że twórcy kończą swoje bajki w odpowiednim momencie, by widzowie mogli jeszcze wierzyć w "żyli długo i szczęśliwie". Choć kto wie? Może rzeczywiście żyli długo i szczęśliwie, ale niekoniecznie ze sobą, bo księżniczka na swoim przyjęciu weselnym zakochała się w innym księciu, gdy tylko pan młody wyszedł do ubikacji lub zniknął z pola widzenia? Może trwało to dłużej i poczekała, aż pojedzie w delegacje? Może królewicz się jej pozbył, gdy zaczęła się starzeć? Niezależnie od tego, jak wyglądało życie bohaterów bajek po szczęśliwym zakończeniu, my-widzowie nie powinniśmy brać z nich przykładu i nie mylić zauroczenia z miłością.

Szczęśliwych Walentynek!

Ps. I znów w walentynkowym wpisie wyszłam na zgorzkniałego zgreda, ale kto by się tym przejmował. Lepiej napiszcie w komentarzach, czy znacie inne przykłady niewiernych księżniczek i królewiczów!
Ps2. Jak sądzicie, dlaczego Disney pokazał, że miłość w bajkach nie jest wieczna?

Prześlij komentarz

0 Komentarze