Looking For Anything Specific?

Header Ads

Bitten - serialowe pogryzione wilkołaki


Zaczynam odnosić wrażenie, że trudno stworzyć dobry serial o wilkołakach. Hiszpańskie „Cienie Calendy” są marnym serialem, w którym zagubione wilkołaki, które często nie mają pojęcia o swojej przemianie, terroryzują wioskę. Pierwszy sezon „Teen Wolfa” zmusił mnie do porzucenia wilkołaków, które wówczas też bez sensu pałętały się po lesie. Muszę przyznać, że akurat poziom tego serialu wzbił się wysoko, ale przestał opowiadać jedynie o wilkołakach, na rzecz całej zgrai legendarnych stworów. Dziś jednak będzie o „Bitten”, nowym serialu od stacji Syfy, w którym dla odmiany wilkołaki nie pałętają się po lasach, a przynajmniej nie cały czas.


 Premiera2014
Stacja: Syfy, Space
Gatunek:  Dramat, Fantasy, Horror
Sezony: 1 (aktualnie)
Ocena: Wieje nudą

Główną bohaterką jest Elena Michaels (Laura Vandervoort) młoda, pełna pasji i tajemnic artystka, która niedawno rozpoczęła swoje życie na nowo w Toronto. Obecnie wszystko jest doskonałe: piękna blondynka z przystojnym mężczyzna u boku, którego siostra jest jej najlepszą przyjaciółką i rozwijająca się kariera. Tylko pozazdrościć, prawda? Jest tylko jeden problem, chociaż dla niektórych to z pewnością mógłby być genialny dar. Elena jest wilkołakiem. Właściwie nie byle jakim wilkołakiem, tylko członkiem klanu stanowiącego wilkołacze prawo i trzymającego w garści wszystkie kundle (Gosiarella nikogo nie obraża, bo to serialowe sformułowanie wilkołaków nie należących do paki Alfy). Elenka nie chce mieć ze swoją sforą wiele wspólnego, jednak ataki zbuntowanych kundli, burzą jej idealne życie. Aaa! Zapomniałam wspomnieć, że Elena nie może pod żadnym pozorem wyjawić, swoim ludzkim przyjaciołom, swojego sekretu.

Bitten trochę odstaje od innych paranormalnych seriali, a już zwłaszcza wilkołaczych. Głównie dlatego, że jego bohaterami nie są nastolatkami, tylko dorosłymi ludźmi (ok. ludzie w tym przypadku to dość umowne stwierdzenie). Teoretycznie nie są zależni od innych ludzi, nie muszą martwić się szlabanem, gdy przyjdzie umówić się na ustawkę z Wielkim Złym Wrogiem, ani wyjaśniać opiekunowi, że spóźnili się na kolację, bo ktoś go porwał i torturował. Napisałam teoretycznie, bo i dorosłe wilkołaki nie mają łatwo, a przynajmniej nie te, które chcą się bawić w dom z człowieczym kochankiem, który nie ma pojęcia o ich prawdziwej naturze. Z kolei członkowie Klanu Alfy mogą się bawić na całego w swojej willi na peryferiach, w której mają całą biblioteczkę z wilkołaczym spisem ludności i historią likantropii oraz salę tortur w piwnicy (jak się bawić to się bawić!). Pod tym względem to nawet odświeżające. Niestety to jedyna zaleta Bitten.


Pierwszy sezon (i chwilowo jedyny) przypomina mi nad wyraz długie wprowadzenie do właściwej akcji. Niby coś tam się dzieje. To ktoś ginie, to znowu ktoś się leje po mordzie, a tam podrzucają ciało. Takie sceny zazwyczaj nadają akcji tempa, ale w Bitten są mało dynamiczne, żeby nie napisać nudne i do przewidzenia. Pikanterię miało dodać (nie dodało!) poświęcenie scenom erotycznym, kilku minut KAŻDEGO odcinka. I ponownie to nie spełniło swojej roli, bo zaczęłam je traktować, jak przerwę reklamową (nie mam pojęcia skąd to porównanie), w ciągu której na spokojnie mogłam sobie zrobić herbatę. Wiem, wiem, jestem kobietą, więc nie do mnie są adresowane sceny łóżkowe i walenia po ryju. Bzdura! Na dobre mordobicie (zwłaszcza, gdy obrywa znienawidzona postać) reaguje radosnym chichotem, a i (o zgrozo!) scena erotyczna mi nie straszna. Kobieta też człowiek, tylko ma wyższe oczekiwania względem… no cóż… wszystkiego!

Skoro już o kobietach mowa to wiecie, że w świecie wykreowanym w Bitten, wilkołakami mogą być tylko mężczyźni? To czysty seksizm! Oczywiście nasza Elenka (czy tylko mi to imię kojarzy się nieustannie z Pamiętnikami Wampirów?) jest jedynym wyjątkiem, bo jest taaaaka niezwykła. Normalnie, jak w Smerfach (tj. jedyna kobieta wilkołak/Smerf w seksistowskim świecie, oczywiście blondynka!). Doprawdy nie rozumiem, jakim cudem na przełomie tylu wieków pojawiła się tylko jedna wilkołacza laska? Spotkałam się gdzieś z teorią, że ojciec Elenki musiał być wilkołakiem (córką nie przekazuje się aktywnego genu wilkołactwa) i dopiero ugryzienie aktywowało to co przeciętny, ludzki mężczyzna ma w sobie od urodzenia. Powiadam Wam: Seksizm!


Gosiarella Bitten nie poleca! Nie chce mieć na sumieniu waszych zmarnowanych godzin, chociaż to, że mi się nie podobało wcale nie znaczy, że i wy będziecie załamywać nad nim ręce. Serial ma rzesze fanów, więc musi mieć w sobie coś ciekawe, czego nie znalazłam lub nie doceniłam. To co dla mnie jest nudne, jak flaki z olejem (od teraz będę Wam pisała „nudne, jak Bitten”), kogoś innego może oczarować. Tak bywa. Niemniej powtórzę: Gosiarella nie poleca.

Ps. Serial jest adaptacją pierwszej części serii "Women of the Otherworld" - "Bitten" autorstwa Kelley Armstrong, czytał ktoś?
Ps2. Pewnie niebawem pojawi się polska nazwa (najpewniej niedorzeczna) serialu. Macie pomysł, jaka mogłaby być?

Prześlij komentarz