Looking For Anything Specific?

Header Ads

Od czego zacząć oglądać k-dramy, czyli coś dobrego dla każdego!


Poznawanie nowych rzeczy nigdy nie jest łatwe. Trzeba się przekonać do formatu, by móc go pokochać. Z koreańskimi serialami jest podobnie - jeśli na stracie traficie na słabą produkcję, zrazicie się, jeśli traficie na zbyt skomplikowaną, pogubicie się w postaciach i wątkach. Dlatego przygotowałam dla Was listę dobrych tytułów, które stanowią idealny pomost pomiędzy zachodnimi produkcjami a typowymi k-dramami. Dla ułatwienia podzieliłam je na gatunki, więc wystarczy, że odnajdziecie interesujący dla Was typ i sprawdzicie, który z przykładów jest dla Was odpowiedniejszy!

[WAŻNE: Lista stanowi rozszerzenie poradnika Jak zacząć przygodę z koreańskimi dramami, która wyjaśnia różnice pomiędzy zachodnimi i wschodnimi produkcjami oraz przybliża format, żebyście wiedzieli czego się spodziewać, wiec jeśli nie nadrobiliście to myk myk klikamy w link, bo inaczej zażaleń nie przyjmuję]


Search: WWW

Drama opowiada o losach trzech silnych, ambitnych kobiet oraz rywalizujących ze sobą portalach internetowych, w których pracują. Ich przyjaźnie, romanse i życie prywatne ustępują miejsca karierze. To jednak wcale nie znaczy, że nie mają serca. Każda z nich mierzy się z osobistymi problemami. Prezes Song utknęła w roli synowej, która robi za służkę. Tami martwi się romansem z młodszym mężczyzną, który marzy o rodzinie. A Scarlett... cóż... ona ledwo jest w stanie utrzymać na wodzy swój temperament.

"Search: WWW" jest wręcz stworzone z myślą o zachodnich widzach. Na pierwszym planie mamy do czynienia z problemami zawodowymi bohaterek i rywalizacją pomiędzy dwoma największymi gigantami wśród portali internetowych, w których środowisko pracy bardziej przypomina pracę w Google, niż w typowym koreańskim konglomeracie, a w dodatku wiele postaci używa tu angielskich imion, więc nie pogubicie się tak łatwo, jak przy dwuczłonowych imionach z nazwiskiem z przodu.

Można obejrzeć na Viki


Paralotnia napędzana trąbą powietrzną przenosi Yoon Se Ri z Korei Południowej do Północnej, gdzie natyka się na pole minowe i oddział żołnierzy. Pech chciał, że w trakcie ucieczki skręca w złą stronę i trafia do wioski zamieszkałej przez rodziny wojskowych. Ostatecznie udaje jej się ukryć w domu kapitana Ri Jung Hyeok, który stara się bezpiecznie odesłać ją do domu.

Bardzo dobra produkcja, która stworzy w Waszych głowach granicę między Północą (Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną) a Południem (Republiką Korei), które różnią się od siebie, jak dzień i noc. Wbrew oczekiwaniom produkcja jest dość urocza i zabawna, a dzięki temu lekka, co jest ogromnym plusem. Dla zainteresowanych podrzucam pełną recenzję "Crash Landing on You".

Można obejrzeć na Netflix


Terius to pseudonim Kim Bona, byłego tajnego agenta NIS (Narodowa Służba Wywiadu Korei Południowej), który zniknął z radaru agencji po niefortunnych wydarzeniach z misji rozgrywającej się w Warszawie. Kim Bon na własną rękę stara się odszukać morderców swojej ukochanej, a jednocześnie ustalić tożsamość prawdziwego zdrajcy z NIS-u. W tym celu zatrudnia się jako niania u kobiety, której mąż został zabity przez Magika (zabójcę, ktróry sprzątnął także dziewczynę naszego bohatera). Tajemniczy przystojniak robiący za niańkę wywołuje wśród rodziców nie małe poruszenie, zwłaszcza wśród takich, które stworzyły swoją własną siatkę przepływu informacji zwaną KIS.

"Terius Behind Me" to połączenie akcji i komedii z dobrze skonstruowaną fabułą i główną intrygą, jednak podejrzewam, że spora część z Was zdecyduje się obejrzeć ten tytuł z zupełnie innego powodu - dla zobaczenia Warszawy i Mirosława Zbrojewicza w południowokoreańskiej produkcji. Powód by zacząć nie jest ważny - ważne jest to, że zostanie Wam zaserwowana rozrywka na dobrym poziomie i staniecie w obliczu zagadki, którą trudno rozgryźć, a po zakończeniu będziecie zadowoleni i zaskoczeni!

Można obejrzeć na DramaQueen

Memories of the Alhambra 

Wyobraźcie sobie małe hiszpańskie miasteczko, które po założeniu specjalnych soczewek i zalogowaniu się na serwer, zmienia się w ogromną scenę gry, w której atakują Was średniowieczni rycerze, których musicie powalić mieczami. Rozwiązujecie questy, unikacie strzał, zawieracie sojusze lub pojedynkujecie się z innymi graczami, zbieracie ekwipunek etc. I nagle, będąc na kolejnym poziomie, orientujecie się, że ta gra to coś więcej niż rozszerzona rzeczywistość, bo rany naprawdę Was bolą, gra toczy się dalej, nawet po wylogowaniu, a Wy uświadamiacie sobie, że... a sorry, to już byłby spoiler. Niemniej brzmi creepy, prawda? To przytrafia się Yoo Jin Woo, który testował innowacyjną grę.

Wykorzystanie rozszerzonej rzeczywistości w grze rozciągającej się na całe miasto? Sam pomysł mnie kupił, a gdy zobaczyłam efekty, nie mogłam odkleić się od ekranu, na przemian żałując, że nikt nie chce wziąć moich pieniędzy, by w zamian pozwolić mi zagrać, oraz odrobinę zaniepokojona, że ktoś rzeczywiście mógłby je zabrać, a ja utknęłabym w takim koszmarze. "Memories of the Alhambra" to bardzo dobra produkcja, która zapomniała, że chciała być też romansem. Osobiście uważam skupienie się na akcji, akcji i jeszcze raz akcji za bardzo dobrą decyzję, bo jest tu na co popatrzeć i nad czym pomyśleć.

Można obejrzeć na Netflix

Just Between Lovers

Lee Gang Doo i Ha Moon Soo poznali się w galerii handlowej, a konkretnie utknęli wspólnie pod jej gruzami, gdy galeria się zawaliła. To wydarzenie zmieniło ich życie na zawsze. Moon Soo straciła siostrę, a wraz z jej śmiercią także rodziców, którzy nie mogli pogodzić się ze stratą młodszej córki. Dziewczyna, dorastając w poczuciu winy, postanowiła pracować w branży architektonicznej, by nie dopuścić do podobnej katastrofy. Z kolei Gang Doo stracił ojca, a także perspektywy na dobre życie. Po latach ponownie się spotykają, by wspólnie pracować przy powstawaniu budowli położonej na fundamentach zawalonej galerii.

To jedna z moich trzech ulubionych produkcji i tak się fortunnie złożyło, że idealnie sprawdzi się na rozpoczęcie przygody z koreańskimi serialami. Rewelacyjna fabularnie i aktorsko, a przy tym pozbawiona słodkości typowego romansu i akcentów czysto komediowych (to wcale nie znaczy, że nie wywołuje uśmiechu!). Nieco ponury klimat idealnie pasuje do przesiąkniętego dramatem tematu. Ważna jest również sama kreacja bohaterów, których zachowania są zrozumiałe i logiczne dla zachodniego widza. Zresztą sprawdźcie sami - poźniej mi podziękujecie!

Można obejrzeć na Viki

Hi Bye, Mama!

Cha Yu Ri zginęła potrącona przez samochód, lecz jej jeszcze nienarodzonej córce udało się przeżyć. Przez kolejne pięć lat Yu Ri obserwuje ją i swojego byłego męża jako duch. Widzi, jak dziewczynka dorasta i dostaje nową mamę, lecz wciąż nie jest w stanie przejść na drugą stronę. W końcu z nie do końca zrozumiałych dla niej powodów dostaje szansę wrócić do życia na 49 dni lub na stałe, jeśli zajmie swoje miejsce jako matka i żona.

"Hi Bye, Mama!" to wyciskacz łez. Twórcy nie patyczkują się i sięgają po każde możliwe środki, żebyście wzruszali się przy każdym odcinku. Nie ma, że boli - chusteczki przy oglądaniu mieć trzeba. Pomimo tego sama drama jest zaskakująco ciepła, mądra, zabawna i lekka w odbiorze.

Można obejrzeć na Netflix.

Dobra drama na start

Oh Yeon-joo jest lekarką pracującą na oddziale kardiologi. Pewnego dnia, zupełnie przypadkowo trafia na dach hotelu, gdzie znajduje wykrwawiającego się chłopaka - Kang Chul (Lee Jong-suk). Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Kang jest postacią z komiksu tworzonego przez jej ojca. Yeon-joo udaje się uratować Kanga, jednak groźba śmierci ciągle nad nim wisi, ponieważ autor pragnie jego śmierci. Niemniej chwilowo największym zmartwieniem dziewczyny jest to, jak dostała się do świata rysowanego przez swojego ojca.

Tę przetestowałam na sobie. Była to moja pierwsza drama i jak widzicie pokochałam ją i sam gatunek do tego stopnia, że minęło parę lat, a ja wciąż nie wygrałam z uzależnieniem. Wrażenia na świeżo po obejrzeniu opisałam w recenzji "W - Two Worlds", gdy jeszcze do azjatyckiej popkultury podchodziłam jak pies do jeża... no może lekko zakochany od pierwszego wejrzenia pies. Kocham komiksy i isekai, więc sam pomysł na fabułę kupił mnie od razu, a genialne wykonanie zrobiło resztę.

Można obejrzeć na DramaQueen

Chicago Typewriter

Han Se Joo jest sławnym autorem bestsellerów, który budzi duże zainteresowanie. Jeon Seol jest jego fanką numer jeden. Ich drogi krzyżują się za sprawą tajemniczej maszyny do pisania, która podsuwa pisarzowi wizje dotyczące jego poprzedniego życia w latach trzydziestych podczas japońskiej okupacji Korei.

Fantasy ma to do siebie, że jest bardziej wymagającym gatunkiem o znacznie bardziej skomplikowanej fabule, niż przeciętne dramy, więc siłą rzeczy łatwiej się w nim pogubić, tym bardziej gdy akcja dzieje się naprzemiennie w przeszłości i teraźniejszości, jednak ten tytuł przetestowałam na króliczku doświadczalnym i okazał się strzałem w dziesiątkę dla początkującego widza. Zakładam, że sporą tego zasługą jest atrakcyjny pomysł i dobra realizacja, dzięki czemu drama wciąga.

Można obejrzeć na DramaQueen

I'm Not a Robot

Kim Min-Kyu jest bogatym prezesem, który nie ma łatwego życia. W młodym wieku stracił rodziców i od tamtego momentu cierpi na dość osobliwą przypadłość - alergię na ludzi. Przy najmniejszym kontakcie fizycznym z inną osobą, dostaje silnej reakcji alergiczne, dlatego ogranicza kontakty do minimum, a gdy już musi wyjść z domu, chowa się za maską, nakłada rękawiczki i używa pałki, by trzymać innych na odległość. Pewnego dnia okazuje się, że jest właścicielem robota Aji 3.

"I'm Not a Robot" jest ciepła, zabawna, urocza i słodka. Klimat jest tak przyjemny, że w nawet ciężkie relaksuje i wywołuje uśmiech. Co prawda humanoidalny robot obdarzony sztuczną inteligencją ostatecznie ulega awarii i musi go zastąpić dziewczyna, na wzór której go stworzono i niewiele mamy tu typowego sf w porównaniu do wcześniej wspomnianego "Memories of the Alhambra", więc jeśli szukacie odwrotności, czyli robota udającego człowieka, to polecam obejrzeć również "I'm human too". Obie produkcje są naprawdę godne polecenia.

Można obejrzeć na Viki

Hotel del Luna 

Hotel del Luna jest hotelem przyjmującym niezwykłych gości. To miejsce, w którym duchy zmarłych mogą załatwić swoje niedokończone sprawy i nacieszyć się rzeczami, którym nie udało się za życia, by móc bez żalu przejść dalej. Man Wal prowadzi hotel w ramach pokuty za swoje czyny, lecz potrzebuje ludzkiego menadżera do zarządzania sprawami w ludzkim świecie. Wybiera Goo Chan Sung, który jest świetnym hotelarzem, ale również strasznym tchórzem i niespecjalnie uśmiecha mu się zajmowanie się zmarłymi gośćmi.

Klimat "Hotelu del Luna" jest wprost nieziemski - utrzymany w mistycznej atmosferze, którą tworzą idealnie ze sobą współgrające kolory, kadry i muzyka. Zaczynam odnosić wrażenie, że trochę się powtarzam, zachwalając fabułę i grę aktorską, bo każdy tytuł, który rekomenduje na start, jest starannie dopracowany. Niemniej ta drama jest jedną z najlepszych zeszłorocznych produkcji, która powinna Was oczarować i zachwycić. Specjalnie straszna nie jest, więc nie będziecie się bać, jednak wystarczająco, by wprowadzić Was w odpowiedni nastrój.

Można obejrzeć na Viki


Król Joseon zachorował i nie pokazuje się nikomu od dziesięciu dni. Po kraju zaczęła krążyć plotka o jego śmierci, jednak każdego niosącego tę wieść zabija się za zdradę. Następca tronu ma dość niepewności, wbrew zakazowi królowej, zakrada się do pałacu króla, lecz tam zamiast króla, spotyka krwawą bestię. Co prawda nie ma pojęcia, że doradca króla, który przy okazji jest głową potężnego rodu i ojcem nowej królowej, zmienił swego władce w zombie, byle tylko ten 'dożył' narodzin syna z prawego łoża. Dość creepy intryga dworska, w końcu daje początek zombie apokalipsie, którą należy powstrzymać, nim ogarnie całe Joseon. Problem polega na tym, że nikt poza dzielnym księciem (a jakże!) nie wydaje się specjalnie przejmować ożywionymi zwłokami zjadającymi poddanych.

Zombie w historycznej produkcji - Czy muszę pisać więcej? Właściwie wszystko w temacie zostało już napisane i w pełnej recenzji "Kingdom" znajdziecie odpowiedzi na pytania:  Czy fani zombie powinni się bać koreańskiej dramy oraz jak się ma Korea do zombiaczków? Trochę zaspoileruję odpowiedź, ale fani z-apokalipsy powinni być zachwyceni, bo to jedna z nielicznych DOBRYCH produkcji o zombie.

Można obejrzeć na Netflix

Who Are You: School 2015

Dwie dziewczyny o identycznej twarzy - bliźniaczki rozdzielone w dzieciństwie. Pierwsza z nich chodzi do prestiżowego liceum i ma masę przyjaciół, a druga jest sierotą, nad którą znęcają się w szkole. Pierwsza zaginęła, druga postanowiła popełnić samobójstwo. Jedna z nich odnajduje się w szpitalu i nie pamięta, kim jest.

Gdybym miała porównać "Who Are You: School 2015" do popularnych amerykańskich seriali, to stawiam na „Pretty Little Liars” i „Lying Game”. Nie będę ukrywać, że jest to jedna z moich ulubionych produkcji w tym gatunku, lecz wolę ostrzec, że pierwszy odcinek trzeba przecierpieć albo całkiem zrezygnować z jego oglądania, bo jest zwyczajnie słaby i można się zrazić do rewelacyjnego dalszego ciągu.

Można obejrzeć na Viki

Who Are You: School 2017

Ra Eun Ho jest uczennicą szkoły średniej. Dobrze rysuje i od dawna pragnie zostać w przyszłości autorką manhw. Jednak w szkole radzi sobie nie najlepiej, aby spełnić marzenia musi podnieść się w rankingu. Pewnego dnia niechcący znajdzie się w złym miejscu i czasie, a jej przyszłość stanie pod znakiem zapytania, gdy zostaje oskarżona o bycie X — tajemniczym uczniem walczącym z szkolnymi nieprawidłowościami.

Kolejna część z serii School. Nie powiązana fabularnie z poprzedniczką, więc można śmiało oglądać w dowolnej kolejności.

Można obejrzeć na Viki

Extraordinary You

Główna bohaterka dramy odkrywa, że żyje w komiksie i to wcale nie jako główna bohaterka, lecz postać wspierająca, co gorsza przeznaczona na odstrzał lub wieczne poniżanie przez swojego ukochanego. Dziewczynie nie pozostaje nic innego, jak zmienić swoje przeznaczenie i zbuntować się przeciwko woli autora. Wychodzi to różnie, ale muszę przyznać, że to, co się dzieje za kulisami i na scenie świetnie ze sobą kontrastuje, przy okazji zahaczając o wiele interesujących kwestii na temat problemów fikcyjnych postaci.

Ta urocza historia należy do moich ulubionych zeszłorocznych dram. Choć nie jest wysokobudżetowa, to jej ciepły klimat w całości to wynagradza. Co prawda w pewnym momencie staje się nieco bardziej skomplikowana od swoich poprzedniczek, ale wciąż dość łatwo nadążyć za fabułą, ponieważ zdradza swoje tajemnice bardzo powoli.

Gdzie obejrzeć? Viki

David Lee jest geniuszem, którego w młodości ojciec podejrzewał o bycie psychopatą. Wspomniany tatuś został zamordowany, a młodszy brat zaginął. Po latach David łapie morderców, jednocześnie szukające tego, który pozbawił go rodziny. Podstawowym pytaniem jest, czy po to, by wymierzyć sprawiedliwość, czy może żeby się do niego przyłączyć?

"Hello Monster" to wyjątkowa drama, która bardziej od typowego koreańskiego serialu, przypomina mi amerykański kryminalny typu procedural. Tylko o niebo lepszy! Poważnie, amerykańscy twórcy seriali kryminalnych powinni obejrzeć ten tytuł i zrobić porządne notatki, by dowiedzieć się, co powinni poprawić w swoich produkcjach, ponieważ "Hello Monster" zawstydza je wszystkie. Gdybym miała go do czegoś porównać, to początkowo przypominał mi Sherlocka, z tym że tutaj mamy o wiele więcej creepy psychopatów.

Można obejrzeć na Viki

365: Repeat The Year 

Drama opowiada historię dziesięciu osób, które dostają szansę, by cofnąć się w czasie o rok. I tak detektyw, któremu zabito przyjaciela, dostaje szansę, by go uratować. Pisarka unika wypadku, przez który wylądowała na wózku etc. Problem polega na tym, że dość szybko okazuje się, że cała dziesiątka jest ze sobą mocniej powiązana, niż im się początkowo zdawało, a zmiana losu niesie za sobą poważne konsekwencje, przez które kolejno umierają. Jedno po drugim.

Coś idealnego dla fanów "I nie było już nikogo", choć tu dodatkowo mamy wplątany wątek podróży w czasie. Na chwilę obecną to najlepsza tegoroczna drama, jaką widziałam i raczej trudno będzie ją pozbawić tego tytułu. Romans prawie nie istnieje, dzięki czemu twórcy wykorzystali czas antenowy na skonstruowanie rozbudowanej fabuły, która jest dla widzów zagadką. Każdy odcinek trzymał w napięciu i zmuszał do przedefiniowania swoich przypuszczeń na temat tego, co przytrafia się bohaterom, kto jest zły, a kto dobry.

Można obejrzeć na DramaQueen

Zabrakło jednego istotnego gatunku - historyków. Osobiście uważam, że to są odpowiednie produkcje na pierwszy kontakt z k-dramami i należy obejrzeć przynajmniej trzy współczesne dramy, nim ruszy się seriale kostiumowe, w których łatwo pogubić się w natłoku licznych, podobnie ubranych aktorów i całej masy intryg, dlatego zdecydowałam się poświęcić historykom osobny artykuł. Spodziewajcie się go niebawem! A tymczasem bawcie się dobrze, poznając nową gałąź popkultury!

Wystarczy kliknąć "Lubię to", aby regularnie dostawać wtorkową dawkę k-dram!

Ps. Pytanie do dramaholików: Jakie tytuły dodalibyście do listy i od jakich Wy zaczynaliście przygodę z k-dramami?

Prześlij komentarz

0 Komentarze