Looking For Anything Specific?

Header Ads

Teoria kontynuacji horroru, czyli Krzyk 2


Kontynuacje zazwyczaj ciężko zrobić dobrze. Ciężej jest ją oglądać, ponieważ cieszenie się filmem zakłóca porównanie z poprzednią częścią. Opisanie kontynuacji też jest cięższe, bo tak główny motyw prezentuje się przy wcześniejszym tekście (kliknij by przeczytać o "Krzyku"), a w dodatku tak łatwo coś zaspoilerować. Na szczęście w przypadku drugiej części "Krzyku" ten problem nie istnieje.


Zacznijmy ponownie od krótkiego skrótu fabuły: w "Krzyku" mieliśmy paru ocalałych, jedna z nich napisała książkę o masakrze w Woodsbooro, która stała się bestsellerem, a nawet doczekała się ekranizacji pt. "Cios". W czasie premiery Ghostface morduje parę nastolatków i nie zamierza na tym skończyć. Sidney Prescott (Neve Campbell) ponownie staje się celem, a podejrzani są wszyscy w jej otoczeniu. Poza tym główny schemat jest bardzo podobny do pierwszej części, ale o tym za moment. 


Przede wszystkim genialne jest rozpoczęcie kontynuacji od pokazu filmowego wydarzeń z pierwszej części. Co prawda oni oglądali go z inną obsadą, a przy tym mając świadomość, że ta historia wydarzyła się na prawdę, ale i tak byłam tym oczarowana. Dystans ponownie się zmniejszył, a twórcy i obsada tym razem puszczają nam oczko w stylu: 'Tak, wiemy, że oglądaliście pierwszą część, dlatego zabawimy się z Wami, pokazując jak może wyglądać odbiór filmowych horrorów, życie ocalałych z masakry i próby naśladowania poprzedniego mordercy przez odtworzenie schematu'. A skoro o schemacie mowa to akcja "Krzyku 2" przebiega bardzo podobnie do pierwowzoru. Chociaż Randy Meeks (Jamie Kennedy) mógłby się z tym nie zgodzić. Tym razem przedstawił nam reguły, którymi rządzą się kontynuacje horroru: 

1. Sceny morderstw są bardziej dopracowane. Więcej krwi, flaków i ogólnie krwawa łaźnia. (Nie wydaje mi się patrząc przez pryzmat "Krzyku 2", ale nie będę się z nim spierać)
2. Trupów jest zawsze więcej. (Taaaak, chyba jeden dodatkowy trup)
Co prawda trzeciej zasady w filmie się nie doczekaliśmy, ale w zwiastunie ją dodali:
3. Nigdy, przenigdy, w żadnych okolicznościach nie zakładaj, że morderca nie żyje. (Tak, to chyba najstarsza zasada filmów, w których szaleje morderca, więc jak leży to dobijaj wszystkim co masz pod ręką)

Jak to się sprawdza w "Krzyku 2". Czy sceny morderstw faktycznie są bardziej dopracowane? Hmmm... dopracowane to może nie, bo miejsce zbrodni i rany nadal wyglądają jak efekt filmowy z końca lat '90, ale specjalnie to nie razi. Za to faktycznie są one bardziej brutalne. Chociaż nie, brutalne to złe słowo, raczej są bardziej oryginalne, bo nie wszystkie ofiary padają od ciosu nożem. Na szybko przeliczyłam w głowie liczbę trupów i wyszło, że w dwójce jest o jednego więcej, ale mogłam kogoś pominąć (zarówno w 1, jak i w 2).  Niemniej większej różnicy w statystykach nie ma. Trzeciej zasady nawet nie będę komentować pod względem "Krzyku 2", bo gdyby nie dali jej w zwiastunie to sama bym ją dopisała, ale to się tyczy niemal każdego filmu, w którym ktoś chce kogoś zabić. Zupełnie jakby włączał im się tryb nieśmiertelności. Poważnie. Ofiara, jeśli jest zbędna dla dalszego rozwoju fabuły, zginie od byle ciosu, ale morderca wróciłby do życia nawet, gdyby przejechał po nim czołg. 

Wróćmy jednak do tego, że film rozpoczyna się od premiery filmu (brzmi to dziwnie, ale już rozumiecie o co mi chodzi). Nam, prawdziwym widzom, zostały zaprezentowane jego fragmenty i muszę przyznać, że jestem pod niemałym wrażaniem tego z jaką starannością oddali w "Ciosie" sceny z "Krzyku", chociaż to sugerowałoby, że przy pracy nad książką lub ekranizacją, musiano się konsultować z Sidney, ponieważ nikt poza nią nie mógł znać zaprezentowanych szczegółów. Niby taki mały drobiazg, a jednak zastanawiający, ponieważ choć całokształt zaliczam na plus to ta konkretna niezgodność jest błędem, pokazującym jak twórcy nie przemyśleli niektórych szczegółów. Odrobinę to irytujące, zwłaszcza, że poziom ich skrupulatności przeważnie jest zadziwiający, na przykład przy obsadzeniu w "Ciosie" Tori Spelling jako Sidney, co jest nawiązaniem do tekstu, które Sid rzuca w "Krzyku" "Z moim szczęściem zagrałaby mnie Tori Spelling" (przy rozmowie na temat tego, kto zagrałby ją, gdyby powstał film na podstawie zabójstw w ich miasteczku - BOOOM Mózg eksploduje!). Lepiej porzućmy już temat "Ciosu", bo zaczynam czuć się jak w 'Incepcji'.



Poza filmową ekranizacją wydarzeń z poprzedniej części, twórcy zaserwowali widzom znacznie więcej nawiązań do filmów. Choćby to, że nasi bohaterowie są w szkole filmowej, uczęszczają na zajęcia z teorii kina, czy występują w sztukach teatralnych. Dodatkowo kulminacyjna scena rozgrywa się na scenie. Świetny zabieg, który podbił moje małe różowe serduszko. Dodatkowo ponownie mamy nawiązanie do "Koszmaru z ulicy wiązów", choć tym razem jest ono delikatne, ponieważ jest nim jedynie sweter Freddiego Kruegera, który widać w ujęciach szafy z ubraniami. 

Na koniec powiem Wam, że "Krzyk 2" jest równie dobry, jak pierwsza część. Z wytypowaniem mordercy jest odrobinę łatwiej, ale nie jestem w pełni obiektywna, bo oglądałam Krzyki zbyt często by zapomnieć kim są jego seryjni mordercy.  Tylko jedna rzecz mnie wciąż wkurza [SPOILER - zaznacz tekst, jeśli chcesz przeczytać]: śmierć Randy'ego, który stał się moim ulubionym bohaterem. I kto w kolejnych częściach będzie nam wymieniał zasady, którymi rządzą się straszne filmy?! 

 Przeczytaj o "Krzyku"                                                                Przeczytaj o "Krzyku 3"

Ps. Krzyczcie, jeśli film Wam się podobał.
Ps2. Jakie filmy Waszym zdaniem mają dobre kontynuacje lub druga część jest lepsza od pierwszej?

Prześlij komentarz

13 Komentarze

  1. Przyłączam się do tego co napisałaś w spojlerze. Bardzo mi tego szkoda :/. I tak w jeden dzień obejrzałam 2 części :o Nigdy bym nie pomyślała, że sama w pokoju kiedykolwiek obejrzałabym horror.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo! :) Fajnie, że obejrzałaś, a przy okazji każdy, kto jeszcze może się martwić, że Krzyk go przerazi, ma potwierdzenie, że to bujda. Jak na horror (i to naprawdę niezły) jest wyjątkowo niestraszny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię wszystkie trzy części Krzyku i właściwie można je oglądać jako całość, są naprawdę świetnie połączone.O ile zwykle kolejne części są słabe, to Krzyk zachowuje ciągłość. Dobra rzecz. :)
    A co do spoileru, to chyba wiesz, że ten problem został rozwiązany. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Złośliwa Baba28 czerwca 2015 13:23

    Obie części Krzyku bardzo lubię. Wręcz to moje ulubione horrory. Fajnie przedstawiłaś to na zasadzie teorii rządzących horrorami. Coś w tym jest :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, to prawda są bardzo fajną trylogią. Nie chcę się jeszcze wypowiadać o trójce, bo wtedy znudzi Cię kolejny tekst, ale faktycznie podoba mi się jak ładnie to powiązali.
    Tak, wiem, ale to nie to samo :( Nawet siostry nie zostawili na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  6. To poczekam. :)
    Nie to samo, ale zawsze coś. ;)
    Bedziesz dumna. Przeczytałam FEED.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No powiem Ci, że całkiem dobre. Na początku szło opornie, ale mnie wciągnęło. I kilka razy nawet pomyślałam o Tobie. Barbie z maczetą i zestawem do badania krwi? Jak możesz takiej nie mieć! xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Zasadę trzecią można by było zastosować również do bohaterów Supernatual (tak, ja wszędzie umiem znaleźć nawiązanie do SN :D) albo Gry o Tron :) W sumie pasuje też do PLL i Pamiętników Wampirów. Ostatnio to nigdy nie wiadomo, czy w serialu/filmie/książce dany ktoś jest martwy. Nawet jak się zakopie jego ciało w skrzyni z Ziemią i zrzuci do Rowu Mariańskiego. On/Ona i tak zawsze znajdzie sposób, żeby wrócić (nawet jeśli jest to powrót tylko jedną częścią ciała - jak Sauron), albo jakiś tępy, liczący na nagrodę sługus robi to za nią/niego, a potem i tak zostaje zjedzony.

    OdpowiedzUsuń
  9. Brakuje tylko zestawu do badania krwi :P
    Cieszę się, że Ci się podobało. Urzekła mnie taka wizja świat po apokalipsie, a raczej w czasie apokalipsy zombie. Tak uroczo inna :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przy SN (i pozostałych serialach) brzmiałaby raczej "Nie przejmuj się śmiercią głównego (lub jakiegokolwiek) bohatera, bo on zawsze zostanie przywrócony". Kiedyś śmialiśmy się z Mody na sukces, że i tak ktoś powróci jako zaginiona z amnezją lub siostra bliźniaczka, której kosmici importowali dane z mózgu martwej siostry, a teraz to mamy wszędzie. Zaczynam mieć tego dość. Człowiek nie może nawet w spokoju przejąć się śmiercią fikcyjnej postaci, bo i tak nie wierzy, że jest ona ostateczna ;/

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiem Ci, że nawet się cieszę, kiedy moi ulubieńcy wracają. Jakoś bym tak nie mogła bez nich :< A tak to przynajmniej mogę porozpaczać nad ich śmiercią i nie popadać w czarną otchłań smutku, bo wiem, że ożyją :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiem, ale wolałabym, żeby ich nie zabijali wcale, niż by to robili tylko po to by ich wskrzesić.

    OdpowiedzUsuń