„Przędza” należy do książek, które mimo swoich barwnych opisów ciekawej kreacji świata, są tak zamotane, że Gosiarellowa wyobraźnia wymiękła. Naprawdę starałam się z całych sił ogarnąć zasady działania tkanin, a nawet je sobie wyobrazić, ale wszystkie próby okazały się totalnym fiaskiem. Na szczęście jestem uparta, jak osioł, dlatego do ostatniej strony nie dawałam za wygraną. Efekt: Świat stworzony przez autorkę dalej jest dla mnie zbyt abstrakcyjny, ale za to przeczytałam całkiem przyzwoitą książkę.
Tytuł: Przędza
Autor: Gennifer Albin
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2013
Liczba stron: 392
„Burzę i odbudowuję świat ze swojego snu, a rano próbuję sobie przypomnieć, jak odbudować siebie.”
Miejscem akcji jest kraina zwana Arrasem. Czas to nieokreślona przyszłość. Świat się zmienił. Ludzie mogą tkać rzeczywistość, a konkretnie jest to zadaniem Kędzielniczek. Niemal wszystkie dziewczynki marzą o tym by zdać egzamin i trafić do Zakonu Kędzielniczek, które są piękne, mają wspaniałe kreacje, a nawet mogą podróżować. Przede wszystkim jednak potrafią tkać, dzięki czemu mogą np. wytropić i wyrwać słabe włókna (czytaj zamordować starych i chorych), teleprzepleść ludzi (tj. teleportacja ważnych osób), racjonować żywność i tworzyć lub niszczyć inne rzeczy, jeśli dostaną rozkaz od Gildii. Gildia to banda podstarzałych facetów o młodzieńczej urodzie, która sprawuje władzę absolutną nad wszystkim i wszystkimi.
Napisałam Wam, że niemal wszystkie dziewczyny pragną zostać Kędzielniczkami. Adelice nie chce, a jest w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji, ponieważ ma prawdziwy talent do zaplatania. Od momentu, gdy jej dar się uaktywnił, jej rodzice uczyli ją, jak go ukrywać. Niestety na egzaminie, dziewczyna dała plamę, przez co jej rodzina zniknęła/została zamordowana, a ona sama trafiła do Zakonu. Szybko okazało się, że jest tak wyjątkowa, że wszyscy albo ją nienawidzą albo stawiają ją nad własne życie.
Mam nieodparte wrażenie, że nie wyjaśniłam w odpowiedni sposób zasad działania Arrasu. Na swoją obronę napiszę, że wyjątkowo ciężko się połapać co i jak działa. Dla Was spróbuję raz jeszcze. Na szczycie łańcucha pokarmowego znajdują się panowie z Gildii, którzy sprawują faktyczną władzę. Pod nimi teoretycznie znajduje się Prządka, czyli najważniejsza z Kędzielniczek, która może od czasu do czasu tupnąć nogą, jeśli się z czymś nie zgadza. Kolejnym etapem łańcuch są Kędzielniczki, które nie mają nic do gadania. Na samym końcu są zwykli zjadacze chleba, którzy również nie mają nic do gadania. W krainie jest segregacja płciowa, dziewczynki przez lata wychowywane z dala od chłopców. Do tego Arras jest niesamowicie seksistowski. Mężczyźni mają władzę, a kobiety są ich „pupilkami”, czyli mają ładnie wyglądać i nie posiadać własnego zdania. Domyślacie się co o tym sądzę, prawda?
Zastanawiam się, jaką łatkę można przypiąć „Przędzy”. Stawiam na antyutopię, ponieważ większość warunków jest spełnionych. Przesadna organizacja i kontrola społeczeństwa: √ , dyktatura: √, inwigilacja: √, niszczenie wolnej woli: √, niszczenie indywidualności: √. Niestety typowa antyutopia nie posiada elementów nadprzyrodzonych, a tak postrzegam tkanie rzeczywistości. Więc co? Fantastyka? Magia? Baśń? Ech… może dajmy sobie spokój z przyporządkowaniem książki do konkretnego typu. Powiedzmy sobie za to wprost: książka jest wyjątkowo poplątana, choć nie przeszkadza to by w czytaniu (gorzej, jeśli trzeba komuś wyjaśnić jak to działa). Dzięki temu jest naprawdę oryginalna, dlatego nie rozumiem, dlaczego jako taka nie była promowana zamiast porównywania do „Igrzysk Śmierci”. Owszem jakieś podobieństwa tam są np. sektory i dystrykty, ale idąc tym tropem mogę napisać, że jest też podobna do „Pamiętników Wampirów”, bo główna bohaterka leci na dwóch braci (Upsss mały spoiler, ale i tak łatwo się domyślić, skoro w kółko gada się o ich niezwykłych niebieskich oczach).
Głównym problemem książki jest bylejakość bohaterów. Minęły dwa dni od momentu, w którym skończyłam ją czytać, a już ledwo pamiętam Adelice i jej dwóch amantów. Ich problemy i historię kojarzę, ale ich cechy… nope. Coś tam dzwoni, że Adelice miała wyjątkowo niewyparzony język i nie potrafiła obmyślać strategii przetrwania, dlatego bliskie jej osoby padały, jak much (ona sama była zbyt wyjątkowa by ją ukatrupić). Wątki miłosne są tak mdłe, jak tylko mogą być. Zazwyczaj trójkąt zmuszają mnie do wyboru faceta, któremu chciałabym kibicować. Czasami faceci są tak świetni, że ciężko wybrać tego Jedynego. Rzadko zdarza się by jeden z nich tak mnie irytował bym jego przeciwnikowi kibicowała tylko na złość temu palantowi. W tym przypadku oboje są tak byle jacy, że nie zaprzątałam sobie nimi głowy
Więcej minusów nie kojarzę. Czyta się szybko, opisy działają na wyobraźnię, akcja wciąga, a nawet od czasu do czasu można się uśmiechnąć pod nosem. Choć moim zdaniem i tak największą zaletą „Przędzy” jest jej oryginalność i nieszablonowość. Możecie śmiało czytać „Przędzę”. W najlepszym razem zachwycicie się niezwykłością tej powieści. W najgorszym razie i tak nie uznacie jej za stratę czasu.
31 Komentarze
fl
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo chciałam przeczytać tą książkę, jednak po twojej recenzji rozważę to myśl jeszcze raz ;)
OdpowiedzUsuńTa bylejakość bohaterów to moim zdaniem najgorszy mankament, ponieważ obecnie czytam książkę w której postaci są tak płaskie i papierowe, że aż mnie szlag trafia, dlatego nie skuszę się na powyższą pozycje, bo nie chce powtórki z rozrywki.
OdpowiedzUsuńTo może ja jeszcze coś dodam: Recenzję napisałam około dwa tygodnie temu i już kompletnie nie pamiętam bohaterów, więc pod tym względem naprawdę jest tragedia. Dobrze, że fabułę jeszcze kojarzę.
OdpowiedzUsuńSzału nie ma, więc faktycznie się zastanów ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam Ci, że chociaż czytałam książkę w zeszłym roku, to też szybko wyleciała mi z głowy. Niemniej cieszę się, że się z nią zapoznałam.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam od dłuższego czasu. Okładka jest w sumie ładna, opis też całkiem spoko. Jednak na razie jakoś mnie do niej nie ciągnie, ale na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńTo dowodzi, że książka naprawdę nie jest zła, ale niestety nie ma w niej nic godnego zapamiętania. Chociaż może to tkanie?
OdpowiedzUsuńJednak okładkę ma piękną, to trzeba przyznać ;) Trójkąt nie zawsze jest gwarancją udanej lektury, ale chociaż pomarzyć można. Tymczasem bylejakość amantów skurtecznie mnie odstrasza. No i ten seksizm... nie, nie, nie ;)
OdpowiedzUsuńNamawiać nie będę, bo nie ma na co. Oj właśnie się przez Ciebie rozmarzyłam. Konkretnie marzy mi się dobry fikcyjny trójkąt miłosny. Oj dawno takiego nie miałam ;(
OdpowiedzUsuńPomysł z tkaniem był rzeczywiście dobry i oryginalny, aczkolwiek momentami przerazało mnie, jak łatwo coś w ten sposób zniszczyć.
OdpowiedzUsuńzależy, jaki jego aspekt Cię interesuje ;) jeśli łóżkowo-łóżkowy, to polecam "Bezmyślną" ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją ponad rok temu, ale nadal pamiętam co nieco. Podobała mi się ta książka. ;)
OdpowiedzUsuńBędę ją miała na uwadze, ale poprosiłabym też tytuł z wątkami głównie romantycznymi i najlepiej w klimacie post-apo/antyutopia. Ech te moje dziwne wymagania :P
OdpowiedzUsuńOryginalne? Nie. Jak dla mnie trochę zawalone od Anne Bishop. Tamta pani jest oryginalna, ta wydaje się kiepską zgapą. Nudni bohaterowie to kolejny minus, bo to bardzo ważny element. Jak dla mnie. Przeglądałam książkę kiedyś w empiku i więcej jej dotykać nie chcę. Zbyt wiele lepszych tytułów na mnie czeka.
OdpowiedzUsuńHm, hm... Szybko raczej po nią nie sięgnę, ale i nie mówię jej nie. Tym bardziej, że stoi gdzieś na półce ;)
OdpowiedzUsuńCykl Tehereh Mafi o Julii i... koniec ;)
OdpowiedzUsuńPrawda! Chociaż podejrzewam, że oni gdzieś tam pewnie są, tzn. nie znikają całkiem. Tylko to pewnie mogłoby być opisane w kolejnych tomach, których raczej nie będzie dane nam przeczytać.
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszy tom i LoveWaren :)
OdpowiedzUsuńA no właśnie, nie widziałaś nigdzie informacji o planach wydania u nas kontynuacji? Miałam na nią ogromną nadzieję, ale nie mogę nic nigdzie znaleźć.
OdpowiedzUsuńBishop dopiero przede mną, więc z ciekawości zapytam z którego cyklu? Może od niego bym zaczęła.
OdpowiedzUsuńNie będę namawiać, bo nie warto, ale gdy trafisz na genialną powieść, której nie będziesz chciała przeczytać to będę Ci zawracać głowę do skutku!
Mam nadzieję Bujaczku, że przypadnie Ci do gustu, ale nie nastawiaj się na cudo literackie.
OdpowiedzUsuńPs. Pięknie wygląda na półce, prawda?
Wiem tylko, że zagraniczna jest już od pół roku dostępna, ale u nas na razie cisza na ten temat. Przykro mi, że nie pomogłam :(
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę Ci by Wydawnictwo Literackie wydało kontynuację. Sama też bym ją przeczytała z ciekawości, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńKiedyś, kiedy naprawdę nie miałam pojęcia co robić po szkole, podczas czekania aż bus się łaskawie pojawi, poszłam do empiku i wzięłam pierwszą lepszą książkę do czytania. Tak się złożyło, że na wierzchu była Przędza, toteż zaczęłam ją czytać. Nie pamiętam dokładnie na jakiej stronie/na którym rozdziale skończyłam, ale wiem, że było to tuż przed tym jak złapali główną bohaterkę po tym jak uciekała tym przejściem co jej ojciec pokazał (kurczę, to na pewno była ta książka? :o) W każdym razie zaciekawiłam się nią wtedy, bo motyw tkania rzeczywistości i rozporządzania nim - strasznie przypadł mi do gustu. Nie miałam jednak pojęcia, że tam będzie jakiś trójkącik miłosny! I to w dodatku z braćmi! :/ Książkę nadal co prawda chcę skończyć, ale już nie wyrywam się tak do tego jak kiedyś. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Tak, dokładnie ta sama. Pamiętam motyw z tynelem (Jej! Ja coś z niej jeszcze pamiętam!). Początek był ciekawy, ale później zaczęło się dla mnie troszkę zabardzo komplikować (Gosiarella nie ogarnia), chociaż czyta się przyjemnie. Daj znać, jeśli ją skończysz!
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że większość osób kupiła ją ze względu na piękną okładkę (przynajmniej ja tak zrobiłam). Mam nadzieję, że książka Cię nie zawiedzie:)
OdpowiedzUsuńPoza pochwalnymi słowami, to sama okładka rzuca się w oczy, Kolorowa!
OdpowiedzUsuńOkładka wygląda znacznie lepiej w rzeczywistości. Tak pięknie się mieni lekkim efektem kameleona ;) Zamiast czytać, wpierw patrzyłam na nią przez dobre 15 minut.
OdpowiedzUsuńW Czarnych Kamieniach jest motyw przędzenia, a w Efemerze tworzenie krajobrazu. Obie serie cudowne
OdpowiedzUsuńZawracaj, zawracaj, bo dobrej książki nie chcę przegapić. :D
Będę musiała je nadrobić.
OdpowiedzUsuńI słusznie! ;)