Ernest Cline - Player One


Jest coś czego o Gosiarelli możecie nie wiedzieć. Uwielbiam gry. Co prawda nie mam pada przyklejonego do łapek, ale tylko dlatego, że obecnie jest do nich przyklejona klawiatura. Niemniej znikam na kilka godzin, gdy tylko na horyzoncie pojawi się Pacman, Mario Bros lub inna stara gra, do której mam sentyment. Co niestety zdarza się zbyt często, ponieważ niedawno kupiłam Pegasusa stylizowanego na Playstation III (jest taki słodki!). Mam nadzieję, że to po części wyjaśni dlaczego zwariowałam na punkcie „Player One”. 


Tytuł: Player One
Autor: Ernest Cline
WydawcaAmber
Data wydania: 2012
Liczba stron: 416

„Bycie człowiekiem przeważnie jest do kitu. Życie da się jakość znieść jedynie dzięki grom komputerowym.” 

Rok 2044. Problemy trawiące współczesny świat narastały, a kolejne pokolenie musiało się zmierzyć z jeszcze brzydszą rzeczywistością. Nic więc dziwnego, że uciekali w świat wirtualny… i to nie byle jaki, bo OASIS jest niczym spełnienie marzeń każdego nerda. OASIS to Internet nowej generacji, wszechobecna symulacja, gdzie można robić wszystko – żyć, uczyć się, bawić i kochać. Dzięki niej możesz władać magią, posiadać własny pojazd kosmiczny, czy poznać miłość swojego życia. Możliwości są niemal nieograniczone.
Gdy zmarł twórca nowej rzeczywistości – Jim Halliday, pozostawił po sobie testament, w którym oddaje cały swój majątek i prawa do OASIS, osobie, która odnajdzie jego wielkanocne jajo. Wielkanocne jajo w grze oznacza zazwyczaj ukrytą wiadomość (mi udaje się znaleźć tylko bugi), jednak Halliday schował w OASIS trzy klucze, a także wskazówkę jak je odnaleźć. 5 lat zajęło odnalezienie pierwszego klucza. Jego znalazcą okazał się Perzival, który zyskał dzięki temu niezwykłą popularność, która niosła ze sobą także niebezpieczeństwo.

Mogłabym napisać, że głównymi bohaterami jest Wielka Piątka, ale to nie do końca prawda. Są tylko dwie postacie, które widać na pierwszym planie: Wada „Perzivala” oraz Hallidaya „Anoraka”. Niesamowite, że jeden z nich umarł, nim rozpoczęła się akcja książki. Dlaczego w takim razie uznałam go za jednego z dwójki najważniejszych bohaterów? Ponieważ życie wszystkich jajogłowych skupia się na poznaniu jego życia. Na łamach powieści poznajemy wyniki ich poszukiwań. Dowiadujemy się, jak dorastał, jak wyglądała jego sytuacja rodzinna, jaką grę dostał na gwiazdkę, czego lubił słuchać etc. Poznałam go lepiej, niż większość bohaterów literackich, chociaż zasadniczo nie uczestniczył w rozwoju fabuły. To trochę absurdalne, ale i fascynujące. Z Wadem/Perzivalem sprawa wygląda o wiele prościej, ponieważ jest narratorem własnej historii, a dodatkowo jest niezwykle przewidywalny.

Player One jest wypełniony popkulturą lat ’80 (’70 też się odrobinę znajdzie), przeróżnymi informacjami o grach i ich twórcach. W Polsce zagraniczne twory pojawiły się z opóźnieniem, więc wychowałam się na wielu wspomnianych w książce elementach. Pamiętam Atari i wszystkie późniejsze gry na przedziwnych nośnikach. Pamiętam swój zachwyt tamtymi grami, które miały koszmarną grafikę i fabułę, a i tak w przeszłości byłam nimi zdumiona. Pacman, Kontra, Mario Bros i wszystkie niszowe tytuły, których nie wymieniam, bo pewnie i tak niewiele osób je kojarzy, mają w sobie coś czego współczesne gry nie mają. Może też chodzić o sentyment, który czuję do nich zarówno ja, jak i fikcyjny Halliday oraz realny Cline, którego wiedza jest zdumiewająca. W tym momencie składam pokłon w stronę Ernesta Cline‘a. W swojej futurystycznej powieści zawarł masę informacji z przeszłości, a w dodatku potrafi je przekazać w genialny sposób. Samo to wystarczyłoby mi bym już zawsze trzymała na półce tę książkę.

Gdzieś w Internetach przeczytałam zarzut, że ta powieść nie skłania do głębszych przemyśleń. Zastanawiam się czy autor tej opinii na pewno czytał tę samą książkę, co ja? Chyba nie, ponieważ samo przeczytanie książki zajęło mi mnóstwo czasu, z których większość spędziłam na rozważaniach czy taka wizja przyszłości (OASIS itp.) nie jest przypadkiem najbardziej realna? A jeśli tak to czy naprawdę będziemy w stanie zaniedbać naszą planetę by zamknąć się w wirtualnym świecie? Pewnie tak, chociaż w dalszym ciągu nie umiem sobie wyobrazić niemal całkowitego braku fizycznego kontaktu z drugim człowiekiem. W tym momencie może zrobię przerwe, bo jestem przekonana, że będziecie chcieli sami przemyśleć odpowiedzi na pytania, które postawił nam Ernesta Cline. Rozpoczniecie przygodę z „Player One”. 


Ps. Dla wszystkich fanów "Player One" mam dobrą wiadomość. Rozpoczęły się już prace nad scenariuszem ekranizacji!
Ps2. Jaką grę/film/serial/album muzyczny z lat '80 lubicie najbardziej?